Stosując się do poniższej zasady (obrazek z serduszkami),od rana przyprawiam wszystko miłością. Najpierw do jedzenia,już o 10-tej śniadanie z przyjaciółką w naszej ulubionej kawiarni Moja na Starówce. Ja lekkie śniadanko w stylu francuskim,Czarodziejka kawał tortu,bo zdążyła śniadanie zjeść w domu.
Później miting przed ratuszem, bo kochamy wszystkich, tych pokrzywdzonych przez los, szczególnie dzieci, też. Przyjaciółka bardzo aktywnie udziela się w stowarzyszeniu rodziców dzieci z zespołem Downa i autyzmem. Walczą obecnie o wybudowanie w jednej z podolsztyńskich wsi obiektu, gdzie mogłyby zamieszkać dzieci, kiedy rodziców już nie będzie. Poznałam wiele rodzin dotkniętych tym problemem i mogę tylko powiedzieć ,że są to wspaniali ludzie których szanuję i podziwiam. Oczywiście nie wszystkie chore dzieci mają szczęście wychowywać się w kochającej rodzinie. I to również dla nich taki dom, w którym mogłyby samodzielnie mieszkać a jednocześnie mieć zapewnioną pomoc i ochronę, miałby powstać.
Po kilku godzinach, wypoczęta, zadowolona i przepełniona miłością wróciłam do domu.

