Ja piernicze :dwa piwa::dwa piwa::dwa piwa::dwa piwa:

Ja piernicze :dwa piwa::dwa piwa::dwa piwa::dwa piwa:
No i gdzie są teraz te wszystkie trolle na portalach wszelakich? "Drewniak" pokazał klasę. I pięknie się zrehabilitował. I te łzy. Wzruszające :-)
Uważam, że się rozkręcamy.
Wrócę jeszcze do wczorajszego,mojego wolnego dnia. Pogoda nie dopisała, prawie cały dzień siąpił deszcz,mimo to dzień byl udany. Do Miniatur nie poszłam, nie kupiłam wcześniej on-line biletu, bo nie wiedziałam który dokładnie dzień będę miała wolny. W punkcie informacji turystycznej można kupić wejściówki do różnych przybytków, a do Miniatur dopiero na...marzec !:zaskoczenie1:. Zdecydowałam się na Spicy's Gewürzmuseum. Można wejść kiedy się chce. Akurat jakaś liczna grupa pań siedziała przy stołach z kubkami aromatycznej herbaty i słuchała pani przewodniczki. W kasie poinformowano mnie, że mogę się dołączyć i słuchać, nie mogę jednak zająć miejsca przy stole i nie dostanę herbaty. Stanęłam sobie z boku i się przysłuchiwalam. Muzeum małe, ale fajne. Przyprawy ładnie wyeksponowane, można posmakować, powąchać a także kupić.
Nabyłam polecaną przez przewodniczkę herbatę, kilka małych słoiczków dżemów, degustować będę w domu? i tylko jedną przyprawę, mieszankę do curry warzywnego. Dość drogo,herbata 100g -6 euro, przyprawa-4.50 (też50g),mini słoiczek dżemu, 50g -2,50euro. Kupiłam wiśniowy z pieprzem ,malinowy z chilli i jabłko z imbirem.
Przypraw setki, nie myślałam nawet, że jest tyle odmian soli czy pieprzu.
Zgłodniałam,a że po drodze do muzeum widziałam włoską knajpkę,to poszlam sobie coś zjeść i posiedzieć przy cappuccino.
Zimno, wilgoć w powietrzu, szaro, nie było sensu spacerować. Pojechałam do centrum, gdzie w galeriach ciepło, jasno i świątecznie. Trochę mi tam zeszło, pooglądałam,poprzymierzałam, kupilam sobie wygodne, z mięciutkiego sztruksu czarne spodnie, takie joggery,i na "po domu "fajne, i wyjść w nich też spokojnie można. Dłużej zabawiłam w innym sklepie i też wyszłam bogatsza o kilka rzeczy?. Pojeździłam trochę autobusem i przez szybę poznawałam miasto. Dzień na wolnym szybko mija, zaczęło się ściemniać to poszukałam przytulnej kawiarni, takiej nie sieciówki,tylko takiej prawdziwej. Kawa pyszna i tak jakby luksusowo się poczułam.
I czas było do domu wracać, jeszcze tylko na jarmarku kupiłam prażone migdały, żeby z gościńcem do domu wrócić ?
Pewnie pieknie tam pachnie:-)