Az mnie korci,żeby opisać historyjke zwiazana z nasza kotka.Była to jak zwykle znajda,ale tym razem trojkolorowa Niunia sie wabiła.Zadziora była nie do podrobienia.Mieszkamy przy ostatniej ulicy w miescie okolo 150 m od parku.Ulubionym jej miejscem obserwacyjnym był słupek dosc szeroki bo murowany przy bramce wejsciowej.Jak wiadomo ci ktorzy maja psy spacery z nimi uskuteczniaja własnie w tym parku i muszą przechodzic kolo naszego domu,bo jest na winklu.Tak skutecznie odganiała psy,że wykruszyła sie parada spacerowiczow zaczeli chodzic inna ulicą.Jak ja przygarnelismy była w opalkanym stanie wet mowił,że musiała spaść z duzej wysokosci bo jak okreslił była rozbita.Pozostał jej jakis uraz poniewaz od czasu do czasu kreciła glowa jak by zaprzeczała takie kocie "nie". Była bardzo fajna i bardzo przywiazana zwłaszcza do mnie,no i rewanzowała sie nam co i rusz miotem nowych kociąt.Mamy sasiadke wszedobylska,ktora wszystko wie i wszysczy tez od niej wiedzą, gdy przyszla do nas razu pewnego nasza Niunia usiadła przy drzwiach sygnalizując potrzebą wyjścia na podworko.Zapytalam ją chcesz na dwor, a ona pokreciła głowa,że nie chce.Sasiadka wpadła w zachwyt jaki to madry kot! Od tej pory nie mielismy problemu z małymi kociakami.Rozeszło sie pocztą pantoflową jaka ta nasza kotka mądra.Chętni zaklepywali małe kotki i nikt nawet płci nie wybierał.