Ja jadłam zupę rybną, tak zwany rosół z karpia, przygotowaną przez prawdziwego Niemca, mójego uwczesnego narzeczonego, jak jeszcze bylam piekna i młoda ( och, kiedy to było) . Tez miałam opory, ale dało się zjeść. Nawe smakowało.
Ja jadłam zupę rybną, tak zwany rosół z karpia, przygotowaną przez prawdziwego Niemca, mójego uwczesnego narzeczonego, jak jeszcze bylam piekna i młoda ( och, kiedy to było) . Tez miałam opory, ale dało się zjeść. Nawe smakowało.
no widzisz co region to obyczaj.Jak ja powiedzialem w tamtym roku ze nie jem nic przez caly dzien i tylko obiadokolacje (wigilia) i to bez miesa i ze musi byc ryba to mi babka kupila : sledzie w smietanie,sledzie marnowane,pstrag wedzony,makrela w pomidorach ( puszka) i na wszelki wypadek abym sie najadl ugotowala jajko.Wiec "obskoczyla" mi rowniez Wielkanoc ha ha
Hahaahahahahaha! Umarłam :X
Przyznam się, ze nigdy nie jadłam zupy rybnej i nigdy nie spróbuję. jakoś mnie odrzuca. Najwspanialsza zupą dla mnie na Wigilię jest barszczyk czerwony z uszkami. Uwielbiam. Wyrosłam w takiej tradycji, że zawsze na Wigilię przygotowywało się 3 zupy - obowiazkowo był barszcz czerwony z uszkami, grzybowa i taki rosół z grochem . Barszcz mama podawała na końcu, bo inaczej bym już nie chciała zjeść innych zup. Jeszcze jak żyła babcia, to nie pozwalała nam zjeść do końca potraw. Zawsze każdy musiał przynajmniej łyżkę zostawić, a ona później wszystko zbierała i zanosiła do stajni dla innch zwierzat, aby też wiedziały, że jest Wigilia. Dużo takich starych rzeczy było kultywowanych w moim rodzinnym domu, ale tylko dopóki babcia żyła. Np. jak ksiadz chodził po kolędzie, to na talerzu była przygotowywana woda święcona, jak ksiądz już sobie poszedł, to babcia kazała nam kosztować tej wody, bo podobno po niej przez cały rok nie będzie nas gardło bolało. Moja mama później próbowała też kontynuować tą tradycję, ale skończyła się, gdy moja siostra pomyliła flaszki z wodą (były dwie identyczne) i siostra na talerz nalała rozcieńczony nawóz do storczyków, zamiast wody święconej, ksiądz dom pokropił, a później mama chciała się tego napić. Od tej pory zwyczaj umarł śmiercią nienaturalną :-)
Rosół z grochem?Bądź dobra dziewczynka i wrzuć przepisik w stosownym wątku,proszę :)
Zupa rybna-u mnie na Wigilie nie ma,jest barszczyk z uszkami ,ale jako że panF.wedkuje zdarza mi sie robic czasem tak na obiad zupke rybną-wcześniej jej nie jadłam ,ale jak się tu sprowadzilismy to spróbowałam ,wycyganiłam przepisik i robię.Chyba juz wrzucalam też przepis do "kulinariów" ,a jak nie to jutro napiszę:)Zapewniam Cie Anniczko ,ze zjadłabyś i dokładkę taki pyszny:)I zero ości:):):):)
Gdy mieszkałam jeszcze z rodzicami, to mieliśmy sąsiada, który przed Wigilią chodził po wszystkich domach i zbierał głowy od karpi. Dla mnie to było obrzydliwe. Myślałam, że dla psa, a mama mi powiedziała, że on je zamraża, a później z nich gotuje zupę . Do teraz mam uraz. Jest jeszcze jedna zupa, której bym nigdy w życiu nie zjadła - flaczki. Następne obrzydlistwo :-).
A co do zupy grochowej Kasiu, to jest to banał. Moczysz groch, gotujesz rosół , wsypujesz groch, gotujesz razem do miękkości. Normalny rosół, tylko zamiast makaronu groch :-). I później ten rosół przechodzi też smakiem grochu. Nie lubiłam tego specjalnie. Dla mnie najważniejszą zupą jest barszczyk i nie tylko w Wigilię. Teraz, jak jade do rodziców, to mama już wie, że ma na obiad być barszcz czerwony z uszkami. Czasami siostra dzwoni i pyta co jest na obiad, jak mama mówi, ze barszcz, to kolejne pytanie jest - czy Aneta jest w domu i zwykle się to sprawdza :-)
Gdy mieszkałam jeszcze z rodzicami, to mieliśmy sąsiada, który przed Wigilią chodził po wszystkich domach i zbierał głowy od karpi. Dla mnie to było obrzydliwe. Myślałam, że dla psa, a mama mi powiedziała, że on je zamraża, a później z nich gotuje zupę . Do teraz mam uraz. Jest jeszcze jedna zupa, której bym nigdy w życiu nie zjadła - flaczki. Następne obrzydlistwo :-).
A co do zupy grochowej Kasiu, to jest to banał. Moczysz groch, gotujesz rosół , wsypujesz groch, gotujesz razem do miękkości. Normalny rosół, tylko zamiast makaronu groch :-). I później ten rosół przechodzi też smakiem grochu. Nie lubiłam tego specjalnie. Dla mnie najważniejszą zupą jest barszczyk i nie tylko w Wigilię. Teraz, jak jade do rodziców, to mama już wie, że ma na obiad być barszcz czerwony z uszkami. Czasami siostra dzwoni i pyta co jest na obiad, jak mama mówi, ze barszcz, to kolejne pytanie jest - czy Aneta jest w domu i zwykle się to sprawdza :-)
Najlepsza zupa rybna jest wtedy jak jest gotowana dodatkowo głowa .jadłam taką zupkę była pycha . Osobiście na obecna chwilę robię tylko zupę z łososia. tarta marchewka i ziemniaczki w kosteczkę plus smietana i świeży koperek. Smacznego dla smakoszy.
Najlepsza zupa rybna jest wtedy jak jest gotowana dodatkowo głowa .jadłam taką zupkę była pycha . Osobiście na obecna chwilę robię tylko zupę z łososia. tarta marchewka i ziemniaczki w kosteczkę plus smietana i świeży koperek. Smacznego dla smakoszy.
Gdy mieszkałam jeszcze z rodzicami, to mieliśmy sąsiada, który przed Wigilią chodził po wszystkich domach i zbierał głowy od karpi. Dla mnie to było obrzydliwe. Myślałam, że dla psa, a mama mi powiedziała, że on je zamraża, a później z nich gotuje zupę . Do teraz mam uraz. Jest jeszcze jedna zupa, której bym nigdy w życiu nie zjadła - flaczki. Następne obrzydlistwo :-).
A co do zupy grochowej Kasiu, to jest to banał. Moczysz groch, gotujesz rosół , wsypujesz groch, gotujesz razem do miękkości. Normalny rosół, tylko zamiast makaronu groch :-). I później ten rosół przechodzi też smakiem grochu. Nie lubiłam tego specjalnie. Dla mnie najważniejszą zupą jest barszczyk i nie tylko w Wigilię. Teraz, jak jade do rodziców, to mama już wie, że ma na obiad być barszcz czerwony z uszkami. Czasami siostra dzwoni i pyta co jest na obiad, jak mama mówi, ze barszcz, to kolejne pytanie jest - czy Aneta jest w domu i zwykle się to sprawdza :-)
A ja uwielbiam zupę - uchę.
To zupka z całych (!) małych rybek. Całych, nie patroszonych, nie odgłowianych, ze wszystkim jak leci.
O matko, jak mi ślinka leci na samo wspomnienie.....mmmmmm.....
Takich z oczami ? Ze wszystkim jeszcze?
Tak Anniczko,jedząc zupe patrzycie sobie w oczy,jak zupka zbyt gorąca można ogonkiem powachlować zeby wystygła :))