Czy praca Opiekunki ma duży wpływ na życie osobiste?

01 grudnia 2013 14:00 / 1 osobie podoba się ten post
Ja ,im jastem starsza mam coraz wiekszą świadomość uciekającego czasu.I dlatego te wyjazdy sa tak trudne.
01 grudnia 2013 14:09 / 1 osobie podoba się ten post
fado

Pracuję jako opiekunka ponad trzy lata. Mój mąż wyjeżdżał do pracy już wcześniej. Pracujemy w innych zupełnie branżach, ale to nie ma znaczenia. Ważne jest, że nasze zjazdy do domu i bycie razem jeszcze nas cieszy, mimo prawie 25letniego stażu. Na wyjeżdzie gadamy codziennie na skypie, albo dzwonimy do siebie. Taki system pracy sprzyja temu, że po powrocie do domu chcemy cieszyć się każdą chwilą bycia razem. Nie radzę jednak podejmować się takiej pracy małżeństwom lub parom, gdzie już wcześniej mają trudności by się dogadać, zrozumieć itd. bo rozstanie osłabi i tak słabe więzi. Oj, przepraszm, że tak trochę pouczającą nutą sobie zagrałam, ale z naszych wspólnych obserwacji życia rodziny i znajomych to tak się sprawy mają. Trudno jest też pogodzić się z myślą, że ten czas nam bezpowrotnie ucieka, a my musimy żyć osobno. Mam wrażenie, że większość opiekunek, to osoby samotne, bo spotykałam je, gdy sie zmieniałyśmy. Wiadomo, opowiadamy trochę o sobie. Zastanawiam się, czy takim osobom jest łatwiej? Nie muszą tak tęsknić za dziećmi, mężem. Myślę, że największy dramat jest wtedy, gdy trzeba zostawic małe dzieci i jechać na dłużej do pracy.

Osobom samotnym wcale nie jest lżej wyjeżdżać. Mnie przynajmniej nie jest lekko a z każdym kolejny wyjazdem z kraju nawet ciężej. Osoby samotne może i nie zostawiają swoich rodzin, ale na pewno mają również bliskich sobie ludzi. Wydaje mi się też, że taki rodzaj pracy, w ciągłym rozbiciu pomiędzy dwoma krajami, znacznie utrudnia ułożenie sobie życia. Trudniej jest kogoś poznać, żeby tę rodzinę móc założyć. Bo co to jest miesiąc w Polsce. Miesiąc a później znowu trzeba jechać...i tak w kółko. Mało osób jest skłonnych już na początku zgodzić się na taki układ.
01 grudnia 2013 14:59 / 1 osobie podoba się ten post
Własnie-co opiekunka to inny przypadek i inna motywacja.Ucieczka przed kłopotami,ratowanie finansów,poszukiwanie czegos innego i jak widać u Andrei skuteczne ratowanie malżeństwa-wazne,żeby dojść do wniosku,że opłaciło sie.
01 grudnia 2013 15:23
giunta

Osobom samotnym wcale nie jest lżej wyjeżdżać. Mnie przynajmniej nie jest lekko a z każdym kolejny wyjazdem z kraju nawet ciężej. Osoby samotne może i nie zostawiają swoich rodzin, ale na pewno mają również bliskich sobie ludzi. Wydaje mi się też, że taki rodzaj pracy, w ciągłym rozbiciu pomiędzy dwoma krajami, znacznie utrudnia ułożenie sobie życia. Trudniej jest kogoś poznać, żeby tę rodzinę móc założyć. Bo co to jest miesiąc w Polsce. Miesiąc a później znowu trzeba jechać...i tak w kółko. Mało osób jest skłonnych już na początku zgodzić się na taki układ.

Zgadzam się z Tobą w całej rozciągłości.. Dla mnie też te wyjazdy są coraz trudniejsze, i gorzej znoszę rozłąki z najbliższymi.. Dodam, że jestem osobą 'samotną' co nie znaczy przecież że jestem całkiem sama - też zostawiam w kraju osoby mi bliskie. Przez te wyjazdy, odnoszę wrażenie jakbym część życia przespała. Owszem jest korzyść finansowa - ale jak to się mówi - pieniądze zostaną, a nas nie będzie. Mam 35 lat, a po raz pierwszy do opieki wyjechałam w wieku 22 lat (to miał być jednorazowy wyjazd, bo wówczas studiowałam). Znajomi pokończyli studia, pozakładali rodziny - a ja dalej taplam się w tym błotku - sorry za określenie. Przez te 13 lat pracy w opiece zdarzyły mi się przerwy niezbyt długie, kiedy próbowałam sobie życie zawodowe i prywatne układać w Polsce - ale jakoś koniec końców zawsze wracałam do opieki. Każda ta przerwa od wyjazdów i praca w kraju mimo, że za dłużo mniejsze pieniądze dawały mi więcej satysfakcji i radości niż stan mojego konta aktualnie.. Ja się totalnie wypaliłam, i jeszcze to poczucie, że schrzaniłam wszystko, że nie tak miało być..
01 grudnia 2013 15:37 / 1 osobie podoba się ten post
Neta,zycie przed Tobą.Jeżeli czujesz,że czas na zmiany-zrób to.Obyś póżniej rzeczywiście nie musiała powiedziec "schrzaniłam" i już za póżno.Wiem co mówie.A im póżniej,tym to"schrzaniłam" bardziej boli i mniej odwagi do zmiany.
01 grudnia 2013 16:03
Neto....wszystko jest takie złudne.Ja zaczynałam inaczej.Skończyłam studia, dostałam wymarzoną pracę, kóra po 16 latach okazała się jednym wielkim oszustwem.Awanse dostawali Ci z rodziny, zaś plebs zapier...ał.Od 4 lat brak podwyżki,straszenie zwolnieniami, brak perspektyw. Wymarzone mieszkanie na kredyt stało się ciężarem nie do udzwigniecia, mąż zmarł, dziecko dorosło i....i zostałam opiekunką.Satysfakcjonująca praca z której byłam dumna, w której siedziałam gratis po 12 godzin,bo dawałam z siebie wszystko i myślałam,że będą efekty, ukończone masę dodatkowych rozwijających kursów, które leżą w szufladzie nikomu niepotrzebe okazały się wielkim G.
Jak widzisz to działa w dwie strony.Mimo,że zaczynałyśmy od dwóch zupełnych miejsc spotkaliśmy się w jednym punkcie...bycia opiekunką.Nie tak miało być?? Też mogę powiedzieć.Żadnych planów, życie z dnia na dzień, od mc do miesiąca...tyle,że teraz chociaż fajny urlop mogę sobie zaplanować ;-) Zycie jest durne i bez sensu tak naprawdę.
01 grudnia 2013 16:27
Tak a propos no właśnie ja się też dziwie dlaczego mi się ta kasa wciąż rozchodzi jakoś ale nie wydaję na siebie, może dlatego łatwo mi przychodzi to wydawanie
01 grudnia 2013 16:29
A ja myslałam,że tylko ja tak mam.A wszyscy tylko zakładają kolejne konta:))))
01 grudnia 2013 16:44 / 1 osobie podoba się ten post
neta

Zgadzam się z Tobą w całej rozciągłości.. Dla mnie też te wyjazdy są coraz trudniejsze, i gorzej znoszę rozłąki z najbliższymi.. Dodam, że jestem osobą 'samotną' co nie znaczy przecież że jestem całkiem sama - też zostawiam w kraju osoby mi bliskie. Przez te wyjazdy, odnoszę wrażenie jakbym część życia przespała. Owszem jest korzyść finansowa - ale jak to się mówi - pieniądze zostaną, a nas nie będzie. Mam 35 lat, a po raz pierwszy do opieki wyjechałam w wieku 22 lat (to miał być jednorazowy wyjazd, bo wówczas studiowałam). Znajomi pokończyli studia, pozakładali rodziny - a ja dalej taplam się w tym błotku - sorry za określenie. Przez te 13 lat pracy w opiece zdarzyły mi się przerwy niezbyt długie, kiedy próbowałam sobie życie zawodowe i prywatne układać w Polsce - ale jakoś koniec końców zawsze wracałam do opieki. Każda ta przerwa od wyjazdów i praca w kraju mimo, że za dłużo mniejsze pieniądze dawały mi więcej satysfakcji i radości niż stan mojego konta aktualnie.. Ja się totalnie wypaliłam, i jeszcze to poczucie, że schrzaniłam wszystko, że nie tak miało być..

"Jakbym część życia przespała" - dobrze to określiłaś. Podobnie odczuwam.
01 grudnia 2013 17:00 / 3 osobom podoba się ten post
Coś ja tego tematu nie mogę zrozumieć.Czy praca opiekunki czy wyjazd na saksy ma wpływ na życie osobiste?Praca opiekunki wydaje sie mieć wpływ pozytywny na życie osobiste,chociaż by dla tego ze przez przebywanie z ludzmi chorymi nabieramy jakiejś miekkosci w podejsciu do innego czlowieka zwlaszcza starego i zchorowanego.Wiele sie uczymy co ma też nie bagatelny wpływ na nasz życie.Radzimy sobie w ciężkich przypadkach,wyrabiamy pewne cechy charakteru.Ta praca tylko uszlachetnia czlowieka,czego nie moge napisać odnosnie wyjazdow dluzszych czy krotszych.Jedne czy jedni sobie radza inni nie i tu mogę zapytać czy wyjazd ma wplyw na nasze zycie osobiste.
01 grudnia 2013 17:10 / 5 osobom podoba się ten post
Na moje życie osobiste praca opiekunki ma wpływ pozytywny:):):)Stwierdzam to z całą stanowczością:):):)
01 grudnia 2013 17:23
tina 100%

Też uważam,że te opiekunki,które nie tęsknią,albo nie są emocjonalnie zwiazane z rodzina,albo nie mają do kogo wracać.Znam osobiscie takie kobiety.Dokładnie tak jest.Ja bardzo tęsknię za domem.

Nie znam osoby, która nie tęskni za krajem, rodziną, za swoim domem.
Osoby, która nie tęskni za swoim miejscem na ziemii.
01 grudnia 2013 17:54 / 4 osobom podoba się ten post
amelka55

Nie znam osoby, która nie tęskni za krajem, rodziną, za swoim domem.
Osoby, która nie tęskni za swoim miejscem na ziemii.

Własnie o to miejsce na ziemi chodzi,niekoniecznie chodzi o dom,czy więzi rodzinne,których juz może nie być.Własnie te osoby,które znam,swoje miejsce na ziemi znalazły poza krajem.Ich świadomy wybór i nie mnie oceniać,czy to naganne,czy nie w jakimkolwiek aspekcie.
01 grudnia 2013 19:43 / 5 osobom podoba się ten post
Te wyjazdy,daja czas na przemyslenia,zastanowienie sie.
W domu,wiecznie cos,tutaj mamy wiecej czasu na spojrzenie na nas samych i na nasz zwiazek z innej strony.Pozwala zrozumiec,dostrzec bledy te ,ktore sami popelniamy.Przeciez,tez popelniamy,prawda?Nie ma ludzi idealnych.
Ja nie mam dlugiego stazu slubowania,ale razem z mezem jestesmy dlugo i powiem tak,wyjazdy,tesknota-pozwolila mi spojrzec krytycznie,ale na siebie.Wiele zrozumialam:)
Nie narzekam,rozlaka w moim przypadku...pomaga,mimo wielu przeciwnosci:)
01 grudnia 2013 20:47 / 2 osobom podoba się ten post
Oj, Andrejka, ciężko, bardzo ciężko. Żeby to chociaż był angielski, nie mówię już o rosyjskim:), ale ten "indiański" język , jak mówiła moja znajoma na język polski(ja w rewanżu).