Jajka sadzone, ziemniaki,szpinak na masełku.
A Konwalijka narobiła mi dziś smaku, haha. Ale co ma wisieć, nie utonie...jak powiadają. Mam dziwny rytuał,zawsze wracam do kraju przed południem. Odświeżam się, przebieram i wypad na zimne piwka. Nie za długo, wiadomo, po podróży każdy jest zmęczony, a nie chciałbym usnąć przy stole:nie wolno: Przy okazji idę do Szyneczki albo Świeżyzny (to takie śląskie sklepy) i kupuje świeżą kaszankę albo krupnioki. Na drugi dzień mam obiad...krupnioczki,ziemniaki i kapusta kiszona. Mniam, mniam.Kto lubi takie potrawy, wie o czym mówię. Tutaj w DE miałem okazję jeść to na świniobiciu, z jednym z podopiecznych.
