15 grudnia 2014 12:49 / 8 osobom podoba się ten post
Betsy miała nadwagę. Mało powiedziane,
Betsy była gigantyczna. Żadna dieta, żaden mądrala-magik nie był w stanie jej pomóc.
Aż przyjechał do miasta pewien doktor, a jego sława go wyprzedzała.
Betsy myślała: "Teraz albo nigdy, przecież i tak nie mam nic do stracenia"
I zapisała się na wizytę. Przepis otrzymany od medyka zdumiał ją wielce, albowiem brzmiał następująco: "Proszę jeść co pani chce, ile pani chce i kiedy pani chce - nie ma żadnych ograniczeń" Betsy była w szoku. Zarazem zdumiona i uradowana, gdyż było to jak spełnienie marzeń: jeść i chudnąć. Niestety jeden był tylko warunek, który studził jej zapał. Mianowicie wszystkie posiłki musiały być spożywane per rectum czyli... doodbytniczo. "Hmm... trudno" - pomyślała Betsy.
Jednak jako naprawdę zdesperowana bez wahania podjęła kurację. Minęły 3 miesiące i pacjentka pojawiła się ponownie u lekarza. Ale cóż za odmiana! Szczupła, gibka, ubrana w dopasowane ciuchy, uśmiechnięta - żywa reklama. Przycupnęła sobie na krzesełku. Doktor zadał kilka pytań, pogratulował efektu. Po chwili spostrzegł,
że kobieta siedzi nieco niespokojnie. Wierci się, kręci, kołysze na boki. - Czy coś pani dolega? - Spytał z troską - Jakieś problemy z... - Ach nie, skąd! - Pacjentka zaśmiała się filuternie - Gumę sobie żuję..