12 października 2014 21:11 / 10 osobom podoba się ten post
Z notesu policjanta:)
Właściciel bił konia aż do zdechnięcia.
Był to pies marki wilczur.
Wobec powyższego, że żaden z nich nie był w stanie nietrzeźwym, nie było podstawy żeby kogoś zatrzymać.
W rozmowie z wyżej wymienionymi dowiedzieliśmy się, że wynikła wspólna awantura miedzy tymi osobnikami, którzy byli w stanie nietrzeźwym. Powody awantury trudno było ustalić, bo obie strony miały rację.
Razem ze mną dowódca warty prowadził obserwację z ukrycia. Do przejścia na posterunku nr 2 obywatelka S.O. zbliżała się w podejrzanym rozkroku. Po zatrzymaniu w czasie transportu na wartownię obywatelka S.O. dobrowolnie wyjęła ukrytą w reformach pompę paliwową.
Wynikiem kontaktu władzy z obywatelem było 17 dni zwolnienia lekarskiego.
Awanturnik siedział spokojnie na łóżku. Kiedy zażądałem okazania dowodu osobistego zaczął wymachiwać do mnie rękami i jednocześnie rękami zapierał się o meble.
Protokół oględzin kurnika: jedna kura biała, łeb urwany - nie żyje, druga kura pstra, łeb urwany - nie żyje, trzecia kura chodzi - sprawna.
Nie można było zatrzymanego dokładnie rozpytać, bo był bardzo pijany i tylko bełkotał i charczał odbytnicą.
Zatrzymani szli i głośno śpiewali "Padają deszcze, biją grady, a za nami idą skurwy** draby". A za w/wym. szliśmy my tj. ja i plutonowy K.
Ukrywał się w śmietniku, przez co cuchnął tak intensywnie, że nawet pies służbowy się skrzywił.
W trakcie interwencji zostałem uderzony miękkim gównem.