02 kwietnia 2012 12:32 / 3 osobom podoba się ten post
Może trochę odgrzebuję temat, ale jestem na forum od niedawna i dopiero czytam sobie to i owo. Jak natknęłam się na wątek o oszustwach, to pomyślałam, że podzielę się swoją "przygodą". Ku przestrodze...chociaż możliwe, ze to tylko ja jestem taka głupia i naiwna. Na pomysł wyjazdu do Niemiec wpadłam już w zeszłym roku. Kończyłam studia a z powodu problemów rodzinnych nazbierało się trochę długów, więc stwierdziłam, że to będzie dobre rozwiązanie. Szukałam pracy w opiece na własną rękę, czytałam prywatne ogłoszenia, dzwoniłam itd. Teraz wiem, że nie było to zbyt mądre. W końcu się udało. Pewien pan szukał opiekunki dla swojej mamy w Bremerhaven. Rozmawiałam z nim wielokrotnie przez telefon i nic nie wzbudziło moich podejrzeń (dobrze się przygotował najwyraźniej). Gdy zajechałam na miejsce i zostałam odebrana z dworca, zrobiono mi "wycieczkę po mieście". Przewieziono mi przez dzielnicę burdeli, gdzie w różowych wystawkach tańcowały roznegliżowane dziewczyny. Już wiedziałam co się święci. Najlepsze jest to, że z drugiego końca Polski w tym samym czasie przyjechała dziewczyna, która myślała, że załapała się do pracy na zbiór owoców. Również doznała szoku. Przez trzy dni nie mogłam wydostać się z mieszkania, które zajmowali. Było zamknięte na klucz. W tym czasie usiłowali mnie przekonać, że ta oferta jest bardzo dobra argumentami typu: "Tutaj dziewczyny wyciągają nawet 9-12tys. zł miesięcznie. Gdzie ty tyle zarobisz? Przecież nikt cię tu nie zna, jesteś daleko od domu." Przez telefon nie mogłam swobodnie rozmawiać, bo prawie cały czas ktoś przy mnie był...poza tym bałam się, że przestaną być "mili" i zabiorą mi dokumenty i telefon. Myślę, że tylko na początku chcieli po dobroci. Trzeciego dnia cud - ktoś wyszedł z mieszkania i zapomniał zamknąć drzwi. Skorzystałam z okazji i uciekłam. Chwyciłam tylko w locie torbę z laptopem i dokumentami a wszystko inne zostawiłam. W kieszeni miałam jedyne 25 euro. Starczyło żeby dojechać do Hamburga. Jak wpadłam na dworzec, to za 10minut był pociąg do Hamburga. Stamtąd już na spokojnie zadzwoniłam do Polski, żeby opłacili mi autokar i wszystko dobrze się skończyło. Po powrocie jeszcze policja itd. Na szczęście nikt mnie do niczego tam nie zdołał zmusić i fizycznie nie ucierpiałam, ale trauma była mimo to i miałam dość wyjazdów zagranicznych na jakiś czas. Teraz jadę znowu do Niemiec, ale tym razem wszystko na legalu i przez agencję. Nauczka była, jak z jakiegoś filmu.