A ja mam zupełnie inacze.Uczyłam się niemieckiego w szkole podstawowej i średniej...baaa nawet przez krótką chwilę robiłam karierę jako recepcjonistka w hotelu dla niemców.Uwierzcie mi,że stres i strach jest najlepszym nauczycielem języka.Potem znalazłam normalną pracę po polsku ale....z językiem jest tak,że trzeba mieć z nim kontakt i odwagę w mówieniu. Co z tego że rozumiem, jak mam blokadę w mówieniu.A pobyt tutaj mi dał odwagę w odzywaniu się i to w takim stylu jakiego nie ma w książkach.Tak tak...tu nikt nie mówi książkowo.Zwykle są dialekty.Ważna jest tez mowa ciała, chemia, wiele rzeczy można wytłumaczyć na około przynajmniej na początku.My z babcią mamy podobne przeżycia osobiste i na temat facetow rozumiemy się za pomocą haseł hihrając się przy tym.Jest coś takiego jak inteligencja emocjonalna.To też dużo pomaga.Na poczatek naprawdę wystarczy kilka podstawowy zwrotów do zakucia, których używa się w kontaktach z chorym typu: co ty(Pani) chcialaby zjeść),czy chce Pani coś pic.Kupka była?idziemy pipi, idziemy się kompać, jak się Pani spało.Trzeba się nauczyć części ciała, nazw ubrań, nazw części domu typu podłoga, łózko, sciana,zasłonić zasłony , odsłonić, przykryć kocem, odkryć, przynieść termofor, włączyć/wyłączyć tv.Tak naprawdę na miejscu każdego dnia coś przyswajamy do głowy automatycznie.Obracamy się w tym środowisku, główkujemy, uczymy się za pomocą skojarzeń, oglądamy TV.Po roku czasu nawet bez zbytniego zaglądania do książek można się podstawowo dogadać.Poznaje się melodię mowy, rytm, codzienne powiedzonka typu Furbach kótrych nie ma w słownikach.
Ten zawód wymaga sprytu, inteligencji,cierpliwości i dużego aktorstwa....a przede wszystkim nie brania wszystkiego tak na poważnie.I zaraz mnie tu pewnie napadną niektórzy..bo chory człowiek, bo odpowiedzialność...hola hola...od tego jest personel medyczny.Ja jestem towarzyszem życiowym osoby starszej.Mam mu dawać poczucie bezpieczeńtwa, dbać o czystość,leki,jedzenie i organizację całego domu.Muszę wiedzeć też gdzie zadzwonić by otrzymać pomoc w poważnejszej sytuacji, nie wpadać w panikę i spakować na spokojnie torbę do szpitala i program leków.Do tych czynności nie trzeba kończyć germanistyki.Można sobie wcześniej wszystko przygotować na kartce i w razie zdenerowania przeczytać pt Meine Oma hat unfal liegt am boden und hat knoche gebrochen.Bitte schnell kommen.Może na niemieckim oblałabym test...ale zapewniam,że pani z pogotowia wszystko zakuma.Ten kraj jest pełen obcokrajowców.Większość z nich nawet się nie przejmuje słabą znajomoscią języka i tu mieszka!!To jest dla mnie zagadka.
Oczywiście te moje wnioski wynikają z luksusu opiekowania się babcią bez rodziny....bo rodzina i dyskusję z nią no to już wyższy stopień wtajemniczenia :-)ale zawsze moża się uśmiechać,przytakiwać i mówić no ja ja.A jak sie człowiek wkurwi to naprawdę za pomocą tłumacza google taką sobie mowe ułozy do betonu,że i beton zakuma,że przegina i musi zmienić zachowanie, bo jak nie to Betreuerin wird verpact und nach Hause fahren....a Alte Dame bleibt allein.OOO A uczyć się trzeba,chociaż godzinę dziennie.Ja przyznaje się,żejestem śmierdzącym leniem i zawsze mówili mi że zdolna ale leniwa.No więc jadę na tej swojej zdolności i łatwości łapania w lot...a pouczę się tabelek i tego der di das póżniej.Są dni kiedy czuje się jak debil...a są dni gdy jadąc samochodem z obcą osobą prowadzę arcy kuturalną i swobodną dyskusję o pogodzie i kraju.I nie wiem od czego to zależy.A rodzina PDP zawsze mnie stresuje i przy nich mówi mi się okropnie i zachowuję się jak pensjonarka.No ale na szczęście mam dwie twarze.Tą drugą konkretną zna dobrze moja omcia.