MeryKyDobrze, że nie ma wagi karatowej. Bo bym w ciągu tygodnia wygladala jak anorektyczka. :radosc:
Dowód rzeczowy:
eee tam MeryKy .... to to nic - przecież prawdziwa waga kuchenna.
Ja miałam lepszy przypadek

Jak byłam pod Monachium u dziadka (i to Bawaria !!) to w sobotę przyszła synowa uczyć mnie (!!!) jak się piecze placek z owocami na kruchym spodzie.
Przyniosła ze sobą skrzętnie odpisany przepis (od koleżanki), prawie wszystkie produkty + ....... wagę listową!
Po czym odmierzała wszystkie produkty na tej wadze (w ilościach micro) .....trwało to chyba ponad pół godziny, najgorzej było z masłem ....miało być 50g a ciagle było o 0.5g lub 0,3g za dużo albo za mało.
Jak już zagniotła to ciasto -a trwało to, oj trwało ..... rozwałkowała na największą blachę -tą na cały piekarnik i wstawiła do podpieczenia.
Ciasto było grubości chyba poniżej 1 mm.
Ja już na to patrzeć nie mogłam, więc się ulotniłam do swojego pokoju (ona nie chciała słuchać żadnych moich porad -bo to Rezept od jej przyjaciółki na pyszne ciasto, które się zawsze udaje).
Po jakimś kwadransie-20 min. czuć było woń spalenizny -więc lecę do kuchni ..... placek czarny (jak ta blacha), synowej nie ma ....bo nastawiła na 0,5 godz. i w międzyczasie poszła coś załatwić (co tam będzie czas marnować).
Wróciła mocno zdziwiona, że cos nie tak poszło ..... przecież przepis super!
Ale tej wagi listowej i odważania 100x chyba nigdy nie zapomnę
