Schwester Zofija

15 kwietnia 2018 21:32 / 10 osobom podoba się ten post
Jak wiecie, od samego początku zapisuję swoje przeżycia związane z pracą opiekunki w Niemczech. Już tu wcześniej zamieszczałam swoje zapiski, aby podzielić się swoim doświadczeniem. Nie fantazjuję i nie upiększam rzeczywistości. Piszę szczerze, prosto i konkretnie. Nie jestm hipokrytką, piszę to, co mi w duszy gra i jest zgodnie z moimi poglądami. Za ta wszystko nieraz otrzymałam gorzką zapłatę od niektórych forumowych koleżanek po fachu. Mimo tego znowu wypływam na powierzchnię i chcę ujawnić część mojej niemieckiej codzienności.
 
Zaistniałam jako Schwester Zofija w pracy w Seniorenheimie na stanowisku Pflegehilfskraft. Dla seniorów którymi się zajmuję jestem właśnie Schwester. Ta praca jest całkiem innym wydaniem opiekunkowej działalności w Niemczech, niż Betreuung24, ale chciałam coś zmienić  i zdecydowałam się na pracę w Heimie. Na razie nie żałuję tej decyzji, co przeszłość przyniesie?.... nie wiem, jestem flexibel i otwarta na przygodę, zwaną życiem. 
 
15 kwietnia 2018 21:38 / 1 osobie podoba się ten post
Zofija

Jak wiecie, od samego początku zapisuję swoje przeżycia związane z pracą opiekunki w Niemczech. Już tu wcześniej zamieszczałam swoje zapiski, aby podzielić się swoim doświadczeniem. Nie fantazjuję i nie upiększam rzeczywistości. Piszę szczerze, prosto i konkretnie. Nie jestm hipokrytką, piszę to, co mi w duszy gra i jest zgodnie z moimi poglądami. Za ta wszystko nieraz otrzymałam gorzką zapłatę od niektórych forumowych koleżanek po fachu. Mimo tego znowu wypływam na powierzchnię i chcę ujawnić część mojej niemieckiej codzienności.
 
Zaistniałam jako Schwester Zofija w pracy w Seniorenheimie na stanowisku Pflegehilfskraft. Dla seniorów którymi się zajmuję jestem właśnie Schwester. Ta praca jest całkiem innym wydaniem opiekunkowej działalności w Niemczech, niż Betreuung24, ale chciałam coś zmienić  i zdecydowałam się na pracę w Heimie. Na razie nie żałuję tej decyzji, co przeszłość przyniesie?.... nie wiem, jestem flexibel i otwarta na przygodę, zwaną życiem. 
 

Opisz Zofija dzień pracy . Tak od rana do końca Twojej zmiany . Ciekawa jestem, a Tobie wierzę, więc będę miała pogląd.
15 kwietnia 2018 21:41 / 9 osobom podoba się ten post
Podróż i zatrudnienie (3.-4.10.2017)
 
Wynalazłam sobie coś nowego w branży opiekuńczej w Niemczech. Po tych paru latach pracy w systemie 24-godzinnej opieki domowej chciałam sobie nieco odmienić i spróbować pracy jako normalny etatowy pracownik w domu opieki. Mam dość ograniczeń wolności z całodobowej pracy przy pacjentach w domu.
 
Zaciągnęłam się przez pewną niemiecką firmę pośrednictwa pracy z DD. O ile przy opiece 24-godzinnej regularne wyjazdy na kilka tygodni do Polski są normalnością, o tyle w tym systemie, który teraz podjęłam jest to czymś nowym. Jednak już przy wstępnych negocjacjach postawiłam taki warunek i przystali na to. Naturalnie, że jechałam do tej pracy z duszą na ramieniu, bo nie wiedziałam gdzie trafię,do jakich warunków i do jakiego zespołu. Ponadto nie miałam doświadczenia w takim systemie pracy w Niemczech.
 
Z domu wyjechałam we wtorek (03.10.17) około południa. Pogoda nie najlepsza – deszczowo, szaro, buro i ponuro, ale cóż służba nie drużba i jechać trzeba było, tak jak zaplanowałam. Z powodu tych złych warunków atmosferycznych jechało mi się nie najlepiej. W Warszawie i na obwodnicy Wrocławia korki, na A4 bardzo ciasno, także moja podróż trwała dłużej, niż planowałam. Zjechałam też na godzinkę do Legnicy, do sanktuarium św. Jacka. Dotarłam tam na początek mszy św. i zostałam do jej zakończenia. Przerwa legnicka zajęła mi całą godzinę. Nie miałam jednak jakiegoś szczególnego czasowego ciśnienia i jechałam na luzie.
 
Do DD zajechałam o 21.30. Pod podany mi wcześniej adres hotelowy dotarłam bez problemu – nawigacja jest dobrą rzeczą, hihihi. Na miejscu miałam jednak mały problem ze znalezieniem mojej kwatery. Był to nocleg bez obsługi recepcyjnej. Dostałam tylko adres i opis jak mam się dostać do pokoju. Przy odpowiednim wejściu trzeba było pobrać klucz z automatu (po wprowadzeniu podanego hasła) i samemu się zakwaterować. Nie mogłam znaleźć mojego wejścia, bo był to duży budynek, z wieloma wejściami i nie wszystkie były dobrze oznaczone. Było już późno i pusto. Pewien czas krążyłam wokół budynku. W końcu z jednej bramki wyszła jakaś para (obcokrajowców). Poprosiłam ich o pomoc. Kobieta bardzo chętnie mi pomogła w odnalezieniu odpowiednich drzwi. Tu już bez problemu pobrałam klucz i weszłam do swojego pokoju. Podziękowałam tej obcej kobiecie i już w pokoju odetchnęłam z ulgą, bo już obawiałam się o swój nocleg. Pierwszy raz miałam taką sytuację z samodzielnym zakwaterowaniem. Sama kwatera była w porządku, średniej klasy, ale czysta i wygodna, z łazienką w pokoju.
 
Następnego dnia musiałam wstać dość wcześnie (o 6.00), bo w firmie miałam termin na 7.30. Tam spotkałam się z dysponentem, czyli osobą która załatwia moje zatrudnienie. Był to dość sympatyczny człowiek. Wszystko omawiał ze mną na spokojnie i cierpliwie odpowiadał na moje pytanie. Cała procedura trwało dość długo. Zanim załatwiliśmy wszystkie papierkowe sprawy i zaopatrzenie mnie we wszystkie potrzebne rzeczy wybiła godzina 12.00.
 
Wyposażona w dokumenty i służbowe ubrania pojechałam sama do Heimu, gdzie miałam pracować. Był to dom opieki (Pflegeheim) oddalony o 10km od DD w małym miasteczku FTL. Zgłosiłam się do wskazanej osoby - siostry Lizy, która przyjęła mnie bardzo ciepło. Po wstępnych powitaniach i kurtuazyjnej wymianie informacji, oprowadziła mnie po domu, pokazała najważniejsze rzeczy i zaprowadziła mnie do pokoju, w którym mam być zakwaterowana na najbliższe 2 tygodnie. Był to pokój heimowy, ale czysty, wygodny, z łazienką i wyposażony w podstawowe meble. Szybciutko zreorganizowano mi telewizor i małą lodóweczkę. Przez czas zamieszkania w ośrodku mogę żywić się w miejscowej kuchni za niewielką odpłatnością – 5€ za całodzienne wyżywienie. Na razie jednak podziękowałam im za to, bo mam trochę własnego wiktu, przywiezionego z domu. Jeśli wszystko zjem, to ewentualnie zgłoszę się do ich kuchni. Potem mam dostać samodzielne mieszkanie w niedalekiej okolicy.
 
Po całej procedurze wprowadzenia mnie do załogi, zajęłam się zakwaterowaniem w moim pokoju. Miałam sporo bagażu, ale cieszę się, że przyjechałam samochodem i wzięłam wszystkie rzeczy potrzebne mi do samodzielnego funkcjonowania. Dzisiaj mam wolne i mogłam się tu na spokojnie zadomowić. Pierwszy dyżur jutro rano i dopiero wtedy będę wprowadzana w moje obowiązki. Pierwsze wrażenie tego ośrodka i załogi jest pozytywne. Jest to spory dom z prawie 90 pensjonariuszami. Jest czysto, nie śmierdzi, jak to często bywa w takich miejscach, jest cicho i spokojnie. Nie zauważyłam jakiegoś bałaganu, czy zamieszania. Mam nadzieję, że będzie mi się tu dobrze pracowało i podołam wszystkim obowiązkom.
15 kwietnia 2018 21:44 / 3 osobom podoba się ten post
Mleczko

Opisz Zofija dzień pracy . Tak od rana do końca Twojej zmiany . Ciekawa jestem, a Tobie wierzę, więc będę miała pogląd.

Będę zamieszczać odcinkowe opisy moich przygód, cierpliwości kochana
16 kwietnia 2018 06:32 / 3 osobom podoba się ten post
Zosiu Pisz jak jest, plusy i minusy. Dobrze byłoby bez szyfrowania nazw ... Tak jakos lepiej się czyta. Zdjęcia tez mile widziane . A poza tym to brawo ! Lubię ciebie czytać przeogromnie. I cię podziwiam .
16 kwietnia 2018 07:35 / 3 osobom podoba się ten post
Taki dokłady opis bez ściemniania może komus pomóc w zmianie zatrudnienia. Nie każda z opiekunek musi tkwić w opiece domowej . Nie raz iskierka pożar uczyni . Powodzenia Zofija i pisz, pisz  .
16 kwietnia 2018 09:08 / 1 osobie podoba się ten post
Bardzo ładnie piszesz. Co cię skłoniło do pracy w Heimie?
16 kwietnia 2018 09:08 / 1 osobie podoba się ten post
Super tez fajna sprawa pisz więcej
16 kwietnia 2018 09:19 / 5 osobom podoba się ten post
Zofija

Będę zamieszczać odcinkowe opisy moich przygód, cierpliwości kochana

Pisz Zosiu.Teraz możesz poczuć się swobodnie- no przynajmniej na razie 
16 kwietnia 2018 09:30
Też z chęcią poczytam...
16 kwietnia 2018 21:37 / 2 osobom podoba się ten post
ela.p

Bardzo ładnie piszesz. Co cię skłoniło do pracy w Heimie?

Czytaj, a dowiesz się.
Tak naprawdę to miałam 2 powody: pragnienie pracy w normowanym czasie - tu pracuję rzeczywiście 35 godzin tygodniowo, a resztę, to mój prywatny czas, po drugie jestem ciekawa i otwarta na przygody i nowości.
16 kwietnia 2018 21:53 / 9 osobom podoba się ten post
Pierwsze dni pracy (5.-8.10.2017)
 
Przełożona wpisała mnie do grafiku na czwartek i piątek na poranną zmianę. Dyżur rozpoczyna się o 6.15, a kończy 13.45. Początki są zawsze trudne i niepewne. Poddałam się jednak wszystkiemu ze stoickim pokojem. Pierwsze pół godziny to wprowadzenie i rozmowy w dyżurce. Załoga jest w porządku i traktują mnie bez żadnych uprzedzeń. Jest to ważne, bo różnie to mogło być. Dostałam kartkę z nazwiskami mieszkańców, na której zaznaczono mi 5 osób, które mam ogarnąć do dziennego funkcjonowania. Na tym wyznaczonym odcinku pracowałam z 2 innymi koleżankami, ale każda robiła swoją osobę. Musiałam się więc samodzielnie zająć poranną toaletą i ubraniem moich podopiecznych. Koleżanki jednak powiedziały, abym o wszystko pytała, jeśli będę miała jakieś problemy. Wszytko robiłam tak, jak umiałam i nie było żadnych wpadek. Kiedy te 5 osób ogarnęłam i zawiozłam na dół na śniadanie, zajęłam się następnymi osobami, razem z koleżanką. Umyłam w łóżku i ubrałam jednego mężczyznę całkowicie leżącego. Przy tym troszkę się uszarpałam, bo jeszcze nie umiem tak sprawnie pracować, jak koleżanki. Nie wpadam jednak w panikę, tylko robię, jak potrafię.
 
Z tymi porannymi zajęciami (wyciągniecie PDP z łóżek, toaleta, ubieranie, zawiezienie na śniadanie i uporządkowani/przebranie brudnych łóżek) zeszło się do 10.00. W tym czasie pomagałam również niektórym niepełnosprawnym przy posiłku. Po śniadaniu pensjonariusze są zabierani na dół do dziennej sali, gdzie zajmują się nimi ergoterapeuci. Do 11.00 jest luźny czas, kiedy zajmujemy się dokumentacją, omawianiem różnych spraw w dyżurce (przy kawce). Można sobie też zrobić półgodzinną przerwę.
 
Około 11.00 zbieramy PDP i zwozimy znowu do sali jadalnej na obiad. Jadalnia jest bardzo duża i pięknie zbudowana z szeroką przeszkoloną panoramą na najbliższą okolicę. Dom znajduje się na wzgórzu i stąd rozciąga się piękny widok na pagórkowaty Lanschaft tej doliny. Przy obiedzie trzeba pomóc niesprawnym PDP w jedzeniu. Po obiedzie rozwozimy wszystkich niesamodzielnych do pokojów, zdejmujemy spodnie, ewentualnie przebieramy mokrą/zabrudzoną pieluchę i zostawiamy w łóżku na poobiednią drzemkę. Trwa to do 13.00 . Resztę czasu jest znowu luźnym bumelowaniem w dyżurce na rozmowach i pisaniu raportów.
 
Tempo pracy nie jest nazbyt zwariowane i w sumie nie ma jakiegoś poganiania. Atmosfera jest też dobra, więc wygląda na to, że dobrze trafiłam. Takie jest przynajmniej moje pierwsze wrażenie. Jasne, że muszę się wdrożyć, poznać mieszkańców z nazwiska i ich upodobań, to wtedy będzie mi łatwiej i szybciej będę ich ogarniała.
17 kwietnia 2018 09:52 / 8 osobom podoba się ten post
Na dobry dnia początek wklejam kolejny wycinek moich opowieści:
 
Drugiego dnia było mi już łatwiej. Po ogarnięciu przydzielonych mi Bewohner „zrobiłam” jeszcze dwie osoby. Jeden sprawiał mi duże trudności, bo był całkowicie niesprawny, a do tego trząsł się i nie chciał, abym ja go myła i ubierała, jestem ta nowa i obca. To jednak należy do tej pracy i nie poddałam się. Miałam też pewną niebezpieczną sytuację. Miałam zawieść do łóżka na poobiednią drzemkę pewną niechodzącą staruszkę. To drobna i demencyjna kobieta. Koleżanka uprzedziła mnie, abym zamknęła barierkę w jej łóżku. Niestety ta barierka nie zabezpiecza łóżka całej długości, pośrodku była przerwa. Położyłam staruszkę i zaciągnęłam te częściowe barierki.. Poleciałam dalej do roboty. Jednak ta PDP nie dawała mi spokoju i po kilku minutach wróciłam do niej..... no i znalazłam ją na podłodze. Próbowała wstać z łóżka, wywaliła się i nie mogła się podnieść. … uhhh, przestraszyłam się, że coś sobie zrobiła. Podniosłam ją, ułożyłam w łóżku, obejrzałam czy nic jej się nie stało Ona sama mamrotała, że jest wszystko w porządku. Tym razem zamknęłam ją i zastawiłam zblokowanym wózkiem. Taką blokadę podpatrzyłam od koleżanek. Chyba nic jej się nie stało, ale powiedziałam koledze o tej sytuacji. Miał ją obejrzeć. Na szczęście wszystko było w porządku ale ja się tą sytuacją trochę zestarchałam. Cóż, muszę się jeszcze sporo nauczyć w tym fachu.
 
Po pracy miałam dużo wolnego czasu. We czwartek wyszłam sobie na długi spacer. Pogoda była okropna, wiał silny wiatr, ale musiałam się przewietrzyć. Ta miejscowość znajduje się na mocno pagórkowatym terenie. Spacerować można, ale na rower jest to trudny teren. Na razie nawet nie próbuje o tym myśleć, bo też pora roku jest nieodpowiednia na rower. W piątek również wyszłam na spacer, ale nieco później (przed 18.00) ze względu na deszcz. Chociaż znalazłam piękny szlak spacerowy, to nie mogłam zbadać go daleko, bo szybko się ściemniało, a nie wszędzie było oświetlenie .... musiałam wracać.
 
Poza takimi wyjściami spędzam czas w swoim pokoju. Ja już tak mam, że nie nudzę się w swoim towarzystwie i te długie wieczory bardzo mi odpowiadają. Muszę się tylko nieco czasowo przestawić. Ponieważ wcześnie zaczynam pracę i wstaję po 5.00, to muszę iść do łóżka wcześniej, niż jestem przyzwyczajona. W łóżku powinnam lądować co najmniej o 23.00, bo trzeba też się trochę przespać.
17 kwietnia 2018 13:41
Zofija

Czytaj, a dowiesz się.:-)
Tak naprawdę to miałam 2 powody: pragnienie pracy w normowanym czasie - tu pracuję rzeczywiście 35 godzin tygodniowo, a resztę, to mój prywatny czas, po drugie jestem ciekawa i otwarta na przygody i nowości:-).

Czytam z dużym zainteresowaniem.
17 kwietnia 2018 22:39 / 2 osobom podoba się ten post
Z tym szarpaniem sie powinnas uwazac na plecy,sa w sprzedazy takie pasy i one sa dobre jak sie dzwiga i duzo schyla.Ja na plecy robie kazdego dnia kilka cwiczen,lekarz dal mi rozpiske,wiekszosc to cwiczenia rozciagajace.