17 maja 2015 22:38 / 5 osobom podoba się ten post
Od dwóch dni jestem po przeczytaniu "Ćpałem, chlałem i przetrwałem". Musiałam sobie zrobić małą przerwę, nim zabiorę się za coś nowego. Zwykle tak właśnie mam, że po przeczytaniu czegoś potrzebuję chwili, żeby sobie troszkę jeszcze z książką pobyć. Zajrzałam w międzyczasie na "lubimy czytać" i trochę mnie zaskoczyły dość słabe oceny tej biorafii. Mnie wciągnęła tak, że prawie nie było ze mną kontaktu, gdy ją czytałam, pomimo że raczej za książkami o narkotykach nie przepadam (nie dlatego, że coś mam do zakazanych substancji, czy też oceniam ludzi poprzez ich pryzmat, bo nie... tylko zawsze wydawały mi się tak samo napisane... w sensie książki, nie substacje ;) ). Naszła mnie refleksja podczas lektury, że szkoda, że nie urodziłam się ciut wcześniej. Bo mimo, że, kurde, była komuna, potem zmiany ustrojowe itd. to to życie było serio jakby barwniejsze, a i ludzie dla siebie bardziej ludzcy i życzliwi. Ten klimat daje się wyczuć w opowieściach Maleńczuka. Wracając do głównego tematu, to faktycznie jest tak, jak Wichurrka mówiła, że książka głównie o tematach tytułowych, ALE! Bo mam właśnie jedno ALE :) Pierwszy raz spotkałam się z tym, że o heroinie ktoś mówi dosyć pozytywnie. Wiadomo, że o różnych narkotychach różnie się mówi, ale o heroinie zawsze mówi się dobitnie źle w książkach. Tutaj niezupełnie... ;) Napisałabym więcej, ale nie chcę zbyt dużo zdradzić. Może ktoś będzie chętny przeczytać... chociaż faktycznie, jeśli ktoś pana M nie lubi, to po tej biografii się w tym tylko utwierdzi. Ja człowieka lubię i nie przestałam. Wręcz przeciwnie :)
Nie wiedziałam za co się zabrać po tych ciężkich klimatach i przypomniała mi się książka (którą też Wichurra tu polecała). "On wrócił" :) Dopiero przeczytałam rozdział, ale zdążyłam już nieźle się uśmiać, więc myślę, że będzie dobrze... :)