Ale ty chyba lubisz gotować?

Ale ty chyba lubisz gotować?
A ty ? ja bardziej lubie sprzątać w domu, w swoim domu . I to czynię immer, immer, immer :sprzatanie:
Gotować nie lubię i nie lubiłam. Ale się nauczyłam- choć robię to bez polotu. Mam parę rzeczy, które dobrze robię. Jak mam godować coś nowego, to stres, zwłaszcza, jak tutaj- gdy robię to komuś innemu.
Za sprzątaniem też nie przepadam. Lata temu stwierdziłam, że nie dam rady zrobić wszystkiego- praca, księgowość (to był sklep), różne działania i wycieczki z dziećmi i dom wysprzątany. To stwierdziłam, że to ostatnie najmniej ważne. Brudu nie lubię, ale bałagan może być. I niedawno odkryłam, że nie tylko może być, ale mi zdecydowanie pasuje.
Niezłą szkołę dostałam przez rok pracy (w systemie miesiąc na miesiąc) w niemieckim hotelu- tam ani włosa na podłodze w łazience, ani plamki na czymkolwiek być nie mogło, wszystko ułożone codziennie tak samo. I jak jestem teraz w pracy to staram się taki porządek utrzymywać. Ale w swoim pokoju mam lekki bałagan- chyba dla zdrowia psychicznego:-)
Moim jedynym wyjściem byłaby chyba terapia . Sprzatam i sprzatam mimo, że mamy w domu zwierzeta to nie ma po nich sladu ani na podłodze ( a mamy jasną i to nie płytki ceramiczne ) ani w obejściu . Tez pracowałam i dzieci w domu były i cały czas mamy zwierzaki rozne, ale ........... gdy juz dzieci poszły spać to ja brałam sie za porządki . Nie wyobrażm sobie inaczej zakończonego dnia . Gópia:-) jakaś .
Moim jedynym wyjściem byłaby chyba terapia . Sprzatam i sprzatam mimo, że mamy w domu zwierzeta to nie ma po nich sladu ani na podłodze ( a mamy jasną i to nie płytki ceramiczne ) ani w obejściu . Tez pracowałam i dzieci w domu były i cały czas mamy zwierzaki rozne, ale ........... gdy juz dzieci poszły spać to ja brałam sie za porządki . Nie wyobrażm sobie inaczej zakończonego dnia . Gópia:-) jakaś .
Zdecydowanie wolałam się wyspać. I przeważnie w domu porządkowanie na rano zostawiam. Robię kawę i zgarniam, co jest do zgarnięcia. W pracy oczywiście ogarniam na bieżąco:-)
Jak dzieci były malutkie to czytałam podczas jedzenia, czy w ubikacji, bo nie było czasu. Jak ciut podrosły, to najważniejsze było ogarnięcie księgowości- aby wsztko w terminie oddać. Potem przyjemności (do tego wliczam np. wycieczki z nimi- po przedszkolu zabierałam suchy prowiant i często gdzieś wybywaliśmy- bez samochodu, środkami komunikacji różnymi). I jak miałam czas i chęci dom ogarnąć, to to robiłam, a jak nie, to nie. Razem z mężem pracowaliśmy, to mogliśmy się tak wymieniać, żeby zdążyć ze zrobieniem jedzenia, czy odprowadzaniem chłopaków na różne godziny do szkoły, czy różnymi różnymi innymi rzeczami- gdybyśmy byli na etacie byłoby jeszcze trudniej.
Mąż bałaganiarz straszny był- w sumie to spuściliśmy z tonu oboje- on mniej bałagani, mi aż tak na porząku nie zależy. Chłopaki sporo rzeczy zrobią (tort na 20 urodziny robił dla brata młodszy syn, różne rzeczy naprawią w domu, itp.), uczą się bez naciskania, ale bałaganiarze są- choć zdecydowanie mniejsi niż mąż kiedyś.
Nie ma ideałów:-)
Gotować nie lubię i nie lubiłam. Ale się nauczyłam- choć robię to bez polotu. Mam parę rzeczy, które dobrze robię. Jak mam godować coś nowego, to stres, zwłaszcza, jak tutaj- gdy robię to komuś innemu.
Za sprzątaniem też nie przepadam. Lata temu stwierdziłam, że nie dam rady zrobić wszystkiego- praca, księgowość (to był sklep), różne działania i wycieczki z dziećmi i dom wysprzątany. To stwierdziłam, że to ostatnie najmniej ważne. Brudu nie lubię, ale bałagan może być. I niedawno odkryłam, że nie tylko może być, ale mi zdecydowanie pasuje.
Niezłą szkołę dostałam przez rok pracy (w systemie miesiąc na miesiąc) w niemieckim hotelu- tam ani włosa na podłodze w łazience, ani plamki na czymkolwiek być nie mogło, wszystko ułożone codziennie tak samo. I jak jestem teraz w pracy to staram się taki porządek utrzymywać. Ale w swoim pokoju mam lekki bałagan- chyba dla zdrowia psychicznego:-)
Każdy ma jakiegoś bzika , każdy jakieś hobby ma :-). Nie robienie ze sprzątania stylu życia nie jest czymś z czego trzeba by się komukolwiek tłumaczyć. Każdy się rozwija w tej dziedzinie, jaka mu pasuje. Grunt, żeby bylo czysto. Lekki bałagan dopuszczalny i takowy posiadam w postaci np. szala niedbale porzuconego na krześle :-) . Są obszary w których mam porządek wręcz "bezlitosny" - to są wszelakie sprawy urzędowe, dokumenty. Nie ma u mnie ani jednego nieuporządkowanego papierka.
W takim tez porządku trzymam kosmetyki- i łazienka...Musi być sterylna- świadomość medyczna nie pomaga i wiem doskonale, że mimo dokładnego pucowania gdzieś się jakieś monstrum zaczaić może :lol2: To samo kuchnia. Jak coś nie tego- zaraz się wydzieram :-), albo mamroczę . Moi synowie mieli wpajany priorytet- najpierw Odrnung w szkole, zeszytach książeczkach, a posprzątanie po sobie nie traktowałam jako czynności jaką mają ekstra wykonać-po prostu jako coś naturalnego.
Jest jednak rodzaj bałaganu jakiego nie lubię. To jest bałagan "dekoracyjny". że tak go nazwę , czy wystrojowy :lol2:.
Moje oko nie znosi dobranych szczegółów , bądz ogółu- tak ni z gruszki ni z pietruszki. Coś co nie stanowi spójnej całości, nawet przy różnicy stylów w pokojach,kuchni. Też się zdarza. Jednak milczę - gryzę się w swój okropny jęzor, bo nie każdy musi widzieć to czy tamto tak jak ja.
Mam więcej bzików, ale juz nie będę się chwaliła :-)
Danke :lol2:
Danke :-) znam i też ma bzika .