Aż nucilam pod nosem oglądając filmik-parostatkiem piękny rejs, statkiem na parę, piękny rejs...:-)
Super Ausflug :-)


Aż nucilam pod nosem oglądając filmik-parostatkiem piękny rejs, statkiem na parę, piękny rejs...:-)
Super Ausflug :-)
Wiele literówek się wkradlo powyżej, ale ani po okulary nie chciało mi się wstać, ani po to,żeby światło zapalić:oczko:
Nie ma się co oszukiwać, zmęczyły mnie te dwa dni . I jeszcze ten upał. Podobnie jak wczoraj, temperatura teraz nie chce spaść poniżej 26 st
Teraz to mi zabiłaś ćwieka i zazdraszczam, gdyż , ponieważ mi swiatło gaśnie w smartku,jak się blokada ekranu załącza.
Nie przyszło mi do głowy, że mozna tel. zsynchronizowac z wyłącznikiem w scianie :lol1::aniolki:
Z moją pdp układa mi się poprawnie, chociaż chemii między nami nie będzie. Cóż bywa i tak. Dobrze że to tylko miesiąc. Jakaś taka napięta atmosfera tutaj panuje, niby wszystko cacy ale... No właśnie to ale
Jesteś tam pierwszą opiekunką?
Nie, była przede mną opiekunka. Ale nie widziałyśmy się. :/ a szkoda po kartki nie zostawiła jak prosiłam. A jedynie stwierdzenie żeby o wszystko pdp się pytać
Kolejny dzień za nami. Na pauzie, tak jak zaplanowałam poszłam na szybką przechadzkę. Szybką czasowo, bo została mi tylko godzina zanim się wyguzdrałam i szybką, jeśli chodzi o tempo. Później wiadomo, prawie tak,jak u nas wszystkich-babcie czy dziadki wstają i kawa z czymś tam. U nas dzisiaj ciasto, co od wczoraj zostało. I tak jak myślałam, zaczęły się długie godziny aż do czasu kiedy babcia poszła spać, czyli ok 20:30. Niby każda z tych godzin miała po 60 minut, tak jak zawsze, a ciągnęły się bardzo. Po wczorajszym nalocie gości, co pedepcia bardzo lubi, to była dzisiaj zdezorientowana. Nie mogła pojąć, czemu wszyscy do swoich domów pojechali, a ona musiała tutaj zostać? Też chce do swojego domu i do mamy :-(. I jak tu wytłumaczyć, że jest u siebie? Poszłyśmy na krótki spacer, pokazywałam jej szyldy z nazwami znanych jej ulic, domy, w których mieszkają jej znajomi ,numer na jej domu jak wróciłyśmy . Chwilę była zadowolona, że jest u siebie, a za chwilę to samo. To nie ma z tobą nic wspólnego, ja chętnie z tobą jestem, wiem,że to mój dom, bo są tutaj moje rzeczy, ale ...ja tego wszystkiego nie rozumiem i ..chcę jechać do swojego domu, bo mamy dawno nie widziałam i nie odbiera telefonu, może coś się jej stało?-tak mi klaruje.
A ja nie rozumiem tej wrednej choroby ,co ona robi z człowiekiem. Pedepcia jest naprawdę sympatyczną, pogodną osobą, z którą mozna się nawet pośmiać, pogadać o czymś mało ważnym, nie wymagającymi myślenia, można poplotkować albo posłuchać, jak całkiem sensownie opowiada o tym,co robiła w przeszłości. Miała fajne, ciekawe życie, dużo podróżowala, szczegółowo opowiada i przejażdżce rykszą w Paryżu ok 20 lat temu, czy o urlopie Stanach.
A 10 minut po posiłku nie pamięta co jadła, kilka minut po czyjejś wizycie nie pamięta, że ktoś był, po wyjściu do kawiarni i powrocie do domu, nie pamięta, że tam była. I to jest ok. To znaczy nie jest ok ,ale tak ma większość osób z demencją. A z takim rodzajem tęsknoty za domem, za mamą, za wybieraniem zakodowanego w głowie numeru telefonu do rodziców ,spotykam się pierwszy raz. Smutne to i żal mi jej, bo jest jak bezbronne dziecko. Obiecałam jej, że jutro po śniadaniu pójdziemy na przystanek zobaczyć o której odjeżdżają autobusy. Wiem,że przez chwilę będzie wiedziała gdzie jest, rozpozna otoczenie, zobaczy że jest w swoim miasteczku, a po powrocie do domu dalej będzie nieszczęśliwa :-(.
I tak jest prawie codziennie. Czasem zostawiam ją samej sobie, wyciszam telefon w pokoju do którego dzwoni, i zabieram się do siebie. Ale przeważnie zostaję z nią, "wchodzę "w jej świat, jestem blisko. Zauważam, że czuje się bezpiecznie, kiedy ma mnie gdzieś w pobliżu, słyszy jak się krzątam, wie, że jak wstanie z fotela i zajrzy do sąsiedniego pomieszczenia, to mnie zobaczy. Ja w tym czasie cóż mogę robić, psuję trochę sztelę :lol1:
Dzisiaj bawiłam się nieużywanymi srebrnymi sztućcami, co to takie trochę czarne,trochę żółte, a najmniej srebrne się zrobiły. Fajna zabawa,zanurzasz brudne, wyjmujesz całe srebrne i lśniące:-). Babcia też miała radochę i chwaliła, że mam takie ładne rzeczy i że ona też ma podobne ,ale u siebie w domu:-(
Dziewczyny i chłopaku ,jak Wy sobie radzicie z demencyjnymi (dementywnymi ?jak jest poprawnie,nigdy nie wiem?),podopiecznymi ?
Poszła po najmniejszej linii oporu, a teraz Ty na macanta musisz. Babcię wyczuć. Tyle, że to może potrwać.
W Duren miałam taką pedepcię. Kochana była i mądra życiowo. Jak u twojej, świeża pamięc już nie funkcjonowała , ale na bieżąco potrafiła bardzo logicznie dyskutować i pojęcia abstrakcyjnie nie sprawiały jej problemu.
W pamięci długotrwałej dementycy kodują to, co było w przeszłości, dopóki świeża pamięc nie zacznie się psuć.
Stąd te opowiadania , ale i niepokój, gdy ciągle na nowo odkrywają środowisko w którym się znajdują i nie rozumieją dlaczego tak się dzieje. Tu akurat sprowadzanie na ziemię nie przynosi dobrych rezultatów , bo trzeba wyjaśniac cały ciąg przyczynowo skutkowy, a zanim skonczysz, to pdp zapomni o czym była mowa.
W takich wypadkach się wchodzi w świat takiej osoby. Innej metody nie ma. Szumnie to się nazywa walidacja gerontologiczna. Ja nazywam to wchodzeniem do Narnii, bo też i nie wiadomo jakie emocje i myśli klębią się w głowie chorego człowieka w momentach niepokoju, który popołudniami często się nasila.
Można odwrócić uwagę pedepci- chociażby przez taką zabawę ze sztućcami, czy inną. Choc miałoby się sztelę popsuć.
Ja nie wyobrażam sobie postępowania wg ustalonych jakichś ram przy takim chorym człowieku. Zresztą rozmawiając z pdp nawiązujemy kontakt i potem jest znacznie łatwiej taką osobę prowadzić. Bo mijają,bądż osłabiają się lęki i niepokoje. Chory zaczyna się do nas przyzwyczajać, ufać. Ma poczucie bezpieczeństwa. A opiekunka więcej luzów dla siebie, bo osłabia się natarczywe wołanie, bądź poszukiwanie jej.
Dzięki Tina, uspokoiłaś mnie,bo postępuję dokladnie tak, jak piszesz, wchodzę do jej bajki, nie prostuję niczego, nie przekonuję że jest inaczej. Nie mam długiego doświadczenia, często intuicja podpowiada mi jak mam z pdp rozmawiać, no i obserwacja jej reakcji na moje zachowanie. Przede wszystkim nie okazywanie zniecierpliwienia, spokój i łagodny ton głosu w rozmowie. To tutaj skutkuje. Chciałam się upewnić od tych z Was, którzy macie lata pracy za sobą, czy postępuję właściwie. Ostatnia opiekunka, która była tutaj miesiąc (obie-ona i babcia cieszyły się że ten czas mają już za sobą), mająca dluuugie lata opieki za sobą, starała się mnie przekonać, że należy chorą wyprowadzać z błędu i stanowczo sprowadzać na ziemię. Cóż, każdy ma inne metody pracy. Umęczyła się ona sama, więcej nigdy nie chciałaby tutaj wrócić, umęczyła też babkę. A ja mam spokój, dużo czasu wolnego, wolną rękę we wszystkim i chociaż czasami cierpliwość wystawiona na wielką próbę, to nie zdarzyło się, żebym wieczorem czuła się zmęczona po całym dniu z seniorką. Kiedy czuję, że tego potrzebuje, to jestem blisko niej, kiedy widzę że ma dobry dzień, to ja też oprócz przygotowania i wspólnego zjedzenia posiłków, krótkiego spaceru, resztę dnia mam dla siebie.
No właśnie. Babcia ma sprawną głowę, ale widzę że irytuje się jak pytam o różne rzeczy. Ale byle do końca miesiąca i see you later