Dzień dobry, oj jak mi się nie chciało wstawać. Obudziłam się już o 5-tej, chyba wyspana, ale zamknęłam okno żeby nie słyszeć budzącego się do życia osiedla i pospałam do 7-ej. Poprzeciągałam się, pomruczałam, ciężko rozstawać się z własnym łóżkiem aż na 5 tygodni. Pościel już w pralce a za oknem chmury i burzowo jakoś. Qrcze, nie wiem czy pranie wyschnie na balkonie. Najwyżej skorzystam z suszarki siostrzeńca, mieszkającego dwa kroki ode mnie. Nie lubię zostawiać rozłożonej suszarki w pokoju, nierozpakowanej zmywarki itp. Jak wracam, wszystko lubię mieć uporządkowane. Jeszcze bety muszę przygotować, bo syn z rodziną przyjedzie 10 dni wcześniej ode mnie. Mają klucze, instrukcje obsługi mieszkania znają, to będą się rządzić w przerwach między wyjazdami. Fajnie, że nie tylko my, rodzeństwo, trzymamy się razem i lubimy swoje towarzystwo, ale nasze dzieci i wnuki też. Jakoś na początku lipca jadą razem na biwak, gdzieś nad morze, pod namioty. Olek(2) i Kalina (3),przeżyją swój pierwszy raz?.Leon i Marcysia,oboje prawie po 7 lat,to już starzy biwakowicze

.Później na kilka wspolnie jadą do Warszawy, niech maluchy poznają stolnicę. Też chciałam do stolicy z nimi,ale znaleźli fajny,tani hotel,kilka dni przed moim powrotem. Powiedzmy, że tak jest. Pomyśleli sobie pewnie, że z czwórką przedszkolaków to i tak Gusia sama nie zostanie i sami,bez dzieci, nigdzie wieczorem nie wyjdą,to po co mam z nimi jechać

. No i bardzo dobrze, sama sobie pojadę kiedy będę chciała. Przynajmniej będę miała kilka dni na złapanie oddechu po powrocie, zanim cała ferajna się zjedzie ?
To byłoby na tyle, bo muszę "być gotowa dziś do drogi ",a mam jeszcze trochę do czynienia.
Dobrego dnia Wam życzę
