Najodleglejsze wspomnienie z dzieciństwa

31 października 2013 21:56 / 11 osobom podoba się ten post
Moje wspomnienie zwiazane z jest wigilia Wszystkich Swietych... mialam z 7 - 8 lat... wracalam po jakis dodatkowych zajeciach z kolezanka ze szkoly... w dali widac bylo palace sie znicze... zamiast do domu... podazylysmy za ich swiatlem... gdy znalazlysmy sie na cmentarzu... stalysmy oczarowane iluminacja wielokolorowych swiatelek...
Znicze-lampionki wowczas produkowane... byly male... ze szkla o roznistych kolorach... niewiele sie namyslajac otworzylam tornister... i zgarnelam kilka juz wypalonych... kolezanka tez...
Po powrocie do domu... przecudne kolorowe zniczyki szybciutko... by nikt nie widzial... w komorce przykuchennej upchnelam... po Dobranocce zajrzalam do nich ponownie... niestety moc i czar swoj utracily... staly sie tylko wielkim wyrzutem sumienia...
Noc mialam nieprzespana... majaczyly mi sie postacie zmarlych... zmarlych szlochajacych nad utrata swoich slicznych kolorowych plomyczkow... plomyczkow pamieci ich najblizszych...
  Ledwo swit nastal... spowrotem  znicze-lampionki w tornister zapakowalam i co sil w nogach na cmentarz pobieglam i oddalam cmentarne blyskotki ich wlascielom...
  Wyrzuty sumienia jeszcze mnie dlugo przesladowaly..ü
 
Opisujcie prosze mile kolezanki... Wasze wspomnienia z dziecinstwa... wydarzenia niezwykle... smieszne  lub smutne... takie ktore Wam zapadly w pamieci do dzisiaj... zabawy... niebezpieczenstwa... niespodziewane przygody...
31 października 2013 22:47
andrejko... tak jakos mi spod piora wyszlo... kuriozalnie... ciesze sie ze mialas powod do smiechu:)))
31 października 2013 22:51
Kika, bardzo fajny temat założyłaś :) Coś popiszę tutaj, ale już nie dzisiaj :)
31 października 2013 22:51
Kika, bardzo fajny temat założyłaś :) Coś popiszę tutaj, ale już nie dzisiaj :)
31 października 2013 22:54 / 2 osobom podoba się ten post
...najniebezpieczniejsza zabawe zainicjowalam przy budowaniu domku dla lalek... zeby im za ciemno nie bylo... wstawilam zapalone swieczuszki do tortu... brat na szczescie pojawil sie w odpowiedniej porze i pozar ugasil....
31 października 2013 22:56
giunta

Kika, bardzo fajny temat założyłaś :) Coś popiszę tutaj, ale już nie dzisiaj :)

Ciesze ze sie Tobie podoba... mam nadzieje ze innym tez... buziaki na dobranoc....  
 
Temat zalozylam na prosbe Wichurry... ktora domagala sie w ktoryms z jej dzisiejszych postow... nowego tematu...
 
Wigilia - dzien poprzedzajacy swieto... szczegolnie uzywany... przed swietem Bozego Narodzenia...
01 listopada 2013 09:05 / 4 osobom podoba się ten post
Najodleglejsze....
1/Przedszkole - mama prosiła panią,żeby mnie po obiedzie nie kłaśc na lezakowanie i zostałam w sali do zabaw.tam sie dzieci rozbierały do spania.Więc mała madrala pozbierała z krzesełek wszystkie ubranka ,zbudowała z nich wielka górę i rozsiadła się wielce zadowolona!!!Dobrze ,ze w tamtych czasach był zwyczaj podpisywania każdego ubranka bo miałyby przedszkolanki klopot co jest czyje:):):) Lania nie było:)
2/Zabawa w fryzjera z mlodsza siostrą-"ostrzygłyśmy" się tak slicznie ,że nas mama na łyso ogolila bo nic innego nie dało się zrobić-ja miałam 6lat,siostra 3:):):):)
3/Skoki z parasolem z garażu-na podwórku.Skakali wszyscy do czasu aż kolega skoczył i złamał nogę-manto zaliczyli też wszyscy:)Z 10lat miałam.
01 listopada 2013 09:17 / 3 osobom podoba się ten post
Właśnie uswiadomiłam sobie skąd u mnie zamiłowanie do oglądania horrorów.
Jak miałam z 5 lat,to razem z innymi dziećmi i starszymi chłopakami z podwórka uwilbialiśmy chodzić korytarzami piwnic.Jeśli blok miał 5 klatek schodowych to z pierwszej piwnicy spokojnie można było przejśc do ostatniej.Nie zapalałiśmy prz tym światła,chłopaki mieli tylko latarki.Pamiętam jak tazem z moją koleżanką mocno trzymałyśmy się za ręce ze strachu hehe,bo wyobrażnia działała.Szło nas z ośmioro,a my z koleżanką w samym srodku,żeby nic nas nie złapało heheehe.
01 listopada 2013 09:37 / 2 osobom podoba się ten post
Zapach przypalonej owsianki w przedszkolu:(

Pani mi kazala jesc,a je nie lubilam owsianki i jeszcze do tego byla przypalona:(
Nakrzyczala na mnie,ze pojde do konta i nie bede sie bawila z dziecmi tego dnia.Wiec jadlam,chliplam i jadlam ,az sie wyrzygalam do talerza i goraczki chyba ze stresu dostalam.
Wiem ,ze mama mnie duzo wczesniej odebrala,a chyba na drugi dzien afera byla w przedszkolu.Cos tak mgliscie pamietam ,jak moja mamusia w gabinecie derektora strasznie machala rekami,krzyczala i cos pisala na kartce(jest gluchoniema,sposob porozumiewania sie)
Juz nigdy wiecej,nie zmuszali mnie do jedzenia.
Trauma zostala do dzis:(Jak czuje zapach spalonego mleka i widze owsianke jakos mi sie tak cofa:(
01 listopada 2013 09:47 / 7 osobom podoba się ten post
Stary rok-Nowy rok:)

Byl Sylwester,mialam jakies 4 lata.przyszli do nas goscie.
Tato zabral mnie do drugiego pokoju,przebral sie w jakies lachmany.Mnie pieknie pomalowal(zakosil mamie kosmetyczke),zalozyl kolorowa zaslonke,wlasciwie na mnie ja zarzucil i mialam peleryne.Kazal wskoczyc do torby podroznej i zapiol.......

Po chwili czulam jak jestem unoszona,potem krzyk radosci ,smiech gosci.....Tato otworzyl torbe, a z niej wyskoczylam Ja -Nowy rok:D:D:D:D:D:D Tata byl Starym rokiem.
Wspominam to z wzruszeniem wielkim.Byla to jakas misja dla mnie,pelna tajemniczosci,tata tez mi do konca nie mowil jaki ma plan.Potem jak wszyscy goscie nas zobaczyli,dopiero tata mi wytlumaczyl i tak sie cieszylam:):):):)
Wspaniale wspomnienie:)



01 listopada 2013 09:49 / 3 osobom podoba się ten post
Zabawy we fryzjera też dobrze pamiętam,ale w tym przodowała moja siostra.Kiedyś tak brata ostrzygła,że co spojrzał w lustro to płakał,a sama notorycznie strzygła sobie grzywkę.Pamietam też parę prób puszczenia mieszkania z dymem przez mojego brata(został chemikiem;)).Na Smingus Dyngus zawsze całą rodzinką polewalismy się wodą,no i kiedyś wybraliśmy się na Wielkanoc do babci od strony mojej mamy.Miałam chyba wtedy z 8 lat.No i w lany poniedziałek wstałam rano i ku przerażeniu mojej mamy oblałam babcię z zaskoczenia.Ale babcia była na luzie i na zrzędzenie mojej rodzicielki odpowiedziała:-Teresa,a bedziesz ty w końcu cicho? Kiedy chodziłąm do zerówki,pani od nauczania poczatkowego poskarżyła się mojej mamie,też nauczycielce,że jak ona zaczyna spiewać,to ja zabieram swoje manatki i wychodzę z klasy,po czym udaję się do szatni,a kobita musi mnie szukać.Więc przy próbie wyjaśnienia sytuacji odpowiedziałam,że pani spiewa tą samą piosenkę,no i to mi się nie podoba,no i nie widziałam sensu siedzenia w klasie.A nie miałam pojęcia co to obowiązek szkolny;-).
01 listopada 2013 10:16 / 1 osobie podoba się ten post
Mleczne zupy, ktorych nie znosilam !!! Moja mama uwazala, ze dziecko musi ... A ja siedzialam godzinami nad zimna breja na talerzu i plakalam, albo kakao z kozuchem, na sama mysl do dzis robi mie sie tak bleee. Do dzis nie znosze gotowanego mleka pod zadna postacia !
01 listopada 2013 11:00 / 8 osobom podoba się ten post
A ja pamiętam do dzisiaj jak któregoś dnia mama nie mogła mnie odebrać z przedszkola we właściwym czasie. Musiała zostać dłużej w pracy i musiało to być coś ważnego, bo jedna z przedszkolanek została ze mną. Ale poszła do kancelarii a ja zostałam sama w sali. Znudzona i zniecierpliwiona czekaniem, wystraszona ciszą i pustka w sali, która na co dzień wrzała od hałasu, poszłam do szatni. Ubrałam swoje palteczko i butki i wybrałam się piechotą do domu. Uwierzcie mi spory kawał drogi przez miasto. To było późna jesienią więc wszędzie ciemno. W pewnym momencie droga wiodła przez lasek. Pamiętam jak szłam w ciemności i rozglądałam się czy przypadkiem jakiś wilk nie wyskoczy. Z duszą na ramieniu i ogromnym strachem przeszłam przez ten lasek. Dotarłam do domu a tam nikogo nie ma. Poszłam więc do cioci, która zdumiona wypytywała mnie o wszystko. Dała mi natychmiast jeść i pić, otuliła w koc bo trochę zmarzłam.
A w międzyczasie w przedszkolu panika. Zawiadomiono ówczesną milicję, kto mógł to szukał po krzakach i w okolicy. Przedszkolanka przerażona. Aż do czasu jak mój wujek zadzwonił i powiadomił przedszkole, że jestem w domu.
Pamiętam jak ciocia prowadziła mnie za rękę i jak zobaczyłam mamę siedzącą na schodach i płaczącą.
Jaka ja byłam dumna z siebie !! Wszystkim opowiadałam o tych wilkach, które mnie nie zjadły. No ale szacun u przedszkolanek miałam. Bo taki kawał drogi piechotą, przez miasto nie każdy przedszkolak przejdzie. ;-)))
01 listopada 2013 14:10 / 1 osobie podoba się ten post
Ja też pamiętam taką akcję z przedszkola,tylko Pani przedszkolanka siedziała przy mnie i była strasznie wkurzona,że musi zostać po godzinach.To nie było fajnie.Bardzo mi było źle i myślałam,że mama nie przyjdzie i że mnie zostawiła na zawsze.
01 listopada 2013 14:18 / 5 osobom podoba się ten post
Zawsze bede pamietac moja pierwsza wizyte w bibliotece.Miescila sie w starym palacu,wielkie wysokie sale a w nich mnostwo ksiazek.Bylam tam z moja mamą.mialam 6 lat.I moja pierwsza wypozyczona ksiazka-"Pimpuś Sadełko"I tak popadłam w ten nałóg i dobrze mi z tym.Do dzis książki to moi dobrzy ,niezawodni przyjaciele.