Najodleglejsze wspomnienie z dzieciństwa

01 listopada 2013 14:20 / 5 osobom podoba się ten post
A ja pamiętam jak mieszkałam w takim bloku, gdzie nasze okno od kuchni było na jednej ścianie,a obok blok był wysunięty do przodu i łączył się z moim bokiem po kątem prostym, tak,że okno koleżanki było doskonale widoczne. Otwierałyśmy okna, ona w pokoju ja w kuchni i godzinamy przesiadywałyśmy na parapecie bawiąc się lalkami w dom.Że ja nie wypadłam z tego okna to cud, bo to trzecie piętro było.Z niego też po cichu wylewałam kaszę za okno, która tworzyła piękne smugi na tynku .Od małego kochałam muzykę.Miałam adapter bambino i na nim na okrągło puszczałam taką pocztówkę muzyczną na której był chłopczyk z arbuzem zamiast głowy.Do tej pory pamiętam,że był to przebój Bony M.Igły do adapteru mama musiała kupować hurtowo :p A najwcześniej pamiętam,że byłam taka mała, że nie mogłam dosięgnąć dolnego  blatu  mebli ( takich na wysoki połysk jakie były w latach 70tych), więc musiałam mieć maks 3 lata.Cały dzień siedziało się na podwórku, bawiło w sklep, w pilkę, w pobite gary i wisiało na trzepaku.Mama wołała na dobranockę, potem jeszcze chwilka i po dzienniku niestety trzeba było wracać do domu.A najbardziej wszyscy szaleli za jednym panem, który przyjeżdzał na podwórko z takim wózkiem i za słoiki i butelki dawał tutkę ze słonecznikiem.Wcinałam go razem z łupinami i notorycznie mamie wynosiłam słoiki z domu.:) Fajnie było....Dzięki za założenie tak wspominkowego tematu.
01 listopada 2013 14:27 / 4 osobom podoba się ten post
Pamiętam jak miałam jakieś 4 latka ,zostałam sama z 2 letnim bratem w domu ,byłam ubrana w taki kombinezonik do spania rozpinany z tyłu ,brat nie umiał mi go rozpiąć i się posikałam ,jak ja bardzo mocno płakalam ,pamiętam jeszcze kilka scen ,jak miałam 5 lat byłam w szpitalu ,czekałam na moją mamę, a ona mnie nie odwiedzila:(
01 listopada 2013 14:37 / 6 osobom podoba się ten post
A ja pamiętam, jak mnie rodzice do kościoła zabierali i księdza z tacą. Byłam pewna, że ksiądz chodzi i rozdaje pieniądze ludziom:))))) I tak też zrobiłam, kiedy podszedł do mnie, to się poczęstowałam, ale tak od razu pełną garść zachapałam:))))
01 listopada 2013 14:40 / 10 osobom podoba się ten post
A ja pamiętam jak miałam 5 lat a byłam bardzo samodzielna,mama poszła na zakupy a w wannie w łazience były karpie,mama powiedziała jak wróci to ich przygotuje do smażenia,więc pomyślałam że jej pomogę,umyję najpierw, więc wsypałam do nich całe pudełko proszku do prania i tak myłam te ryby.Oczywiście nadawały się do wyrzucenia.
01 listopada 2013 14:53 / 3 osobom podoba się ten post
Tran...bleee...do dzis czuje jego zapach. Wlewano nam w przedszkolu codziennie kieliszek przed lezakowaniem. Potem w szkole nosiliśmy lyżeczki i znowu codzienne picie. Tornister smierdzial jak para zdechłych śledzi. W koncu sie zbuntowałam. Stałam godzine pod piecem z łyzeczka w reku i płakalam ze nie wypije. Wreszcie wychowawczyni skapitulowała. Kazała mi isc do łazienki i wylac tran do zlewu. Łyzeczkę wyrzuciłam do kosza...a i tak długo mi zeszyty i ksiązki capiły.
Drugie bolesne przezycie czuję do dzis...na samo wspomnienie. Lubiłam z chlopakami łazic po drzewach no i kiedys wlazlam na sosne i gałąź sie złamała a ja okrakiem na gałąź niżej spadłam...miesiąc miałam zwolnienia lekarskiego...na szczescie obylo sie bez szycia...miałam 10 lat wtedy....masakra
01 listopada 2013 15:02 / 7 osobom podoba się ten post
Fajne wspomnienia.A ja pamietam,ale trudno mi oskreslić ile miałam lat pewnie niewiele bo miescilam sie pod stołem na stojąco.Potrzebowałam jakies kwiatki,a że w domu nie było więc wyciełam nie zbyt zrecznie kwiaty z serwety ktora leżała na kuchennym stole i reszte z sukienki mojej cioci takiej wyjściowej.Pamietam ze wahałam sie co bardziej się przyda te kwiaty z sukienki czy kiście winogron ze spodnicy,padło na sukienke.
01 listopada 2013 15:23 / 1 osobie podoba się ten post
No,to się babcia nie popisała-))))
01 listopada 2013 15:36 / 1 osobie podoba się ten post
wiewiorka

No,to się babcia nie popisała-))))

Moze babcia Andrejki byla surowa i wymagajaca,ale raczej sie popisala-bo dobre dziewcze z Tej Andrejki:D:D:D:D
01 listopada 2013 15:37 / 4 osobom podoba się ten post
To ja tez opisze ale moze by ona sie nadawala do nie istniejacego tematu"Niewiarygodne historie"
Bylo to gdzies ponad 40 lat temu medycyna jaka byla a jaka jest teraz.Mialam wowczas 3 latka zachorowalam i mama pojechala ze mna do Osrodka Zdrowia,przyjal nas pijany lekarz,,zbadal i przepisal antybiotyk,jakas nowosc,podal zastrzyk nie robiac proby zastrzyku a ze bylam uczulona na ten lek to nastapil wstrzas anafilaktyczny,reakcja organizmu byla taka ze od pasa w dol robily sie rany na nogach ,glebokie strupy,
w chwili kryzysu mego zdrowia bylam cala zapuchnieta ,nerki nie pracowaly ,pielegniarki podgladaly tylko czy zyje,
pewnej nocy ,gdy zajrzala do mnie pielegniarka nachylila sie nad moim lozeczkiem ,a na szyi miala medalik Matki Boskiej,zaszelescil a ja mialam powiedziec "ciociu daj mi te bozie ,bo bozia da mi zdrowko"pielegniarka struchlala(czasy komuny)
dala mi ten medalik,i poszla na dalszy dyzur,przyszla rano,na oddziale wielkie poruszenie ,nikt nie wie co sie stalo mala Hania czyli ja otworzyla oczy,obrzeki zeszly a nerki zaczely pracowac,owa pani pielegniarka Nikomu nic nie powiedziala (oprocz mojej mamie)co zaszlo tej nocy,
chorowalam jeszcze przez pol roku rany na nogach zaczely sie goic,zostala tylko jedna blizna i to w niewidocznym miejscu cale szczescie ze nie zapamietalam tego bolu ,i cierpienia ,
01 listopada 2013 15:42 / 4 osobom podoba się ten post
Jeszcze jedno wspomnienie kościelne. Rodzice mnie zabierali, a mnie się tam straaasznie nudziło.I kiedy na końcu ksiądz mówi "Idźcie ofiara spełniona", a wszyscy "Bogu niech będą dzięki" to ja poważnie myślałam, że wszyscy oddychają z ulgą, że się to nareszcie skończyło i dziękują Bogu, że mogą już iść do domu. Nie mogłam tylko zrozumieć, dlaczego ludzie z własnej woli do kościoła przychodzą, a potem dziękują, że nareszcie koniec tej udręki:))
01 listopada 2013 15:49 / 3 osobom podoba się ten post
Wstrętna,żółta kasza kukurydzianaz sokiem malinowym -serwowana na podwieczorek 3-4x w tygodniu przez mamę-o fuj!!!!!Kopczyk z dziura w srodku i w tym dołku sok.
Tran lubiłam,na zagrychę była szyneczka-zawsze sie drugi raz w kolejke pchałam po te szynkę-pani higienistka jedną łychą każdemu do dzioba wlewaął:)
01 listopada 2013 15:53 / 1 osobie podoba się ten post
kasia63

Wstrętna,żółta kasza kukurydzianaz sokiem malinowym -serwowana na podwieczorek 3-4x w tygodniu przez mamę-o fuj!!!!!Kopczyk z dziura w srodku i w tym dołku sok.
Tran lubiłam,na zagrychę była szyneczka-zawsze sie drugi raz w kolejke pchałam po te szynkę-pani higienistka jedną łychą każdemu do dzioba wlewaął:)

A, i do dziś Ci ta szyneczka została:))
01 listopada 2013 15:54 / 1 osobie podoba się ten post
Moje dzieciństwo to jeden wielki koszmar, dobrze, że się skończyło. Rodzice nie żyją i niech im ziemia lekką będzie.
Przez to wszystko chyba trochę za bardzo rozpieściłam własne dzieci i tez dostałam po tyłku:)
01 listopada 2013 16:05 / 6 osobom podoba się ten post
Ja pamietam wielkie zapłakane oczy mojej mamy.....i radosc całej rodziny ,której nie rozumiałam wtedy. Miałam niewiele...3-4 latka. Mama zabrała mnie i brata do babci na wieś, tam miałam dostep, cały dzień do zwierząt. Byłam przeszczęśliwa, a moim ulubieńcem został duzy owczarek Niemiecki-Sonia. Pewnego dnia po zabawie z Sonią weszłam za nią do budy i zasnełam. Sonia położyła się w wejsciu i mnie pilnowała. Nie wiem ile spałam, ale rodzina zdążyła przeszukać wszystkie studnie i połowę lasu otaczajacego wieś.Wyszłam jak sie wyspałam i zgłodniałam.:) Oj,nie raz podniosłam cisnienie mojej św, pamięci mamie.
01 listopada 2013 16:11 / 4 osobom podoba się ten post
Gosia 1234

Ja pamietam wielkie zapłakane oczy mojej mamy.....i radosc całej rodziny ,której nie rozumiałam wtedy. Miałam niewiele...3-4 latka. Mama zabrała mnie i brata do babci na wieś, tam miałam dostep, cały dzień do zwierząt. Byłam przeszczęśliwa, a moim ulubieńcem został duzy owczarek Niemiecki-Sonia. Pewnego dnia po zabawie z Sonią weszłam za nią do budy i zasnełam. Sonia położyła się w wejsciu i mnie pilnowała. Nie wiem ile spałam, ale rodzina zdążyła przeszukać wszystkie studnie i połowę lasu otaczajacego wieś.Wyszłam jak sie wyspałam i zgłodniałam.:) Oj,nie raz podniosłam cisnienie mojej św, pamięci mamie.

:D:D:D:D:D Ja tez wlazilam do budy.Suka miala male i byla bardzo grozna.Ja tam wlazlam i sie pobawilam z szczeniakami,pchly mnie oblazly, a ja bylam taka szczesliwa.Moja biedna mama wiecznie miala stres,bo jak chciala mnie z budy wyciagnac,suka pokazywala zeby i warczala:D:D:D:D:D:D:D
Mialam jakies 3 latka:D:D:D:D:D Do tej pory kocham zwierzaki:D:D:D:D:D