Opowieści wigilijne

09 stycznia 2014 11:10
NDorota

Może- Opowieści różnej treści.Hihi

Wiesz , chyba nie , bo to temat raczej bardzo delikatny w swej materii , intymny wręcz. Może coś innego wymyślisz , bo jakoś dziś nie mam weny , a dziewczyny mnie prosiły , żeby zmienić .
09 stycznia 2014 11:20 / 1 osobie podoba się ten post
nowa70

Wiesz , chyba nie , bo to temat raczej bardzo delikatny w swej materii , intymny wręcz. Może coś innego wymyślisz , bo jakoś dziś nie mam weny , a dziewczyny mnie prosiły , żeby zmienić .

Masz rację,może bardziej pasowałoby-Ciężko na sercu lub -Mnie to spotkało,Ja to przeżyłam,Podziel się,coś w tym stylu.
09 stycznia 2014 12:30 / 1 osobie podoba się ten post
Reszte po obiedzie jak bede miala chwile.....mowilam ze to dluga historia, ale jakos mi lepiej pierwszy raz to opisuje   >>>>>>
 
 
Esmeraldo-
Dałam ci < podoba mi się > oczywiście nie za dramat , jaki przeżyłaś , ale za odwagę , żeby to z siebie wyrzucić .
Ja coś takiego , na własne potrzeby , nazywam emocjonalnym wyrzyganiem . Bardzo dosadnie , wiem . Ale czasem tak trzeba. Żeby móc potem normalnie żyć dalej ...
             
09 stycznia 2014 14:36 / 2 osobom podoba się ten post
Andrea , ale tu nie o takie <żale> chodzi ... Przeczytaj początek , to zrozumiesz ...)))))))))))))))
09 stycznia 2014 19:43 / 18 osobom podoba się ten post
Dziadki znowu drzemia wiec mam chwile na dokonczenie....

Po wyjsciu ze szpitala powiedzialam wszystko, wrecz wyrecytowalam i wrocilam do niego. Przesiedzialam do rana, przezyl, pomalu zaczeli dzialac lekarze i tak po dwoch tygodniach dostalismy pozwolenie i przewiezlismy Grzegorza na OIOM w mojej miejscowosci, ulzylo mi gdyz bardzo duzo czasu tracilam na dojazdy. W tym czasie z mozolem pomagalam w organizacji pogrzebu Ewy, ale czekalismy na sekcje, by wydano nam cialo. Po dwoch tygodniach doszlo do pogrzebu. Sama przygotowywalam jej ubranie, plakalam prasuac jej sukienke, gdyz osobiscie ja dla niej szylam na komunie Zuzi ktora miala sie niebawem odbyc. Dzien przed pogrzebem przewiezlismy Grzegorza, przyjechal tez pierwszy maz Ewy i zabral starsze dzieci do siebie ( z chwila jej smierci stal sie pelnoprawnym opiekunem). Maly Macius byl pod opieka brata Andrzeja ja ciagle w biegu miedzy szpitalem, moim domem i coreczka a domem Ewy dogladajac czy wszystko ok. Tydzien po pogrzebie odbyla sie komunia corki Ewy, wyprawili ja dziadkowie jej ojca, to chyba wtedy dzien ostatni raz spedzily razem caly dzien. Po kosciele zaproszono nas do domu, to wlasnie wtedy odbylam pierwsza w swoim zyciu tak ciezka rozmowe. Siedzialam na ogrodzie trzymajac swoja core i malego Macka na kolanach obok siadly starsze dzieci. Mialam zaledwie 20 lat, a ze niemal codziennie bywalam u Ewy dzieci rowniez sie do mnie przywiazaly tak jak i ja do nich. Zapewnilam ich, ze nie wazne coe sie stanie i jak sie wszystko potoczy, nie wazne o jakiej porze zawsze moga na mnie liczyc. Niech pamietaja ze ich Mama zawsze bedzie w ich sercach, bo oni byli jej sercem. Dzieci zostaly w rodzinie zastepczej u swoich dziadkow (rodzicow pierwszego meza Ewy). Zuzia byla i jest do te pory bardzo cholubiona, to oczko w glowie wszystki, a Pawel? Pawel byl dzieckiem uojcowionym, nosil tylko nazwisko i odczuwal to na kazdym kroku. Grzegorz po miesiacu wybudzil sie ku zaskoczeniu wszystkich ze spiaczki. Powolna rehabilitacja rokowala powrot do zdrowia, zalatwilismy mu miejsce w klinice rehabilitacyjnej w Bialogardzie. Pobyt tam byl dla mnie bardzo trudny, w domu dziecko, pieniadzy brak i te dojazdy. Przeszlam na urlop wychowawczy, mam caly czas pilnowala mojej cory jak jezdzilam do Bialogardu, znalazlam prace w miejscowosci nadmorskiej jako pomoc kuchenna na czarno dzien na dzien, wiec jednego dnia od 5 rano na kuchni (przygotowywalismy posilki na 900osob, abyl kucharz i 3 pomoce)i po 21 wieczorem wracalam do domu, tam sie kladalam spac by rano wstac i jechac do Grzegorza, wracalam popoludniem i tylko zajmowalam sie cora, taka Gehenna trwala 4 miesiace. Grzesiek szybko robil postepy, wrecz przy kazde mojej wizycie widzialam zmiany. Uczylismy sie chodzic, mowic, jesc. Poczatkowo byl w pampersach i gdy bylam u niego wszystko przy nim robilam, kapiele, zmiany pampesow, golenie i karmienie. Ten etap to druga historia, bardzo wiele sie w tym czasie nauczylam i nie ukrywam, ze to rowniez moge w obecnym zajeciu wykorzystywac. Na swieta Grzegorz mial zostac wypuszczony do domu. Moi rodzice widzac jego postepy nie wyrazili zgody by na nowo zamieszkal (wtedy ich nie rozumialam), u tesciow nie bylo mozliwosci (choc od wypadku nie pili). Nie mialam wyjscia, wynajelam stancje i przywiozlam go ze szpitala. W miedzy czasie odbywala sie sprawa karna o wypadek. Andrzej wrocil do domu, byl juz zdrowy i opiekowal sie Maciusiem, czekajac na sprawe w ktorej byl sprawca. Wszyscy po cichu mowili, ze zabil tyle ludzi, ze go nie nawidza, nawet tesciowa tak mowila, ale codziennie dzwonila, zapraszala na obiad z malym. Pozniej podjal prace i ta mu pomagala zorganizowac przedszkole dla malego. Macius mial zaledwie dwa latka i to byl Problem. Przed sprawa puscily mi nerwy niegdy jakas wielka przyjaznia nie palalismy z Andrzejem do siebie, czekajac na wyrok przed sadem juz teraz nie pamietam ale cos powiedzial, a ja peklam. Wykrzyczalam przy wszystkich ze go nienawidze, ze odebral mi przyjaciolke ktora kochalam jak siostre, ze zabil tyle ludzi i okaleczyl, ze splynelo po nim jak po kaczce a kosekwencje nie on ponosi tylko niewinni ludzie. Chyba te zmeczenie, ta bezradosci i wszystko sie skumulowalo i puscilo. Wywalilam wtedy wiele slow bardzo ostrych, wszyscy wokol zamarli, nikt sie nie spodziewal, ze wlasnie ja jestem zdolna tak sie zachowac (zawsze grzeczna, mila, uprzejma, oaza spokoju i pozytywnej energii). Chwile stalismy patrzac sobie prosto w oczy, na ogloszenie wyroku nie weszlam. Poszlam na cmentarz d Ewy i tam przeplakalam pare godzin. O wyroku poinformowala mnie siostra Ewy, zabrali mu prawo jazd na 5 lat i otrzymal 2 lata do odsiadki. Dwie rozne opinie bieglych potwierdzilo, iz predkosc nie zostala przekroczona,kierowca nie byl pod wplywem alkoholu ani srodkow oduzajacych. W uzasadnieniu sedzina napisala, ze jest to wyrok glownie ku przestrodze innych kierowcow. Byla to sprawa bardzo glosna i opinia publiczna sie domagala. W tym momencie zdalam sobie sprawe co to oznacza. Andrzej pojdzie siedziec, a co z Maciusiem?? Przed samymi swietami napisalam sms-a do niego, ze mimo wszystko co sie stalo chcialabym spotkac sie z malym. I bede mu bardzo wdzieczna jak mi takie spotkanie umozliwi. Wiedzial, ze Macius jest mi bardzo bliski i zaraz na drugi dzien, po przedszkolu przyprowadzil mi go do dmu na Cale popoludnie.Grzegorz wrocil do zycia, do swich kolegow zaczal wychodzic i mimo wszystkiego co sie wydarzylo znow zaczal popijac. Tlumaczylam sobie, ze to tylko chwilowe musi odreagowac, zaraz przestanie i doceni druga szanse od zycia. Dzieki Bogu moglam sie od tamtej chwili codziennie spotykac z Maciusiem, bo po przedszkolu mi go przyprowadzal i wracal do pracy, zabieral go dopiero wieczorem juz po kolacji, czasem zostawal Macius na noc. Miedzy nim a moja corcia byl rok roznicy i bardzo fajnie sie wspolnie bawili. Zaprosilam go na swieta z malym wiedzac ze spedza je sami we dwoje, ale odmowil, po Nowym Roku dowiedzialam sie ze Andrzej prubowal odebrac sobie zycie, znalazla go sasiadka. Pamietam jak wpadlam do niego, zwyzywalam go za to co chcial zrobic, ze jest jedyna osoba ktora zostala Maciusiowi. Powiedzialam mu ze jest egoista, bo nie dosc ze jego syn stracil matke, to jeszcze nie chce mu sie nim zajmowac i ucieka jak tchorz. Wzielam wtedy malego do siebie na pare dni. Po tym czasie Andrzej przyszedl po niego i zaczal mnie przepraszac i dziekowac, bo to ze potraktowalam go jak smiecia otworzylo mu oczy. Moze faktycznie potrzebowal takiego wstrzasu. W tym czasie Grzegorz coraz czesciej znikal z kolegami i robil sie bardziej agresywny, trcilam nadzieje ze cos sie zmieni. Dostal odszkodowanie wiec mial za co wracac do zycia. Podczas jednego wieczoru uderzyl dosc mocno nasza corke, ktora sie bawila i wiadomo troch halasowala, a ten mial bol glowy po wczesniejszym wieczorze. I peklam. Stracilam resztki uczuc do niego, tego wieczoru poszlam do domu rodzicow, na drugi dzien sie spakowalam i zabralam swoje rzeczy. wypowiedzialam umowe najmu i wrocilam do rodzicow. Postanowilam ze to koniec. Nic sie nie zmieni, zamiast wykorzystac druga szanse on sie staczal jeszcze szybciej i bardziej.Wrocilam do rodzicow, bylam tylko na wychowawczym, bez zadnych oszczednosci. Nie moglam siedziec na garnuszku rodzicow, Grzesiek przeszedl do normy, tak jakby nic sie nie stalo tylko zmienil miejsce zamieszkania. Nie chcial spotykac sie z mala jak rowniez sie wogole ze mna nie kontaktowal. Widywalam sie regularnie z Maciusiem i Andrzej zaproponowal mi bym sie nim opiekowala jak on bedzie w pracy a on mi bedzie placil. Niechcialam brac pieniedzy, ale zaczal gadac ze i tak placi za przedszkole a popoludniami ja sie nim zajmuje wiec zrezygnje przedszkola i bedzie placic mi, a Macio bedzie mial lepsza opieke. Zgodzilam sie, prawde mowiac potrzebna mi byla kasa na zycie, nie moglam o wszystko prosic rodzicow a i moglam wiecej czasu spedzac z dziecmi. Postawilam sobie za cel ze dam tyle milosci Maciusiowi ile ewa by mu dala, moja corcia miala mnie znowu w koncu caly czas dla siebie i dodatkowe pieniadze bardzo mi pomagaly. I tak jakos sobie bylo, pozniej sie zaczely nadgodziny Andrzejowi w pracy i czesto MAcia zostawialam u siebie, bo Andrzej konczyl prace pozna noca. Czesto tez bywalam z dziecmi u niego w domu. Czasem jak siedzialam z nimi dluzej, to zostawalam na noc w mieszkaniu Andrzeja, ten wracal w nocy i klad sie w pokoju dziecinnym, a gdy wstawalam z dziecmi zazwyczaj juz wychodzil do pracy. Widzialam jak ciezo pracuje, jak szybko chce stanac spowrotem na nogi. Po pewny czasie dostalam pozew rozwodowy od Grzegorza. Wynajal adwokata i zlozyl pozew o rozwod.Na sparwie zgodzil sie na zawieszenie wladzy w zamian za najnizsze alimenty, dostalam 100zl, ktorych i tak nie placil. Nie wnosilismy o ustalenie winy,wiec w miare szybko wszystko sie skonczylo. Przy wyjsciu stwierdzil, ze tak naprawde to ze sie tak ulozylo to moja wina, bo on zawsze kochal tylko Anke, swoja byla - to byl potworny policzek dla mnie i cios. Zastanawialam sie tylko gdzie ta jego ukochana byla jak mu dupe mylam i przy lozku warowalam. Staralam sie jak najszybciej zapomniec, ludzie zaczeli gadac ze olalam horego meza i poszlam do drugiego faceta. Bolalo, gdy czasem w kolejsce slyszalam jak jakies dewotki mi dupe obracaja nie majac nawet swiadomosci jak wygladam. Kiedys pod sklepem poprosilam takiego chlopaka o ognia, bo nie moglam zapalic, dalm mi i zaczal cos tam nawijac. I nagle czy slyszalam o tym wypadku, ja glupa przypalilam ze cos mi sie obilo o uszy, a ten z teksem ze licznik zatrzymal sie na 190km, ze frajer zabil tyle ludzi bo pijany byl, ma uklady to siedziec nie pojdzie, a ogolnie wszystko to zaplanowal ze szwagierka bo chcieli byc razem, ale mu nie wyszlo bo szwagier przezyl. Nie skomentowalam, ale rowniez nie przyznalam sie ze to ja jestem ta szwagierka. To byl ciezki czas dla mnie, bylam osadzana na kazdym kroku, Grzegorz opowiadal swoje wizje, jego matka rowniez, ja nie komentowalam. Wszyscy moi znajomi, ktorzy byli blisko wiedzieli jak bylo i jest, wielu tez sie odwrocilo i w tamtym czasie poznalam kto jest moim prawdziwym przyjacielem. Czas plynal, ja zylam dla dzieci, moje dni byly podporzadkowane im. Coraz czesciej zajmowalam sie nimi u Andrzeja w domu, gdyz rodzice coraz bardziej nalegali bym sie juz nie zajmowala Maciem i odciela od tego. Tam bylam sama z dziecmi, swobodna, nikt nie przychodzil, nikt nie patrzyl, moglam sie z nimi wyglupiac, bawic, wspolnie gotowac. Czasami jak juz polozylam dzieci spac siadalam przed tv i sama odpoczywalam, prasowalam, Andrzej wracal z pracy podawalam mu cieply obiad i rozmawialismy, o wszystkim nawzajem sie wspieralismy, jakos po tym wszystki latwiej mi bylo zwierzyc sie jemu. On wiedzial o wszystkiem co bylo przed wypadkiem, i po. Kochalismy te sama osobe, tyle ze inna miloscia. Widzialam, ze jest mi wdzieczny za opieke nad Maciem, ale nie zalezalo mi na tym, ja to robilam dla siebie. Z czasem Macio zaczal mowic do mnie "Mama" to normalne bo moja corcia sie tak do mnie zwracala, upominalam go i poprawialam ze jestem "ciocia". Andrzej sam powiedzial, zebym dala spokoj, ze zajmuje sie nim jak matka a on jest za maly by to zrozumiec, wiec dalam spokoj, choc bywaly momenty iz mialam wyrzuty iz zajmuje miejsce Ewy, ze ja zdradzam. Andrzejowi odroczyli wykonanie kary na rok, pozniej na kolejny rok. Caly ten czas pracowal, wtedy nie wiedzialam, ze on odklada pieniadze dla Macia na czas gdy sam bedzie musial odbyc kare. Zaczelismy wspolnie spedzac czas gdy mial dni wolne, i tak zadne z nas nie mialo nic ciekawszego do roboty. Zabieralismy dzieci na wycieszki, to do zoo, nad morze itp. Pewnego wieczoru siedzielismy na podlodze przed tv, dzieci spaly, a ze bylo lato saczylismy zimne piwo. Wtedy pierwszy raz Andrzej powiedzial, ze nie wie co z Maciem jak on pojdzie odbywac kare. Pierwsza moja mysl zostanie ze mna, bo jak inaczej??niestety on byl bardziej rozsadny, wytlumaczyl, ze tak by bylo najlepiej, ale to trzeba zalatwic prawnie, a nikt nie wyrazi zgody, mlodsamotna z dzieckiem na urlopie wychowawczym zamieszkala w domu rodzicow, wtedy wiedzialam ze ma racje. Ogarnela mnie panika ze strace Macia. Nastepnego dnia wraz z dziecmi poszlam do rodzicow gdy Andrzej byl w pracy, powiedzialam o wszystki i o tym co moze sie stac. Ojciec widzial, ze kocham Macia tak jak swoja corke i bal sie ze nie wytrzymam kolejnego ciosu, pomogli. Nastepnego dnia poprosilam Andrzeja aby nie zostawal po godzinach, bo chce pogadac. Przyjechali moi rodzice, Andrzejwrocil z pracy. Powiedzielismy mu o naszych ustaleniach. Moi rodzice wystapia do sadu o opieke prawna nad´Maciem na czas jego kary, a ja sie nim bede zajmowac. Po wysluchaniu Andrzej rozplakal sie jak dziecko, dziekowal, prosil, przepraszal, wszystko naraz. Sam juz ne wiedzial co mowi. Po tym troche sie uspokoi, wiecej sie smial pomagal mi przy dzieciach. Pewnego wieczoru powiedzial mi ze cos sie zmienilo, ze juz od pewnego czasu Unika mojego wzroku, bo nie wie co sie z nim dzieje. Zrozumialam, ze cos zaiskrzylo, prawde mowic ja rowniez inaczej na niego patrzylam, jak bawi sie z dziecmi, jak cos w domu robi, ale gdy wyznal mi swoje uczucia stchorzylam i ucieklam. Nie chcialam sie do tego przyznac, nie chcialam tego sluchac. A Ewa? Tak jakbym ja zdradzila. Minelo pare dni jak to przetrawilam i tak pomalu zaczelismy sie do sibie zblizac. W penym momencie naprawde stalismy sie dla siebie bardzo bliscy. I kolejna tragedia...odszedl moj tata....niespodziewanie, z dnia na dzien, nie moglam sie z tym pogodzic, Andrzej byl dla mnie wtedy wielkim wsparciem. Pierwsze tygodnie bylam jak w letargu. Caly czas byl przy mnie zajal sie dziesmi i pomogl mi stanac na nogi. Trzy miesiace po smierci mojego taty stanelismy przed kolejnym problemem. Z racji smierci mojego taty, moja mam nie mogla zostac opiekunem Macia, a zostal miesiac do konca odroczenia kary. Udalismy sie do adwokata po porade, adwokat stwierdzil ze najszybsza droga i najprostsza jest abym ja jako zona Andrzeja zozyla wniosek o przysposobienie pelne jego syna. Tak wiec udalismy sie do Urzedu z marszu napisalismy podanie z prosba o jak najszybszy Termin i dwa dni pozniej wzielismy slub, poprosilismy zaprzyjazniona pare by nam swiadkowala, tak naparawde nawet nie rozmawialismy czy chcemy czy nie, nawet nie padlo pytanie czy chce tego, poprostu zrobilismy to co trzeba. Zaraz z urzedu z aktem slubu polecielismy do sadu z wnioskiem o przysposobienie Macia. Ten sam adwokat zlozyl wniosek w sadzie karnym o zamiane kary bezwzglednego odbycia kary na kare w zawieszeniu. Po miesiacu odbyla sie pierwsza sprawa o Macia, zostalism skierowani do RODK na badania. Po kolejnym miesiacu stalam sie w swietle prawa matka Macieja. Odetchnelam, wiedzialam ze nikt mi juz go nie odbierze. Po paru tygodniach dostalismy pismo iz na posiedzeniu sadu, wydano orzeczenie o zmianie postanowienia sadu i kare pozbawienia wolnosci zamieniono na zawieszenie. Po tym dopiero do nas dotarlo ze stalismy sie w pelni prawna rodzina. Andrzej dziekowal za to co zrobilam, a i zlozylismy wniosek o calkowite pozbawienie wladzy rodzicielskiej Grzegorza, sprawa sie szybko odbyla, Grzegorz sie zgodzil jak uslyszal ze zniesiony zostanie obowiazek alimentacyjny. Po odebraniu mu wladzy Andrzej zlozyl wniosek o pelne przysposobienie Zosi i dal jej swoje nazwisko, jak rowniez zostal zapisany w jej akcie urodzenia, tak samo jak ja w akcie Macia. W ten sposob stalismy sie pelna rodzina. Niestety ludzie w naszej miejscowosci na kzdym kroku nam przypominali jak to jestesmy zli i podjelismy decyzje o wyprowadzce. Zamieszkalismy w innym miescie,tu tylko nieliczni znaja prawde, wiekszosc sadzie ze to nasze wspolne dzieci, niektorzy myla ze to blizniaki. Tu juz swiat przyszla nasza najmlodsza corka Gabi. Teraz mamy trojke swoich kochanych potworkow. A i my jestesmy sobie bardzo bliscy, nie wyobrazam sobie zycia bez mojej rodziny. Teraz moge powiedziec, jestem szczesliwa. Razem z nami zamieszkal Pawel, najstarszy syn Ewy. Po 18-stce dziadki powiedzieli mu ze ich obowiazek sie skonczyl wobec niego. Tulal sie troche, az w koncu dotarlo to do nas. Wsiadlam w Auto pojechalam po niego, zapakowalam i przywiozlam do siebie. Narazie mieszka z nami, musi stanac na nogi. Dzis wiem jedno dalam z siebie wszys, dla tych ktorych kocham. I dzis wiem ze Ewa mi w tym wszystkim pomagala. A kiedys nie bede sie wstydzic stanac przed nia, bo staram sie choc czesciowo robic to czego ona nie zdazyla.


No to sie napisalam, troche modusiowi Forum zasmiecilam, ale czuje sie lezejsza. Jestescie pierwsi ktorzy poznali moja Historie tak od poczatku do konca
09 stycznia 2014 20:01
esmeralda

Dziadki znowu drzemia wiec mam chwile na dokonczenie....

Po wyjsciu ze szpitala powiedzialam wszystko, wrecz wyrecytowalam i wrocilam do niego. Przesiedzialam do rana, przezyl, pomalu zaczeli dzialac lekarze i tak po dwoch tygodniach dostalismy pozwolenie i przewiezlismy Grzegorza na OIOM w mojej miejscowosci, ulzylo mi gdyz bardzo duzo czasu tracilam na dojazdy. W tym czasie z mozolem pomagalam w organizacji pogrzebu Ewy, ale czekalismy na sekcje, by wydano nam cialo. Po dwoch tygodniach doszlo do pogrzebu. Sama przygotowywalam jej ubranie, plakalam prasuac jej sukienke, gdyz osobiscie ja dla niej szylam na komunie Zuzi ktora miala sie niebawem odbyc. Dzien przed pogrzebem przewiezlismy Grzegorza, przyjechal tez pierwszy maz Ewy i zabral starsze dzieci do siebie ( z chwila jej smierci stal sie pelnoprawnym opiekunem). Maly Macius byl pod opieka brata Andrzeja ja ciagle w biegu miedzy szpitalem, moim domem i coreczka a domem Ewy dogladajac czy wszystko ok. Tydzien po pogrzebie odbyla sie komunia corki Ewy, wyprawili ja dziadkowie jej ojca, to chyba wtedy dzien ostatni raz spedzily razem caly dzien. Po kosciele zaproszono nas do domu, to wlasnie wtedy odbylam pierwsza w swoim zyciu tak ciezka rozmowe. Siedzialam na ogrodzie trzymajac swoja core i malego Macka na kolanach obok siadly starsze dzieci. Mialam zaledwie 20 lat, a ze niemal codziennie bywalam u Ewy dzieci rowniez sie do mnie przywiazaly tak jak i ja do nich. Zapewnilam ich, ze nie wazne coe sie stanie i jak sie wszystko potoczy, nie wazne o jakiej porze zawsze moga na mnie liczyc. Niech pamietaja ze ich Mama zawsze bedzie w ich sercach, bo oni byli jej sercem. Dzieci zostaly w rodzinie zastepczej u swoich dziadkow (rodzicow pierwszego meza Ewy). Zuzia byla i jest do te pory bardzo cholubiona, to oczko w glowie wszystki, a Pawel? Pawel byl dzieckiem uojcowionym, nosil tylko nazwisko i odczuwal to na kazdym kroku. Grzegorz po miesiacu wybudzil sie ku zaskoczeniu wszystkich ze spiaczki. Powolna rehabilitacja rokowala powrot do zdrowia, zalatwilismy mu miejsce w klinice rehabilitacyjnej w Bialogardzie. Pobyt tam byl dla mnie bardzo trudny, w domu dziecko, pieniadzy brak i te dojazdy. Przeszlam na urlop wychowawczy, mam caly czas pilnowala mojej cory jak jezdzilam do Bialogardu, znalazlam prace w miejscowosci nadmorskiej jako pomoc kuchenna na czarno dzien na dzien, wiec jednego dnia od 5 rano na kuchni (przygotowywalismy posilki na 900osob, abyl kucharz i 3 pomoce)i po 21 wieczorem wracalam do domu, tam sie kladalam spac by rano wstac i jechac do Grzegorza, wracalam popoludniem i tylko zajmowalam sie cora, taka Gehenna trwala 4 miesiace. Grzesiek szybko robil postepy, wrecz przy kazde mojej wizycie widzialam zmiany. Uczylismy sie chodzic, mowic, jesc. Poczatkowo byl w pampersach i gdy bylam u niego wszystko przy nim robilam, kapiele, zmiany pampesow, golenie i karmienie. Ten etap to druga historia, bardzo wiele sie w tym czasie nauczylam i nie ukrywam, ze to rowniez moge w obecnym zajeciu wykorzystywac. Na swieta Grzegorz mial zostac wypuszczony do domu. Moi rodzice widzac jego postepy nie wyrazili zgody by na nowo zamieszkal (wtedy ich nie rozumialam), u tesciow nie bylo mozliwosci (choc od wypadku nie pili). Nie mialam wyjscia, wynajelam stancje i przywiozlam go ze szpitala. W miedzy czasie odbywala sie sprawa karna o wypadek. Andrzej wrocil do domu, byl juz zdrowy i opiekowal sie Maciusiem, czekajac na sprawe w ktorej byl sprawca. Wszyscy po cichu mowili, ze zabil tyle ludzi, ze go nie nawidza, nawet tesciowa tak mowila, ale codziennie dzwonila, zapraszala na obiad z malym. Pozniej podjal prace i ta mu pomagala zorganizowac przedszkole dla malego. Macius mial zaledwie dwa latka i to byl Problem. Przed sprawa puscily mi nerwy niegdy jakas wielka przyjaznia nie palalismy z Andrzejem do siebie, czekajac na wyrok przed sadem juz teraz nie pamietam ale cos powiedzial, a ja peklam. Wykrzyczalam przy wszystkich ze go nienawidze, ze odebral mi przyjaciolke ktora kochalam jak siostre, ze zabil tyle ludzi i okaleczyl, ze splynelo po nim jak po kaczce a kosekwencje nie on ponosi tylko niewinni ludzie. Chyba te zmeczenie, ta bezradosci i wszystko sie skumulowalo i puscilo. Wywalilam wtedy wiele slow bardzo ostrych, wszyscy wokol zamarli, nikt sie nie spodziewal, ze wlasnie ja jestem zdolna tak sie zachowac (zawsze grzeczna, mila, uprzejma, oaza spokoju i pozytywnej energii). Chwile stalismy patrzac sobie prosto w oczy, na ogloszenie wyroku nie weszlam. Poszlam na cmentarz d Ewy i tam przeplakalam pare godzin. O wyroku poinformowala mnie siostra Ewy, zabrali mu prawo jazd na 5 lat i otrzymal 2 lata do odsiadki. Dwie rozne opinie bieglych potwierdzilo, iz predkosc nie zostala przekroczona,kierowca nie byl pod wplywem alkoholu ani srodkow oduzajacych. W uzasadnieniu sedzina napisala, ze jest to wyrok glownie ku przestrodze innych kierowcow. Byla to sprawa bardzo glosna i opinia publiczna sie domagala. W tym momencie zdalam sobie sprawe co to oznacza. Andrzej pojdzie siedziec, a co z Maciusiem?? Przed samymi swietami napisalam sms-a do niego, ze mimo wszystko co sie stalo chcialabym spotkac sie z malym. I bede mu bardzo wdzieczna jak mi takie spotkanie umozliwi. Wiedzial, ze Macius jest mi bardzo bliski i zaraz na drugi dzien, po przedszkolu przyprowadzil mi go do dmu na Cale popoludnie.Grzegorz wrocil do zycia, do swich kolegow zaczal wychodzic i mimo wszystkiego co sie wydarzylo znow zaczal popijac. Tlumaczylam sobie, ze to tylko chwilowe musi odreagowac, zaraz przestanie i doceni druga szanse od zycia. Dzieki Bogu moglam sie od tamtej chwili codziennie spotykac z Maciusiem, bo po przedszkolu mi go przyprowadzal i wracal do pracy, zabieral go dopiero wieczorem juz po kolacji, czasem zostawal Macius na noc. Miedzy nim a moja corcia byl rok roznicy i bardzo fajnie sie wspolnie bawili. Zaprosilam go na swieta z malym wiedzac ze spedza je sami we dwoje, ale odmowil, po Nowym Roku dowiedzialam sie ze Andrzej prubowal odebrac sobie zycie, znalazla go sasiadka. Pamietam jak wpadlam do niego, zwyzywalam go za to co chcial zrobic, ze jest jedyna osoba ktora zostala Maciusiowi. Powiedzialam mu ze jest egoista, bo nie dosc ze jego syn stracil matke, to jeszcze nie chce mu sie nim zajmowac i ucieka jak tchorz. Wzielam wtedy malego do siebie na pare dni. Po tym czasie Andrzej przyszedl po niego i zaczal mnie przepraszac i dziekowac, bo to ze potraktowalam go jak smiecia otworzylo mu oczy. Moze faktycznie potrzebowal takiego wstrzasu. W tym czasie Grzegorz coraz czesciej znikal z kolegami i robil sie bardziej agresywny, trcilam nadzieje ze cos sie zmieni. Dostal odszkodowanie wiec mial za co wracac do zycia. Podczas jednego wieczoru uderzyl dosc mocno nasza corke, ktora sie bawila i wiadomo troch halasowala, a ten mial bol glowy po wczesniejszym wieczorze. I peklam. Stracilam resztki uczuc do niego, tego wieczoru poszlam do domu rodzicow, na drugi dzien sie spakowalam i zabralam swoje rzeczy. wypowiedzialam umowe najmu i wrocilam do rodzicow. Postanowilam ze to koniec. Nic sie nie zmieni, zamiast wykorzystac druga szanse on sie staczal jeszcze szybciej i bardziej.Wrocilam do rodzicow, bylam tylko na wychowawczym, bez zadnych oszczednosci. Nie moglam siedziec na garnuszku rodzicow, Grzesiek przeszedl do normy, tak jakby nic sie nie stalo tylko zmienil miejsce zamieszkania. Nie chcial spotykac sie z mala jak rowniez sie wogole ze mna nie kontaktowal. Widywalam sie regularnie z Maciusiem i Andrzej zaproponowal mi bym sie nim opiekowala jak on bedzie w pracy a on mi bedzie placil. Niechcialam brac pieniedzy, ale zaczal gadac ze i tak placi za przedszkole a popoludniami ja sie nim zajmuje wiec zrezygnje przedszkola i bedzie placic mi, a Macio bedzie mial lepsza opieke. Zgodzilam sie, prawde mowiac potrzebna mi byla kasa na zycie, nie moglam o wszystko prosic rodzicow a i moglam wiecej czasu spedzac z dziecmi. Postawilam sobie za cel ze dam tyle milosci Maciusiowi ile ewa by mu dala, moja corcia miala mnie znowu w koncu caly czas dla siebie i dodatkowe pieniadze bardzo mi pomagaly. I tak jakos sobie bylo, pozniej sie zaczely nadgodziny Andrzejowi w pracy i czesto MAcia zostawialam u siebie, bo Andrzej konczyl prace pozna noca. Czesto tez bywalam z dziecmi u niego w domu. Czasem jak siedzialam z nimi dluzej, to zostawalam na noc w mieszkaniu Andrzeja, ten wracal w nocy i klad sie w pokoju dziecinnym, a gdy wstawalam z dziecmi zazwyczaj juz wychodzil do pracy. Widzialam jak ciezo pracuje, jak szybko chce stanac spowrotem na nogi. Po pewny czasie dostalam pozew rozwodowy od Grzegorza. Wynajal adwokata i zlozyl pozew o rozwod.Na sparwie zgodzil sie na zawieszenie wladzy w zamian za najnizsze alimenty, dostalam 100zl, ktorych i tak nie placil. Nie wnosilismy o ustalenie winy,wiec w miare szybko wszystko sie skonczylo. Przy wyjsciu stwierdzil, ze tak naprawde to ze sie tak ulozylo to moja wina, bo on zawsze kochal tylko Anke, swoja byla - to byl potworny policzek dla mnie i cios. Zastanawialam sie tylko gdzie ta jego ukochana byla jak mu dupe mylam i przy lozku warowalam. Staralam sie jak najszybciej zapomniec, ludzie zaczeli gadac ze olalam horego meza i poszlam do drugiego faceta. Bolalo, gdy czasem w kolejsce slyszalam jak jakies dewotki mi dupe obracaja nie majac nawet swiadomosci jak wygladam. Kiedys pod sklepem poprosilam takiego chlopaka o ognia, bo nie moglam zapalic, dalm mi i zaczal cos tam nawijac. I nagle czy slyszalam o tym wypadku, ja glupa przypalilam ze cos mi sie obilo o uszy, a ten z teksem ze licznik zatrzymal sie na 190km, ze frajer zabil tyle ludzi bo pijany byl, ma uklady to siedziec nie pojdzie, a ogolnie wszystko to zaplanowal ze szwagierka bo chcieli byc razem, ale mu nie wyszlo bo szwagier przezyl. Nie skomentowalam, ale rowniez nie przyznalam sie ze to ja jestem ta szwagierka. To byl ciezki czas dla mnie, bylam osadzana na kazdym kroku, Grzegorz opowiadal swoje wizje, jego matka rowniez, ja nie komentowalam. Wszyscy moi znajomi, ktorzy byli blisko wiedzieli jak bylo i jest, wielu tez sie odwrocilo i w tamtym czasie poznalam kto jest moim prawdziwym przyjacielem. Czas plynal, ja zylam dla dzieci, moje dni byly podporzadkowane im. Coraz czesciej zajmowalam sie nimi u Andrzeja w domu, gdyz rodzice coraz bardziej nalegali bym sie juz nie zajmowala Maciem i odciela od tego. Tam bylam sama z dziecmi, swobodna, nikt nie przychodzil, nikt nie patrzyl, moglam sie z nimi wyglupiac, bawic, wspolnie gotowac. Czasami jak juz polozylam dzieci spac siadalam przed tv i sama odpoczywalam, prasowalam, Andrzej wracal z pracy podawalam mu cieply obiad i rozmawialismy, o wszystkim nawzajem sie wspieralismy, jakos po tym wszystki latwiej mi bylo zwierzyc sie jemu. On wiedzial o wszystkiem co bylo przed wypadkiem, i po. Kochalismy te sama osobe, tyle ze inna miloscia. Widzialam, ze jest mi wdzieczny za opieke nad Maciem, ale nie zalezalo mi na tym, ja to robilam dla siebie. Z czasem Macio zaczal mowic do mnie "Mama" to normalne bo moja corcia sie tak do mnie zwracala, upominalam go i poprawialam ze jestem "ciocia". Andrzej sam powiedzial, zebym dala spokoj, ze zajmuje sie nim jak matka a on jest za maly by to zrozumiec, wiec dalam spokoj, choc bywaly momenty iz mialam wyrzuty iz zajmuje miejsce Ewy, ze ja zdradzam. Andrzejowi odroczyli wykonanie kary na rok, pozniej na kolejny rok. Caly ten czas pracowal, wtedy nie wiedzialam, ze on odklada pieniadze dla Macia na czas gdy sam bedzie musial odbyc kare. Zaczelismy wspolnie spedzac czas gdy mial dni wolne, i tak zadne z nas nie mialo nic ciekawszego do roboty. Zabieralismy dzieci na wycieszki, to do zoo, nad morze itp. Pewnego wieczoru siedzielismy na podlodze przed tv, dzieci spaly, a ze bylo lato saczylismy zimne piwo. Wtedy pierwszy raz Andrzej powiedzial, ze nie wie co z Maciem jak on pojdzie odbywac kare. Pierwsza moja mysl zostanie ze mna, bo jak inaczej??niestety on byl bardziej rozsadny, wytlumaczyl, ze tak by bylo najlepiej, ale to trzeba zalatwic prawnie, a nikt nie wyrazi zgody, mlodsamotna z dzieckiem na urlopie wychowawczym zamieszkala w domu rodzicow, wtedy wiedzialam ze ma racje. Ogarnela mnie panika ze strace Macia. Nastepnego dnia wraz z dziecmi poszlam do rodzicow gdy Andrzej byl w pracy, powiedzialam o wszystki i o tym co moze sie stac. Ojciec widzial, ze kocham Macia tak jak swoja corke i bal sie ze nie wytrzymam kolejnego ciosu, pomogli. Nastepnego dnia poprosilam Andrzeja aby nie zostawal po godzinach, bo chce pogadac. Przyjechali moi rodzice, Andrzejwrocil z pracy. Powiedzielismy mu o naszych ustaleniach. Moi rodzice wystapia do sadu o opieke prawna nad´Maciem na czas jego kary, a ja sie nim bede zajmowac. Po wysluchaniu Andrzej rozplakal sie jak dziecko, dziekowal, prosil, przepraszal, wszystko naraz. Sam juz ne wiedzial co mowi. Po tym troche sie uspokoi, wiecej sie smial pomagal mi przy dzieciach. Pewnego wieczoru powiedzial mi ze cos sie zmienilo, ze juz od pewnego czasu Unika mojego wzroku, bo nie wie co sie z nim dzieje. Zrozumialam, ze cos zaiskrzylo, prawde mowic ja rowniez inaczej na niego patrzylam, jak bawi sie z dziecmi, jak cos w domu robi, ale gdy wyznal mi swoje uczucia stchorzylam i ucieklam. Nie chcialam sie do tego przyznac, nie chcialam tego sluchac. A Ewa? Tak jakbym ja zdradzila. Minelo pare dni jak to przetrawilam i tak pomalu zaczelismy sie do sibie zblizac. W penym momencie naprawde stalismy sie dla siebie bardzo bliscy. I kolejna tragedia...odszedl moj tata....niespodziewanie, z dnia na dzien, nie moglam sie z tym pogodzic, Andrzej byl dla mnie wtedy wielkim wsparciem. Pierwsze tygodnie bylam jak w letargu. Caly czas byl przy mnie zajal sie dziesmi i pomogl mi stanac na nogi. Trzy miesiace po smierci mojego taty stanelismy przed kolejnym problemem. Z racji smierci mojego taty, moja mam nie mogla zostac opiekunem Macia, a zostal miesiac do konca odroczenia kary. Udalismy sie do adwokata po porade, adwokat stwierdzil ze najszybsza droga i najprostsza jest abym ja jako zona Andrzeja zozyla wniosek o przysposobienie pelne jego syna. Tak wiec udalismy sie do Urzedu z marszu napisalismy podanie z prosba o jak najszybszy Termin i dwa dni pozniej wzielismy slub, poprosilismy zaprzyjazniona pare by nam swiadkowala, tak naparawde nawet nie rozmawialismy czy chcemy czy nie, nawet nie padlo pytanie czy chce tego, poprostu zrobilismy to co trzeba. Zaraz z urzedu z aktem slubu polecielismy do sadu z wnioskiem o przysposobienie Macia. Ten sam adwokat zlozyl wniosek w sadzie karnym o zamiane kary bezwzglednego odbycia kary na kare w zawieszeniu. Po miesiacu odbyla sie pierwsza sprawa o Macia, zostalism skierowani do RODK na badania. Po kolejnym miesiacu stalam sie w swietle prawa matka Macieja. Odetchnelam, wiedzialam ze nikt mi juz go nie odbierze. Po paru tygodniach dostalismy pismo iz na posiedzeniu sadu, wydano orzeczenie o zmianie postanowienia sadu i kare pozbawienia wolnosci zamieniono na zawieszenie. Po tym dopiero do nas dotarlo ze stalismy sie w pelni prawna rodzina. Andrzej dziekowal za to co zrobilam, a i zlozylismy wniosek o calkowite pozbawienie wladzy rodzicielskiej Grzegorza, sprawa sie szybko odbyla, Grzegorz sie zgodzil jak uslyszal ze zniesiony zostanie obowiazek alimentacyjny. Po odebraniu mu wladzy Andrzej zlozyl wniosek o pelne przysposobienie Zosi i dal jej swoje nazwisko, jak rowniez zostal zapisany w jej akcie urodzenia, tak samo jak ja w akcie Macia. W ten sposob stalismy sie pelna rodzina. Niestety ludzie w naszej miejscowosci na kzdym kroku nam przypominali jak to jestesmy zli i podjelismy decyzje o wyprowadzce. Zamieszkalismy w innym miescie,tu tylko nieliczni znaja prawde, wiekszosc sadzie ze to nasze wspolne dzieci, niektorzy myla ze to blizniaki. Tu juz swiat przyszla nasza najmlodsza corka Gabi. Teraz mamy trojke swoich kochanych potworkow. A i my jestesmy sobie bardzo bliscy, nie wyobrazam sobie zycia bez mojej rodziny. Teraz moge powiedziec, jestem szczesliwa. Razem z nami zamieszkal Pawel, najstarszy syn Ewy. Po 18-stce dziadki powiedzieli mu ze ich obowiazek sie skonczyl wobec niego. Tulal sie troche, az w koncu dotarlo to do nas. Wsiadlam w Auto pojechalam po niego, zapakowalam i przywiozlam do siebie. Narazie mieszka z nami, musi stanac na nogi. Dzis wiem jedno dalam z siebie wszys, dla tych ktorych kocham. I dzis wiem ze Ewa mi w tym wszystkim pomagala. A kiedys nie bede sie wstydzic stanac przed nia, bo staram sie choc czesciowo robic to czego ona nie zdazyla.


No to sie napisalam, troche modusiowi Forum zasmiecilam, ale czuje sie lezejsza. Jestescie pierwsi ktorzy poznali moja Historie tak od poczatku do konca

jesteś wielka:):):):)
09 stycznia 2014 20:03 / 1 osobie podoba się ten post
Brawo za odwagę,piękna historia,ja tkliwa,to łzy jak grochy.
09 stycznia 2014 20:09 / 1 osobie podoba się ten post
Mimo mlodego wieku jestes bardiej odpowiedialna niz niejedna piecdziesieciolatka.Esmeralda jestes WIELKA!
09 stycznia 2014 20:14 / 1 osobie podoba się ten post
Esmeralda ty to ksiązkę powinnaś napisać,piękne i szczere,podziwiam.
09 stycznia 2014 20:16 / 1 osobie podoba się ten post
Twoja historia jest naprawdę wzruszająca!Podziwiam Cię ,ze pomimo tak młodego wieku i tylu drastycznych przeżyć zawsze starałaś się być dobrym człowiekiem i dojrzałą osobą. Myślę ,ze teraz Twoja karta się odwróciła i będzie tylko dobrze!Trzymam za Ciebie kciuki i za Twoje szczęście. Piękna historia z happy endem.
A ludzie jak ludzie zawsze gadali i będą gadać. Tylko głupcy oceniają! Ja uważam Twoją postawę godną naśladowania. Naprawdę zaimponowałaś mi.Super!!!!!!!!!
09 stycznia 2014 20:23 / 1 osobie podoba się ten post
Esmeralda,faktycznie miałaś co opowiadać. Kazdy z nas ma jakiś bagaż,ale Ty mogłabyś obdarować nim kilka osób.
09 stycznia 2014 20:25 / 2 osobom podoba się ten post
Dziekuje za te slowa. Prawda jest taka ze pierwszy raz wywalilam to z sibie i naprawde poczulam sie lepiej. A Wsze slowo weil dla mnie znacza. Dziekuje Kochani
09 stycznia 2014 20:26 / 1 osobie podoba się ten post
Czytajac twa opowiesc poplakalam sie bardzo jestes aniolem po tylu swych doswiadczeniach usmiechasz i pomagasz innym cos pieknego zycze duzo dobrego z serducha:)
09 stycznia 2014 20:37 / 1 osobie podoba się ten post
Bardzo młoda, dojrzała, odpowiedzialna a do tego z ogromnym bagażem doświadczenia życiowego.Masz ogromne SERCE!
09 stycznia 2014 20:40 / 3 osobom podoba się ten post
esmeralda

Dziekuje za te slowa. Prawda jest taka ze pierwszy raz wywalilam to z sibie i naprawde poczulam sie lepiej. A Wsze slowo weil dla mnie znacza. Dziekuje Kochani

maleńka jesteś wielka:)
najlepszego dla Was wszystkich:)
 
 
 
ja tez sie popłakałam........