Stan zdrowia kandydatów pracujących w opiece

16 stycznia 2015 16:50 / 1 osobie podoba się ten post
Okazuje się, że prochu nie wymyśliłam. Właśnie czytam temat pt. "Uzależnienia" Jeśli ktoś zainteresowany, proszę bardzo. http://www.opiekunki24.pl/forum/temat/zobacz/636/page/1 Przekopię to forum bo tu naprawdę jest tyle interesujących tematów, że lekturę mam zapewnioną na dłuższy czas.
 
Kopać będę za tematem Asertywność: jak ja postrzegam asertywność, jak sobie asertywnie radzę w pracy, w rodzinie, czy bycie asertywnym pomaga czy przeszkadza mi żyć, jak moją asertywną postawę postrzegają inni (czy inni lubią moją asertywność????) ..........................
16 stycznia 2015 18:03 / 4 osobom podoba się ten post
Gosiap

Okazuje się, że prochu nie wymyśliłam. Właśnie czytam temat pt. "Uzależnienia" Jeśli ktoś zainteresowany, proszę bardzo. http://www.opiekunki24.pl/forum/temat/zobacz/636/page/1 Przekopię to forum bo tu naprawdę jest tyle interesujących tematów, że lekturę mam zapewnioną na dłuższy czas.
 
Kopać będę za tematem Asertywność: jak ja postrzegam asertywność, jak sobie asertywnie radzę w pracy, w rodzinie, czy bycie asertywnym pomaga czy przeszkadza mi żyć, jak moją asertywną postawę postrzegają inni (czy inni lubią moją asertywność????) ..........................

Kop! Kop! Bo to bardzo ciekawe. Moich wiele problemów życiowych wynikało z tego, że miałam i ciągle wydaje mi się, że mam kłopoty z asertywnością. Wyjazd do Niemiec pomógł mi w tym również tj. w radzeniu sobie z tym problemem.. Zdecydowanie łatwiej przychodzi mi odmawianie. Jeszcze nie jest to zapewne to co powinno być ale z każdym wyjazdem jest lepiej. Procentuje  również po powrocie do domu bo zdobyłam się na to aby wyłączyć panu prąd choć zostałam przez wszystkich postronnych odsądzona od czci i wiary. Jak to ? Zimą? Jak można być takim bez serca? Ano można. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że sąsiadki poza małymi wyjątkami są przeciwko mnie. Ten pan jest złotą rączką i za nieiwelkie pieniądze naprawia różne drobne rzeczy. Jest taki poręczny i miły, a przy okazji strasznie na mnie rozżalony. Czy myślicie, że któraś powiedziała " chłopie płać, a będziesz mieć spokój bo o to chodzi" ? Nie. Kończę jednak ten temat bo nie ma się co użalać skoro mleko zostało rozlane. Wrócę, zobaczymy co zastanę ale mam żal sama do siebie, że pomogłam. Mogłam zrobić tak jak inni wysłuchać, bezradnie rozłożyć ręce i zamknąć drzwi tylko, że ja kurcze zawsze potrafię znaleźć rozwiązanie i to nawet z bardzo trudnej sytuacji. Z jednej strony dar, z drugiej przekleństwo jeśli połączyć to z brakiem asertywności.
16 stycznia 2015 18:11 / 2 osobom podoba się ten post
Alina

Kop! Kop! Bo to bardzo ciekawe. Moich wiele problemów życiowych wynikało z tego, że miałam i ciągle wydaje mi się, że mam kłopoty z asertywnością. Wyjazd do Niemiec pomógł mi w tym również tj. w radzeniu sobie z tym problemem.. Zdecydowanie łatwiej przychodzi mi odmawianie. Jeszcze nie jest to zapewne to co powinno być ale z każdym wyjazdem jest lepiej. Procentuje  również po powrocie do domu bo zdobyłam się na to aby wyłączyć panu prąd choć zostałam przez wszystkich postronnych odsądzona od czci i wiary. Jak to ? Zimą? Jak można być takim bez serca? Ano można. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że sąsiadki poza małymi wyjątkami są przeciwko mnie. Ten pan jest złotą rączką i za nieiwelkie pieniądze naprawia różne drobne rzeczy. Jest taki poręczny i miły, a przy okazji strasznie na mnie rozżalony. Czy myślicie, że któraś powiedziała " chłopie płać, a będziesz mieć spokój bo o to chodzi" ? Nie. Kończę jednak ten temat bo nie ma się co użalać skoro mleko zostało rozlane. Wrócę, zobaczymy co zastanę ale mam żal sama do siebie, że pomogłam. Mogłam zrobić tak jak inni wysłuchać, bezradnie rozłożyć ręce i zamknąć drzwi tylko, że ja kurcze zawsze potrafię znaleźć rozwiązanie i to nawet z bardzo trudnej sytuacji. Z jednej strony dar, z drugiej przekleństwo jeśli połączyć to z brakiem asertywności.

Alinko na razie powiem krótko: o asertywności wiem dużo, bo wszystkiego nigdy się nie wie. Ale gdy w grę wchodzą osoby bliskie, które kocham, na których mi zależy to ta asertywność nie jest taka prosta i łatwa. No temat rzeka ale warto rozmawiać i uczyć się.
A teraz czas na kolację, do potem :):):):):):)  
16 stycznia 2015 18:13 / 4 osobom podoba się ten post
Poczytałam jeszcze raz całą tę historie Alinka i wniosek wysnułam taki,podobny jak Gosiap-jestes współuzależniona i będziesz dopóki będziesz sie jakos tak wewnetrznie czuła za tego człowieka odpowiedzialna.Zamaist pomóc mu dajac wędkę ,dałaś od razu rybę i długo jeszcze będziesz za to płacić,niestety.
Ale ta sytuacja juz Cie nauczyła,ze zanim do kogos podobnego wyciągnie sie reke ,warto sie 100x zastanowić czy warto....
A asertywność?Jestes na dobrej drodze:):):):) Zczasem to będzie Twoje drugie imię:)
16 stycznia 2015 18:29 / 3 osobom podoba się ten post
Alina

Kop! Kop! Bo to bardzo ciekawe. Moich wiele problemów życiowych wynikało z tego, że miałam i ciągle wydaje mi się, że mam kłopoty z asertywnością. Wyjazd do Niemiec pomógł mi w tym również tj. w radzeniu sobie z tym problemem.. Zdecydowanie łatwiej przychodzi mi odmawianie. Jeszcze nie jest to zapewne to co powinno być ale z każdym wyjazdem jest lepiej. Procentuje  również po powrocie do domu bo zdobyłam się na to aby wyłączyć panu prąd choć zostałam przez wszystkich postronnych odsądzona od czci i wiary. Jak to ? Zimą? Jak można być takim bez serca? Ano można. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że sąsiadki poza małymi wyjątkami są przeciwko mnie. Ten pan jest złotą rączką i za nieiwelkie pieniądze naprawia różne drobne rzeczy. Jest taki poręczny i miły, a przy okazji strasznie na mnie rozżalony. Czy myślicie, że któraś powiedziała " chłopie płać, a będziesz mieć spokój bo o to chodzi" ? Nie. Kończę jednak ten temat bo nie ma się co użalać skoro mleko zostało rozlane. Wrócę, zobaczymy co zastanę ale mam żal sama do siebie, że pomogłam. Mogłam zrobić tak jak inni wysłuchać, bezradnie rozłożyć ręce i zamknąć drzwi tylko, że ja kurcze zawsze potrafię znaleźć rozwiązanie i to nawet z bardzo trudnej sytuacji. Z jednej strony dar, z drugiej przekleństwo jeśli połączyć to z brakiem asertywności.

Oj, Alinko ja też z tą asertywnością zawsze miałam ogromny problem, jak tak popatrze w stecz to strasznie, a zawsze coś mi mówiło w środku, a ja zawsze tłuaczyłam złmy dzieciństwem itd. oj zapłaciłam wysoką cenę za swoją naiwność. Teraz też się jej uczę, jest o wiele lepiej  i musi byś dobrze, tak trzymać.
16 stycznia 2015 19:13 / 3 osobom podoba się ten post
kasia63

Poczytałam jeszcze raz całą tę historie Alinka i wniosek wysnułam taki,podobny jak Gosiap-jestes współuzależniona i będziesz dopóki będziesz sie jakos tak wewnetrznie czuła za tego człowieka odpowiedzialna.Zamaist pomóc mu dajac wędkę ,dałaś od razu rybę i długo jeszcze będziesz za to płacić,niestety.
Ale ta sytuacja juz Cie nauczyła,ze zanim do kogos podobnego wyciągnie sie reke ,warto sie 100x zastanowić czy warto....
A asertywność?Jestes na dobrej drodze:):):):) Zczasem to będzie Twoje drugie imię:)

Wiem Gosiu i Kasiu! Moja koleżanka, pani psycholog też mi to powiedziała tylko ona stwierdziła , że zachowuję się jak osoba prawie współuzależniona. Tak jak powiedziałam nie jest to żaden mój mąż, kochanek, konkubent były czy obecny. Nie wiąże mnie z nim żadna silna więź emocjonalna ale faktem jest, że w pewnym momencie czułam na sobie coś w rodzaju zobowiązania moralnego, że powinnam mu pomóc skoro wiem jak. Niestety sytuacjie, w których wywierał na mnie presję, że powinnam pomóc pojawiały się niczym grzyby po deszczu. Nagle i mnóstwo. Ech! Szkoda słów. Podobno wszystko czemuś w życiu służy. Być może ten człowiek też pojawił się po coś. Tylko po co? 
16 stycznia 2015 19:39 / 5 osobom podoba się ten post
anerik

Oj, Alinko ja też z tą asertywnością zawsze miałam ogromny problem, jak tak popatrze w stecz to strasznie, a zawsze coś mi mówiło w środku, a ja zawsze tłuaczyłam złmy dzieciństwem itd. oj zapłaciłam wysoką cenę za swoją naiwność. Teraz też się jej uczę, jest o wiele lepiej  i musi byś dobrze, tak trzymać.

Wierz mi, że bardzo dobrze Cię rozumiem. Też zapłaciłam za naiwność wysoką cenę tak prywatnie jak i zawodowo. Tyrałam jak osioł w przeświadczeniu, że tak powinno być. Starałam się być miła i uczynna. Teraz jak przypomnę sobie niektóre sytuacje to cisną mi się niecenzuralne słowa w ocenie samej siebie. Zareklamowałam np. skutecznie, będąc w Polsce futro, które klientka kupiła w Grecji. Była cała akcja z przewiezieniem tego futra w jedną stronę, a pieniędzy w drugą. Ilu ludzi zostało po drodze zaangażowanych ? Szkoda słów. Uwolniłam klientów zatrzaśniętych na czwatrym piętrze w pokoju, w jednym z tunezyjskich hoteli. Organizowałam pościg za autobusem, do którego nie zdążyli wsiąść moi klienci bo jadąc na miejsce zbiórki zerwała się trakcja kolejowa i utknęli w szczerym polu. Mogłabym wymienić  całą listę takich nieprawdopodobnych sytuacji z moim udziałem. Ej ! Książkę mogłabym napisać. Kiedyś " Na Wspólnej" był wątek z biurem podróży w tle, który umarł śmiercią naturalną bo nic się w nim nie działo. Panie sobie siedziały za biurkiem i gadały. Raz pojawiły się tylko kłopoty z płatnościami bo ktoś je oszukał. Tak sobie pomyślałam, że scenarzyści nie mają pojęcia o tej pracy. Zawsze angażowałam się w pomoc, aż raz zrobiłam to w stosunku do nieodpowiedniego człowieka. 
16 stycznia 2015 21:50 / 3 osobom podoba się ten post
Alina

Wierz mi, że bardzo dobrze Cię rozumiem. Też zapłaciłam za naiwność wysoką cenę tak prywatnie jak i zawodowo. Tyrałam jak osioł w przeświadczeniu, że tak powinno być. Starałam się być miła i uczynna. Teraz jak przypomnę sobie niektóre sytuacje to cisną mi się niecenzuralne słowa w ocenie samej siebie. Zareklamowałam np. skutecznie, będąc w Polsce futro, które klientka kupiła w Grecji. Była cała akcja z przewiezieniem tego futra w jedną stronę, a pieniędzy w drugą. Ilu ludzi zostało po drodze zaangażowanych ? Szkoda słów. Uwolniłam klientów zatrzaśniętych na czwatrym piętrze w pokoju, w jednym z tunezyjskich hoteli. Organizowałam pościg za autobusem, do którego nie zdążyli wsiąść moi klienci bo jadąc na miejsce zbiórki zerwała się trakcja kolejowa i utknęli w szczerym polu. Mogłabym wymienić  całą listę takich nieprawdopodobnych sytuacji z moim udziałem. Ej ! Książkę mogłabym napisać. Kiedyś " Na Wspólnej" był wątek z biurem podróży w tle, który umarł śmiercią naturalną bo nic się w nim nie działo. Panie sobie siedziały za biurkiem i gadały. Raz pojawiły się tylko kłopoty z płatnościami bo ktoś je oszukał. Tak sobie pomyślałam, że scenarzyści nie mają pojęcia o tej pracy. Zawsze angażowałam się w pomoc, aż raz zrobiłam to w stosunku do nieodpowiedniego człowieka. 

Bedziesz Alinko mogła wnukom, opowiadać te historie. ja jestem pod wrażeniem i jestem pewna, że w końcu odetniesz, się od tego człowieka, tak jak wcześniej pisałaś. Zycie pisze lepsze scenariusze, tez tak uważam.
 
17 stycznia 2015 14:39 / 5 osobom podoba się ten post
Gosiap

 
 
Szkoda, że idziesz Lili ale może wrócisz............
Ja bym cię chętnie poczytała jak się rozstajesz z papierosami.
Bo ja to robie chyba od dupy strony i mi to nie wychodzi.
Pozdrawiam i życzę seksownej randki :):):):):):):
 

Gosia - pewnie że wrócę... Dzień bez forum - dniem straconym :) 
 
O rzuceniu palenia myślałam od jakiegoś już czasu, ale wciąż mi nie po drodze było do realizacji. Zawsze coś sobie znalazłam, jakieś wytłumaczenie "dlaczego nie". A to stres w pracy, a to w domu, a to czegoś nie mogę załatwić i się wnerwiam... I co wtedy smakuje najlepiej? Papieros.
 
A niedawno dostałam "nowe życie na śniadanie" i doszłam do wniosku że to świetny pretekst do tego by raz a dobrze się rozprawić z cholerstwem.
Postanowiliśmy wspólnie że od nowego roku razem rzucamy palenie. Moje dzieci podpowiedziały mi żebym na początek przestawiła się na E. Nabyłam i spróbowałam ograniczenia analogów; jak się okazało - dało się. Po tygodniu widziałam że palę prawie połowę mniej tych zwykłych, potem stopniowo jeszcze zmniejszyłam a od 1 stycznia faktycznie obydwoje nie palimy normalnych. Ja jeszcze pociągam E czasami, a mój A. juz nie potrzebuje. 
Łatwo nie jest, myśli się i ciągnie troszkę, ale przemówiłam sobie do rozumu i wytrzymuję nawet jak mi ktoś obok kopci pod nosem.
Teraz zostaje tylko mieć nadzieję że wytrwam w postanowieniu :)
Trzymajta kciuki!!!
17 stycznia 2015 15:10 / 2 osobom podoba się ten post
Lili

Gosia - pewnie że wrócę... Dzień bez forum - dniem straconym :) 
 
O rzuceniu palenia myślałam od jakiegoś już czasu, ale wciąż mi nie po drodze było do realizacji. Zawsze coś sobie znalazłam, jakieś wytłumaczenie "dlaczego nie". A to stres w pracy, a to w domu, a to czegoś nie mogę załatwić i się wnerwiam... I co wtedy smakuje najlepiej? Papieros.
 
A niedawno dostałam "nowe życie na śniadanie" i doszłam do wniosku że to świetny pretekst do tego by raz a dobrze się rozprawić z cholerstwem.
Postanowiliśmy wspólnie że od nowego roku razem rzucamy palenie. Moje dzieci podpowiedziały mi żebym na początek przestawiła się na E. Nabyłam i spróbowałam ograniczenia analogów; jak się okazało - dało się. Po tygodniu widziałam że palę prawie połowę mniej tych zwykłych, potem stopniowo jeszcze zmniejszyłam a od 1 stycznia faktycznie obydwoje nie palimy normalnych. Ja jeszcze pociągam E czasami, a mój A. juz nie potrzebuje. 
Łatwo nie jest, myśli się i ciągnie troszkę, ale przemówiłam sobie do rozumu i wytrzymuję nawet jak mi ktoś obok kopci pod nosem.
Teraz zostaje tylko mieć nadzieję że wytrwam w postanowieniu :)
Trzymajta kciuki!!!

Lili, trzymam paluchi.
Dużo moich znajomych przestało palić.
No, ja też wytrzymałam bez fajek prawie 3 lata
a teraz znowu wlazłam w to jak............ nałogowiec.
 
Mój facet nie pali i moje własne palenie bardzo mnie krępuje.
17 stycznia 2015 15:54 / 4 osobom podoba się ten post
Lili

Gosia - pewnie że wrócę... Dzień bez forum - dniem straconym :) 
 
O rzuceniu palenia myślałam od jakiegoś już czasu, ale wciąż mi nie po drodze było do realizacji. Zawsze coś sobie znalazłam, jakieś wytłumaczenie "dlaczego nie". A to stres w pracy, a to w domu, a to czegoś nie mogę załatwić i się wnerwiam... I co wtedy smakuje najlepiej? Papieros.
 
A niedawno dostałam "nowe życie na śniadanie" i doszłam do wniosku że to świetny pretekst do tego by raz a dobrze się rozprawić z cholerstwem.
Postanowiliśmy wspólnie że od nowego roku razem rzucamy palenie. Moje dzieci podpowiedziały mi żebym na początek przestawiła się na E. Nabyłam i spróbowałam ograniczenia analogów; jak się okazało - dało się. Po tygodniu widziałam że palę prawie połowę mniej tych zwykłych, potem stopniowo jeszcze zmniejszyłam a od 1 stycznia faktycznie obydwoje nie palimy normalnych. Ja jeszcze pociągam E czasami, a mój A. juz nie potrzebuje. 
Łatwo nie jest, myśli się i ciągnie troszkę, ale przemówiłam sobie do rozumu i wytrzymuję nawet jak mi ktoś obok kopci pod nosem.
Teraz zostaje tylko mieć nadzieję że wytrwam w postanowieniu :)
Trzymajta kciuki!!!

Lili trzymam mocno za twoje postanowienie kciuki-bede ci kiicowac-ja niestety nie mam tak silnej woli-a takze chcialabym rzucic ta jakze droga uzywke:):):)
17 stycznia 2015 16:00
Jezu Andrea, ja tu sobie krece fajki jak mi sie skocza zapasy z PL i co Ci powiem kupilam sobie dzisiaj maly tyton co by mi starczyl do pon, bo jak bede juz jechac to kupie sobie paczke, no i ten tyks taki ciemny, mocne to jak cholera, smierdze gorzej niz popielnicz, ale coz trza go skonczyc, przecie nie wyrzuce hah. a cale 3.70 zaplacialam z aniego hahaha.
A ty jakie palisz? tez lrecisz ??
17 stycznia 2015 16:10 / 1 osobie podoba się ten post
Moja mam swego czasu jarala klubowe, ja zaczynalam od nevad hahahaha, treaz wicery linki, a matula normalne viceroy te ciensze. wszystko syf, ja czesto jak kupowalam patrzylam pod wzgledem tych substancji smolitych co ma najmnije, ten tyks co dzisiaj kupilam to pluca chce mi wyrwac :D
17 stycznia 2015 16:39 / 1 osobie podoba się ten post
Lili

Gosia - pewnie że wrócę... Dzień bez forum - dniem straconym :) 
 
O rzuceniu palenia myślałam od jakiegoś już czasu, ale wciąż mi nie po drodze było do realizacji. Zawsze coś sobie znalazłam, jakieś wytłumaczenie "dlaczego nie". A to stres w pracy, a to w domu, a to czegoś nie mogę załatwić i się wnerwiam... I co wtedy smakuje najlepiej? Papieros.
 
A niedawno dostałam "nowe życie na śniadanie" i doszłam do wniosku że to świetny pretekst do tego by raz a dobrze się rozprawić z cholerstwem.
Postanowiliśmy wspólnie że od nowego roku razem rzucamy palenie. Moje dzieci podpowiedziały mi żebym na początek przestawiła się na E. Nabyłam i spróbowałam ograniczenia analogów; jak się okazało - dało się. Po tygodniu widziałam że palę prawie połowę mniej tych zwykłych, potem stopniowo jeszcze zmniejszyłam a od 1 stycznia faktycznie obydwoje nie palimy normalnych. Ja jeszcze pociągam E czasami, a mój A. juz nie potrzebuje. 
Łatwo nie jest, myśli się i ciągnie troszkę, ale przemówiłam sobie do rozumu i wytrzymuję nawet jak mi ktoś obok kopci pod nosem.
Teraz zostaje tylko mieć nadzieję że wytrwam w postanowieniu :)
Trzymajta kciuki!!!

Lili ja trzymam kciuki, mój mąż już nie pali z 15 lat, w życiu bym nie pomyślała, że on taki palacz i rzuci, popatrz myliłam się, 
ale najgorszy jest ten smród od papierochów, błeeeee, fuu
dzisiaj szłam za dziewczyną, kurcze myślę, gdzie to tak capi, patrzę a to ta dziewucha szła i paliła, Lili nie pal  !!!!!!
17 stycznia 2015 16:41
Jolek

Moja mam swego czasu jarala klubowe, ja zaczynalam od nevad hahahaha, treaz wicery linki, a matula normalne viceroy te ciensze. wszystko syf, ja czesto jak kupowalam patrzylam pod wzgledem tych substancji smolitych co ma najmnije, ten tyks co dzisiaj kupilam to pluca chce mi wyrwac :D

co Ty palisz????
wyrzuć to w tej chwili !!!!!