Na marginesie

12 kwietnia 2014 12:21 / 2 osobom podoba się ten post
ORIM

Boże co to ????

Na pewno na tej imprezie jestem hihihi, tylko nie wiem jak tam sie znalazłam.....)))))
12 kwietnia 2014 12:22 / 1 osobie podoba się ten post
nowadanuta

Na pewno na tej imprezie jestem hihihi, tylko nie wiem jak tam sie znalazłam.....)))))

Ja tyle nie dam rady wypic aby na takiej imprezie pozostac ha ha
12 kwietnia 2014 12:27
ORIM

Ja tyle nie dam rady wypic aby na takiej imprezie pozostac ha ha

Ja tam gdzies siedzę z kieliszkiem wypełnionym tonikiem i udaję, że "nie wylewam za kołnierz"....hihihi   Tak to przemówiło do mojej wyobrazni...)))))
12 kwietnia 2014 13:59 / 3 osobom podoba się ten post
Na "marginesie szpilek" ostatnio wracałam z Niemiec małym busem ,no i sie bałam ,czy kierowca nie zasnie podczas jazdy..Moja mądra koleżanka doradziła mi ,zebym sobie wzięła dlugą szpilkę ,usiadła z tyłu za kierowcą i od czasu do czasu go tą szpilka potraktowała ....to napewno spac mu sie odechce..od razu mówie nie skorzystałam z tej rady,ponieważ siedziałam za daleko od kierowcy.
12 kwietnia 2014 15:45 / 1 osobie podoba się ten post
kasia63

Fragment książki?........

no. tak jakoś kiedyś wyszło, ze popełniłam ten tekst.
12 kwietnia 2014 15:50
ORIM

Tak wyczytalem wyzej,ale co to za towarzystwo ha ha Boże uchron od takich wspołpracowników

A ja musialam z niektórymi tymi charakterami pracować. Korpożycie :P
12 kwietnia 2014 16:00 / 3 osobom podoba się ten post
CD – Peter, czy palisz? – poczuł na ramieniu delikatny dotyk dłoni.Spojrzał za siebie i zobaczył Jolkę. Pochylała się lekko w jego kierunku czekając na odpowiedź.
– Nie. Ale jeśli chcesz potowarzyszę ci – odpowiedział.
– Byłoby miło – Jolka uśmiechnęła się i skinęła głową, aby za nią poszedł. Wyszli na rzęsiście oświetlony taras restauracji z małą sadzawką pośrodku.
– Wyglądałeś tak żałośnie przy stole, ze postanowiłam cię wyrwać stamtąd – powiedziała.
Poczuł, że się czerwieni. Nie znalazł odpowiedzi. Jolka była bezpośrednia, dyplomacjęmając za nic. Nie był przyzwyczajony do tego, ponieważ jako rodowity Niemiec ciągle uważał na to, co mówi, jak i komu.
Widział, że Jolka przygląda mu się badawczo i szykuje się do następnego strzału. Sam się zdziwił,ze nie miał jej tego za złe.– No więc co tu robisz? Jaką masz misję?
– Przyjechałem z Beckerem. Mam poznać firmę-córkę i wasz proces produkcji. - powiedziałnajbardziej swobodnie jak potrafił.
– Nie kupuję tego – odparowała Jolka – Jaką masz misję jeszcze raz pytam.
Twardy zawodnik z niej - pomyślał.
– Ok, dowiecie się wszyscy w swoim czasie. Nie ode mnie ma wypłynąć ta informacja.
– Ja nie jestem „wszyscy”, Peter. Przekonasz się nie raz, nie dwa. Dobra, trzeba cie rozruszać,germański sztywniaku – uśmiechnęła się przyjaźnie – Idziemy tańczyć. Może ten wieczórnie będzie taki nudny jak się wydawał.
Kolejny raz zaskoczyła go. Ale nie miał ochoty się sprzeciwiać i wchodzić w dyskusje.  
CDN
14 kwietnia 2014 10:15 / 2 osobom podoba się ten post
Jutro jest pełnia z całkowitym zaćmieniem księżyca.
Oznacza to tradycyjnie nerwówkę i niepokój, ale też ukryte sprawki które mogą wyjść na jaw lub przeciwnie: szwindle które da się ukryć.
:)
14 kwietnia 2014 10:26 / 2 osobom podoba się ten post
CD   A na sali tańce trwały w najlepsze. Peter nie poznawał melodii piosenek, słów nie rozumiał jednaknie przeszkadzało mu to tańczyć zapamiętale z Jolką. Musiały to być jakieś polskie hity. Spodobałmu się jeden, właściwie jego rytm. Widział jak ludzie śpiewają entuzjastycznie razem z artystą iśmieją się przy tym radośnie. Poprosił Jolkę o przetłumaczenie.
– Naprawdę podoba ci się to? - z niedowierzaniem zapytała – To hit,który ma już dziesiąt lat, a słowa powtarzają się: „Daj mi tę noc, tę jedną noc”. - roześmiała się i zostawiła go samego na parkiecie.
Roześmiał się również i skierował się do swojego miejsca przy stole. Po drodze zaczepił go Adrian.
– Jak się bawisz?– Wspaniale, dziękuję. Tak jest u was co roku?
– Tak. Zawsze tak samo. Tylko zespół muzyczny się zmienia. Chodź, musisz porozmawiać z Izą. Poznaliście się już?
– Nie, nie było okazji.– Iza! – krzyknął głośno Adrian – IZA! Zobacz kogo znalazłem!
Iza stłumiła w sobie grymas i podeszła z uśmiechem.
– Witaj Peter, dobrze, ze jesteś. Jak się bawisz?
– Fantastycznie. Macie świetną muzykę.
– Taaa, racja. Powiedz, czym zajmujesz się w PSC?
„No to się zaczęło” - pomyślał Peter. – Czymś tak nudnym, że szkoda mówić. Finansami.
– Przeciwnie! To ekscytujące!
Jaką dziedziną konkretnie? - dopytywała się.
– Jestem młodszym księgowym więc uwierz mi, ze wcale nie ekscytujące.
– A długo pracujesz w PSC? - wtrącił się Adrian.
– Pół roku – nie miał ochoty rozwijać choć widział, ze oboje tego oczekują.
- Przepraszamwas na chwilę.
Gdy Peter odszedł Iza powiedziała do Adriana:
– Mówiłam ci? Mówiłam? Coś jest nie tak. Po co młodszy księgowy przyjeżdżałby dopipidówy w Polsce na imprezę! Becker nie brałby go gdyby nie było w tym jakiegoś celu!
– Weź Izka! Ciągle tworzysz jakieś teorie spiskowe! Albo wiesz co? Może chodzi o tamto... –Adriana momentalnie sparaliżowało ze strachu.
– Bzdura! To było idealnie zakamuflowane! Cicho siedź. Nie tutaj. A ten Manzer to grubszasprawa. Mówię ci. A teraz idź się napić i nie myśl.  
 
CDN
14 kwietnia 2014 10:52 / 1 osobie podoba się ten post
kasia63

Bardzo, bardzo lubię za tamto odszkodowanie kupiłam nowe pralkę i lodówkę:):):):)Pamiętam ,ze jak przylecial nasz BHPowiec to najwazniejsze dla niego było jakie obuwie na sobie miałam ,czy słuzbowe.....wywaliłam sie na szpitalnym dziedzińcu  w styczniu.W służbowych klapkach.He he.Bardzo niepocieszony był...Pracujac tu czuje sie bezpieczniej porządnie ubezpieczona,lepiej miec jak nie miec w razie W.:)Ponieważ pracuję samodzielnie ,to sama o to zadbałam i nie jestem zdana na nikogo w tej kwestii.Wybrałam takie jakie mi pasowalo ,bez narzucania z czyjejś strony.Kolezanka splaca rachunek za szpital ,7500euro-jej ubezpieczenie nie uznało pęknięcia wrzodów,bo to choroba przewlekła i nic się nie dało zrobic chociaż sie odwoływała.musi spłacać....

Ja też bardzo lubię ubezpieczenia. Swego czasu opłacaliśmy dwa grupowe męża w pracy. 4 lata temu umarł mój teściu i urodził się mój syn w odstępie niecałych dwóch miesięcy. Za pieniądze z tych ubezpieczeń, becikowego i małych oszczędności mąż kupił mi nowe używane auto. :)))))
Mniejsze kwoty za zalanie mieszkania, oc w życiu prywatnym też sprawiły niesamowitą radość. ilka dni temu sąsiadka znowu nas zalała- przyda się parę groszy na odnowienie mieszkania :))))))))))
14 kwietnia 2014 11:28 / 1 osobie podoba się ten post
A ja nie lubię. Płaciłam przez 7 lat ubezpieczenie na życie chyba się to nazywało. W razie śmierci rodziców, męża lub dziecka wypłacano kasę, kasa za poród była, za zawał i takie tam. No i przez 7 lat wydałam na to coś koło 3,5 tysiąca. A gdybym dziecko urodziła, to dostawało się 2 tysiące.
14 kwietnia 2014 11:28
lena7

no. tak jakoś kiedyś wyszło, ze popełniłam ten tekst.

Czy to nie Ty przypadkiem "na marginesie" wspomniałaś o jakimś bohaterze który Cię wyciągał spomiędzy samochodów?! :))) Miałam nadzieję na ciąg dalszy, choćby nawet mocno okrojony ;)
14 kwietnia 2014 11:31
wichurra

A ja nie lubię. Płaciłam przez 7 lat ubezpieczenie na życie chyba się to nazywało. W razie śmierci rodziców, męża lub dziecka wypłacano kasę, kasa za poród była, za zawał i takie tam. No i przez 7 lat wydałam na to coś koło 3,5 tysiąca. A gdybym dziecko urodziła, to dostawało się 2 tysiące.

Co ja piszę, gdzie 3,5 tysiąca. Płaciło się coś koło 50 zł miesięcznie x 7 lat, to wychodzi 4.200. 
14 kwietnia 2014 11:34
wichurra

Co ja piszę, gdzie 3,5 tysiąca. Płaciło się coś koło 50 zł miesięcznie x 7 lat, to wychodzi 4.200. 

Czyli na dzien dzisiejszy nie jestes ubezpieczona?????Nierozsądnie chyba troszkę......Pewnie że kasy żal ,ale lepieć być niż nie być.
14 kwietnia 2014 11:39
Każdy, kto pracuje jest ubezpieczony. A przez to dodatkowe ubezpieczenie tylko straciłam, a nic nie zyskałam. Gdybym nawet urodziła w tym czasie, to dostałabym 2 tysiące, a oddałam PZU 4,200.