Ja wolę w tym nie doszukiwać się sensu czy logiki, dla mnie to zwykłe kur..two. Jak Eurypides znalazł sens to niech sobie pozostanie z tym w czym sens widział....)))))
Ja wolę w tym nie doszukiwać się sensu czy logiki, dla mnie to zwykłe kur..two. Jak Eurypides znalazł sens to niech sobie pozostanie z tym w czym sens widział....)))))
Danusia, gdzie teraz pracujesz? tzn. w jakiej
miejscowości?
Ludzie, ktorzy sie bija,
Nie miewaja ladnych rak.
Ludzie, ktorzy sie kloca, nie miewaja
Ladnych ust
A ci, którzy się kłócą pisząc, to co miewają nieładne.?
A ci, którzy się kłócą pisząc, to co miewają nieładne.?
Sa to Ludzie,ktorzy maja brzydkie serca.
Brudne Dusze.
To Ludzie smutni,ktorzy nie
Potrafia sie smiac
Ktorzy nie kochaja innych
Ludzi, ktorzy nie akceptuja innch.
To Ludzie,ktorzy nie maja milosci w swych sercach.
To Ludzie nieszczesliwi.
Można leczyć bolącą dusze, ale wtedy przeważnie zaczyna boleć wątroba...:randka2::dwa piwa::-)
Czemuś biedny? Boś głupi! Czemuś głupi? Boś biedny”
Autor: Beata Wermińska
Gdy wczoraj wychodziłam ze sklepu, podszedł do mnie mój kolega ze szkoły podstawowej. Nie wiem, czy w ogóle kojarzył kim jestem, szczerze wątpię, ale ja pamiętam go doskonale.
Tomek przez trzy pierwsze lata edukacji siedział za mną w ostatniej ławce. Nie zajmował się praktycznie niczym więcej poza zjadaniem wielkich bułek z jeszcze większą ilością masła. Czy coś poza tym w nich było – nie pamiętam, pewnie nie, ale masła nie jadam. Siedzieliśmy w rzędzie przy kaloryferach, z których ciepło przez większość roku szkolnego topiło masło i ten zapach czuję do dziś. Z Tomkiem, który pozostał powtarzać rok, pożegnaliśmy się w klasie trzeciej, ale w czwartej czekał na nas jego starszy brat Wojtek, który też repetował i tak prawie co rok żegnaliśmy się z jednym z braci i witaliśmy z kolejnym. Nie wiem, ilu ich dokładnie było: sześciu, może siedmiu, ale ich mamę wiecznie obładowaną, pieczywem i ziemniakami widzę przed oczami do dziś, chociaż zmarła zanim Tomek w końcu skończył podstawówkę. Przez wiele lat spotykałam braci w parkach, na ławkach, na ulicy, proszących o kilka złotych na piwo. Od pewnego czasu widuję tylko Tomka, reszta podobno nie żyje – zapili się na śmierć, któryś zamarzł, jeden został potrącony przez samochód…
Zawsze daję Tomkowi jakieś pieniądze i mówię: na bułkę. Pamiętam go uśmiechniętego, z tym cieknącym masłem po ręce na rękawy swetra w paski, zeszyty, ławkę. Dziś czuć od niego tylko biedę i alkohol. Ludzie odpędzają się od niego jak od szczura, wyzywają od nierobów, darmozjadów, patologii. Może i racja… Ale dlaczego Tomek nie pracuje? Czy to jego wina, że nauka mu nie szła? Że ojciec alkoholik? Czy to on wybrał sobie taką rodzinę, środowisko, los? Ile miał na to wpływu? Tendencja do obwiniania biednych za ich biedę jest u nas bardzo powszechna. Wielu z nas postrzega ich, jako leniwych pijaków nastawianych jedynie roszczeniowo, zadowolonych z życia na koszt państwa. A co z tymi, którzy może mieli trochę pod górkę, a do tego nie byli na tyle zaradni, by trudności przekuć na sukces?
"Po co pani daje temu pijusowi pieniądze?! – zawołała obok mnie jakaś kobieta. – Ciągle tylko 'doj pani na piwo', narzucają się człowiekowi. A do roboty by poszedł. Ławki przez nich zasyfione, że ani usiąść nie ma gdzie, chodniki zarzygane, pety porozrzucane po trawnikach i zaszczane wszędzie. Na bełty i papierosy ma, a skąd?! Niech pani zobaczy, czy portfela nie ukradł! Patologia..." – kobieta najwyraźniej rozkręciła się, bo mówiła jeszcze coś pod nosem przez cały czas przepakowywania zakupów z wózka do bagażnika. W drodze do domu zaczęłam się zastanawiać, co byłoby ze mną, gdybym urodziła się zamiast Tomka w jego rodzinie? A kim byłby dziś Tomek, gdyby był jedynym dzieckiem pani doktor i dyrektora huty, na przykład? Może bylibyśmy w tym samym miejscu, co teraz, a może zupełnie gdzie indziej? Albo co by się stało z tą oburzona panią, jakby nagle zwolniono ją z pracy, z czasem straciła prawo do zasiłku i rozchorowała się na cukrzycę? Taka nieoczekiwana zmiana miejsc… Tak samo by myślała? Równie łatwo oceniała?
Może takie zachowanie to jakaś tania forma psychoterapii? Postrzegamy negatywnie biednych, tym, którym się nie powiodło, mają gorzej i tym samym podnosimy sobie samoocenę? Widzimy "gorszych” od siebie i od razu czujemy się lepsi? A może obrzucamy ich inwektywami albo odwracamy się ze wstrętem ze strachu, żeby ich bieda nie przeszła, jak choroba zakaźna, na nas? Autostrada do ubóstwa w naszym państwie jest ekspresowa, a granica pomiędzy biedą a pozorną stabilizacją jest cieniutka… Czytałam, że 6,7% Polaków żyje w skrajnej biedzie, 16-17% w relatywnym ubóstwie, a to przecież prawie jedna piąta społeczeństwa! Czy ci wszyscy ludzie postanowili być biedni, bo lubią?