Opiekunka w Niemczech - słaby lub podstawowy poziom języka

15 maja 2013 23:38
Ogólnie to nie ma czegoś takiego, że w l.mn. nie stosuje się rodzajników - one przecież są również w l. mnogiej we wszystkich przypadkach, a są po to, żeby i je stosować.
15 maja 2013 23:43
wichurra

Ogólnie to nie ma czegoś takiego, że w l.mn. nie stosuje się rodzajników - one przecież są również w l. mnogiej we wszystkich przypadkach, a są po to, żeby i je stosować.

jest tylko mi sie popieprzylo nie przy "die" ale przy "eine"
http://www.niemiecki.ang.pl/gramatyka/odmiana_rzeczownika_przez_przypadki/przypadki
15 maja 2013 23:48
Wiadomo, że nieokreślonych w mnogiej nie ma, ale Koleżanka podawała przykłady z określonym.
16 maja 2013 00:02
ogólnie powiem że dla nas Polaków niemiecki jest o wiele trudniejszy niz angielski
16 maja 2013 00:11 / 1 osobie podoba się ten post
Co wynika z tego, że nasz język, podobnie jak angielski w dużej mierze jest oparty na łacinie, która nie należy do języków trudnych. Mój ślubny twierdzi, że w romantyzmie, w czasach odrodzenia narodowego, Niemcy świadomie wyrzucili ze swego języka słowa pochodzenia łacińskiego, zastępując je pochodzącymi z języków germańskich i dlatego teraz musimy się tak męczyć. I nie tylko my, bo inne nacje z przyswajalnością niemieckiego też mają problemy.
16 maja 2013 00:19
To w sumie dziwne, bo i niemiecki i angielski to języki germańskie, a rzeczywiście angielski łatwiejszy. Z drugiej strony może łatwiejszy też przez to, że z każdej strony jesteśmy nim bombardowani - piosenki angielskie, filmy z lektorem (ale zawsze coś tam się usłyszy), reklamy, polecenia na kompie.
16 maja 2013 09:42
filip

ogólnie powiem że dla nas Polaków niemiecki jest o wiele trudniejszy niz angielski

Ja mam odwrotnie - angielski mnie jakos nie kręci:)Mówiąc po angielsku mam wrażenie jakbym miała gorącego kartofla w ustach:):):) a niemiecki  łatwiej mi wchodzi.:)Swego czasu uczyłam się niderlandzkiego-oooooo,to dopiero były schody!!!!!!!!
16 maja 2013 23:01
wichurra

To w sumie dziwne, bo i niemiecki i angielski to języki germańskie, a rzeczywiście angielski łatwiejszy. Z drugiej strony może łatwiejszy też przez to, że z każdej strony jesteśmy nim bombardowani - piosenki angielskie, filmy z lektorem (ale zawsze coś tam się usłyszy), reklamy, polecenia na kompie.

To ja chyba jakaś dziwna :) jestem, bo dla mnie angielski jest trudniejszy... może dlatego, że najpierw się nauczyłam niemieckiego... ale  na studiach liznęłam francuskiego i wydawał mi się o wiele łatwiejszy... 
16 maja 2013 23:04
liznęłaś powiadasz:)
dla mnie francuski był najgorszym koszmarem - brrr - cierpnę na samo wspomnienie - po maturze pojechaliśmy na popijawę nad jezioro i każdy miał spalić najbardziej znienawidzony przedmiot - książki i zeszyty z francuskiego poszły u mnie w ogień:)


16 maja 2013 23:11
Haha! U mnie zmorą była teoria literaturoznawstwa... wykładowaca jak sobie kogoś upatrzył na pierwszym roku to koniec... na moje szczęście miałam (do tej pory nie wiem jakim cudem!) dwa komisy u niego i jakoś przebrnęłam :))... hehe potem się już wyluzował, jak przesiew zrobił i rzekłabym, że go nawet polubiłam... ale onomatopeje i inne takie śnią mi się po nocy...
16 maja 2013 23:24
Ja nie pamiętam nawet, czy my takie coś mieliśmy. Jakoś nie kojarzę - tak jakbyśmy od razu zaczęli od samej literatury średniowiecznej - Hildebrandslied itd. Ja najbardziej nie lubiłam wszelakich gramatyk, a już najbardziej gramatyki historycznej. A najlepszą mieliśmy socjologię. Przyszedł facio na pierwsze zajęcia i mówi, że on nam głowy nie będzie zawracał i że spotkamy się za pół roku na egzaminie. No ok, to się spotkaliśmy, kazał starościnie zebrać indeksy i przy niej wystawiał oceny. Wyglądało to mniej więcej tak: "ta? no tak, ta ładna, to możemy dać 5.... a ta? co to za nos? oj nie, ta 3" I ludzie się burzyli później:)
17 maja 2013 10:14
Jeśli studiowałaś na uniwerku, to z tego co wiem jest trochę inne zajęcia. Ja zrobiłam najpierw 3 lata collegu językowego... ale na takiego artystę jak Ty miałaś to nie trafiłam... hehe!
A to teroria to ja nie wiem na co nam to było... na zaliczenie semestru trzeba było przeanalizować wiersz pod względem semantycznym i środków stylistycznych... na 60 osób uwalił z tego co pamiętam ponad 20... generalnie jemu przypadła rola eliminowania słabych osobników... potem trzepał strasznie z treści lektur, o takie szczegóły pytał, że potrafił każdego zagiąć... "Parsivala" to do końca nie zapomnnę. Z moja przyjaciółą bańki dostałyśmy, bo nie wiedziałayśmy co wielki rycerz Gahmuret miał napisane na grobie... na drugim roku się uspokoił i był nawet miły... ale facet wiedzę miał niesamowitą i szanowałam go za to...
17 maja 2013 10:47
Myślę , że na każdym kierunku studiów zdarzają się oryginały . Gorzej , jak cała katedra jest dziwna .Ja skończyłam najpierw Politechnikę Wydz. Mechaniczny Technologiczny (dopiero potem fizykę )i przez 3 lata walczyliśmy po kolei z rożnymi działami mechaniki . Na trzecim była Dynamika . Na roku było ok 250 osób , więc nas podzielili na dwie części - Ciąg A i B . Ja , Bogu dzięki byłam w A , ale mój ówczesny luby był w B .Mieli egzamin po nas , na drugi dzień miały być wyniki na tablicy w Instytucie. Ale list nie było. Poszli więc do sekretariatu zapytać , a ci rozbawieni odpowiedzieli: Ha , ha - no przecież wiszą !Więc koledzy dalej szukali - 120 nazwisk to powinny być 3 kartki A4 . Nie było . W końcu ktoś spostrzegl karteczkę ,wyrwaną z notesu , na której było napisane :
,,Wyniki egzaminu z Dynamiki rok -3 ciąg B . Egzaminu nie zdał nikt ''.
A dlaczego napisałam, ,,Bogu dzięki '' że byłam w ciągu A ? Bo nasz wykładowca porządny chłop był. W pierwszym terminie zdało nas ( ze 120 ) - ponad 20 osób!
17 maja 2013 20:35
Wrocławska polibuda słynie z dużego odsiewu robionego chyba świadomie i dobrowolnie, bo przyjmuje się po 1000 osób wiedząc, że pojemność sal jest na góra 20% z przyjętych. Ja na swojej uczelni (prywatnej) miałam świetnych w większości wykładowców,nie byli sadystami. Największym oryginałem był dla mnie jeden z kolegów, który przed zaliczeniami przychodził do mnie z prośbą o streszczenie wiadomości, bo nie chodził na zajęcia. Robiliśmy to w czasie 15 minut. Dawałam mu wiedzę w pigułce, wchodził i zaliczał na 4. Ale to był ładny chłopak i miał dobre gadane. Szybko jednak odpadł, bo został tatusiem i trzeba było utrzymać rodzinę.
07 czerwca 2013 08:59
Ja to czytam i sie zastanwiam dla czego tak jest ze opiekunki  maja takie wysokie wymagania .
1)Wiekszosc z kobiet które sa w Niemczech malo umiały j.niemiecki  lub w cale go nie znały ,wszstko sie odbywałao na zasadzie Kalego .I wiadomo ze najlepsza nauka jezyka to obcowanie z nim na codzień ,jade bo ktos mi dał szanse na nauke i na zdobycie doswiadczenia i wiedzy .Zawsze jest jakis pocztek .
Dziewczyny nie dajcie się ja za was trzymam kcuki i powiem wam ze Artemida prowadzi fajne lekcje dla opikunek za darmo sama mam wszystko od nich wydrukowane .Kupiłm słownik nagrałam rozmówki na telefon ogladam trzy godziny niemiecka telewizje a do teko ksiazeczke dla Jadacych do pracy do Niemiec taki tytuł .Wszysko tam jest a potem dalej :)Wszysko sie uda :)Zobaczycie