Kuchnia Niemiecka - przepisy

17 lutego 2013 23:17
dzięki Dorothea41!

Zapomniałam o coli... o herbatce też myślałam... tylko ona taka oporna, że nie wiem, czy uda mi się ja namówić na cokolwiek... zobaczymy jutro...

pozdrowionka!

17 lutego 2013 23:20
Jak nic nie bedzie chciala to moze ja przetrzymaj z jedzeniem i piciem to sama sie upomni? Wiesz starsi ludzie to gorzej jak dzieci hihihihi albo postaw paluszki czy krakersy w widocznym miejscu to sama siegnie.
18 lutego 2013 12:22
ze stawianiem na widocznym miejscu czegokolwiek to moze być problem, bo ona prawie nie widzi... Toche mi jej szkoda jak się tak męczy, no ale trochę na własne życzenie, bo nie chce kropli na mdłości wziąc i robi teatr. Już wczoraj miałam dość jej marudzenia i zajęłam ją czytaniem (znaczy ja jej czytam), więc była chwila spokoju. A dziś rosołek bugocze na kuchence... hmmm... aż sama nabrałam ochoty, bo dawno nie jadłam. Mam nadzieję, że wyjdzie.

A wróce jeszcze do ciasta francuskiego... napiszę co ja z niego zrobiłam. To bardzo prosty przepis, moja mama wygrzebiała w jakiejś gazecie: Piersi z kurczaka pokroić na paseczki lub jak sie komu podoba (ale w miarę małe kawałeczki) doprawić przyprawą do kurczaka bądź wg własnego uznania. Pokrojona cebulke i kurczaka podsmażyć dodac serka topionego ziołowego i poddusić do rozpuszczenia serka. Ja dodaję troszkę serka typu filadelfia (niemiecki Frischkaese) i doprawiam jeszcze do smaku. Ten sosik z kurczakiem wykłądam na ciasto francuskie. Na ten sosik wykładam ugotowane (mogą być tylko zblanszowane) różyczki brokuła. Boki ciasta kroje w paski i nakładam na nadzienie naprzemiennie. I do pieca. Myślę, że zamiast bokuła można pokombinować z innymi warzywami wg gustu i smaku.

Dobra ide zobaczyc rosół...

pa
18 lutego 2013 12:34
Sluchaj Tali a czy ona przy tym antybiotyku ma cos na oslone? Bo wiesz antybiotyk bardzo wyjalawia i moga byc mdlosci...kisielku jej ugotuj
18 lutego 2013 22:40
Nie ma nic z tego co wiem. Wieczorem ma tabsa na żołądek, ale to łyka cały czas. Córka mi nic nie mówi. Dziwiło mnie to, że dostała tego antybiotyku na 20 dni!! No ale się nie dopytałam. Dzis dzwoni córeczka, babka mówi co i jak, a ta wkurzona mówi, że ma już nie brać, że wystarczy 5 dni i takie tam i ja mam jej nie dawać tego leku. No ale ja tego nie wiedziałam, a córeczka wczoraj ze mną nie chciała rozmawiać, zapytała tylko czy chce jakąś tam książę i skończyłą rozmowę, mimo że zaczełam mówić o jej matce. Oj muszę się przestawic na inny tok pracy, bo przyzwyczajona jestem na współpracę z rodziną, a tu raczej tego nie będzie.

mam nadzieję, że powoli dojdzie do siebie... rosołku mało zjadła i ogólnie zmusza sie do jedzenia, aż mi jej trochę szkoda. Nie wiem też czy ten rosół nie za ciężki na żołądek... Pytałam co by zjadła, ale nie ma na nic ochoty. Może zrobię jej jutro puree ziemniaczane i troszkę mieska gotowanego z marchewką. Co do kisielku to odpada nie przekonam uparciucha.

Córeczka chce ją zostawić po moim wyjeździe na kilka dni samą... oj nie wiem co to bedzie... mam nadzieję, że jeszcze tu wrócę... no ale babcina ma 95 lat wiec nie ma co oczekiwać cudów...

dzięki Dorothea za rady i wsparcie!
18 lutego 2013 23:00
No faktycznie dziwne z tym antybiotykiem,przewaznie podaje sie 7 do 10 dni,no ale ty lekarzem nie jestes.Ja na twoim miejscu sama skontaktowalabym sie z jej lekarzem,oczywiscie jezeli masz taka mozliwosc bo cos moze sie z babcia dziac niedobrego.....rosolek nie jest ciezki spokojnie.Tali a moze babka wodki z pieprzem by sie napila? a tak wogole to na co dostala antybiotyk?
19 lutego 2013 09:45
Ona miała na palcu u nogi brodawkę, wycinali jej dwa razy i została rana, ktora nie chce się zaleczyć... nic dziwnego w tym wieku, w końcu krążenie już nie to. W każdym razie ma jeszcze we krwi te bakterie no i zapalenie tej rany. Dlatego dostała antybiotyk. Wkurzona jestem na tą córke. Jakbym wiedziała, to nie męczyłabym tej biduli tymi tabsami. Dzisiaj już od rana ją mdli (ale mi jej szkoda). Dałąm jej herbaty i krople wzieła bez marudzenia. Teraz śpi jak suseł, ale to dobrze, może jej się poprawi... zrobiłam jej płatki owsiane, bo chciała to może potem zje. Myślę, że dziś to najlepiej jakby jadła tylko suchary, chlebek z masłem i płatki owsiane. No nic zobaczymy. Pielęgniarka przychodzi ok 11 to z nią jeszcze pogadam czy coś działać z lekarzem.

hehe a tej wódki Dorothea to jej chyba oszczędzę, bo nie zdążyłabym dobiec z wiaderkiem ;)

pozdrawiam
19 lutego 2013 11:45
Tali,byłabym ostrożna z odstawianiem antybiotyku w tej sytuacji.Skoro dostała antybiotyk na 20 dni to może to gronkowiec,lub inne oporne bakterie ,ktore rozwijają się w takiej ranie i przedostają do krwiobiegu,co przy osłabionej odporności osób starszych może grozić sepsą.Koniecznie skonsultuj się z lekarzem,bo zaburzenia łaknienia mogą być po antybiotyku,ale też wskutek trwającej wciąż infekcji.Mleko możesz dać,ale zachowaj dwugodzinny odstęp do antybiotyku,bo tu chodzi o to aby lek sie dobrze wchłonął,ta sama zasada obowiązuje przy podawaniu probiotyku,który babcia przyjmować powinna,albo dawaj jej chociaż jogurt lub kefir
19 lutego 2013 12:47
Antybiotyk bez żadnych tabletek osłonowych? Takie rzeczy chyba tylko w de :)



Sposób na owsiankę, bez mleka i bez gotowania i chyba bardziej zjadliwie niż na wodzie:

http://www.kwestiasmaku.com/blog-kulinarny/domowe-musli-dr-birchera-najlepsze-sniadanie/
19 lutego 2013 12:56
Tali Tina ma racje,zreszta ja Ci tez napisalam,ze najlepiej skontaktowac sie z lekarzem. A jak babka ma mdlosci to moze w ciazy jest???? hihihihihi zart oczywiscie!!
19 lutego 2013 17:19
Tina40 to nie są bakterie gornkowca ani nic z tych rzeczy tylko bakterie wywołujące te brodawki, stąd też tak ciężko goi się ta ranka. Większość ludzi je ma, ale nie u wszystkich one wywołują te brodawki (dokłądnie nie wiem jak to się nazywa po polsku). Dzisiaj rozmawiałam z córką i mnie uspokoiła. NA wizycie kontorlnej po 10 tabsach (zeszly tydzień) powiedział, że rana wygląda lepiej i że jeśli babka tak dobrze znosi ten lek to niech spróbuje połknąć te 20 tabsów, jeśli pojawią się problemy z żołądkiem to niech odstawi. Wiec wszystko jest pod kontrolą. W piątek idą na kolejną wizytę. Ale dzięki za info o mleku, bo tego tak dokładnie nie wiedziałam. Probiotyku nie ma, a jogurtu i kefiru nie chce, bo nie i koniec rozmowy.
Dziś już nie łykała tego leku, więc mam nadzieję, że dojdzie do siebie, zwłaszcza, że wisi już od godziny na telefonie, więc chyba jej lepiej :). Pojadła owsianki i rosołku. Tylko osłabła dośc i latam za nią, bo się boję, że znowu wywinie fikołka na podłodze. Czasami chyba wolałabym babkę z demencją, bo jej zachowanie zwaliłabym na chorobę. Z jej głową jest ok, tylko uparta jak osioł i ona wie lepiej.
Hatro no nie dostała osłony... i tu chyba w de tak mają, bo poprzednia babcia też dostała anty bez osłony. Dzięki za stronkę z owsianką.
Hehe Dorothea te dzisiejsze poranne mdłości ewidentnie wskazywałyby na ciążę hehe tylko metryka już nie ta no i nie ma dziadka do pohulania ;)))))))
pozdrawiam i dzięki za wszelkie wskazówki!
19 lutego 2013 17:47
Te brodawki wywołuje wirus,może te tabletki to środek antywirusowy ,albo prewencyjnie dali antybiotyk o szerokim spektrum.No w każdym razie -jak to mowił lekarz rodzinny w mojej miejscowości-szlag jej nie trafi.A może jednak ciąża?:)))
19 lutego 2013 18:03
Tak ciaza urojona hehehe TALI ,jak by Ci sie udalo w babke wcisnac pomarancze albo mandarynki ale z ta biala blonka,tak wiesz obdarte tylko z grubej skory a ta biala blonka i biale "flaczki" dobrze by bylo zeby zjadla.To pomaga na wyjalowione przez antybiotyk jelita.Bo wiesz jak Ci sie babcia "zatka" to znowu bedziesz miala z nia problem. buziaki
19 lutego 2013 21:12
hej kobietki, ja nie lubie gotowac w domu zwasze mama gotowala, ale odkad wyjechalam. Musialam sie nauczyc, w drodze prob i bledow. Teraz gotuje to co umiem, i lubie.

Nie cierpie gotowych dan ze sklepu, tych ich salatek z ziemniakow.Ostatnio mi sie zdarzylo ze ziemniakow nie dogotowalam, uslyszalam ze odbiad katastrofa i kazal mi wyrzucic... trudno. Nastepnego dnia byly roladki z warzywami, ziemniaki ugotowane:)do tego salatka... poprostu dziadek byl zachwycony:) jak ma Cie jakies przepisy to podajcie, napewno wyproboje;)

Doszlam do wniosku ze gotowanie mozna polubic, naprawde;)

kuchnia to eksperymenty
19 lutego 2013 22:01
hehe ciaża urojona zdecydowanie... oby jutro nie rodziła... hehe

ło matko ale się uśmiałam...

no i myślę, że jej szlag nie trafi, bo na kolacyjkę zażyczyła sobie jajeczko i planowała co to jutro będziemy robić (porządkować książki czyli przestawiać z półki na półkę i cieszyć się, że regał pusty i ślicznie posprzątane - przemilczam fakt, że pusty regał został zapełniony, ale ona taka dumna i tak się cieszy, że taki porządek).

A co do gotowania Marzena miałąm podobnie jak Ty. Moja mamcia przyzwyczaiła mnie do tego, że gotuje i ja ni w ząb nie umiałam... do Niemiec pojechałam pierwszy raz mając 21 lat i dzwoniłam do domu pytając jak ugotować rosół i pomidorówkę (moja pierwsza pomidorówka wyszła przepyszna i babka wcinała aż się kurzyło)! hehe śmiać mi się z tego chce teraz... potem jakoś poszło i faktycznie raz coś wyjdzie a raz nie... też lubię eksperymenotwać w kuchni i w zasadzie sama się nauczyłam gotować. CZasami mamy pytałam jak coś zrobić, ale w większości to szukam przepisu i gotuję, często coś od siebie dodając. Teraz będąc w domu to często ja gotuję, ale wtedy wyganiam z kuchni mamę, bo mnie doprowadza do szału komentowanie, że to albo tamto źle robie. Robię to po prostu inaczej, ale mojej mamie ciężko to zrozumieć (czasami przyznaję, że robię jej trochę na przekór)... oj te mamcie nasze kochane...

i w sumie gotowanie też sprawia mi frajdę!

robię czasami naleśniki swojego pomysłu. Dla niektórych może trochę przeładowane, ale jak na razie wszystkim smakowało a idzie to tak:

smażymy naleśniki wg własnego przepisu

na nadzienie:

szpinak liściasty doprawiamy wg uznania - ja daję czosnek, sół, pieprz, gałkę muszkatołową i trochę serka typu filadelfia tak troszkę do smaczku zamiast smietany,

na szpinak daję troszkę boczusia podsmażonego

na to wędrują pieczrki podsmażone na masełko z odrobiną soli

i na koniec serek żółty

zawijamy wszystko w koperty lub jak krokiety do formy żaroodpornej pakujemy i do piekarnika na ok 15-20 minut

w sumie myślałam o jakimś sosie, ale jakoś konceptu mi brakuje co pasowałoby do tego, bo to spora mieszanka... macie jakiś pomysł?

pozdrowionka