11 lipca 2015 18:38 / 3 osobom podoba się ten post
MartaLawenda na nikim nie wieszam psów! To były luźne moje spostrzeżenia i ku przestrodze dla stałych opiekunek.To tylko praca! Dajcie sie normalnie zastąpić i spokojnie na luzie jedzcie do domu bo nie warto sie przejmować tak bardzo swoją rolą.Wcale mnie to nie cieszy jak pdp zapomina imienia i ogólnie osobę swojej stałej opiekunki.Dlatego wciąż mu przypominam o niej.O tym jak wiele dla niego zrobiła.I o tym że ona wróci a ja rozpłynę się we mgle. Trochę opatrznie zrozumiałaś Lawenda moja wypowiedz.Z nikim sie nie ścigam,tym bardziej ze stała opiekunką która wkłada wiele pracy serca i zdrowia w tym domu,w którym ja jestem tylko na chwilę.
Gdybym się odnosiła do twojego postu, to akurat jego bym zacytowała, tym bardziej,że jesteś skoczkiem i ci zwisa, bo i tak nie wracasz drugi czy trzeci raz.
Wiem,że się nie ścigasz o sympatię podopiecznego, bo ciężko się ścigać, jak się nie wraca - nie miałoby to sensu.
Ja zmieniałam tzw. zasiedziałe opiekunki, jedne były fajne , dla innych byłam zagrożeniem i to poważnym ze względu na język i wygląd i te robiły wszystko,żebym nie wróciła, bały się o swoja pozycję. Mnie było ich żal, ale je rozumiałam, bo dla nich była to często jedyna możliwa praca, były już na emeryturze, nie mogły dźwigać i nie chciałyby szukac nowej , innej pracy, bo by i nie znalazły. Stąd też broniły jak lwice swojej pozycji.
I ja to szanowałam, nie walczyłam z tym. Zawsze też mówiłam,że ja tu tylko na raz, bo by nie mogły spać po nocach w Polsce.
Ja rozumiem to ich bronienie, no takie jest życie, zawsze bronimy tego, co dla nas ważne, a dla nich praca była ważna, bo dzieci, bo wnuki, bo kredyty, bo mąz pijak.
Zawsze w takich sytuacjach powtarzam,że to jak z małżeństwem. Jest sie żona przez wiele lat, kochaną przez męża, wszystko jest poukładane i mysli się,że tak będzie zawsze. Po czym nagle pojawia sie młoda siksa, zainteresowana finansami, zawróci w głowie mężowi owej pani - i co?
Nie broniłoby sie swojej pozycji, nie broniłoby sie swojego małżeństwa, na które się wspólnie pracowało latami?
A z jakiej racji oddać swoją krwawicę młodej panience, która przyszła znikąd?
Oczywiście małżeństwo a praca to coś innego, ale wbrew pozorom nie aż tak bardzo.