Nowa Stella

03 lutego 2017 15:39
opiekun.5

Jakie życie jest przewrotne... już sobie ustawiam "stałe miejsce" a dzisiaj telefon...oboje rodzice zapalenie pluc i pogorszyło się... siostra moze opiekować się do 11...a ja muszę wrócić, bo nie miał by kto się Nimi zajać (90 i 88)...
No i "stałe miejsce" poszlo w ...las... niestety samo zycie... :-(

03 lutego 2017 16:10 / 2 osobom podoba się ten post
Słuchaj, ja raz już pisałem ( i mnie opier...) że ja nie muszę pracować w DE a chcę...a mam za co żyć...
Siostra i tak długo była na zwolnieniu na rodziców...teraz czas na mnie...i podejrzewam, że na dłuższy czas przyjemność pomocy rodzicom...
Nie mógł bym zyć, gdyby ktoś obcy opiekował się rodzicami a ja w opiece w DE...to nie ja... dzięki, że jesteś miła... 
03 lutego 2017 23:11 / 10 osobom podoba się ten post
Polubienie Malgi skierowało mnie do tego topiku. Tak sobie pomyślałam, że zamieszczę Wam relację z dzisiejszego dnia (22.) na tej nowej Stelli:

O samego rano PDP był podminowany i niekontaktowy. Nie zagadywałam go, tylko załatwiłam, co do mnie należy i zostawiłam go w jego świecie. Jego zachowanie było tak jakby depresyjno-autystyczne. Około 10.00 pojechałam po zakupy. Po powrocie zajęłam się gotowaniem. Miałam dobre przeczucie, że PDP mam niż AL. Było 12.15, kiedy wpadł do kuchni z mordą, kiedy wreszcie będzie obiad. Dosłownie 5 minut mi brakowało do zakończenia. Powiedziałam mu to, ale on już był na fali swojego wścieku i nic do niego nie docierało. Nie wkręcałam się w tę chimerę, tylko dokończyłam gotowanie i podałam do stołu. On jednak nie przestawał się ciskać. Wzięłam swój talerz i poszłam na górę. Lekko mnie zaburzył, ale starałam się to olać. Zjadłam swój obiad w pokoju i po pewnym czasie zeszłam, aby pozmywać. Nasz złośnik jadł jeszcze i jakby nigdy nic zapytał mnie czemu ja nie jem. Odpowiedziałam mu, że odebrał mi apetyt tym swoim agresywnym zachowaniem. Chyba nieco do niego dotarło, że źle się zachowuje. Zignorowałam go i poszłam na górę.  

Po pewnym czasie zobaczyłam, że nie ma go w domu. Zajrzałam do garażu i stwierdziłam brak roweru. Pojechał więc w siną dal... ok. Jako, że byłam nieco zgnębiona, sama też wybrałam się na rower. Pogoda do tego była jak najbardziej odpowiednia, więc niewiele się zastanawiałam. Przejechałam koło 20km. Od razu lepiej się poczułam i przeszło mi napięcie psychiczne. Nie będę pozwalała psychicznie choremu staruszkowi na dręczenie mnie..... załączyłam olewator i uspokojona wróciłam do domu. PDP był też już spowrotem i czekał na mnie skruszony. Doszedł do rozsądku i uzmysłowił sobie, że źle się zachował. Zaczął mnie przepraszać... ha, cóż, tak to jest przy AL. Przeprosiny przyjęłam i posiedziałam z nim z godzinę wysłuchując jego farmazonów. No niestety taka to wredna choroba. W tym czasie podałam mu ciasto i kakao. Na dzisiaj to tyle atrakcji. Poszłam na górę, poprasowałam trochę i porozmawiałam ze swoją rodziną na skypie. Później zrobiłam kolację, która PDP chyba bardzo smakowała, bo jadł z ogromnym apetytem i był już bardzo zadowolony. Dzisiaj znowu podałam mu psychotropy (przepisane przez lekarza), tak jak uzgodniłyśmy z córką.  

Myślałam, że zaraz pójdzie spać, ale on przekimał z pół godziny na dole, a potem buszował do 23.00. Nie wchodziłam już jednak w jego terytorium. Sama ufarbowałam sobie włosy i siedziałam przed swoimi mediami. W sumie wieczory mam zawsze już dla siebie, co jest też dużym plusem na tej Stelli.
03 lutego 2017 23:19 / 1 osobie podoba się ten post
Tylko małe sprostowanie, PDP nadal buszuje i hałasuje w swoim pokoju.
03 lutego 2017 23:23 / 2 osobom podoba się ten post
Zofija

Tylko małe sprostowanie, PDP nadal buszuje i hałasuje w swoim pokoju.:wiking:

W końcu nawet i PDP chce mieć swoje życie i swoje sprawy :)  a niech tam buszuje na zdrowie mu :)
04 lutego 2017 00:00 / 1 osobie podoba się ten post
Zofija

Tylko małe sprostowanie, PDP nadal buszuje i hałasuje w swoim pokoju.:wiking:

Polubiłam Twoje posty, bo ja też jeżdżę swoim autkiem (ROVEREM) do pracy i mimo iż mam do granicy w Kołbaskowie około 300 km, to po drodze odwiedzam kuzynkę i nocuję około 100 km od granicy. Moje 200 km wąskimi podrzędnymi, dziurawymi drodami nafaszerowanymi fotoradarami, albo 150 km krajową "szósteczką", zawsze zatłoczoną i zakorkowaną pokonuję prawie 3 godziny i nie mam już ochoty jechać dalej - właściwiie to mój kręgosłup krzyczy: DOŚĆ!!!
A rano, pozostałe 100 km w połowie dwupasmowe już przelatuję w mig i mogę spokojnie do celu zmierzać - 3 godzinki od granicy.
04 lutego 2017 11:58 / 3 osobom podoba się ten post
Zofija

Tylko małe sprostowanie, PDP nadal buszuje i hałasuje w swoim pokoju.:wiking:

Przytulam cię Zosieńko,wiem że praca z takim człowiekiem wykańcza psychicznie.
04 lutego 2017 12:37 / 6 osobom podoba się ten post
Zofija

Tylko małe sprostowanie, PDP nadal buszuje i hałasuje w swoim pokoju.:wiking:

Zosiu już nie wyobrażam sobie ,że mogę mieć Pdp szwęndaczka.Bardzo samodzielnego ,jeżdżące to na rowerze.
Do tej pory miałam prawie takich lub podobnych.Chyba już za bardzo przywykłam do mojej leżącej Pdp.Wiem co zastanę jak wrócę z pauzy czy ze sklepu.Nikt mi się nie plącze po domu ,w gary nie wtrąca.Jest tu trochę ciężkiej pracy którą muszę wykonać ,ale wszystko jest przewidywalne.I do ogarnięcia bez nerw i stresu.W innych miejscach różnie było.
05 października 2017 16:37 / 9 osobom podoba się ten post
W poniedziałek jadę w nowe miejsce. Niedaleko Paderborn. Jakaś malutka miejscowość gdzie jest Kościół i cmentarz ( nie lubię takich dziur ). Babcia wychodzi jutro ze szpitala. Serce i zapalenie płuc.
Warunki " socjalne " chyba dobre bo jest wlasna lazienka i toaleta. To jest taka moja własna miara standardu.....
Jadę w ciemno.....jako pierwsza opiekunka. Babcia mieszka sama i ma drugą grupę inwalidztwa. Przychodzi Pflegedienst tylko nie zapytałam po co ale jutro o wszystko dopytam.
Dziś byłam jakaś przymulona bo koordynator wyrwał mnie z poobiedniej drzemki....
05 października 2017 16:56 / 4 osobom podoba się ten post
ewa59

W poniedziałek jadę w nowe miejsce. Niedaleko Paderborn. Jakaś malutka miejscowość gdzie jest Kościół i cmentarz ( nie lubię takich dziur ). Babcia wychodzi jutro ze szpitala. Serce i zapalenie płuc.
Warunki " socjalne " chyba dobre bo jest wlasna lazienka i toaleta. To jest taka moja własna miara standardu.....:smiech3:
Jadę w ciemno.....jako pierwsza opiekunka. Babcia mieszka sama i ma drugą grupę inwalidztwa. Przychodzi Pflegedienst tylko nie zapytałam po co ale jutro o wszystko dopytam.
Dziś byłam jakaś przymulona bo koordynator wyrwał mnie z poobiedniej drzemki....:-)

Ja się przekonałam że bycie pierwszą opiekunka ma swoje duże plusy.Trzymam kciuki i daj koniecznie znać co i jak.
05 października 2017 17:07 / 3 osobom podoba się ten post
ewa59

W poniedziałek jadę w nowe miejsce. Niedaleko Paderborn. Jakaś malutka miejscowość gdzie jest Kościół i cmentarz ( nie lubię takich dziur ). Babcia wychodzi jutro ze szpitala. Serce i zapalenie płuc.
Warunki " socjalne " chyba dobre bo jest wlasna lazienka i toaleta. To jest taka moja własna miara standardu.....:smiech3:
Jadę w ciemno.....jako pierwsza opiekunka. Babcia mieszka sama i ma drugą grupę inwalidztwa. Przychodzi Pflegedienst tylko nie zapytałam po co ale jutro o wszystko dopytam.
Dziś byłam jakaś przymulona bo koordynator wyrwał mnie z poobiedniej drzemki....:-)

No tak wysypiać się i to w biały dzień.Koniec świata
05 października 2017 17:24 / 6 osobom podoba się ten post
teresadd

No tak wysypiać się i to w biały dzień.Koniec świata:modlitwa:

A kto bogatemu zabroni......
05 października 2017 17:25 / 4 osobom podoba się ten post
moni.r

Ja się przekonałam że bycie pierwszą opiekunka ma swoje duże plusy.Trzymam kciuki i daj koniecznie znać co i jak.

Żebym tylko w poskarzyjkach nie siedziała cały czas...... dam znać....na pewno