Na wyjeździe 42

01 listopada 2020 22:13 / 6 osobom podoba się ten post
I znowu jestem na wyjeździe. Przyleciałam we wtorek wieczorem, a od środy pracuję. Ci którzy czytali moje wpisy po zakończeniu ostatniego pobytu tutaj, pamiętają pewnie jak moją pracę podsumowała opiekunka dowodząca. Zależało jej chyba bardzo zebym nie wróciła i ona moglaby dalej dowodzić. No i nie udało się jej mnie przestraszyć. Wróciłam. I znów udało mi się ją   zaskoczyć. Spodziewała się chyba, że wpadnę z pretensjami i z pozycji atakującego, a tu nic z tych rzeczy. Przyjechałam do pracy a nie na prywatne spotkanie z nią. Jak tylko otworzyła mi drzwi od razu oznajmiła, że piętro opiekunek ona jeszcze zajmuje, bo przecież do północy to jeszcze jej turnus, więc czy teraz (godz 20)ma sprzątać a ja poczekam, czy zajmę gościnny pokój. Dla mnie żaden problem przespać się jedną noc w gościnnym, tym bardziej że jest też osobna  łazienka. Próbowała nawiązać do tego co było i udowadniać swoje racje, ale spokojnie acz stanowczo ucięłam jej zapędy, mówiąc że skoro nie miałam ochoty wtedy wdawać się z nią w przepychanki, to myślałam że jakieś wnioski z tego wyciągnęła . Moje opanowanie i spokój działają na nią jak płachta na byka, miałam satysfakcję patrząc jak się wewnętrznie miota i nie wie gdzie spojrzeć. Powiedziałam też, że wiem o jej podchodach i telefonach do agencji,a tego że koordynatorka mnie o tym poinformuje, już się nie spodziewała. Liczyła raczej na to, że ze mnie zrezygnują. No i się przeliczyła.
I tak pani perfekcyjna cale przedpołudnie w środę sie pakowała, sprzatała,no nie zdążyła się ze wszystkim na czas wyrobić. Chyba naprawdę wierzyła w to ze nie przyjadę. Coś tam zaczęła do mnie szczebiotać słodko,bo babcia na mój widok bardzo się ucieszyła, że endlich bin ich wieder da,bo B. jej mówiła ,że ich werde wahrscheinlich nicht wiederkomen 
Powiedziałam więc tylko do B.,że to że nie pyskuję, to nie znaczy że nie pamiętam o jej zachowaniu, zdanie na jej temat mam wyrobione i nie musi się starać być miła, bo smród został i nie da się go wywietrzyć. I Pani B.zaniemówiła. Wyjeżdżając nawet z pedepcią się nie pożegnała, co ta przeżywała przez pół dnia martwiąc się, że może czymś ją  obraziła .
Nie wiem, co B.zamierza, bo tak jak poprzednio zostawiała sporo rzeczy w "swoim biurze "jak nazywa jedne z pokoi na naszym piętrze, tak tym razem wszystko zabrała. Nie zdziwiłabym się , gdyby przed świętami oznajmiła  że nie przyjedzie i rodzina zmuszona byłaby ją prosić, żeby na święta przyjechała. Podkreślała wielokrotnie że jej przewaga nade mną jest w tym, że ona wszystkie święta może pracować, a ja nie chcę. Może się mylę, może wcale nie ma takich planów, ale gdyby tak miało być, to nikt nie będzie musiał prosić o jej przyjazd. W tym roku dzieci moje nie przylecą, nie będziemy świętować gromadnie z covidowych powodów ,to właściwie mogę zostać i na święta. Może niesłusznie podejrzewam B.o jakieś niecne plany, ale doświadczyłam boleśnie  jaka potrafi być perfidna ,więc nie wiem czego mogę się spodziewać. 
O,i obgadałam zmienniczkę jak dziewczynki w podstawówce 
 
02 listopada 2020 07:41 / 5 osobom podoba się ten post
Gusia brawo! Spokój w takich chwilach działa jak płachta na byka, ale nie daje broni do ręki. Z tego, co piszesz, wydaje się prawdopodobne, że chce numer wyciąć z informacją w ostatniej chwili, że na święta nie przyjeżdża. Nie sądzę, żeby z wrażenia zapomniała pożegnać się z podopieczną...
Wygadać się trzeba,  jak miałam zmienniczkę, która mnie nieprzyjemnie zaskoczyła (jedną tylko, inne zachowywały się jak dorosłe osoby), to miałam potrzebę obgadania tych niefajnych emocji. To teraz zdrwia i przyjemnej przy ci życzę!
02 listopada 2020 10:00 / 2 osobom podoba się ten post
Ulżyłaś sobie Gusiu i dobrze. W sumie po to jest to forum. Teaz ci lżej na plecach i do roboty chętniej się weźmiesz 
03 listopada 2020 13:37 / 8 osobom podoba się ten post
Nawet się nie obejrzałam a tu już dzisiaj mija pierwszy tydzień mojego na wyjeździe. Dni podobne do siebie, cisza i spokój. Wiadomo że nasi podopieczni zdrowia nie będą, że smutkiem jednak patrzę, jak choroba coraz bardziej postępuje. Moja babcia po domu depcze jeszcze samodzielnie, ale spacer nawet z rolatorem to już większe wyzwanie. Mogę zapomnieć choćby o przejściu 200-300 metrów jakie pokonywała jeszcze w sierpniu. Przemierzamy jedynie taras, kilka razy w tę i nazad, a jeśli pogoda nie pozwala wyjść na zewnątrz, to przynajmniej długi na 3 metry stół w wonzimerze staramy się kilka razy okrążyć 
Zapominalska też dużo bardziej niż dwa miesiące temu. Dużo więcej cierpliwości potrzeba, żeby spokojnie odpowiadać na ciągle te same pytania czy tłumaczyć proste rzeczy. Chowam pilota od tv, bo myli bo z telefonem i parę razy musiałam już telewizor na nowo programować, czego bardzo nie lubię 
Po południu, po kawie, to chciałaby żebym była gdzieś blisko w zasięgu jej wzroku. Jak znikam na chwilę to zaraz mnie szuka. Ale i tak nie mogę narzekać, bo po śniadaniu to praktycznie mnie nie potrzebuje a po obiedzie nawet 2,5 godziny potrafi spać, zdarza się że muszę ją budzić. Bardzo się broni przed jakąkolwiek aktywnością i naprawdę ciężko jest ja na coś namówić. Najchętniej siedziałaby w fotelu i telefonowala. Tylko że telefon dzwoni coraz rzadziej albo rozmówcy szybko kończą rozmowę. Jak nikt cały dzień nie zadzwoni, to ja dzwonię do niej z drugiego pokoju i tak sobie opowiadamy ci u nas słychać . Jedzenie to ulubione zajęcie i temat do rozmów, bo co jak co, ale apetyt jej dopisuje aż miło patrzeć jak znika z talerza wszystko co zrobię. 
Na szczęście w toalecie jest jeszcze samoobsługowa i zwraca uwagę na swój wygląd, wszystko musi być wypracowane,musi pasować, nie ma mowy żeby założyła skarpetki różniące się choćby odcieniem. Lubię ją, bo jest pogodna i taka zagubiona jak dziecko. Nigdy nie narzeka i nigdy o nikim źle nie mówi. Tęskni do spotkań i wyjść z koleżankami, niestety że względu na covid wszystko się urwało. 
Taka to moja Karinsien 
Najważniejsze że o 20:30 już  śpi, w nocy wstawać do niej nie trzeba, a rano często muszę ją z łóżka wyganiać 
 
03 listopada 2020 13:44 / 4 osobom podoba się ten post
Gusia29

Nawet się nie obejrzałam a tu już dzisiaj mija pierwszy tydzień mojego na wyjeździe. Dni podobne do siebie, cisza i spokój. Wiadomo że nasi podopieczni zdrowia nie będą, że smutkiem jednak patrzę, jak choroba coraz bardziej postępuje. Moja babcia po domu depcze jeszcze samodzielnie, ale spacer nawet z rolatorem to już większe wyzwanie. Mogę zapomnieć choćby o przejściu 200-300 metrów jakie pokonywała jeszcze w sierpniu. Przemierzamy jedynie taras, kilka razy w tę i nazad, a jeśli pogoda nie pozwala wyjść na zewnątrz, to przynajmniej długi na 3 metry stół w wonzimerze staramy się kilka razy okrążyć :-)
Zapominalska też dużo bardziej niż dwa miesiące temu. Dużo więcej cierpliwości potrzeba, żeby spokojnie odpowiadać na ciągle te same pytania czy tłumaczyć proste rzeczy. Chowam pilota od tv, bo myli bo z telefonem i parę razy musiałam już telewizor na nowo programować, czego bardzo nie lubię :nerwowa:
Po południu, po kawie, to chciałaby żebym była gdzieś blisko w zasięgu jej wzroku. Jak znikam na chwilę to zaraz mnie szuka. Ale i tak nie mogę narzekać, bo po śniadaniu to praktycznie mnie nie potrzebuje a po obiedzie nawet 2,5 godziny potrafi spać, zdarza się że muszę ją budzić. Bardzo się broni przed jakąkolwiek aktywnością i naprawdę ciężko jest ja na coś namówić. Najchętniej siedziałaby w fotelu i telefonowala. Tylko że telefon dzwoni coraz rzadziej albo rozmówcy szybko kończą rozmowę. Jak nikt cały dzień nie zadzwoni, to ja dzwonię do niej z drugiego pokoju i tak sobie opowiadamy ci u nas słychać :-). Jedzenie to ulubione zajęcie i temat do rozmów, bo co jak co, ale apetyt jej dopisuje aż miło patrzeć jak znika z talerza wszystko co zrobię. 
Na szczęście w toalecie jest jeszcze samoobsługowa i zwraca uwagę na swój wygląd, wszystko musi być wypracowane,musi pasować, nie ma mowy żeby założyła skarpetki różniące się choćby odcieniem. Lubię ją, bo jest pogodna i taka zagubiona jak dziecko. Nigdy nie narzeka i nigdy o nikim źle nie mówi. Tęskni do spotkań i wyjść z koleżankami, niestety że względu na covid wszystko się urwało. 
Taka to moja Karinsien :-)
Najważniejsze że o 20:30 już  śpi, w nocy wstawać do niej nie trzeba, a rano często muszę ją z łóżka wyganiać :oczko1:
 

Fajnie, ciepło   czuć  po takim wpisie,  daj Boże  nam  takich podopiecznych  a im takich  opiekunek ?
03 listopada 2020 13:49 / 2 osobom podoba się ten post
Marilyn

Fajnie, ciepło   czuć  po takim wpisie,  daj Boże  nam  takich podopiecznych  a im takich  opiekunek ?

03 listopada 2020 17:16 / 3 osobom podoba się ten post
Gusia29

:aniolki:

To że lubię twoje wpisy Gusiu, to wiesz nie od dzisiaj Takie podejście to nie tylko przejaw empati, dojrzałości , szacunku ale przede wszystkim rozumienia na czym ta praca głównie polega. Mając takie podejście zdecydowanie łatwiej wytrzymać stres i ciężar odpowiedzialności jaka na nas niestety spoczywa. Każdy z nas chce znależć dobre miejsce, ale i na takich sztelach samo się nie zrobi, odpowiedzialność jest ani mniejsza, ani większa jest ciągle i każdego dnia, przecież wszystko się zdarzyć może. Ot, i tak mnie Gusia skłoniła do refleksji 
04 listopada 2020 12:23 / 5 osobom podoba się ten post
Rano wyszykowałam fraucie do przedszkola, a dziadek jak zwykle poszedł liście grabić. Jakaś kobita dobija się do drzwi i podniesionym głosem mówi, pani jest tu opiekunką, to proszę niech pani zwraca uwagę na podopiecznego. Jest 9 stopni a pan K w samym sweterku liście grabi, grzecznie póki co tłumaczę, że nie chce kurtki założyć, a ja nie będę się z nim szarpać. Wściekła poleciała do dziadka a ja za nią. Dziadzia(kochany człowiek) podziękował za troskę, pokazał że ma podkoszulkę z długim rękawem, berecik i rękawiczki, zaczął podwijać nogawkę  chyba po to, żeby zobaczyła kalesony. Bóg raczy wiedzieć co by jeszcze jej zaprezentował, ale zwiała 
04 listopada 2020 12:59 / 3 osobom podoba się ten post
Evvex

To że lubię twoje wpisy Gusiu, to wiesz nie od dzisiaj:buziaki2: Takie podejście to nie tylko przejaw empati, dojrzałości , szacunku ale przede wszystkim rozumienia na czym ta praca głównie polega. Mając takie podejście zdecydowanie łatwiej wytrzymać stres i ciężar odpowiedzialności jaka na nas niestety spoczywa. Każdy z nas chce znależć dobre miejsce, ale i na takich sztelach samo się nie zrobi, odpowiedzialność jest ani mniejsza, ani większa jest ciągle i każdego dnia, przecież wszystko się zdarzyć może. Ot, i tak mnie Gusia skłoniła do refleksji :czysci okulary:

Też bardzo lubię wpisy p. Gusi. Bo mądrych i doświadczonych ludzi bardzo dobrze się słucha (tu czyta :)) Niestety jest wiele opiekunek, które tak źle wyrażają się o swoich podopiecznych, że aż coś człowieka bierze. Szczególnie podczas podróży busem można wiele usłyszeć. Czasami sobie wówcza myślę, to po co jeździsz jako opiekunka, jeśli nie potrafisz drugiego człowieka szanować ?!
04 listopada 2020 13:22 / 2 osobom podoba się ten post
Evvex

Rano wyszykowałam fraucie do przedszkola, a dziadek jak zwykle poszedł liście grabić. Jakaś kobita dobija się do drzwi i podniesionym głosem mówi, pani jest tu opiekunką, to proszę niech pani zwraca uwagę na podopiecznego. Jest 9 stopni a pan K w samym sweterku liście grabi, grzecznie póki co tłumaczę, że nie chce kurtki założyć, a ja nie będę się z nim szarpać. Wściekła poleciała do dziadka a ja za nią. Dziadzia(kochany człowiek) podziękował za troskę, pokazał że ma podkoszulkę z długim rękawem, berecik i rękawiczki, zaczął podwijać nogawkę  chyba po to, żeby zobaczyła kalesony. Bóg raczy wiedzieć co by jeszcze jej zaprezentował, ale zwiała :-)

Dziadek jajowiec? 
04 listopada 2020 14:50 / 3 osobom podoba się ten post
Evvex

Rano wyszykowałam fraucie do przedszkola, a dziadek jak zwykle poszedł liście grabić. Jakaś kobita dobija się do drzwi i podniesionym głosem mówi, pani jest tu opiekunką, to proszę niech pani zwraca uwagę na podopiecznego. Jest 9 stopni a pan K w samym sweterku liście grabi, grzecznie póki co tłumaczę, że nie chce kurtki założyć, a ja nie będę się z nim szarpać. Wściekła poleciała do dziadka a ja za nią. Dziadzia(kochany człowiek) podziękował za troskę, pokazał że ma podkoszulkę z długim rękawem, berecik i rękawiczki, zaczął podwijać nogawkę  chyba po to, żeby zobaczyła kalesony. Bóg raczy wiedzieć co by jeszcze jej zaprezentował, ale zwiała :-)

Nie ma to jak nadgorliwi sąsiedzi 
04 listopada 2020 15:03 / 3 osobom podoba się ten post
Jak czytałam wpis Evvex i jej fajnym dziadku, to mi się przypomniało, ile musiałam się nasłuchać na temat braku szalika u mego 3-letniego i wzwyż syna. Obce baby na ulicach zwracały mi uwagę i chciały dyskutować. A on jak poczuł coś na szyi, to miał mdłości, z wymiotami włącznie... Do tej pory w naszej rodzinie jedyną osobą, co nosi szalik zimą jestem ja
04 listopada 2020 15:13 / 1 osobie podoba się ten post
Werska

Jak czytałam wpis Evvex i jej fajnym dziadku, to mi się przypomniało, ile musiałam się nasłuchać na temat braku szalika u mego 3-letniego i wzwyż syna. Obce baby na ulicach zwracały mi uwagę i chciały dyskutować. A on jak poczuł coś na szyi, to miał mdłości, z wymiotami włącznie... Do tej pory w naszej rodzinie jedyną osobą, co nosi szalik zimą jestem ja:-)

Nie dziwię się Twojemu synowi. Ja też chociaż szale uwielbiam noszę je " daleko" od szyi. Natomiast nie noszę żadnej biżuterii na szyi. Nieraz by wypadało cis założyć dla ozdoby jecnaknja nie lubię. Czuję że się duszę. Może to jest spowodowane tym iż jestem po trzech operacjach tarczycy i poptisyu nie toleruje niczego na szyi. Bransoletki,  czy inne świecidełka tak ale żadne łańcuszki na szyi. 
04 listopada 2020 17:04 / 3 osobom podoba się ten post
Evvex

Rano wyszykowałam fraucie do przedszkola, a dziadek jak zwykle poszedł liście grabić. Jakaś kobita dobija się do drzwi i podniesionym głosem mówi, pani jest tu opiekunką, to proszę niech pani zwraca uwagę na podopiecznego. Jest 9 stopni a pan K w samym sweterku liście grabi, grzecznie póki co tłumaczę, że nie chce kurtki założyć, a ja nie będę się z nim szarpać. Wściekła poleciała do dziadka a ja za nią. Dziadzia(kochany człowiek) podziękował za troskę, pokazał że ma podkoszulkę z długim rękawem, berecik i rękawiczki, zaczął podwijać nogawkę  chyba po to, żeby zobaczyła kalesony. Bóg raczy wiedzieć co by jeszcze jej zaprezentował, ale zwiała :-)

Uśmiałam się  U mmnie sąsiedzi tak nie reagują a mogliby, bo pdp uparty jak osioł. Jak tylko troszeczkę słoneczko wyjdzie, to na drzemkę poobiednią kładzie się na tarasie. Weżmie lekki kocyk ale przykryje sobie tylko "szczyty" wystawiając nerki. Pierwszy raz zrobił mi tak w lutym i jak go przykryłam cieplejszym kocem, to prawie się obraził. Ale wtedy to przesadził, kaszlał ze dwa dni. Mnie by połamało.  No taki "materiał", nie do zdarcia.
04 listopada 2020 17:21 / 3 osobom podoba się ten post
Mycha

Uśmiałam się :lol2: U mmnie sąsiedzi tak nie reagują a mogliby, bo pdp uparty jak osioł. Jak tylko troszeczkę słoneczko wyjdzie, to na drzemkę poobiednią kładzie się na tarasie. Weżmie lekki kocyk ale przykryje sobie tylko "szczyty" wystawiając nerki. Pierwszy raz zrobił mi tak w lutym i jak go przykryłam cieplejszym kocem, to prawie się obraził. Ale wtedy to przesadził, kaszlał ze dwa dni. Mnie by połamało.  No taki "materiał", nie do zdarcia.

Tutaj dziadki pełne sprzeczności, na dworze sweterki, w sypialni lodówka, a w reszcie chałupy Heizung na 5-tce.