Moje początki - Diakonka

07 marca 2013 19:25

Przysięgam - JUTRO! Dzisiaj miałam bardzo ciężki dzień!


 


 


 


Pierwsze zderzenie z Niemcami,ich odmiennością,kulturą,obyczajowością,hierarchią wartości,nie mówiąc o języku, stanowiły dla mnie nie lada problem. Długo trwało,zanim przyzwyczaiłam się,że niemiecki mężczyzna nie przepuści mnie w drzwiach,nie podtrzyma płaszcza,żeby mi się go wygodniej ubrało,nie wstanie z krzesła,kiedy ja podchodzę  do stolika,nie pocałuje mnie w rękę(to akurat jest dyskusyjna sprawa,ale jednak,zakorzeniona w mentalności Polek),nie sypnie jakimś,(nawet wyświechtanym) komplementem.


Co do Niemek,też długo nie mogłam przestać się dziwić ich \"praktyczności\" - lata osiemdziesiąte - wszystkie niemry w spodniach,zewo miniówek na ulicach,zero jakichkolwiek spódnic,sukienek,do dzisiaj jak w planie kupić sobie kieckę,to muszę czekać do kolejnego wyjazdu do Polski. Na ulicach przeważający kolorek ciuchów to - szary,szary-ciemny,szary-czarny,czarny,brązowo-bury,bury Buty - zero szpilek,obcasików,najpraktyczniejsze - klapki!.Nikt cię spontanicznie na kawę nie zaprosi,chociaż wszyscy się do siebie uprzejmie uśmiechają i miło gaworzą.Obiad - obowiązkowo - punkt 12.00. Potemm: Kaffee und Kuchen w gronie rodziny.(15.00).Dzieci i młodzież mówią do starszych - \"Ty\" i nikt się nie dziwi.Chociaż,jak płacisz w sklepie kartą,to obca pani ekspedientka żegnając cię,mówi:\" Auf wiedersehen - Frau Kowalski!\"- Bo zdążyła dojrzeć twoje nazwisko na karcie.


 


 


 


 


Tak sobie myślę - Sprawa się skończyła - umarła "śmiercią naturalną" - nikt nie komentuje,wiec, nikt nie czyta.


Dowidzeniasięzpaństwem!


Zamykam temat.


 

14 marca 2013 18:09

Jak sie nauczę robić z laptopem co wy już potrafice, to wtedy opiszę moje początki ale chciała bym potwierdzic to fotografiami i wbitymi wizami w paszport a narazie nic z tego.jak wroce do domu to się podszkolę.

14 marca 2013 18:15
Diakonka

Przysięgam - JUTRO! Dzisiaj miałam bardzo ciężki dzień!


 


 


 


Pierwsze zderzenie z Niemcami,ich odmiennością,kulturą,obyczajowością,hierarchią wartości,nie mówiąc o języku, stanowiły dla mnie nie lada problem. Długo trwało,zanim przyzwyczaiłam się,że niemiecki mężczyzna nie przepuści mnie w drzwiach,nie podtrzyma płaszcza,żeby mi się go wygodniej ubrało,nie wstanie z krzesła,kiedy ja podchodzę  do stolika,nie pocałuje mnie w rękę(to akurat jest dyskusyjna sprawa,ale jednak,zakorzeniona w mentalności Polek),nie sypnie jakimś,(nawet wyświechtanym) komplementem.


Co do Niemek,też długo nie mogłam przestać się dziwić ich \"praktyczności\" - lata osiemdziesiąte - wszystkie niemry w spodniach,zewo miniówek na ulicach,zero jakichkolwiek spódnic,sukienek,do dzisiaj jak w planie kupić sobie kieckę,to muszę czekać do kolejnego wyjazdu do Polski. Na ulicach przeważający kolorek ciuchów to - szary,szary-ciemny,szary-czarny,czarny,brązowo-bury,bury Buty - zero szpilek,obcasików,najpraktyczniejsze - klapki!.Nikt cię spontanicznie na kawę nie zaprosi,chociaż wszyscy się do siebie uprzejmie uśmiechają i miło gaworzą.Obiad - obowiązkowo - punkt 12.00. Potemm: Kaffee und Kuchen w gronie rodziny.(15.00).Dzieci i młodzież mówią do starszych - \"Ty\" i nikt się nie dziwi.Chociaż,jak płacisz w sklepie kartą,to obca pani ekspedientka żegnając cię,mówi:\" Auf wiedersehen - Frau Kowalski!\"- Bo zdążyła dojrzeć twoje nazwisko na karcie.


 


 


 


 


Tak sobie myślę - Sprawa się skończyła - umarła "śmiercią naturalną" - nikt nie komentuje,wiec, nikt nie czyta.


Dowidzeniasięzpaństwem!


Zamykam temat.


 

a dlaczego nic nie piszesz fajnie się czyta.... pisz dalej PROSZĘ!!!!

14 marca 2013 18:20 / 2 osobom podoba się ten post
Nasza Diakonka trochę obrażalska jest i lubi chyba jak sie ją prosi :):):):)Oj Rożyczko,no jak przedszkolak:):):):)
Pisz - to,że nikt nie komentuje nie oznacza ,że nie czyta-raczej czeka na cdn:):):)
14 marca 2013 18:49

Do Diakonki...


Tak sobie myślę - Sprawa się skończyła - umarła \"śmiercią naturalną\" - nikt nie komentuje,wiec, nikt nie czyta. Dowidzeniasięzpaństwem! Zamykam temat.


 


..............................................................................................................................................


Większość z nas czyta to co piszesz-przecież nie musimy komentować.Piszesz bardzo ciekawie...

15 marca 2013 10:46
Nawet nie chodzi,o komentarz,tylko o jakiś wtręt,że ktoś,też tak miał,też się z tym spotkał.
28 marca 2013 11:59 / 1 osobie podoba się ten post
Kiedyś na moim nocnym dyżurze,pacjentka wstała z łóżka i się przewróciła.Przybiegam do jej pokoju - upadając, skaleczyła się w dłoń,tak głęboko,że widoczne były ścięgna.Oczywiście,ona i cały pokój we krwi.
Dzwonię do dyżurującego w nocy lekarza.Przyjechał po ok.10 min.Był tak pijany,że musiałam mocno go trzymać pod ramię,żeby się nie przewrócił.Oglądając ranę,mówi - "nic tu nie ma"!Już chciał przykleić plasterek - taki zwykły,bez gazika,ale mu go wyrwałam i odprowadziłam doktorka spowrotem do ....auta.Potem od razu zadzwoniłam do szpitala,powiedziałam co się stało,przyjechali "na cito",zabrali pacjętkę do szpitala.
Przeżyła.
28 marca 2013 17:48
No popatrz a mówią, że u nas pijaństwo a tu proszę ..... hahaha.
31 marca 2013 13:44
Moje początki w jednym z Altersheimów:
Był to tzw. "Seniorenresidenz",dla bardzo bogatych Niemców.Mieścił się w miejscowości uzdrowiskowej,otoczony parkiem.Był podzielony na rzeczywisty Altersheim i tzw. Betreuteswohnen,czyli mieszkania dla seniorów,którzy mogli kożystać w razie potrzeby z pomocy personelu z AH.
Miejsc w tym BW było mało.A i częstotliwość zwalniania się poszczególnych mieszkań,(z uwagi na żywotność mieszkańców),była nikła.Były to bardzo drogie mieszkania.Pamiętam,jak kiedyś, moja szefowa kazała mi i mojej koleżance sprowokować jedną z mieszkanek BW,do agresywnego zachowania się.Miałyśmy w nocy(bo miałyśmy nockę)dzwonić do tej nieszczęśnicy i pytać ją o jakieś bzdury.Ta pani znana była z tego,że nie spała w nocy,tylko np.sprzątała,gotowała,trzepała dywany przez balkon.Sąsiedzi się skarżyli.Szefowa kazała nam zapisywać,co ona w tej sprowokowanej sytuacji mówi.A była znana z zapalczywości.Mnie się ta sprawa od razu wydawała "brudna",ale koleżanka mnie przekonywała,że robimy dobrze.
Potem okazało się,że szefowej bardzo zależało na tym mieszkaniu,bo miała klienta,który chciał płacić dwa razy więcej za mitę.
Oszczędzę Wam szczegółów,sprawa ciągła się miesiącami,już bez mojego udziału,ostatecznie pani się wyprowadziła.
Mineło 18 lat,szefową jest nadal ta sama osoba.