Koszty utrzymania w DE

31 lipca 2014 15:02 / 1 osobie podoba się ten post
ORIM

oczywiscie.Nawet jeden dzien bez obiadu na owocach i surowej marchewce trz jest dobry dla naszego zdrowia

Ja np dzis jadłam fasolkę szparagową z bułeczką, a PDP całkiem co innego.
31 lipca 2014 17:30 / 5 osobom podoba się ten post
Miewałam różnie, ale zasadniczo zawsze było ok. Nawet, gdy trzeba było gospodarować oszczędnie (raz), to nikt specjalnie się nie wcinał i przy rozsądnym planowaniu posiłków wszystko było w porządku. Fakt, były zakupy w Netto i studiowanie gazetki ;), ale jedzenie było ok i nikt głodny nie chodził.
Teraz jest super. W zasadzie dla siebie i dla "domu" ( jeśli braknie czegoś do kuchni) mam 50 e na tydzień i jem to, co lubię. Dużo warzyw, owoców, ryby i mięso. Rodzina je swoje, pdp żyje tylko dzięki odżywkom i kroplówce.
To, czego mnie nauczyła ta praca, to nie dziwienie się zwyczajom jedzeniowym i nie zaglądanie nikomu do talerza :). Dziś na obiad jadłam łososia, bulgur i sałatkę z pomidorów, czerwonej cebuli i fasolki szparagowej, a mój szef rosól z kostki z makaronem i duuuużą ilością Maggi :D.
Nie będę go nawracać na zdrowe żywienie, bo się nie da. Mówi, co chce zjeść i to dostaje, voila ;)!
01 sierpnia 2014 07:45 / 1 osobie podoba się ten post
ORIM

potraktuj to jak by to byla dieta ha ha zamias imbiru hihi 

Jestem teraz na "diecie".Nie jem czipsów,słodyczy(prawie) nie pije procentów,za to wodę litrami niegazowaną.Wsuwam mnóstwo owoców i jem regularne posiłki.Nie myl głodówy ze zdrowym odżywianiem.
22 grudnia 2014 00:47 / 2 osobom podoba się ten post
salazar

Miewałam różnie, ale zasadniczo zawsze było ok. Nawet, gdy trzeba było gospodarować oszczędnie (raz), to nikt specjalnie się nie wcinał i przy rozsądnym planowaniu posiłków wszystko było w porządku. Fakt, były zakupy w Netto i studiowanie gazetki ;), ale jedzenie było ok i nikt głodny nie chodził.
Teraz jest super. W zasadzie dla siebie i dla "domu" ( jeśli braknie czegoś do kuchni) mam 50 e na tydzień i jem to, co lubię. Dużo warzyw, owoców, ryby i mięso. Rodzina je swoje, pdp żyje tylko dzięki odżywkom i kroplówce.
To, czego mnie nauczyła ta praca, to nie dziwienie się zwyczajom jedzeniowym i nie zaglądanie nikomu do talerza :). Dziś na obiad jadłam łososia, bulgur i sałatkę z pomidorów, czerwonej cebuli i fasolki szparagowej, a mój szef rosól z kostki z makaronem i duuuużą ilością Maggi :D.
Nie będę go nawracać na zdrowe żywienie, bo się nie da. Mówi, co chce zjeść i to dostaje, voila ;)!

No właśnie - dostaje to, co chce! Ja również wyznaję tę filozofię - najpierw dokładnie ustalam, co pdp lubi i czego oczekuje, a potem dostaje to, o co mu chodziło. Lubi bratkartoffeln na specku - proszę bardzo, chce sauerbraten - oczywiście,, najgorsze wg mnie paskudztwa jak wurstsalat czy rozpaprana kartoffelsalat - guten Appetit! Ja nie cierpię potraw przyprawianych octem, ale jeżeli podopieczny sobie życzy - daję ocet. Dla siebie często gotuję po polsku, częstuję też dziadka, czasem próbuje, ale on ma swoje menu. Oczywiście, jeżeli pacjent jest na jakiejś szczególnej diecie, to co innego, wtedy trzymam się zasad. Teraz na szczęście jestem w takim miejscu, gdzie nikt nie zagląda w mój talerz ani też nie żałuje jedzenia. Staram się zmieścić w 50 eur/tydzień, ale to wymaga zbyt wiele główkowania i biegania po sklepach i jest mało realne. Myślę, że na 2 osoby 70-80 eur/tydz to raczej skromnie, ale da się wyżyć (napoje dostarcza rodzina). Robię zakupy sama, spisuję wydatki i zbieram rachunki, ale raczej dla siebie, bo nikt mnie nie rozlicza.. Generalnie, może Niemcy są oszczędni (albo się za takich uważają), ale jak przyjmą do świadomości, że coś kosztuje tyle a tyle, to po prostu płacą, bo płacić trzeba. To raczej Polacy potrafią wykombinować i zaoszczędzić na przeróżnych rzeczach...
Bardzo słusznie piszesz - nie nawracać i nie uszczęśliwiać na siłę. Zdrowe jest to co smakuje (to brzmi jak dietetyczne bluźnierstwo) - i tego się trzymam ;-)