Perły rzucone przed damy

Witamy Cię serdecznie Basiu. Jest nam ogromnie miło, że zechciałaś poświęcić nam czas na przeprowadzenie wywiadu.

Z tego, co nam wiadomo jesteś opiekunką osób starszych oraz prowadzisz blog, opisujący m.in. Twoje doświadczenia w tym zawodzie. Uważamy to za niezwykły akt odwagi oraz poświęcenia. W końcu to zajmuje sporo czasu, a praca opiekunki, jak wiemy jest czasochłonna.

 

 

1. Co skłoniło Cię do założenia bloga? Jakiego efektu ze strony czytelników chcesz się spodziewać? Czy jest to forma edukowania innych opiekunek? Czy bardziej miejsce na przemyślenia z danej chwili?

 

Bloga zaczęłam pisać przez przypadek. Nigdy wcześniej nie czytałam innych blogów. Nadal nie czytam. Gdy zaczęłam prowadzić bloga, weszłam dla porównania na pierwszy lepszy blog opiekunki. Przeczytałam na nim jedno zdanie o „hitlerówkach”. Bardzo szybko zaniechałam porównań i przestałam szukać wzorów do naśladowania. Piszę o tym, co uważam za ważne i o tym, co po prostu mam ochotę napisać. Zaczęło się od opowiadań.

Niemal od samego początku pracy w opiece, udzielałam się na forum opiekunek. Pisałam tak dla siebie. O moich dramatach na zleceniu, rzeczach, które mnie wkurzyły, rozśmieszyły, zastanawiały. Forum zrobiło się troszkę nudne. Ospałe. Pod koniec roku 2017 znalazłam się na Facebooku na grupach dla opiekunek. Już przy pierwszych tekstach pytano mnie, czy jestem blogerką. Przeczyłam i pisałam dalej. Zapytań było tyle, że stwierdziłem, że skoro wszyscy uważają mnie za blogerkę, to dlaczego miałabym nią nie zostać.

 

Założyłam blogi w kilku różnych miejscach (o tych samych tytułach), nie zastanawiając się po co i nie licząc na tak wysoką liczbę czytelników. Bardzo szybko podpasował mi blog na boggerze i tam zostałam http://kasiaperla.blogspot.com Liczba czytelników przeszła moje najśmielsze oczekiwania. Gdy zaczynałam pisać i na bloga wchodziło 200- 300 osób, nie rozumiałam dlaczego tak się dzieje. Dla mnie to był fenomen. Tymczasem kilka tygodni później, jeśli nie kilkanaście dni później, dziennie miałam 2 tys. wejść. Liczby nakręcały mnie do działania. To, co powstało dla zabicia czasu, wypełnienia nudy na zleceniu, stało się moim obowiązkiem. Na blogu miały się znaleźć jedynie opowiadania. W pewnym momencie poczułam jednak, że należę do potężnej grupy ludzi wykonujących bardzo specyficzną pracę. Zaczęłam również czytać, co piszą opiekunki. Na forum pisałam z małą grupką ludzi. Nie zawsze się zgadzałyśmy na różne tematy. Natomiast jeśli chodziło o temat naszej pracy, to panowała całkowita jedność.

 

Większość osób znała swoje prawa, obowiązki i nikt nie poddawał ich w wątpliwość. Ci, którzy wpadali gościnnie, czytali i wyciągali wnioski. Tymczasem na Facebooku ujrzałam tysiące opiekunek, które nie mają pojęcia, o czym piszą. Jedne czytają uważnie, szukają i słuchają rad, inne osoby wprowadzają je w błąd. Nieliczni piszą mądrze i na temat. Jeden wielki misz masz. Misz masz spowodowany niewiedzą. Komuś, kto zaczyna z pewnością trudno zdecydować, kogo słuchać i kto ma rację. Dlatego na blogu prócz opowiadań zaczęły pojawiać się również podstawowe informacje dotyczące naszej pracy. Zainteresowanie było coraz większe i większe. Z czasem powstały pierwsze lekcje języka niemieckiego, które niestety również cieszą się ogromnym zainteresowaniem.

 

„Niestety” ponieważ prowadzenie bloga jest bardzo czasochłonne, a ja czuję się w obowiązku prowadzić go dalej. Są dni, że wstawianie posta sprawia mi przyjemność. Niestety są dni, gdy nie mam czasu, siły, lub ochoty. Fajnym rozwiązaniem okazały się przepisy kulinarne. Posiłki na zleceniu gotuje się codziennie, a nawet najprostszy przepis spotyka się z zainteresowaniem. W ogóle to nigdy nie wiadomo, jaki temat wypali. Gdy czasami myślę, że coś będzie hiciorem, statystyki pokazują, że zainteresowanie jest średnie. Natomiast, gdy wrzucę coś od niechcenia, obserwuję, jak post jednego dnia ma ponad 2 tys. odsłon. Jak już pisałam- dla mnie to jest fenomen, którego nie rozumiem. Płynę z prądem. Z resztą całe moje życie rzeczy działy się przez przypadek. Nigdy nie wiedziałam, co chcę robić w przyszłości. Tego, że znajdę się w gastronomi i przepracuję w niej ponad 10 lat, nikt się nie spodziewał.

 

Przed opieką broniłam się rękami i nogami. A jednak przepracowałam w niej już 4 lata. Nadal nie wiem, co chcę robić w życiu. Wiem, że nie chcę pracować w opiece. Natomiast póki co, należę do grupy opiekunek i opiekunów. Pierwszy raz w życiu mam uczucie, że należę do jakieś grupy i w pewien sposób czuję się odpowiedzialna za to, co się w niej dzieje. Od samego początku, gdy powstawał blog, nie liczyłam na nic. Nie myślałam co będzie dalej. Po prostu pisałam.- To co chciałam napisać i to, o co mnie pytano. Edukowanie opiekunek? No cóż. Rad można udzielać na Facebooku. Niestety, gdy co tydzień powtarzają się te same pytania, w pewnym momencie człowiek sobie myśli „czy tym pytaniom nie będzie końca?”. W chwili obecnej, wchodzę na bloga, wybieram temat, o który ktoś pyta i wrzucam link. Zaobserwowałam, że opiekunki zaczynają same sobie podawać namiary na mojego bloga, co uważam za super fajne. W jakiś sposób jest to więc forma uświadamiania opiekunek. Forma, która jest trwalsza, łatwiejsza, pełniejsza i szybka w obsłudze. Każdy sam decyduje o tym, czy skorzysta z moich mądrości, czy nie. Zapewniam jednak, że nie wyssałam ich z palca.

 

2. Jesteś zadowolona z decyzji podjęcia pracy w opiece, w Niemczech? Jeżeli tak, możesz nam przybliżyć, co wpływa na ten pozytywny fakt?

 

Tak. Moja decyzja nie wynikała z wyboru, ale z bezradności i bezsilności. Uważam, że w takiej branży nie można pracować latami. Dla mnie 4 lata to stanowczo za dużo. Widzę jednak światełko w tunelu i podążam do niego, by osiągnąć swój cel. Jedyny plus tej pracy, to duży zastrzyk gotówki. Nigdzie indziej nie zdoła się, w takim tempie odłożyć takich pieniędzy. Natomiast jestem zdania, że nawet jeśli w tej  branży kiedyś zapanuje porządek, to nie jest to praca na lata. Człowiek powinien mieć swój dom, do którego wraca po pracy. Po 8 godzinach pracy. Życie w kratkę, to nie jest życie. Rozpadają się rodziny, urywają kontakty socjalne, człowiek w pewnym momencie tak naprawdę jest sam. Jeśli nawet nie jest tak dramatycznie, to tracimy połowę naszego życia będąc na zleceniu. A mamy je tylko jedno.

 

Dla mnie kolejnym plusem tej pracy okazał się blog, który bez niej nigdy by nie powstał. Obecnie zrobiłam sobie już miesiąc czasu urlopu. Nie tylko od pracy, ale i od bloga. Jak najbardziej zamierzam jednak do niego wrócić. Chciałabym, by stał się profesjonalnym blogiem i by pracowało nad nim więcej ludzi. W chwili obecnej ma taki rozmiar, że ciężko to ogarnąć, a jest jeszcze tyle rzeczy, które trzeba napisać i które chciałabym poprawić.

Trzeci plus to książka, która właśnie powstaje. A właściwie czeka na druk. „Perły rzucone przed damy” ukaże się za około 3 miesiące (początek lipca). Na blogu podam, gdzie można będzie ją nabyć. W życiu wcześniej nie myślałam, że napiszę książkę. Mam pomysły i materiały na kolejną. Tylko czasu brak.

 

3. Miałaś kiedykolwiek chwile zwątpienia, chciałaś rzucić wszystko i wrócić do kraju? Poszukać pracy w Polsce?

 

Oczywiście. Zawsze i wszędzie. To jest nieludzka branża. Nie zniosłabym tej pracy i nie wytrwałabym tak długo, gdybym nie miała celu. Kiedyś myślałam, że w gastronomii nie liczy się człowiek. W opiece nie liczy się nikt- ani opiekunka, ani podopieczny. To wielki biznes. Można by zaryzykować słowa „mafia”?

 

4. Co w ogóle sądzisz o branży opiekuńczej, zarówno od strony środowiska opiekunek, ale i od strony pracodawców? Czy jest coś, co Twoim zdaniem powinno ulec zmianie?

 

Wszystko powinno ulec zmianie.

Większość podopiecznych powinna się znajdować w specjalistycznych ośrodkach (zakład psychiatryczny, dom starców, dom opieki, tymczasowy dom opieki, szpital, hospicjum) lub opiekunka, czyli praktycznie pomoc domowa, powinna pracować jednocześnie z opieką medyczną, która wykonuje wszystkie czynności medyczne i pielęgnacyjne. Pozostanie na starość w domu to jest luksus. Luksus, który dla Niemców dzięki polskiej opiekunce stał się standardem. Tymczasem do wielu czynności opiekunka nie posiada kwalifikacji. Czas pracy opiekunki to średnio 40 godzin tygodniowo. Bez wsparcia opieki medycznej oraz rodziny podopiecznej, czas pracy opiekunki bardzo często wykracza poza godziny pracy, za które ma płacone, a wysiłek fizyczny i psychiczny, jaki wkłada w pracę jest ogromny.

 

Czasami dokonujemy rzeczy niemożliwych. Często pracuję z osobami demencyjnymi. Śmiem twierdzić, że towarzyszą im choroby psychiczne. Pacjenci raz na trzy miesiące widzą przez 5 minut neurologa, który ustawia tabletki na kolejne 3 miesiące. Tabletki, które w pewnych sytuacjach podaje się według potrzeby. W specjalnych ośrodkach, gdy jest taka potrzeba pacjent dostaje większą lub mniejszą dawkę. Podczas opieki domowej służby medyczne przychodzą dwa razy dziennie i wydają tabletki według zaleceń. Opiekunka, a nawet służby medyczne nie mogą zmienić dawki nawet, gdy widzą, że jest taka potrzeba. W efekcie ta sama podopieczna z powodu za wysokiej dawki trzy miesiące śpi dzień i noc, ponieważ tabletki ją tak otępiają, a kolejne 3 miesiące po zmniejszeniu dawki wchodzi opiekunce na głowę lub wręcz wbija opiekunce widelec w czoło. Takie leki powinny być ustalone stacjonarnie.

 

Po drugie raz jest lepiej, raz gorzej i ktoś powinien mieć prawo na bieżąco dostosowywać dawkę. Dlatego twierdzę, że niektórzy nie powinni przebywać w domu. Opiekunka nie ma żadnych środków, by zająć się takim podopiecznym. Nie mówiąc już o wiedzy. Natomiast obłożnie chorzy pacjenci często nie mają potrzebnego sprzętu, a służby medyczne przychodzą i wykonują jedynie minimum- to, za co im się płaci. Reszta obowiązków spoczywa na opiekunce. Chodź wiele z nich tak naprawdę do nas nie należy. Ponadto oczekuje się, że zastąpimy podopiecznym rodzinę. Wymaga się, by opiekunka warowała przy podopiecznym dzień i noc, chociaż nie ma takiej potrzeby. Opiekunka nie jest lekarstwem i rozwiązaniem na samotność niemieckich seniorów. Od tego mają oni swoje własne rodziny.

 

 

Firmy powinny być kontrolowane. Unika się płacenia pełnego ZUSu, podatków. Opiekunka wyjeżdżając nigdy nie ma pewności na jakich warunkach będzie pracować. Np. wczoraj rozmawiałam z firmą, która twierdziła, że płaci ZUS od średniej krajowej. Dzisiaj wyszło na jaw, że od średniej krajowej w skali trzech miesięcy. W rezultacie wychodzi, że ZUS jest płacony miesięcznie średnio od 1/ 3 średniej krajowej. Moim zdaniem to jest oszustwo. Takie rzeczy wychodzą w większości firm, jeśli zada się wystarczająco dużo pytań.

 

Opiekunki powinny być sprawdzane- wiedza, pewien poziom, umiejętności, język niemiecki, testy psychologiczne, kultura. To jest praca z człowiekiem, a nie przerzucanie worków z ziemniakami. Tymczasem kwalifikacje i język sprawdza się, ale tylko po to, by obniżyć wysokość pensji. Opiekunka i tak jest wysyłana, ponieważ w firmach brakuje opiekunów.

 

Na zlecenia regularnie powinien przyjeżdżać koordynator, by sprawdzać, czy wszystko jest ok i jak wygląda współpraca między opiekunką, podopiecznych i rodziną. Tymczasem koordynatorzy czasami miesiącami, jeśli nie latami, nie widzieli ludzi, z którymi podpisali umowy, i którzy dla nich i na nich pracują.

Państwo polskie i niemieckie powinno egzekwować prawa i przepisy, które wprowadza w życie. W opiece panuje bezprawie i nikogo to nie obchodzi.

 

5. Masz za sobą sporo doświadczenia, dlatego jesteśmy ciekawi Twojej opinii na temat idealnej kandydatki na opiekunkę. Jaka powinna być osoba, która chce pracować w opiece? Jakie umiejętności powinna posiadać, by praca w tym zawodzie nie stała się dla niej rozczarowaniem?

 

Powinna posiadać wiedzę. Nie medyczną!

Powinna wiedzieć, w jakim charakterze wyjeżdża do pracy.

Wykazać się asertywnością i poczuciem odpowiedzialności za dom podopiecznej i za podopiecznego.

Powinna jednak pamiętać, że ponosi odpowiedzialność, ale nie wszystko musi wykonywać sama. Od wykonywania różnych czynności są różne zawody. Jest rehabilitant, ogrodnik, pielęgniarka, ktoś do mycia okien, złota rączka,  psycholodzy i rodzina podopiecznych...

Opiekunka powinna znać język w stopniu komunikatywnym, by zdobyć zaufanie podopiecznych i ich rodzin oraz by się z nimi komunikować- informować o sprawach bieżących i w wielu sprawach, służyć pomocą jak np. zorganizowanie terminu, przyjęcie ślusarza, elektryka, kominiarza w domu, towarzyszenie podopiecznej podczas wizyt nie tylko ciałem, ale i „głową”.

Ważna jest również cierpliwość. Nie można być nastawionym jedynie na zyski.

Trzeba przynajmniej w małym stopniu lubić to, co się robi. Ale tak jest w każdej pracy.

Warto mieć jakąś odskocznię. Niech to będzie książka, internet, szydełkowanie, by nie zwariować w tej pracy.

Trzeba też wiedzieć, gdzie kończy się nasza odpowiedzialność, a gdzie odpowiedzialność ponosi rodzina podopiecznych. Warto rozumieć, kiedy i jak odejść.

 

6. Czy masz jakąś radę dla początkujących opiekunek? Pytamy o to, ponieważ komentarze o tej pracy nie zawsze są pozytywne.

 

Nie oczekiwać wdzięczności. Nastawić się na ciężką pracę pod względem fizycznym lub psychicznym. Przed wyjazdem zapoznać się z charakterem naszej pracy. Poznać swoje prawa i obowiązki. Nie liczyć na to, że ktoś poda idealne zlecenie na złotej tacy. To ciągła walka o swoje prawa i o szacunek. Pilnować swoich spraw. Sprawdzać zlecenia, przygotować się do wyjazdu. Liczyć tylko na siebie. Ponosić odpowiedzialność za siebie i za podopiecznego. Jeśli ktoś nie potrafi zadbać i walczyć o siebie, nie powinien podejmować się pracy w opiece. To praca dla silnych ludzi, którzy powinni potrafić poradzić sobie za granicą.

 

Dziękujemy za Twój czas, a czytelników zapraszamy na blog Basi (Perły rzucone przed damy, adres: http://kasiaperla.blogspot.com  oraz na stronę, na FB (Perly Rzucone Przed Damy).

https://www.facebook.com/Perly-Rzucone-Przed-Damy-141846583289776/

 

Życzymy sukcesów i spełniania się w życiu, zarówno zawodowym, jak i prywatnym.

Zespół Opiekunki24.pl

25 maja 2018 18:25
Może zareklamuję konkurencję. Pojawił się wywiad kolejnej opiekunki, która prowadzi bloga. Czytaliście? Niesamowite, jak dwie opiekunki mogą różnie postrzegać świat. Ja- niewdzięczna, wyrachowana egoistka, a ona- wdzięczna, empatyczna opiekunka z powołaniem. Jestem trochę zawiedziona, że dostała więcej pytań. No ale cóż. Nadrobimy w komentarzach, na facebooku i na blogu. Zapraszam do felietonów i nowych lekcji. Z przepisami trochę ciężko, ponieważ w przeciągu 5 tygodni udało mi się na obiad kupić dwa razy piersi z kurczaka, dwa razy mięso mielone i raz kupiono mi udka. Tak poza tym to nje wiem, co my jemy na obiady
25 maja 2018 18:30
Baśka siedzi z Kaśką w pokoju schodząc podopiecznej z drogi. Nie dość, że się nie może pozbierać, to i nie może pozbierać myśli. Tak mnie ta moja podopieczna rozprasza swoimi owsikami. Ale jutro jest dzień matki. Wysłałam piękny bukiet mamie i teraz mam na co czekać i na co się cieszyć. Na radość mamy, gdy go zobaczy. Bo moim zdaniem jest piękny. 
25 maja 2018 18:55
Trzeba zaglądać
25 maja 2018 18:58
Trzeba zaglądać
25 maja 2018 18:59
Trzeba zaglądać, a książka będzie dopiero ostatniego lipca, a nie jak pisałam na początku. Zaraz po wywiadzie to wiedziałam. Najwyższy czas sprostować. Nie mogę się doczekać okładki.

Puścić wam co będzie napisane z tyłu książki? W sumie jestem zadowolona. Chociaż wprowadziłam masę poprawek po tym, jak redaktor w niektórych miejscach wogóle nie zrozumiała tekstu i spytała co to jest perła. Lekko się załamałam. Ale stwierdziłam, że to kolejna lekcja dla mnie i książka musi być jaśniej pisana. Nie każdy nadąży za moimi skrótami myślowymi. Nie każdy był w naszym świecie- świecie starości, demencji, niemieckiej mentalności i zwyczajów, że czasami proste sprawy trzeba opisać, jakby były skąplikowane i nieznane. Ach.

A wy wiecie co to jest perła i o co chodzi w tytule? Bardzo zdziwiło mnie, że musiałam to tłumaczyć. Przecież to jest takie wymowne. Bardzo jestem ciekawa. Ze znajomych każdy wiedział. Nie wiem. Ciekawa jestem waszych interpretacji.
25 maja 2018 20:09
Dlaczego w rozsypce?
25 maja 2018 21:08
Nie mogę się pozbierać po złych przejściach i ustawić kolejnego zlecenia. Próbuję od jednej strony, nie da rady. Od drugiej, nie mogę ruszyć do przodu. Bywają tragiczne zlecenia, możliwe do ustawienia i trudne do ustawienia. Z reguły daję sobie tydzień do 10 dni, by zorganizować zlecenie. Tutaj męcze zlecenie już miesiąc. Długo, ale mam wrażenie, że warto. Dlatego jeszcze się nie poddałam. 
25 maja 2018 21:09
Puszczam link do najnowszego posta. Pisany w kryzysie, ale okazało się, że nie tylko ja miewam takie odczucia. Dobrze, bo już myślałam, że zwariowałam.
http://kasiaperla.blogspot.de/2018/05/ubezwasnowolniona-opiekunka.html?m=1
30 maja 2018 08:50
Hi. Zapraszam do nowego felietonu
30 maja 2018 08:50
A czemu ja nie mogę podawać linków?

http://kasiaperla.blogspot.com/2018/05/dopada-mnie-demencja.html?m=1
30 maja 2018 09:32 / 1 osobie podoba się ten post
Rozumiem ciebie. Nie tak silnie jak u ciebie, właściwie bardzo delikatnie dczułam coś w tym stylu. I to w miejscu, gdzie wydawałoby się powinno być mi BARDZO dobrze- mało pracy, podopieczna nieabsorbująca, sporo czasu dla siebie. I okazało się, że gdyby nie codzienne długie spacery to bym dostała tu kota. Z Klarą, która była bardziej towarzyska i lubiła pogadać (przy mojej znajomości niemieckiego korzystałyśmy często z translatora w telefonie), posiedzieć, wypić razem herbatkę, wyjść na przechadzkę było mi lepiej, choć czasu miałam zdecydowanie mniej.
Wcześniej pracowałam w hotelu w DE i to była masakra (dziewczyny mówią, że teraz zmieniło się na lepsze). Wszystko w biegu, pot po d...ie płynął. I jak słyszałam w busie narzekania opiekunek, to myślałam sobie, że tak, pobiegałyby trochę po hotelu... A teraz widzę, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Musiałam sobie trochę w głowie poukładać, żeby czuć się dobrze na naprawdę dobrym, lekkim zleceniu.
Kiedyś koleżanka, której 16letnia córka popełniła samobójstwo powiedziała, że nie ma porównywania nieszczęścia, ona teraz bardzo cierpi, ale ktoś, kto z jej obecnego punktu widzenia ma błahy problem też cierpi i tu nie ma co porównywać. I dla mnie to wtedy było odkrycie- to jak zabawa dzieci w "moje lepsze"- tylko dorośli częściej porównują, kto ma gorzej, jest bardziej schorowany, itp.
I staram się być tu i teraz i to w taki sposób, by jak najlepiej czuć się ze sobą. Nie ukrywam, że pomoc rodziny, przyjaciół, rozmowy z nimi są i ważne i przydatne. Pomagają bardzo. Także np. takie wygadanie na forum, bo mamy jakieś wspólne mniej więcej doświadczenia i lepiej rozumiemy te związane z byciem w domu podopiecznego sprawy...
 
 
31 maja 2018 02:11
Ja też właśnie tak mam. Roboty prawie nic, a ja o mało się nie wykończyłam. Człowiek musi być czymś zajęty. Mnie ratuje blog, grupy opiekunek na facebooku, zaczęłam wchodzić na portale litetackie. Rozmowy są ważne, ale z ludźmi, którzy nas zrozumieją. Opiekunkę najczęściej zrozumie druga opiekunka. Na portalu literackim też znalazły się osoby, które rozumieją lub stają się zrozumieć, bo miały sąsiadkę, bo miały ciotkę, która też tak pracowała. Niestety wiele ludzi nas negatywnie ocenia. Brak im wyobraźni i tak jak piszesz - nasze cierpienie jest inne. Kto tego nie doświadczył czasami nie potrafi zrozumieć. Trzeba dbać o swoją psychikę. Nie stawać na głowie i zająć się sobą. Ja już ponad miesiąc pracuję nad moim zleceniem. Chciałam stopniowo podopoeczną przyzwyczaić do innego jedzenia, do tego, że na długo wychodzę. Powoli robi się dobrze. Ale ten miesiąc był ciężki. Tak się pogrążyłam, że nie miałam ochoty iść na zwykły spacer. Aż w końcu się zmusiłam i teraz w każde popołudnie wolne będę wychodziła. Nawet 30 stopni na dworze mnie nie zniechęci.
Na bloga wrzuciłam fotki z dzisiejszego wypadu. Jest też pietwsza część z zeszłego tygodnia. Trzeba wychodzić. Dla psychy. Obserwuję, jakim dzikusem się zrobiłam i mam satysfakcję za każdym razem, gdy się do czegoś przełamię. Spacer w pojedynkę po mieście to też wyzwanie. I robienie fotek. W mieście niektórzy dziwnie patrzyli. W parku jakiś menel spytał po co robię zdjęcia drzewom i czy jestem z Rosji. Ważne, że się wychodziłam i czymś zajęłam. 
http://kasiaperla.blogspot.com/2018/05/viersen-czesc-druga.html?m=1
31 maja 2018 08:10 / 1 osobie podoba się ten post
No i tu pomogła mi rozmowa na forum- o spacerach. Była dla mnie takim impulsem, żeby się nie zasiedzieć. To niby nic takiego, ale jestem leniwa i często mi się nie nie chce, cho wiem, jakie to ważne.
31 maja 2018 11:18
Przypadkiem nie stresujesz się wydaniem książki? Ja dużo czasu spędam z moją słabo widzącą podopieczną, jeszcze nie załapałam doła. Może dlatego, że na ostatnim urlopie ustaliliśmy z mężem, że to będzie mój ostatni albo przedostatni wyjazd. Chcę jednak pracować bliżej rodziny. Nie mam tutaj możliwości robienia sobie długich spacerów ale dużo czytam na czytniku, oglądam seriale na laptopie.
31 maja 2018 11:54
Sorry. Stresować się wydaniem książki? Przecież to sama radość. Nie mogę się doczekać.