Perły rzucone przed damy

Witamy Cię serdecznie Basiu. Jest nam ogromnie miło, że zechciałaś poświęcić nam czas na przeprowadzenie wywiadu.

Z tego, co nam wiadomo jesteś opiekunką osób starszych oraz prowadzisz blog, opisujący m.in. Twoje doświadczenia w tym zawodzie. Uważamy to za niezwykły akt odwagi oraz poświęcenia. W końcu to zajmuje sporo czasu, a praca opiekunki, jak wiemy jest czasochłonna.

 

 

1. Co skłoniło Cię do założenia bloga? Jakiego efektu ze strony czytelników chcesz się spodziewać? Czy jest to forma edukowania innych opiekunek? Czy bardziej miejsce na przemyślenia z danej chwili?

 

Bloga zaczęłam pisać przez przypadek. Nigdy wcześniej nie czytałam innych blogów. Nadal nie czytam. Gdy zaczęłam prowadzić bloga, weszłam dla porównania na pierwszy lepszy blog opiekunki. Przeczytałam na nim jedno zdanie o „hitlerówkach”. Bardzo szybko zaniechałam porównań i przestałam szukać wzorów do naśladowania. Piszę o tym, co uważam za ważne i o tym, co po prostu mam ochotę napisać. Zaczęło się od opowiadań.

Niemal od samego początku pracy w opiece, udzielałam się na forum opiekunek. Pisałam tak dla siebie. O moich dramatach na zleceniu, rzeczach, które mnie wkurzyły, rozśmieszyły, zastanawiały. Forum zrobiło się troszkę nudne. Ospałe. Pod koniec roku 2017 znalazłam się na Facebooku na grupach dla opiekunek. Już przy pierwszych tekstach pytano mnie, czy jestem blogerką. Przeczyłam i pisałam dalej. Zapytań było tyle, że stwierdziłem, że skoro wszyscy uważają mnie za blogerkę, to dlaczego miałabym nią nie zostać.

 

Założyłam blogi w kilku różnych miejscach (o tych samych tytułach), nie zastanawiając się po co i nie licząc na tak wysoką liczbę czytelników. Bardzo szybko podpasował mi blog na boggerze i tam zostałam http://kasiaperla.blogspot.com Liczba czytelników przeszła moje najśmielsze oczekiwania. Gdy zaczynałam pisać i na bloga wchodziło 200- 300 osób, nie rozumiałam dlaczego tak się dzieje. Dla mnie to był fenomen. Tymczasem kilka tygodni później, jeśli nie kilkanaście dni później, dziennie miałam 2 tys. wejść. Liczby nakręcały mnie do działania. To, co powstało dla zabicia czasu, wypełnienia nudy na zleceniu, stało się moim obowiązkiem. Na blogu miały się znaleźć jedynie opowiadania. W pewnym momencie poczułam jednak, że należę do potężnej grupy ludzi wykonujących bardzo specyficzną pracę. Zaczęłam również czytać, co piszą opiekunki. Na forum pisałam z małą grupką ludzi. Nie zawsze się zgadzałyśmy na różne tematy. Natomiast jeśli chodziło o temat naszej pracy, to panowała całkowita jedność.

 

Większość osób znała swoje prawa, obowiązki i nikt nie poddawał ich w wątpliwość. Ci, którzy wpadali gościnnie, czytali i wyciągali wnioski. Tymczasem na Facebooku ujrzałam tysiące opiekunek, które nie mają pojęcia, o czym piszą. Jedne czytają uważnie, szukają i słuchają rad, inne osoby wprowadzają je w błąd. Nieliczni piszą mądrze i na temat. Jeden wielki misz masz. Misz masz spowodowany niewiedzą. Komuś, kto zaczyna z pewnością trudno zdecydować, kogo słuchać i kto ma rację. Dlatego na blogu prócz opowiadań zaczęły pojawiać się również podstawowe informacje dotyczące naszej pracy. Zainteresowanie było coraz większe i większe. Z czasem powstały pierwsze lekcje języka niemieckiego, które niestety również cieszą się ogromnym zainteresowaniem.

 

„Niestety” ponieważ prowadzenie bloga jest bardzo czasochłonne, a ja czuję się w obowiązku prowadzić go dalej. Są dni, że wstawianie posta sprawia mi przyjemność. Niestety są dni, gdy nie mam czasu, siły, lub ochoty. Fajnym rozwiązaniem okazały się przepisy kulinarne. Posiłki na zleceniu gotuje się codziennie, a nawet najprostszy przepis spotyka się z zainteresowaniem. W ogóle to nigdy nie wiadomo, jaki temat wypali. Gdy czasami myślę, że coś będzie hiciorem, statystyki pokazują, że zainteresowanie jest średnie. Natomiast, gdy wrzucę coś od niechcenia, obserwuję, jak post jednego dnia ma ponad 2 tys. odsłon. Jak już pisałam- dla mnie to jest fenomen, którego nie rozumiem. Płynę z prądem. Z resztą całe moje życie rzeczy działy się przez przypadek. Nigdy nie wiedziałam, co chcę robić w przyszłości. Tego, że znajdę się w gastronomi i przepracuję w niej ponad 10 lat, nikt się nie spodziewał.

 

Przed opieką broniłam się rękami i nogami. A jednak przepracowałam w niej już 4 lata. Nadal nie wiem, co chcę robić w życiu. Wiem, że nie chcę pracować w opiece. Natomiast póki co, należę do grupy opiekunek i opiekunów. Pierwszy raz w życiu mam uczucie, że należę do jakieś grupy i w pewien sposób czuję się odpowiedzialna za to, co się w niej dzieje. Od samego początku, gdy powstawał blog, nie liczyłam na nic. Nie myślałam co będzie dalej. Po prostu pisałam.- To co chciałam napisać i to, o co mnie pytano. Edukowanie opiekunek? No cóż. Rad można udzielać na Facebooku. Niestety, gdy co tydzień powtarzają się te same pytania, w pewnym momencie człowiek sobie myśli „czy tym pytaniom nie będzie końca?”. W chwili obecnej, wchodzę na bloga, wybieram temat, o który ktoś pyta i wrzucam link. Zaobserwowałam, że opiekunki zaczynają same sobie podawać namiary na mojego bloga, co uważam za super fajne. W jakiś sposób jest to więc forma uświadamiania opiekunek. Forma, która jest trwalsza, łatwiejsza, pełniejsza i szybka w obsłudze. Każdy sam decyduje o tym, czy skorzysta z moich mądrości, czy nie. Zapewniam jednak, że nie wyssałam ich z palca.

 

2. Jesteś zadowolona z decyzji podjęcia pracy w opiece, w Niemczech? Jeżeli tak, możesz nam przybliżyć, co wpływa na ten pozytywny fakt?

 

Tak. Moja decyzja nie wynikała z wyboru, ale z bezradności i bezsilności. Uważam, że w takiej branży nie można pracować latami. Dla mnie 4 lata to stanowczo za dużo. Widzę jednak światełko w tunelu i podążam do niego, by osiągnąć swój cel. Jedyny plus tej pracy, to duży zastrzyk gotówki. Nigdzie indziej nie zdoła się, w takim tempie odłożyć takich pieniędzy. Natomiast jestem zdania, że nawet jeśli w tej  branży kiedyś zapanuje porządek, to nie jest to praca na lata. Człowiek powinien mieć swój dom, do którego wraca po pracy. Po 8 godzinach pracy. Życie w kratkę, to nie jest życie. Rozpadają się rodziny, urywają kontakty socjalne, człowiek w pewnym momencie tak naprawdę jest sam. Jeśli nawet nie jest tak dramatycznie, to tracimy połowę naszego życia będąc na zleceniu. A mamy je tylko jedno.

 

Dla mnie kolejnym plusem tej pracy okazał się blog, który bez niej nigdy by nie powstał. Obecnie zrobiłam sobie już miesiąc czasu urlopu. Nie tylko od pracy, ale i od bloga. Jak najbardziej zamierzam jednak do niego wrócić. Chciałabym, by stał się profesjonalnym blogiem i by pracowało nad nim więcej ludzi. W chwili obecnej ma taki rozmiar, że ciężko to ogarnąć, a jest jeszcze tyle rzeczy, które trzeba napisać i które chciałabym poprawić.

Trzeci plus to książka, która właśnie powstaje. A właściwie czeka na druk. „Perły rzucone przed damy” ukaże się za około 3 miesiące (początek lipca). Na blogu podam, gdzie można będzie ją nabyć. W życiu wcześniej nie myślałam, że napiszę książkę. Mam pomysły i materiały na kolejną. Tylko czasu brak.

 

3. Miałaś kiedykolwiek chwile zwątpienia, chciałaś rzucić wszystko i wrócić do kraju? Poszukać pracy w Polsce?

 

Oczywiście. Zawsze i wszędzie. To jest nieludzka branża. Nie zniosłabym tej pracy i nie wytrwałabym tak długo, gdybym nie miała celu. Kiedyś myślałam, że w gastronomii nie liczy się człowiek. W opiece nie liczy się nikt- ani opiekunka, ani podopieczny. To wielki biznes. Można by zaryzykować słowa „mafia”?

 

4. Co w ogóle sądzisz o branży opiekuńczej, zarówno od strony środowiska opiekunek, ale i od strony pracodawców? Czy jest coś, co Twoim zdaniem powinno ulec zmianie?

 

Wszystko powinno ulec zmianie.

Większość podopiecznych powinna się znajdować w specjalistycznych ośrodkach (zakład psychiatryczny, dom starców, dom opieki, tymczasowy dom opieki, szpital, hospicjum) lub opiekunka, czyli praktycznie pomoc domowa, powinna pracować jednocześnie z opieką medyczną, która wykonuje wszystkie czynności medyczne i pielęgnacyjne. Pozostanie na starość w domu to jest luksus. Luksus, który dla Niemców dzięki polskiej opiekunce stał się standardem. Tymczasem do wielu czynności opiekunka nie posiada kwalifikacji. Czas pracy opiekunki to średnio 40 godzin tygodniowo. Bez wsparcia opieki medycznej oraz rodziny podopiecznej, czas pracy opiekunki bardzo często wykracza poza godziny pracy, za które ma płacone, a wysiłek fizyczny i psychiczny, jaki wkłada w pracę jest ogromny.

 

Czasami dokonujemy rzeczy niemożliwych. Często pracuję z osobami demencyjnymi. Śmiem twierdzić, że towarzyszą im choroby psychiczne. Pacjenci raz na trzy miesiące widzą przez 5 minut neurologa, który ustawia tabletki na kolejne 3 miesiące. Tabletki, które w pewnych sytuacjach podaje się według potrzeby. W specjalnych ośrodkach, gdy jest taka potrzeba pacjent dostaje większą lub mniejszą dawkę. Podczas opieki domowej służby medyczne przychodzą dwa razy dziennie i wydają tabletki według zaleceń. Opiekunka, a nawet służby medyczne nie mogą zmienić dawki nawet, gdy widzą, że jest taka potrzeba. W efekcie ta sama podopieczna z powodu za wysokiej dawki trzy miesiące śpi dzień i noc, ponieważ tabletki ją tak otępiają, a kolejne 3 miesiące po zmniejszeniu dawki wchodzi opiekunce na głowę lub wręcz wbija opiekunce widelec w czoło. Takie leki powinny być ustalone stacjonarnie.

 

Po drugie raz jest lepiej, raz gorzej i ktoś powinien mieć prawo na bieżąco dostosowywać dawkę. Dlatego twierdzę, że niektórzy nie powinni przebywać w domu. Opiekunka nie ma żadnych środków, by zająć się takim podopiecznym. Nie mówiąc już o wiedzy. Natomiast obłożnie chorzy pacjenci często nie mają potrzebnego sprzętu, a służby medyczne przychodzą i wykonują jedynie minimum- to, za co im się płaci. Reszta obowiązków spoczywa na opiekunce. Chodź wiele z nich tak naprawdę do nas nie należy. Ponadto oczekuje się, że zastąpimy podopiecznym rodzinę. Wymaga się, by opiekunka warowała przy podopiecznym dzień i noc, chociaż nie ma takiej potrzeby. Opiekunka nie jest lekarstwem i rozwiązaniem na samotność niemieckich seniorów. Od tego mają oni swoje własne rodziny.

 

 

Firmy powinny być kontrolowane. Unika się płacenia pełnego ZUSu, podatków. Opiekunka wyjeżdżając nigdy nie ma pewności na jakich warunkach będzie pracować. Np. wczoraj rozmawiałam z firmą, która twierdziła, że płaci ZUS od średniej krajowej. Dzisiaj wyszło na jaw, że od średniej krajowej w skali trzech miesięcy. W rezultacie wychodzi, że ZUS jest płacony miesięcznie średnio od 1/ 3 średniej krajowej. Moim zdaniem to jest oszustwo. Takie rzeczy wychodzą w większości firm, jeśli zada się wystarczająco dużo pytań.

 

Opiekunki powinny być sprawdzane- wiedza, pewien poziom, umiejętności, język niemiecki, testy psychologiczne, kultura. To jest praca z człowiekiem, a nie przerzucanie worków z ziemniakami. Tymczasem kwalifikacje i język sprawdza się, ale tylko po to, by obniżyć wysokość pensji. Opiekunka i tak jest wysyłana, ponieważ w firmach brakuje opiekunów.

 

Na zlecenia regularnie powinien przyjeżdżać koordynator, by sprawdzać, czy wszystko jest ok i jak wygląda współpraca między opiekunką, podopiecznych i rodziną. Tymczasem koordynatorzy czasami miesiącami, jeśli nie latami, nie widzieli ludzi, z którymi podpisali umowy, i którzy dla nich i na nich pracują.

Państwo polskie i niemieckie powinno egzekwować prawa i przepisy, które wprowadza w życie. W opiece panuje bezprawie i nikogo to nie obchodzi.

 

5. Masz za sobą sporo doświadczenia, dlatego jesteśmy ciekawi Twojej opinii na temat idealnej kandydatki na opiekunkę. Jaka powinna być osoba, która chce pracować w opiece? Jakie umiejętności powinna posiadać, by praca w tym zawodzie nie stała się dla niej rozczarowaniem?

 

Powinna posiadać wiedzę. Nie medyczną!

Powinna wiedzieć, w jakim charakterze wyjeżdża do pracy.

Wykazać się asertywnością i poczuciem odpowiedzialności za dom podopiecznej i za podopiecznego.

Powinna jednak pamiętać, że ponosi odpowiedzialność, ale nie wszystko musi wykonywać sama. Od wykonywania różnych czynności są różne zawody. Jest rehabilitant, ogrodnik, pielęgniarka, ktoś do mycia okien, złota rączka,  psycholodzy i rodzina podopiecznych...

Opiekunka powinna znać język w stopniu komunikatywnym, by zdobyć zaufanie podopiecznych i ich rodzin oraz by się z nimi komunikować- informować o sprawach bieżących i w wielu sprawach, służyć pomocą jak np. zorganizowanie terminu, przyjęcie ślusarza, elektryka, kominiarza w domu, towarzyszenie podopiecznej podczas wizyt nie tylko ciałem, ale i „głową”.

Ważna jest również cierpliwość. Nie można być nastawionym jedynie na zyski.

Trzeba przynajmniej w małym stopniu lubić to, co się robi. Ale tak jest w każdej pracy.

Warto mieć jakąś odskocznię. Niech to będzie książka, internet, szydełkowanie, by nie zwariować w tej pracy.

Trzeba też wiedzieć, gdzie kończy się nasza odpowiedzialność, a gdzie odpowiedzialność ponosi rodzina podopiecznych. Warto rozumieć, kiedy i jak odejść.

 

6. Czy masz jakąś radę dla początkujących opiekunek? Pytamy o to, ponieważ komentarze o tej pracy nie zawsze są pozytywne.

 

Nie oczekiwać wdzięczności. Nastawić się na ciężką pracę pod względem fizycznym lub psychicznym. Przed wyjazdem zapoznać się z charakterem naszej pracy. Poznać swoje prawa i obowiązki. Nie liczyć na to, że ktoś poda idealne zlecenie na złotej tacy. To ciągła walka o swoje prawa i o szacunek. Pilnować swoich spraw. Sprawdzać zlecenia, przygotować się do wyjazdu. Liczyć tylko na siebie. Ponosić odpowiedzialność za siebie i za podopiecznego. Jeśli ktoś nie potrafi zadbać i walczyć o siebie, nie powinien podejmować się pracy w opiece. To praca dla silnych ludzi, którzy powinni potrafić poradzić sobie za granicą.

 

Dziękujemy za Twój czas, a czytelników zapraszamy na blog Basi (Perły rzucone przed damy, adres: http://kasiaperla.blogspot.com  oraz na stronę, na FB (Perly Rzucone Przed Damy).

https://www.facebook.com/Perly-Rzucone-Przed-Damy-141846583289776/

 

Życzymy sukcesów i spełniania się w życiu, zarówno zawodowym, jak i prywatnym.

Zespół Opiekunki24.pl

23 czerwca 2018 23:47 / 1 osobie podoba się ten post
Ale mleczko dałaś teraz czadu. Haha. Tak jakby ktoś do opieki wyjeżdżał w innym celu niż do pracy. Haha. Mówisz lubisz wycieczkować, ale nie w pracy? A ja ci mówię, że jestem w pracy a dwa razy w tygodniu mam dwie zakichane połówki dnia, by nie zwariować i co mam siedzieć w domu, we własnej celi? Wyjeżdżam za każdym razem, a podopieczna bardzo się cieszy, że sobie wychodzę. Jej dzieci również. Pytają ją, gdzie jeżdżę, co zwiedzam i mają z pewnością temat do pogadanek. Dzięki temu, że ja nie robię z siebie niewolnika, oni mają wrażenie, że nie czynią mi krzywdy i cieszą się, że zostaję tu kolejne dwa miesiące. Bez wolnego i bez wychodzenia z domu nie dałabym tu rady miesiąc. Nikt by nie dał rady. Więc jestem ta niedobra i wyjechałam do pracy do opieki, by zwiedzać. W przyszłym tygodniu pójdę do zoo, a na sobotę rozglądne się za kinem. Ahoj! Jeszcze komentarz do kolejnego posta, że jak ktoś kogoś wysyła na zlecenie, to jak ma na nie nie pojechać. Tak jakoś pisałaś. Otóż pracując przez firmę, jakąkolwiek, masz prawo wyboru i musisz zaakceptować zlecenie, na które cię wysyłają. Nikt nikogo na siłę nigdzie nie może wysłać. Ty się zachowujesz, jakbyś była czyjąś własnością. Tak samo z tym, że ktoś płaci niemałe pieniądze, więc trzeba tańczyć, jak ci zagrają. Skąd ty masz takie poddańcze nastawienie? To praca, a nie niewolnictwo. Wykonuje się pewne usługi i to na tyle. 
Oczywiście wrzucę linka do posta z wycieczki, żeby nie było, że dzisiaj nie wycieczkowałam. Dzisiaj myślałam już, że nie pojadę, ale o 15.00 spontannicznie wyszłam z domu i pojechałam do małego miasteczka nieopodal. Nawet się dużo nie nachodziłam, a widziałam ciekawe rzeczy. Miasteczko miało fajną atmosferę, odpoczęłam i się zrelaksowałam. 
http://kasiaperla.blogspot.com/2018/06/wycieczka-do-kempen.html?m=1
 
24 czerwca 2018 08:16
Nie będę cytowała pierdól i powielała. To do grubej, wcale się nie dziwię, że podopieczna lubi jak wychodzisz . Może nie wracaj wcale, dopiero będzie zadowolona
24 czerwca 2018 08:29 / 1 osobie podoba się ten post

(usunięte)

24 czerwca 2018 09:16 / 2 osobom podoba się ten post
Niestety, ten "nieistotny" szczegół określenia ilości godzin jest wymagany przez prawo i firmy wpisują taki paragraf do umów, udając że nie wysyłają opiekunek do pracy / czuwania 24 godzin na dobę, 7 dni w tygodniu, ciurkiem przez kilka tygodni.
24 czerwca 2018 09:22
Tak Zosiu, ale jak czytasz, to najbezpieczniej jechać przez agencje .
24 czerwca 2018 09:24 / 2 osobom podoba się ten post
Wereska,czasem opuszczenie trudnego miejsca jest jedynym najmądrzejszym wyjściem, jeśli same chcemy zachować zdrowie fizyczne i psychniczne. Teraz to wiem. To, że firmy nie rezygnują z takiego klienta i wysyłają z premedytacją kolejne, nieświadome opiekunki, nie znaczy, że należy "dać sobie radę za wszelką cenę". Ja miałam taką pierwszą Stellę w 2013 roku i tylko mojej silnej psychice i Panu Bogu zawdzięczam, że nie oszalałam w ciągu 2 miesięcy, które postanowiłam wytrzymać.
24 czerwca 2018 10:09 / 1 osobie podoba się ten post
Opuszczenie takiego miejsca rzeczywiście może być najlepszym wyjściem. Ale czy to ma oznaczać, że nie należy próbować coś jeszcze z tym zrobić? Właśnie dotarło do mnie, dlaczego dyskusja w tym wątku tak mnie poruszyła. Wcześniej pracowałam w hotelu, gdzie było bardzo ciężko- fizycznie i psychicznie. Ale dziewczyny, rozmawiające ciągle o tym, dyskutujące, mające dobre pomysły poprawy tego stanu w kontakcie z polską szefową naszej grupy (Polek) milczały. Widziałyśmy się przez parę godzin podczas wymiany naszych grup. I kiedy zaczęłam mówić, że chcę porozmawiać na temat pewnej zmiany, która mnie bezpośrednio dotyczyła, słyszałam "ale po co, przedtem było jeszcze gorzej".
I właśnie takie echo tego, że przedtem było gorzej, to po co teraz coś robić, choć jeszcze nie jest do końca dobrze do mnie wracało, kiedy czytałam wpisy w tym wątku. Dlatego brałam udział w dyskusji.
W hotelu teraz się zmieniło, jest lżej. Chyba dlatego, że w ostatnim roku rotacja pracowników była zbyt duża (mówię o grupie Polek). I uważam, że skoro przepisy Niemieckie dotyczące pracy tutaj tak bardzo się różnią od tego, co mamy trzeba próbować to zmienić, zmniejszyć różnicę między stanem faktycznym, a tym, co powinno być. Mam na mysli pracę w firmach, o innych formach zatrudnienia w tej branży nic nie wiem.
I nie chodzi tu o opuszczenie podopiecznego, bo akurat mój limit godzin się skończył. Przecież to bzdura. Ale bardziej o świadomość, że mamy jakieś prawa, musimy odpocząć. W jednym miejscu miało być tak, że opiekunka nie może wyjść na przerwie, bo demencyjnej babci nie można zostawić. Duże zakupy robiło się raz na dwa tygodnie. Owoce, czy coś w tym stylu kupowały zaprzyjaźnione Polki pracujące obok. A obok mieszkało dwóch dorosłych wnuków. To nie mogli posiedzieć z babcią dwie godziny- ze dwar razy w tygodniu, żeby opiekunka mogła wyjść? Byli bogaci i stać ich było również na wynajęcie kogoś na godziny do opieki. Ale po co, skoro Polki nie widzą w tym problemu...
24 czerwca 2018 12:13 / 2 osobom podoba się ten post
Wereska, najczęściej to jest walka z wiatrakami, bo niemieckie rodziny nie mają żadnego interesu w tym, aby ugiąć się przed oczywistymi żadaniami opiekunek. Oni płacą i wymagają tego czego im firmy i pośrednicy naobiecywali. Są zresztą bardzo oporni na zmiany, udają tępogłowych.
24 czerwca 2018 13:18 / 2 osobom podoba się ten post
Nie zgodzę się z tym. Mają interes. Wbrew pozorom, zależy im na ich własnych rodzicach. To jest ta inna mentalność, o której niektórzy nie mają pojęcia. Raczej nie spotkałam się z tym, by w momencie, gdy poruszam ważne sprawy, na które oni mają wplyw, ingnorowali moje uwagi. Poprzednie Stelle - kwestia jedzenia: zrobili wielkie oczy, że ojciec nie chce świerzej żywnosci, tylko każe mi kupować żywność przetworzoną. Ich zdaniem pierwsza opiekunka z niewyjaśnionych przyczyn mu tak gotowała i była tą złą. Drugiej to nie przeszkadzało i oni uważali, że jest wszystko ok. A ja gdy znalazłam kartkę od nich, co i jak mam robić, której zmienniczka mi nie przekazała, zrobilam wielkie oczy czytając, że mam gotować świeżą żywność, bo dziadek dyktował mi wręcz odwotnie. Powiedzieli, że oni sa w tym nowi i stwierdzają, że yrzeba więcej rozmawiać z opiekunką, by nie dochodziło niepotrzebnie do nieporozumień. Tutaj syn powiedział, że zmienniczka źle zrobiła nie pytajac o wolne. Niejednokrotnie o tym nie wiedzą i nie pomyślą. Ale to trzeba przede wszystkim mieć firmę za sobą, ktora cię poprze i nie zaprzeczy. O wszystkim należy rozmawiać i szukać rozwiązań. To jest w interesoe obu stron. Myślicie, że im to jest na ręke, jak przez ich dom przewijają się opiekunka za opiekunką i żadna nie zostaje? A jeszcze nie powiedzą dlaczego nie zostają i nic się nie zmienia na lepsze. Boją się, odezwać, bo może będzie trzeba tu wrócić. Brak dojrzałości moim zdaniem. Dziecinada. 
24 czerwca 2018 13:33 / 3 osobom podoba się ten post
Piszesz od rzeczy. Są rodziny, które nie słuchają więc jak piszesz pisz za siebie. Nie chcę cię urazić ale piszesz pod siebie a co z naszymi doświadczeniami? Na każdym wyjeździe można się czegoś nauczyć ale nie zawsze można się dogadać. 
24 czerwca 2018 14:27
No właśnie, co z waszymi doświadczeniami? Ja pracuję jako opiekunka krótko i doświadczenie mam niewielkie. Piszesz, że są rodziny, które nie słuchają. Gruba pisze, że w rozmowie z synem coś uzyskała. Czy jak coś jest nie tak próbujecie rozmawiać? Z rodziną, z firmą? I efekty są prawie żadne, małe, coś da się uzyskać? Jestem ciekawa właśnie takich wypowiedzi. Czy raczej nic nie mówicie, a jak za dużo wam nie pasuje to zmieniacie miejsce?
Mleczko ma doświadczenie w osobistym uzgadnianiu wszystkiego z rodziną i podopiecznym- pisała, że pracuje na własny rachunek. Może wcześniej gdzieś pisała, jak z tym jest (tylko ja nie natrafiłąm), bo skoro wypowiada się źle o firmach, to tu musi być lepiej. Finansowo?  Więcej albo mniej czasu dla siebie? Rodzina i podopieczni są bardziej skłonni do dogadania się na różnych płaszczyznach- dotyczących obu stron? Co jest lepsze w takeij formie zatrudnienia?
Piszemy o naszych własnych doświadczeniach, moje są niewielkie. Dlatego posłuchałam obecnej zmienniczki- z dużym stażem- żeby aplikować o  miejsce, gdzie jestem, bo jest bardzo dobre. Podopieczna mnie znała (byłyśmy z poprzednią Pdp z wizytą) i jak dowiedziałam się, że tamta rezygnuje z opieki, to zmieniłam swoje plany, pogodziłam się z krótkim urlopem, i z tego, że kolejne wesele mnie ominie. I jestem zadowolona z bycia tutaj.
Miałyście więcej do czynienia z firmami, rodzinami, podopiecznymi. Niektóre pracują już wiele lat. Nic się nie zmieniło, jest to ciągle loteria- masz to, co ci się uda wylosować? Chyba, że znajdziesz pracę w domu opieki, czy sama się zatrudniasz? Ale tu język chyba przyhamowuje sporej części z nas?
24 czerwca 2018 21:33 / 3 osobom podoba się ten post
Dokładnie, to jak na loterii. Nie można generalizować, że wszyscy są źli, lub wszycy są super. Jest bardzo różnie i każda z nas z biegiem czasu i nowych Stelli zbiera różne doświadczenia. Ja pracowałam na jednej Stelli 2 lata i próbowałam ustawić swoją pracę i sytuację tak, aby było wszystko dobrze dla obu stron. Niestety z miernym skutkiem. Co z tego, że rodzina i poniekąd PDP mnie chwalili i byli zadowoleni, jak ja miałam tam ciągły dyskomfort. Dopiero jak zrezygnowałam i odeszłam to larum podnieśli i kilka razy robili podchody, aby mnie ponownie ściągnąć. Nawet po uływie roku dostałam od córki PDP błagalnego sms z przykadzaniem, że tylko ja byłam ta najlepsza. Odpisałam jej, że to nie w tym tkwi problem, tylko, że oni wszyscy nie słuchali opiekunek i nie współpracowali tak jak należy.
25 czerwca 2018 00:16 / 1 osobie podoba się ten post
Jeśli się nie można dogadać, to się zjeżdża i nie wraca i wprost mówi dlaczego. 
25 czerwca 2018 00:21 / 1 osobie podoba się ten post
Dlaczego uważasz, że moje doświadczenia są inne od twoich? Miałam również straszne zlecenia, spotkałam strasznych ludzi na swojej drodze i to oni mnie ukształtowali i to dzieki nim coraz bardziej zwracam uwagę na to, dla kogo pracuję i na jakich warunkach. Z tym wyjątkiem, że ja mówiłam, co mnie boli i gdy nie wodziałam perspwktyw na dobrą współpracę potrafiłam zjechać pierwszego dnia. Pisząc, że nie spotkałam się z negatywną reakcją, piszę o normalnych ludziach, a nie o jakiś oszołomach i psychopatach, od których powinno się jak najprędzej uciekać. 
25 czerwca 2018 00:30 / 2 osobom podoba się ten post
Z tym dogadywaniem się bezpośrednio z rodziną w sprawie pracy mam pewne wątpliwości. Dałam ogłoszenie na niemieckuch stronach. Napisałam o doświadczeniu, co potrafię i weszły tysiące ludzi w bardzo krótkim czasie. Pod koniec napisałam jednak, że nie mam kwalifikacji do wykonywania czynności medycznych, chcę pracować legalnie z meldunkiem i pełnym ubezpieczeniem oraz z dniem wolnym. Zero kontaktu. Myślę, że problemem był meldunek i pełne ubezpieczenie, co jest standardem jeśli zatrudnia nas rodzina. Chyba, że ktoś zakłada gewerbę - inna bajka i nie moja bajka. Także mam spore wątiwości odnośnie zatrudnienia bezpośrednio u rodziny. Mi to wygląda na identyczną loterię, jak przy zatrudnieniu przez firmy. Chociaż osobiscie w firmach mam większe szanse niż szukając i rozmawiając bezpośrednio. Firmy mają kontakty i bazy klientów, ktorych ja nie mam. Biorą te swoje profile podopiecznych i wyciągają z worka dla mnie takiego zająca za uszy w ciągu kilku dni. Sama musiałabym szykać tygodniami, jeśli nie miesiacami.