22 sierpnia 2013 21:56 / 1 osobie podoba się ten post
LawendaNowadanuto, unikam jakiejkolwiek konfrontacji, schodzę z oczu, a jak muszę wykonywać czynności pielęgnacyjne, sprzątanie, wspólne jedzenie, to mam miły, neutralny uśmiech na twarzy. Zawsze potwierdzam, co ona mówi skinieniem głowy, a jak mnie obraża udaję,że nie słyszę albo nie rozumiem. Ignoruję.
Jestem sama na szteli, ale przyjeżdżają często dzieci, znają sytuację. Wyjaśniłam im jej urojenia i wymysły, same też to widziały i sa wszyscy zszokowani.Jaką decyzję podejmie rodzina, nie wiem, mogę się tylko domyslać. To taka sztela, na która opiekunki przyjeżdżają raz i nigdy więcej. Szkoda,że o tym nie wiedziałam.
Padło pytanie o formę pracy. Pracuję legalnie na umowę z dzieckiem podopiecznej.
Dziekuję za odpowiedz, mi udało się zlikwidować u mojego pacjenta wszystkie stany agresji, którym podłozem był lęk - wyeliminowałam lęk i pacjent mi się uspokoił... ale nie zawsze można wyeliminować lęk, bo może nie uda się go zdiagnozować (czego dotyczy ?). Agresja może też wynikać z charakteru, a w chorobie się tylko nasilić ... Ponieważ boję się tego to chodzę i pytam się kogo mogę jak sobie w tych sytuacjach radzić... Przecież nie zamknę się przed kimś kogo mam otoczyć opieką... Prawnie to wygląda, że powinnam wezwać policję bo samej mi nie wolno użyć siły - przy tym nie bardzo jestem zdolna do użycia siły, a i fizyznie (48 kg i 155 cm) nie bardzo się do tego nadaję... Kiedyś dziewczyna w sklepie powiedziała mi, że złapała za klapy, potrząsnęła i wrzuciła w fotel... odbembniła swoje i nigdy już tam nie wróciła, ale to była "duża " dziewczyna...Cholera, ze my musimy mieć jeszcze takie rzeczy na głowie .... Teraz szykuje mi się zmiana sztelli i tak główkuję na co trafię i jak się nie dać wkręcić w coś nieodpowiedniego ...)))