Dziennik Zosi #1

05 października 2013 12:55 / 4 osobom podoba się ten post
22.07.2013 – poniedziałek
 
Nowy tydzień – czwarty tydzień zaczęty,……..aby do przodu. Dzisiaj na razie jest wszystko w porządku. Moja pani stara się od samego rana nie dokuczać mi. Chyba naprawdę przestraszyła się szpitala. Do południa wszystko OK. Standardowe czynności. Wyrwałam zielsko przed domem przy frontowej ścianie na jej życzenie i omiotłam pajęczyny przy drzwiach wejściowych, za co mi bardzo dziękowała. Powyrzucałam po kryjomu trochę przeterminowanych puszek i różnych rzeczy spożywczych, których termin przydatności skoczył się parę lat temu. Stoi to wszystko w szafkach i tylko zagraca miejsce. Jeszcze ktoś nie zwróci uwagi na datę i użyje tego do gotowania… ble. Dzisiaj był dzień zbierania śmieci, więc mogłam to niepostrzeżenie przemycić. Jakby Greta zobaczyła, to pewnie byłaby awantura.
 
Na obiad zrobiłam medaliony z polędwiczki w sosie, ziemniaki i sałatkę. Było smaczne i jej też smakowało. No i ukochana sjesta, podczas której mogę lekko odetchnąć i zająć się swoimi sprawami……wunderbar. Ja dzisiaj też lepiej się czuję psychicznie, trochę odpuściło mi moje udręczenie. Chociaż fizycznie to cierpię upał – jest ponad 30oC.
 
No cóż, dzisiaj z moją podopieczną jest naprawdę w porządku, tylko drobne irytacje. Jakby tak się zachowywała zawsze, to da się wytrzymać. Ostatnio mam w kratę poszczególne dni pod względem obciążenia psychicznego: jeden dzień lepiej, to następny gorzej. Po południu i wieczór standardowo. - obijanie się w towarzystwie Grety i zwyczajne codzienne zadania: kawa, granie w chińczyka, spacer, kolacja, oglądanie TV i ułożenie do łóżeczka.
 
Nie chcę mi się już dzisiaj więcej pisać. Jestem zmęczona upałem i chce mi się spać. Poza tym dzisiaj było spokojnie, więc nie muszę wylewać żółci. Dobranoc.
06 października 2013 11:22 / 4 osobom podoba się ten post
23.07.2013 – wtorek   Dzisiaj jest kolejny lepszy dzień. Babcia oczywiście rano miała schlechte Laune, ale to normalne. Staram się lekceważyć jej wstrętne gderanie, jednocześnie wszystko wykonując jak sobie życzy. Jest od rana podniecona i zestresowania czekającą ją dzisiaj imprezą. O 16.00 przyjedzie córka Koni i zabierze ją na włoski wieczór do Wurzburga – jakieś spotkanie starych przyjaciół. Widzę, że bardzo to przeżywa. Po śniadaniu, kawie i lekach trochę się jej poprawiło. Była jednak bardzo zaabsorbowana swoimi planami. Musiałam zrobić zakupy i Greta kazała mi jechać samej do sklepu, gdyż ona dzisiaj ma tak dużo na głowie. Zrobiłam to z przyjemnością, chociaż obawiałam się jej rozliczenia potem, ale cóż jej nigdy nikt nie dogodzi. Ograniczyłam się do kupienia najważniejszych rzeczy, ale i tak było wszystkiego „za dużo”. Na obiad rozmroziłam zupę, ugotowałam pierogi „gotowce” i zrobiłam sałatkę. Greta zrzędziła, że za dużo tego wszystkiego, bo ona ma dzisiaj uroczystą kolację w restauracji i nie będzie tego jadła…….. Potem pomogłam jej znaleźć odpowiednie ubranie do wyjścia, z czego była zadowolona. Sama wyciągnęła jakieś nieodpowiednie Klamoten.  
 
Po obiedzie mój piękny czas, podczas którego zanurkowałam w sieć internetową. Ostatnio odkryłam w internecie świetną stronę – Opiekunki24, gdzie jest forum z różnymi wątkami dotyczącymi spraw pracy opiekunek. Można tu znaleźć wiele mądrych i pomocnych wpisów. Bardzo zainteresowało mnie też forum opiekunek na tej stronie. Mogę znaleźć tu naprawdę wiele bratnich dusz, które mają podobne problemy i doświadczenia, którymi chętnie dzielą się z czytelnikami. Zarejestrowałam się na to forum, czytam z wielką przyjemnością interesujące mnie wypowiedzi i też zaczynam pisać. Właściwie mój dziennik jest taką trochę podobną formą odstresowania poprzez wypisanie się. Natomiast forum na Opiekunki24 jest takim publicznym wzajemnym dzieleniem się doświadczeniami poprzez pisanie różnych myśli, przeżyć, podpowiedzi, uwag itd. Czytanie i bieżące uczestnictwo na forum zajmuje jednak sporo czasu, a ja niestety nie mam go zbyt wiele.  
 
Greta położyła się po obiedzie, aby odpocząć przed imprezą. Około 15.00 przyszła fizjoterapeutka. Wpuściłam ją, co zostało skomentowała w przykry sposób..... nieważne. O 16.00 przyjechała Koni. Posiedziała z nami, trochę pogadałyśmy, przygotowała matkę do imprezy i po 17.00 wyjechały do Wurzburga. Miałam więc wolne, z czego niezmiernie się cieszę. Uzupełniłam leki, przebrałam pościel, wymieniłam ręczniki i wyprałam dywanik łazienkowy, bo przy Grecie jest to bardzo problematyczne.  
 
Zrobiłam sobie kolację i zasiadłam do mego przyjaciela – laptopa. Połączyłam się z Krzyśkiem oraz serfowałam po necie. Rozmawiałam też przez telefon z synową i jeszcze z innymi znajomymi, wykorzystując „wolność i swobodę”. Wieczór mi zleciał bardzo szybko i sympatycznie. Odstresowałam się i czuję się dobrze, chociaż jest strasznie gorąco i parno.  
 
Około 21.30 wróciły moje panie. Koni zakręciła się kilka minut i pośpiesznie zmyła się, bo matka była nie kontaktowa i widziałam, że ona też się denerwowała. Zapewne miała jej dość przez te parę godzin. Greta była w odlocie demencyjnym, zaczęła szukać kalendarza, który wtryniła do szafy i miałam spore trudności z jego znalezieniem. Dałam jej leki, których wcześniej nie wzięła i pomogłam jej pozbierać się do nocnego odpoczynku. Uważam, że jej demencja jest już naprawdę bardzo zaawansowana i leki powinny być koniecznie lepiej dobrane. Przyjrzałam się dzisiaj dokładnie ulotkom leków, które zażywa.W zasadzie to są takie słabe leki witaminowe, homeopatyczne, jakiś jeden na wzmocnienie serca, jeden na obniżenie ciśnienia i jeden na ochronę żołądka. Uważam, że to nie jest wystarczająca terapia na jej obecny stan zdrowia. Wątpię jednak, żeby coś się zmieniło. Chyba, że nastąpi jakiś kryzys i wtedy umieszczą ją w szpitalu, aby odpowiednio zdiagnozować jej stopień demencji i ustawić leki.  
07 października 2013 12:10 / 4 osobom podoba się ten post
 
Greta dzisiaj pospała sobie dłużej. Rano była niekontaktowa i nerwowa. Zjadła śniadanie i krzątała się bez sensu. Przypomniałam jej, że o 11.00 ma być u Gunduli na urodzinach. Ona na to, że czeka na wiadomość, na zaproszenie, bo nie wie jak to ma być. Po jakimś czasie udało mi się jej wytłumaczyć, że urodziny są w domu koleżanki i ona już została zaproszona. Dotarło do niej i pośpiesznie zaczęła się szykować. Pomogłam jej i zawiozłam ją samochodem. W czasie jazdy miała atak histerii, że jest późno, że źle jadę, chciała żebym pojechała pod prąd ulicami jednokierunkowymi (całe osiedle ma uporządkowany rych ulicami jednokierunkowymi). Nie dałam się jednak wyprowadzić z równowagi i zawiozłam ją według swojego rozeznania. Widzę, że wczorajsza i dzisiejsza impreza bardzo ją umęczyły. Ona po prostu już się nie nadaje na takie eskapady i szybko fiksuje, jak się dzieje coś nadzwyczajnego. Dla mnie to jest dobrze, gdy ktoś ją weźmie, bo mam parę godzin spokoju, ale jej już to nie służy.
 
Wróciłam do domu, ogarnęłam jej pokój, wyrzuciłam kolejną porcję przeterminowanych słoików, uporządkowałam leki, wstawiłam pranie i przygotowałam sobie obiadek. No i jeszcze miałam czas na neta. Gumdula ma zadzwonić po mnie jak skończy się impreza, aby przyjechać po Gretę. Wolność miałam do 14.00, co pozwoliło mi trochę odpocząć. Myślałam, że babka będzie zmęczona po powrocie i może trochę się prześpi, ale to niestety tylko moje życzenie. Była wręcz pobudzona, trochę na rauszu alkoholowym. Musiałam więc znowu smęcić się wokół niej. Potem poszłyśmy na długi spacer z psem.
 
Miałam laptopa na górze, troszkę udało mi się poserfować w necie. Skontaktowałam się z moją agencją przez skypa. Opowiedziałam, jakim trudnym przypadkiem jest ta moja podopieczna. Pani Magda pocieszała mnie i słodziła, że jestem super opiekunką i jak wrócę stąd, to mają  dla mnie wiele dobrych propozycji. Oczywiście ja po powrocie (o ile przetrwam do końca sierpnia) nie zamierzam na razie wyjeżdżać na opiekę, bo chcę dokończyć moją szkołę. Dalej zobaczymy, co los przyniesie. Greta jak zobaczyła, że zajmuje się swoimi sprawami, to znowu zaczęła wydziwiać....
 
Później kolacja, TV i jeszcze przed rozstaniem na noc spacer z Juką (psem). Dobranoc odbyło się w pokojowym nastroju i już miałam z nią spokój, chociaż słyszałam jej krzątanie jeszcze prawie do północy.
 
Pogadałam sobie przez skypa najpierw z Krzyśkiem, potem z koleżanką Salką. Jeszcze mój dziennik, sieć i koło 1 w nocy ululamłam się do spania.
 
Na koniec znalazłam jeszcze maila od Koni:
 
Liebe Zofia,
meine Mutter hat mir gestern erzählt, dass sie nachts manchmal so stark schwitzt, dass alles –das Nachthemd und Bettzeug nass wird. Tut sie das auch oder verwechselt sie das mit dem einnässen? außerdem hat sie gesagt, dass Juka, wenn sie abends noch viel trinkt morgens in ihrem Schlafzimmer pinkelt. Stimmt das?
Mir ist in letzter Zeit auch aufgefallen, dass meine Mutter stark nach schweiß riecht. Ich habe mit ihr über das Duschen gesprochen, sie meint sie würde das alleine machen und auch täglich. Ich habe ihr den Tip gegeben sich besser unter den Achseln einzuseifen. Wie ift duscht sie sich wirklich? Sie meinte ihr Deo sei auch leer. Vielleicht können sie sie daran erinnern sich eins beim nächsten Einkauf  zu kaufen.
Vorhin am Telefon war sie gut gelaunt. Ihr hat der Ausflug gestern sehr viel Spass gemacht und auch das Frühstück heute morgen.
Ich habe ihr für ihre Zahnschmerzen die Zahnpasta Elmex Errosionsschutz und das gleichnamige Mundwasser empfohlen. Ich denke die Zahnschmerzen kommen von der Fruchtsäure, weil sie momentan viel Obst isst.
Der Hausarzt Dr. Kim ist bis 5.August in Urlaub. Stellvertretung macht Dr. Sem Telefonnummer: ……. Ich habe das Pantoprozol 20 mg bestellt.
Da die Zeit so schnell vergeht, müssen wir planen, weil unsere Mutter weiter versorgt wird. Bis wann könne Sie bleiben? Bis zum 1 September?
Wir sind sehr froh, dass Sie da sind und so liebevoll und einfühlsam für unsere Mutter sorgen.
Liebe Grüße, Koni
 
Moja odpowiedź:
 
Lieber Koni,
also mit dem Schwitzen Nachts vieleicht das ist Wahr, aber mit dem Hund bestimmt nicht. Ihre Mutter einfach schämt sich, wenn Ihr so was passierte, so ist auch wenn sie auf Toialette  kamm nicht rechtzeitig.
Sie sagt viel und gut am Telofon (ich höre Ihre Gespräche), aber sofort nachhier ging sie wieder in Ihre schlechte Laune, als ob sie schauspielt. Am schlimmsten ist Morgens, aber eigentlich ganze Tage auch.
Mit dem Geruch ist es so, dass Sie letzte Zeit duscht sich einfach selten. Ich muss oft heimlich Ihre Uneterwaesche, Unterhemd, Kleidung, Tücher und Bedwäsche wechseln, weil Sie will dass nicht und macht damit schwirichkeiten. Zum Beispiel gestern habe ich Bedwesche und Tücher heimlich gewechselt. Heute als Sie bei Gundule war habe ich Ihre  Kleidung zum Waschmaschne gebracht und im Bad Ordnung gemacht.
Aber heute abend vor dem schlafen sagt sie dass sie will duschen (hat sie vielleicht mit Dir gesprochen?).
Mit Zahnschmerzen ich glaube, dass ist auch nicht Wahr. Machmal sie will einfach, dass Alle um sie denken. Ich habe nicht gemerkt, als ob Ihre Zähne tätsechlich tun weh.
Also echt, Sie ist ganz schwer Mensch. Ich behmüe immer gut für sie sein, aber sie lehnt alles ab. Ich weiss dass sie krank ist und nehme dass vor, aber trotz Ihre Zustand sind irgendwelche Grenze.
Vielleicht doch! Sie sollte andere Medikamente Kriegen, damit sie nicht immer so erregt wäre. Sie ist immer am höhe Neavu Emotionnalität.
Wenn es um mich geht, ich will (und hoffe dass ich es schafe) bis zum ende August bleiden. Nachhier will ich meine Ausbilgung fertig machen i dann sehen wir was kommt.
Ich Grüsse Dich auch, Zofia
07 października 2013 12:31 / 4 osobom podoba się ten post
Przekład powyższych treści mailowych na polski:
 
Mail od Koni:
 
Kochana Zofia,
Moja mam opowiedziała mi wczoraj, że w nocy bardzo sie poci, także cała bielizna łóżkowa jest mokra. Czy to prawda, czy może to jest wynik jej inkontynencji. Poza tym mówiła, że piesek, jak napije się wieczorem dużo wody, to rano sika w sypialni. Czy to prawda?
Ostatnio zauważyłam, że bardzo czuć pot od mamy. Rozmawiałam z nia o kąpaniu. Ona uważa, że daje sobie z tym sama radę i kąpie się codziennie. Poradziłam jej, aby dokładniej namydlała pachy. Jak to jest, czy ona kąpie się naprawdę? Ona myśli, że jej dezodorant skończył się. Prosiłabym Cię, abyś pamiętała o tym i kupiła przy najbliższych zakupach.
Podczas rozmowy telefonicznej była w dobrym humorze. Mówiła, że wczorajsza wyprawa (długi spacer) sprawił jej dużą przyjemność, jak również dzisiejsze sniadanie.
Na bole zębów poleciłam jej pastę Elmex  oraz płyn do płukania o tej samej nazwie. Sądzę, że jej dolegliwości  są spowodowane kwaśnym sokiem, bo ona teraz je dużo owoców.
Lekarz dokowy doctor Kim jest do 6 sierpnia na urlopie. Zastępuje go dr. Sem, nr Tel……
Tabletki Pantoprazol 20g. zamówiłam
Ponieważ czas szybko ucieka, muszę myśleć już I planować dalszą opiekę dla mamy. Do kiedy ty możesz zostać? Czy do 1 września?
My jesteśmy bardzo zadowoleni, że ty jesteś z mamą i z taką troską opiekujesz się nią..
Liebe Grüße, Koni
 
Moja odpowiedź:
 
Kochana Koni,
A więc z tym poceniem być może jest to prawda, ale z sikaniem przez psa, to na pewno nie. Twoja matka wstydzi się po prostu, jeśli jej się zdarzy zamoczyć. Tak samo jest, gdy nie zdąży do WC.
Ona rozmawia ładnie i miło przez telefon, ale potem od razu wpada w swój zły nastrój. To jest trochę takie aktorstwo z jej strony. Ja słyszę jej rozmowy telefoniczne. Najgorzej z nią jest porankami, ale w sumie w ciągu dnia też nie wiele lepiej.
Przykre zapachy  od niej wynikaja z tego, że ostatnio nie kąpie się. Ja muszę po kryjomu zabierać jej rzeczy do prania i zmieniać na czyste, gdyz ona nie chce tego i robi mi problemy. Na przykład wczoraj zmieniłam jej pościel i ręczniki. Dzisiaj jak była u Gunduli to pozbierałam jej brudne ubrania i wrzuciłam do pralki i posprzątałam łazinkę.
Ale dzisiaj przed spaniem powiedziała, że chce się wykąpać (czy rozmawiałaś z nią o tym?).
Z bólem zębów uważam, że też nie jest to prawda. Nie zauważyłam, aby zęby ją rzeczywiście bolały. Ona po prostu lubi być w centrum uwagi i wymyśla ku temu powody.
Naprawdę ona jest bardzo trudną osobą. Wysilam się, aby wszystko robić dla niej jak najlepiej, a ona ciągle to odrzuca. Ja wiem, że ona jest chora i biorę to pod uwagę. Jednak mimo jej stanu zdrowia są jakieś granice.
Może rzeczywiście powinna dostać inne leki, aby nie była ciągle taka nerwowa. Ona jest zawsze na wysokim poziomie emocjonalnym.
Jeśli chodzi o mnie, to chcę zostać tu (i mam nadzieję, że dam radę) do końca sierpnia. Następnie podejmę dalsza naukę i zobaczymy co będzie dalej.
Pozdrawiam Cię też, Zofia
08 października 2013 15:16 / 3 osobom podoba się ten post
25.07.2013 – czwartek
 
Z rana nieprzyjemna niespodzianka. Obudziłam się o 6.00 do toalety. Wyszłam na hol mojego poziomu i omalże nie weszłam na minę. Greta zostawiła spory ślad po sobie. Musiała w nocy albo nad ranem schodzić tu do mnie na dół. W nocy często chodzi bez majtek. Nie panuje nad swoimi zwieraczami odbytu i czasem popuszcza. Niby sama próbuje sprzątać takie rzeczy po sobie, ale różnie z tym bywa. Najwięcej tych śladów jest w jej WC. Z tego powodu często zabieram dywanik łazienkowy do prania. Ale, że ona w nocy schodzi do mnie, to było dla mnie naprawdę zaskoczenie. Dobrze, że zamykam swoje drzwi na klucz, jak idę spać. Nie wiadomo, co może jej się ubzdurać. No i przez to „poranne znalezisko” już nie mogłam zasnąć, tylko musiałam się zająć sprzątnięciem tej Kaki.
 
Greta na śniadanie wyszła już ubrana i była w miarę do zniesienia. Powiedziałam, że chcę jechać do kościoła. Zgodziła się, ale zaraz miała jakieś uwagi. Nie wnikałam już w to głębiej, tylko pojechałam. Msza była króciutka, więc zatrzymałam się w drodze powrotnej przy ławeczkach, aby odpocząć w cieniu i pomodlić się. Nie chce mi się wracać wcześniej niż zapowiedziałam. Każda chwila spędzona poza towarzystwem mojej pani jest na wagę złota. Jak wróciłam Greta była na spacerze z psem. Po 10 minutach wróciła. Ona jest wybitnie cwana i wyrafinowana. Powiedziała mi, że ja nie powinnam zostawiać jej samej w domu, bo według prawa jestem za nią odpowiedzialna. Dlatego wyszła na spacer. No i jakby się jej coś stało, to ja za to odpowiadam. Machnęłam na to ręką, bo nie ma sensu z nią dyskutować, ale muszę z moją agencją i z córkami to przegadać. Przecież to tak nie może być, żeby ona mnie perfidnie szantażowała, że jestem uwiązana przy niej, zwłaszcza jak robię coś w uzgodnieniu (zakupy, kościół, wyjście na przerwę). Przecież nie jestem jej niewolnicą. Wkurzyło mnie to i odebrała pozytywne nastawienie na dzisiaj. A więc tylko obowiązkowo mam ją traktować, bo ona nie ma co do mnie żadnych sentymentó1)w, a wręcz przeciwnie, na każdym kroku jest punktuje mnie, jest perfidna, złośliwa i wyrafinowana........ smutne to.
 
Następnie wziełąm się za obiad. Miałam przygotowane mięso w marynacie z czego usmażyłąm kotlety w panierce, ziemniaki i Gemüse. Gotowanie trochę trwało. Czytałam sobie coś przy tym i Greta to zauważyła. Od razu rzuciła opryskliwie: na obiad będzie czytanie, czy będzie coś do jedzenia………. zignorowałam to. Przy obiedzie też dalej była przykra. Kotlet był za twardy (nieprawda, a ona ma zęby jak zdrowa kobyła), deser niesmaczny … i tak molędziła. Ona jest dzisiaj jakaś dziwna. Niby jasno myśli, bezpośrednich awanturek nie urządza, ale jest wyjątkowo uszczypliwa – podła. A we mnie coraz bardziej narasta irytacja, chociaż staram się tego nie pokazywać. Zmywam się na przerwę, o ile da mi jakiś czas spokój.
 
W czasie przerwy padłam i spałam z godzinę. Jak wyszłam na górę, to Greta wracała znowu ze spaceru. Dzisiaj ma jakieś sportowe zapędy. Oczywiście miała mi za złe, że jej nie towarzyszyłam. Mam to jednak gdzieś, bo moja przerwa zajęła tylko 1,5 godz. Po tej drzemce przeszła mi trochę chandra. Naprawdę na dłuższą metę opieka nad taką osobą może kosztować własne zdrowie psychiczne.
 
Później kawa i smędzenie się wokół Grety. Nie mogę spokojnie poczytać przy niej, bo zaraz mnie potrzebuje, ciągle się kręci i marudzi. Jest jakaś dzisiaj nazbyt ruchliwa. Pograłyśmy w chińczyka i znowu zachciało jej się spaceru. Kolacja, TV – chociaż przed filmem miałam pół godziny spokoju i przyniosłam laptopa na górę. Jakoś ten dzień strasznie się wlecze. Och, jak dużo tych dni mi tu jeszcze zostało. Jednak na nockę bardzo przyjaźnie się ze mną pożegnała i mogłam wreszcie zająć się moimi sprawami...... dobranoc, zbliża się 1.00 w nocy.
08 października 2013 17:14 / 2 osobom podoba się ten post
Zosia-żeby nie było,że nie czytamy:) Czytamy:)Ja na pewno:)
08 października 2013 17:28 / 2 osobom podoba się ten post
ja tez : )
08 października 2013 17:42 / 2 osobom podoba się ten post
Ja też czytam każdego dnia :)
08 października 2013 17:57
Czytam codziennie:)
08 października 2013 18:02
Ja tez!
08 października 2013 18:02 / 1 osobie podoba się ten post
Dobrze, dobrze Kochani, miło mi że Was jeszcze nie zanudziłam tymi opowieściami. Ja sama jak to teraz czytam i analizuję dzień po dniu, to widzę jaka to nie kończąca się historia .............. psychodrama. No ale tak to było , nic nie zmyslam, a nawet jest delikatne zawężenie emocjonalne, bo na żywobyło jeszcze bardziej ostro. Pozdrawiam Wszystkich
08 października 2013 18:07 / 1 osobie podoba się ten post
ja tez czytam codziennie,pozdrawiam
09 października 2013 08:44 / 8 osobom podoba się ten post
26.07.2013 - piątek
 
Rano nowa sytuacja. Na tej Stelli naprawdę nie ma mowy o rutynie i monotonii .... bynajmniej dla mnie. Greta nie wychodziła długo ze swoich pieleszy. Jak usłyszałam, że się kręci, to poszłam do niej. Wychodziła z łazienki i powiedziała, że źle się czuje, że ma zawroty głowy i nie ma siły. Przyjrzałam się jej i stwierdziłam, że rzeczywiście tak jest. Zaprowadziłam ją do łóżka i zmierzyłam ciśnienie. Miała bardzo wysokie ciśnienie – 193/103. Powiedziałam więc jej, że może wezwę lekarza, na co potulnie się zgodziła.
 
Poszłam po kartkę z namiarami telefonicznymi i próbowałam się dodzwonić do któregoś lekarza. Jej lekarz domowy jest na urlopie. Ten który go zastępuje miał ciągle zajęty numer. Zadzwoniłam więc na Notruf i powiedziałam co się dzieje. Powiedzieli, że zaraz przyjadą. Próbowałam jeszcze skontaktować się z Martą i Koni (do niej się nie dodzwoniłam). Gdy po tych rozmowach poszłam do pokoju Grety, to ona zaczęła się wydzierać, że ją zostawiłam samą, a ona ma Hertzanfall ....... Zaczęła sama wydzwaniać na różne numery. Koszmar, wyprowadziła mnie z równowagi. Na szczęście jej histerię przerwał przyjazd pogotowia ratunkowego. Panowie medycy zajęli się profesjonalnie pacjentką. Przekazałam informacje o tym co się stało, jakie były objawy złego samopoczucia, jakie ciśnienie i jakie leki przyjmuje chora (rozpiska lekarza domowego). Ratownicy podłączyli ją do aparatu diagnostycznego pracy serca i ciśnienia. Podali odpowiednie leki i po pewnym czasie sytuacja została opanowana. Lekarz stwierdził, że to chwilowy kryzys, który mógł być spowodowany przemęczeniem, upałami i tym, że powinna zaraz po obudzeniu przyjmować leki. Nie powinna też się nazbyt forsować, powinna unikać słońca i pić dużo wody. Po przeprowadzonej procedurze ratunkowej lekarz zdecydował, że nie ma potrzeby zabrania pacjentki do szpitala. W tym czasie przyjechała też zaalarmowana Marta. Po załatwieniu wszystkich formalności Notarzt odjechał.
 
Nasza bohaterka trochę się odstresowała i powoli wszystko wróciło do normy. Zrobiłam śniadanie, potem ogarnęłam Haushalt. Greta siedziała w koszuli nocnej, mówiąc, że lekarz kazał jej leżeć, więc nie będzie się ubierać. Zmierzyłam jej ciśnienie po 2 godzinach od porannej akcji i było już w porządku – 125/80.
 
Następnie zrobiłam obiad. Odmroziłam mój bigosik z chińskiej kapusty, podsmażyłam ziemniaczki z wczorajszego obiadu i zrobiłam parę placków ziemniaczanych. Obawiałam się, że placki jej nie będą smakować dlatego ta pierwsza alternatywa. Jak zobaczyła, że tyle placków nasmażyłam (dosłownie starłam 3 kartofle), to znowu zaczęła się złościć. Zrzędziła , że ona nie potrzebuje tyle jeść, gdzie jest mięso itd. …....... olałam to, przetrzymałam i robiłam swoje. Po obiedzie posprzątałam kuchnię i poszłam do siebie. Beznadziejny przypadek i naprawdę nie mogę się już nawet łudzić, że będzie lepiej. Muszę tylko przetrwać czas mojego kontraktu i Aufniewiedersehen….   
 
Po 15.00 przyszła sąsiadka na poobiedniego sekta. Mogłam więc zostawić ich samych i przedłużyć sobie pauzę. Potem smęcenie się po domu, ogrodzie. Popołudnie było już w miarę spokojne. Trochę poczytałam książkę, króciutki spacer, kolacja, chińczyk i TV. Po kolacji znowu przyniosłam laptopa na górę. Krzysiek zameldował się na skypie i krótko pogadaliśmy. Był zmęczony po pracy i jutro musi wstać wcześnie, więc później też już nie będziemy się kontaktować. Wyrobiłam się do łóżeczka przed północą.
10 października 2013 16:02 / 7 osobom podoba się ten post
27.07.2013 – sobota
 
Moja podopieczna zaczyna miewać nocne czuwania. Obudziłam się o 2 w nocy i zastałam ją w pełni działalności. Światła rozświecone i odgłosy żywotności na górze. Weszłam na schody, posłuchałam, ale było to zwykłe krzątanie, więc nie wychodziłam. Pomyślałam, że sama prędzej się ulula. Przy śniadaniu opowiedziała mi, że dzisiaj w nocy nie mogła spać, że wypuściła psa do ogrodu i on zniknął, że go szukała z 15 minut po tym ogrodzie, że potknęła się w łazience o dywanik.........bla, bla, bla. Myślę, że pewnie coś tam świrowała, a Juka przestraszyła się i schowała. Wcześniej przed spaniem też słyszałam jak rozmawiała przez telefon z Martą i mówiła od rzeczy. Nic to dobrego nie wróży. Jej choroba postępuje.
 
Rano po wstaniu z łóżka źle się czuła i wyglądała słabo. No ale nic dziwnego, jak w nocy tańcowała, to rano osłabienie. Oczywiście zadbałam o to, żeby jak najszybciej przyjęła leki, po czym poleżała jeszcze z 15 min. w łóżku. Tak zalecił lekarz przy wczorajszej akcji ratunkowej.
 
Po śniadaniu trochę się zakrzątnęłam i zrobiłam listę zakupów. Greta powoli dochodziła do siebie. Poprosiła mnie żebym sama pojechała po zakupy. Ok, ale jak zwykle potem będzie zrzędzić, że za dużo, że niepotrzebne itd... Ale trudno, ja wiem co mi potrzeba do kuchni, aby jej dogodzić z jedzeniem. Z niczego nie ugotuje dobrych obiadów i nie postawię na stół dobrego śniadania, czy kolacji. Ona chociaż może dużo nie je, ale lubi dogadzać swemu podniebieniu. Wydałam 45 euro, trochę zrzędziła, ale w miarę. Na obiad ugotowałam sos z kurek, sznycel z piersi indyka, ziemniaki i zrobiłam mizerię z ogórków. Naturalnie wszystkiego było za dużo …. według Grety. Ja jestem spokojna o to „za dużo”, gdyż szykuję jedzenia dokładnie tyle ile potrzeba, niczego nie marnuję i nie wyrzucam. Sprzątnęłam kuchnię i poszłam na dół. Dzisiaj jest potworny upał. U mnie na dole jest nieco chłodniej i przyjemniej.
 
Po przerwie posiedziałam z nią w ogrodzie przy kawie. Greta była w minorowym nastroju. Nie wchodziłam z nią w rozmowę, bo to bez sensu, a i sama jestem jakaś podrażniona. Powiedziałam jej, że chcę jechać do kościoła, o ile mi pozwoli. Łaskawie zgodziła się. Przed moim wyjazdem przyjechała Marta, tak więc Greta nie miała już możliwości dręczenia mnie i będzie miała towarzystwo. Msza była niby uroczysta (odpustowa), ale i tak nie wszystkie ławki były zajęte, chociaż to mały kościółek. Pustynia, straszna pustynia duchowa w tych Niemczech, aż serce mi się kraje. Panie Boże, polecam Ci tych wszystkich ludzi, polecam Ci moją Gretę i jej rodzinę, polecam Ci Martę. Ratuj Panie tych ludzi przed wieczną zgubą, przecież oni też są Twoimi dziećmi. Sami na pewno nie są już w stanie nawrócić się, biedny jest ten naród niemiecki …....... bez Boga, bez ducha …............. nie zdają sobie sprawy z tego, jaki los sobie szykują …...... Panie ratuj. Jezu, Maryjo kocham Was, ratujcie dusze.
 
Po powrocie przekazałam Grecie błogosławieństwo i wydawało się, że będzie Alles in Ordnung. Ona jednak była jakaś pobudzona, mimo upału. Cały czas się krzątała, czegoś szukała, wymyślała. Znowu zaczęła mi podnosić ciśnienie. Próbowałam to zignorować. Przed 21.00 przyniosłam laptop na górę, aby połączyć się z Krzyśkiem, a ona włączyła TV. Siedziałam w jadalni, w sumie naprzeciwko niej i nie byłoby żadnego problemu. Jednak to już jej się nie podobało, że nie zajmuje się nią, nie oglądam z zaangażowaniem filmów, które ona wybrała. Zaczęła latać niespokojnie po mieszkaniu.....i wchodzić w stan urojeniowy.
 
Och, jestem wykończona. Greta była cały dzień nakręcona, jak na haju. Przed spaniem wykonała kilka telefonów do wszystkich świętych (większość oczywiście nie odbiera) i strasznie na mnie narzekała, wymyśla nieprawdziwe historie i kłamała. Normalnie aż mnie trzęsie. Oczywiście rodzina i Marta wiedzą, że to nieprawda i nie mam z ich strony nieprzyjemności. Ale co z tego, też mi nie pomagają. W ten weekend żadna córcia, czy wnuczki się nie pokażą, bo wiedzą, że babka ma odpowiednią opiekę i im się nie chce marnować czasu......... Mam dość, płakać mi się chce, co za koszmar. Jak ja mam być dla niej serdeczna.............. Wiem………. tylko według wskazań Jezusa „miłujcie nieprzyjaciół swoich”. Boże jakie to trudne. Daj mi siłę i przeprowadź mnie przez to trudne doświadczenie. Ja sama nie podołam…………, jestem u kresu …………, płakać mi się chcę.
11 października 2013 13:10 / 4 osobom podoba się ten post
28.07.2013r. - niedziela
 
Następny dzień mojej męki ….. dosłownie. Wstałam o 7.30, jak co dzień. Ubrałam się i poszłam na górę. Zastałam Gretę w kuchni. Była wściekła, że ja nie warowałam, aby zaraz po jej obudzeniu podać jej kawałeczek chleba i leki. Powiedziała, że sama musiała o siebie zadbać i wziąć leki. Próbowałam z nią rozmawiać, ale to bezsens. Poszła do łóżka. Ja sprawdziłam i zobaczyłam, że leków nie wzięła, więc poszłam do niej i jej podałam. Poleżała sobie kilkanaście minut w łóżku i wyszła, oczywiście w swym zwyczajnym wstrętnym nastroju. Tak więc od samego rana obłęd, mimo niedzieli.
 
Zrobiłam śniadanie, podczas którego Greta cały czas fukała. Nie wytrzymałam, rozkleiłam się i popłakałam. Jak zobaczyła, że mi tak mocno dokuczyła, że aż doprowadziła mnie do płaczu, to zamknęła się i próbowała już nie zrzędzić. No ale cóż, mam już przewalony dzień, tym bardziej, że nikt dzisiaj z rodziny nie wybiera się do niej i jestem skazana na jej całodzienne towarzystwo. Włączyła TV i plątała się po domu. Przełączyłam na program, gdzie była Gotesdienst – niestety z kościoła ewangelickiego. Zatrzymałam się na tym i Greta też usiadła i słuchała. Chociaż ta modlitwa nie była taka jak nasza Msza św. ale sobie pomyślałam, że dobrze niech posłucha cokolwiek o Bogu. Później przełączyłam na program rozrywkowy w stylu biesiada z Volksmusik. Babce się dłużyło i po jakimś czasie zaczęła się dąsać, że nie zajmuje się nią. O nie mogę, co za człowiek.....ale zostawiłam TV i bez sensu kręciłam się też po chałupie.
 
W porze południowej zrobiłam obiad i miałam 2 godz. przerwy. Byłam taka udręczona, że postanowiłam napisać maila do córki Koni, aby poinformować ją o tym, co ja przeżywam z Gretą w ostatnich dniach. Reakcja była natychmiastowa. Koni odpisała, że porozmawia z rodziną oraz z Martą o tych problemach. Poniżej zamieszczam kopie naszej dzisiejszej korespondencji mailowej. Mam nadzieję, że to coś zmieni na lepsze, bo to co przeżywam przez cały czas z moją panią, to naprawdę horror. Zobaczymy jak Greta będzie się zachowywała w obliczu ewentualnych zmian i ustaleń.
 
 
 
 
Ja napisałam:
Liebe Koni
ich schreibe um Hilfe zu rufen!!!. Ihre Mutter letzte Tage war fuer mich unerträglich. Ich hatte gehofft dass im laufe der Zeit wird es Besser, aber leider es ist nicht so.Sie begann auch Nachts zulaufen. Donnerstag als ich um 6.00 Uhr auf WC will, habe ich eine unangehneme und grosse Spur Ihre Mutter bei meine Tür endekct. Also sie war bei mir Unten am Nacht. Donnerstag sie war aussergeuwonlich erregt. Sie lueft den ganzen Tag durch, schimft, geht 5 Mal spazieren ucw.
Nächsten Morgen hat sie aber eine Kriese. Sie war schwach und Ihre Blutdruck war sehr hoch (193/103). Ich brachte się wieder ins Bed und rufte den Arzt (erst versuchte ich Dr die Du mir den numer gibst - er war unerreichbar, dann rufe ich Notarzt). Eintlich war nicht schlimmes, nur Frau Greta sollte sich besschien ruhiger behalten. Ganzen Tag versuchte się lagsamer sein, aber trotzdem sie war unertraeglich fuer mich. Nächste Nacht sie war wieder um 2 Uhr wach, hatte Ihre Vorstelungen, damit die Juka war erschrockt und verschtekte sich im Garden.
Samstag sie war wieder den ganzen Tag sehr unruhig, nerös ucw.
Heute hat się mich schönwieder zu Weinen gebracht.
Erlich, ich bin am Ende meine psychische Aushalten, total kaput und krank gematcht. Ich Weiss nicht ob ich weiter asuhalte. Bitte macht Ihr was, ......... Ihre Medikanete sollen uberprüft sein, damit się bisschen ruhiger wäre, sonst kann kein Mensch mit sie aushalten. Sie macht mich einfach krank und ich kann nicht mehr. Schicke dieses e-mail zu Ihre Geschwiester und zusammen uternimmt Ihr Was.
Zofia
 
Koni
Liebe Zofia,es klingt furchtbar und es tut mir sehr leid. Mein Mann wird am Mittwoch Abend (ca. 20 Uhr) vorbei kommen. Ich habe mit meinen beiden Schwestern gesprochen. Ich versuche morgen mit der Psychologin, mit der ich wegen des Klinikplatzes in Wurzburg im Gespräch bin, die Dringlichkeit zu sprechen. Meine beiden Schwestern und ich hatten das Gefühl, dass es besser mit meiner Mutter wird, da sie am Telefon zu uns allen sehr nett ist. Aber wie Sie schreiben, schauspielert sie wohl nur.Nimmt sie das Rhodiolan? 2 Tabletten morgens!? Das wirkt sehr gut auf Ihre Psyche. Ich hoffe und bete für Sie, dass meine Mutter netter zu Ihnen wird und ruhiger. Ich danke Ihnen sehr, dass Sie das alles aushalten.Ganz liebe Grüße, Koni
 
Moja odpowiedź:
Ja, bitte, das Was ich geschrieben habe ist Wahr und tätsechlich Sie ist am Telefon ganz net und klar, aber nachhier leuft Sie in Gegenswert. Ich kann nicht selber das verstehen.Ich versuche auch Ihre Gemeincheit nicht zu mich nehem, aber dass ist machmal so schwirig und ich habe auch welche Grenzen, trotz meine Gute Wille.Wenn kann man was tun um Ihr und mir helfen und leichter machen, dann bitte, macht Ihr. Wenn Sie ist so unruhig, kann nicht schlafen, den ganzen Tag geht hin und wieder, Morgens und Vormittag ist nicht zum ertragen, dann macht sich selbst auch kaputt. Radiolan nimmt Sie so wie ist vorgeschrieben. Ihre Tabletten sind bis Dienstag ausgelegt, ich hoffe dass ich Sie Dienstag Abend irgedwie uberzeuge, dass sie mich erlabt wieiter sie auslegen.Also bis dann,, Zofia
I jeszcze korespondencja z Martą, ja napisałam:
Holo Marta,
Och ich danke Dir, ich weiss das Du ein Geldenen Hertz hast und ich habe zu Dir ganz viel Danbarhkeit und Vertrauen.
Aber die lezte Tage haben mich total kaputt gemacht, wie Du weisst und von dem e-mail zu Koni gelesen hast.
Ja tätsechlich wir können nicht sprechen wenn Du kommst, weil Frau Greta ist immer zwischen uns. Die genaue Ereignisse letzte Tage konnte ich Dich nicht erzählen. Heute Vormitag Greta hat mich fast zum Ende gebracht. Ich weiss nicht warum kann Sie ganz net und klar am Telefon sein und sofort danach ganz böse. Gestern habe ich nach 21 Uhr mein Laptop nach oben gebracht, damit ich mit meiner Mann spreche, aber ach bei Greta bleibe, aber Sie war sofort boeöe, dass ich nicht mit Sie bescheftigte (2 Stunde Ferhnsehe). Ich meine später Abend sollte ich dürfen ach Was am Komputer machen, nicht nur zwecklos am Ferhnsehe sitzen.
Also wir werden uns sehen.
Gruesse, Zofia
 
Marta napisała:
Liebe Zofia, jetzt habe ich Deine mail-adresse auch und wir können schreiben. Am Telefon können wir ja nur selten reden, da Frau Greta dann immer gleich den Telefonhörer haben will.
Koni hat mir Deine mail geschickt und ich bin traurig darüber, dass es Dir so schlecht geht. Ich umarme Dich und tröste Dich hoffentlich ein wenig.
Wenn Du Kummer hast kannst Du mir ja auch jetzt mailen. Ich bin jeden Tag am PC. Und wenn Du Probleme mit Frau Greta hast, schreibe sie mir. Du weißt, sie hört doch auf mich wenn ich ihr etwas sage.
Nächste Woche werde ich einmal mit ihr in die Drogerie fahren. Du kannst mitkommen oder Dir freie Zeit nehmen. Das kannst Du Dir aussuchen. Ich weiß noch nicht an welchem Tag. Vielleicht am Dienstag.
Noch etwas will ich Dir sagen. Wenn Frau Greta ohne Dich spazieren geht und es passiert ihr etwas, wird Dir keiner, die Familie nicht und ich auch nicht einen Vorwurf machen.
Wir wissen alle, dass Du alles was möglich ist für Frau Greta tust. Sogar mehr als Du müßtest. Du bist einfach zu lieb!!!!
Sie ist manchmal so bösartig zu Dir, dass ich verstehen kann, dass Du weinst. Aber, wenn Du es vielleicht aushalten kannst bleibe bitte!!!!
 
I na koniec jeszcze Koni napisała:
Liebe Zofia,
ich habe mit meinen Schwestern besprochen, dass auch auf jeden Fall Sie keine Verantwortung übernehmen, wenn meine Mutter alleine spazieren geht.
Außerdem legen Sie bitte für sich einen Tag fest, an dem Sie einen 1/2 Tag frei haben wollen und sagen uns Bescheid. Hängen oder legen Sie bitte einen Zettel für meine Mutter dann an eine auffällige Stelle, damit sie Bescheid weiß, von wann bis wann sie weg sind.
Mein Mann kommt am Mittwoch um 19:45 Uhr.
Lieben Gruß, Koni
 
 
Ponato dzisiaj nic więcej nadzwyczajnego się nie działo. Moja korespondencja z rodziną i Martą była dość obszerna, ale dodała mi też otuchy i wsparcia. Może coś się zmieni na lepsze – zobaczymy.