03.07.2013 - sobota
Wczoraj był spokój, a dzisiaj od samego rana horror………….. czyli w normie (w kratkę) Jak poszłam na górę, to drzwi do sypialni były zamknięte. Przygotowałam co należy na pobudkę mojej podopiecznej i spokojnie czekałam na nią czytając gazetę. Jak wyszła, to od razu na mnie naskoczyła o psa, że nie mam prawa go wypuszczać na dwór, że on uciekł …………i inne rzeczy. Jak chciałam jej podać leki, to odrzuciła, bo ona powinna do jednej tabletki napić się kawy itd.... Tąpnęło mną to wszystko okropnie, ale cóż……... Zrobiłam jej kawę, podałam leki i poszłam szykować śniadanie. Ale już miałam dzień załatwiony. Przy śniadaniu zresztą też ciskała się o głupoty, bolała ją głowa, odgłos łyżeczki przyprawił ją o furię...... Tak się zastawiałam o co chodzi i zajarzyłam. Ona po prostu ma kaca i stąd te jej humorki i dolegliwości. Przez ostatnie dwa dni chyba nic nie piła. Wczoraj w południe wypiła jednak na urodzinach, a wieczorem wlała sobie wódki do szklanki z wodą. Jak się z nią żegnałam na noc poprzedniego dnia, to czułam smród alkoholu …..... mam po prostu do czynienia z alkoholiczką. Teraz już jestem tego pewna. Dlatego z rana około 2 – 3 godziny jest nie do wytrzymania, a dopiero po kilku kawach jej samopoczucie poprawia się.
Och, że też musiało mnie to spotkać.... koszmar. Tak mocno mi dzisiaj z rana dokuczyła, że żyć mi się nie chciało.
Napisałam maila do Marty i Koni:
Hallo Morgens Samstag,Ich schreibe kurtz weil ich habe wider viel Unangenemihkeiten von Frau Greta, ich bin wieder fix und ferig.Gestern war bisschen besserer Tag, aber heute vom Aufstehen sie ist unerträglich. Sie hat schon viele böse und unagehneme Worte zu mir geschrien...... am besten lasse ich sie allein, laufe ins Wald und heule .....Zofia
Odpowiedź Marty:
Hallo Zofia, es tut mir leid, dass du wieder so traurig bist und wiederweinst. Sie ist manchmal so bösartig! Wenn sie meckern will lass sie meckern. Lass sie einfach schimpfen und reagiere nicht. Und wenn sie gehen will laß sie einfach gehen. Ich habe schon gemerkt, dass sie heute nicht gut drauf ist. Ich komme heute auch mal zu Euch. Ich weiß nur noch nicht wann. Gruß Marta
Następna korespondencja ode mnie:
Ich habe Eure Gespräche gehört und mich mach das Was, den sie lügt wieder. Morgens als ich hoch war, alle Türe waren zu. Schlafzimmer war ach zu und Juka mit Greta in Schlafziemmer. Wenn sie steht auf sofort begann zu schimfen dass ich Juka draussen gejegt habe - Blötzinn, es ist nicht Wahr.... dann Ihre Bösheit war los. Aber ich habe nachgedacht und mir kamm eine Idee zum Kopf - Sie hat gestern zu viel Alkohol getrunken.....ich soll heute wieder einige Lebesmittel kaufen und eintlich habe keine Lust mit sie wider ins Gespräch darüber zugehen..........fürchtbar, sorry, aber ich kann nicht mehr. Mein Alptraum überlebe ich im Wachsamkeit, nicht im Schlaf........Zofia
Odpowiedź Marty:
Ich weiß, dass sie lügt. Ich habe ihr gesagt, dass meine Tiere auch draussen sind und sie soll nicht so ein Theater machen. Leider kannst Du nicht hören was ich ihr sage. Sie ist dann einfach nur bösartig und erfindet Sachen die nicht wahr sind. Sie bildet sich auch Sachen ein, die gar nicht da sind.Dass Du Janka nicht rausjagst weiß ich und habe es ihr auch gesagt. Ich muß nur aufpassen, dass sie nicht glaubt dass ich auch nur auf Deiner Seite stehe, dann kann ich auch nicht mehr mit ihr sprechen und dann gibt es eine Katastrophe. Ich stehe auf Deiner Seite, das weißt Du hoffentlich!!Aber ich muß immer diplomatisch sein, sonst geht alles kaputt! Wenn Du einkaufen mußt kannst du dir überlegen ob du sie mitnimmst. Wenn Du sie mitnimmst kann sie nicht darüber meckern was Du gekauft hast. Wenn Du sie nicht mitnehmen willst lass es einfach bleiben. Wenn sie sich aufregt lass sie, sie regt sich schon wieder ab.Lasse sie einfach meckern!!! Grüsse Marta
No właśnie tak wyglądał dzisiejszy poranek....brrr. A czeka mnie jeszcze przeprawa z zakupami. Aż mi się nie chce z nią o tym gadać, ale muszę. Potrzebny jest chleb, masło, mleko, warzywa, a więc zwykłe i podstawowe rzeczy do jedzenia. Powiedziałam jej, że musimy zrobić zakupy. Ona jednak oświadczyła, że nie pojedzie, bo się źle czuje, żebym ja sama jechała. Dała mi aż …..19 euro (bo nie ma pieniędzy???). Pomyślałam sobie, że na to, co konieczne chyba wystarczy i pojechałam. Jak wróciłam, była zadowolona, że za tak mało pieniędzy tyle rzeczy kupiłam.
Zrobiłam obiad: zupa i fasolka z czwartku, ziemniaki, sznycel, sałatka pomidorowa. Smakowało jej znakomicie. Nawet w przebłysku świadomości powiedziała mi, że jest jej przykro, że mi tak dokuczyła, a ja taki dobry obiad zrobiłam. No cóż stało się, udręczyła mnie i nie odwróci tego jej mizerne słówko niby przeprosin. Nie brakowało jednak i przykrych odzywek przy stole.
Po obiedzie na propozycję odpoczynku w jej towarzystwie odpowiedziałam stanowczo, że jadę na rowerek. Mam wszystko gdzieś. Chcę jechać na świeże powietrze, aby tylko wyrwać się z tego „więzienia”. Ten dom coraz bardziej mnie przytłacza. Czuje się i mogę bez przesady porównać to pod względem psychicznym do obozu koncentracyjnego – koszmar. Wyjechałam rowerem jak strzała wypuszczona z łuku. Do swojego ulubionego miejsca na skraju lasu w Eschen dojechałam zziajana. Na mojej ławeczce siedział jakiś facet z psem. Minęłam więc to miejsce i pojechałam dalej w las. Po pewnym czasie jednak się zatrzymałam, bo nie chciałam się zbytnio forsować fizycznie długą jazdą, muszę odpocząć. Ustałam na drodze i pomodliłam się kilkanaście minut. Jak wróciłam ławka była już pusta. Posiedziałam więc jeszcze do 15.00. Krajobrazowo, rozciągają się przede mną cuda, a ja jestem smutna, udręczona i płaczliwa. Strasznie mnie dzisiaj ta kobieta zdołowała.
Boże, oddaję Ci to cierpienie, przepraszam, że nie umiem tego przyjąć z pokorą. Panie proszę o pomoc, bo sama nie dam rady tego dłużej wytrzymać. To wszystko zaczyna mnie przerastać. A mam jeszcze 4 pełne tygodnie przed sobą.
Po powrocie siedzieliśmy w ogrodzie przy kawie. Ja czytałam książkę, babka uprawiała telefoniadę. Po 16.00 wpadła do nas na chwilę Marta. Jechała na zakupy i wracając ze sklepu zajechała jeszcze raz z ciastem. Posiedziałam z nimi do 17.30 i zmyłam się do kościoła. Boże, chociaż raz w tygodniu mogę przyjść do Twego domu. Panie przymnóż mi łaski wytrwałości i pokoju na te wszystkie zachowania mojej podopiecznej. Oddaję Ci te wszystkie udręczenia i powierzam Ci tę kobietę. Ona przecież też jest Twoim dzieckiem. Panie ogarnij ją swoją łaską, przebacz jej grzechy, nie potępiaj na wieki. Ta osoba nie zdaje sobie sprawy z tego, co wyczynia.
W drodze powrotnej z kościoła zatrzymałam się koło domu Marty. Trochę pogadaliśmy o wszystkich problemach i sprawach związanych z Gretą. Po powrocie zrobiłam kolację i wykonałam inne zwyczajne czynności, podczas których już nie było więcej przykrości od mojej podopiecznej.
Dobrze, że ten straszny dzień już się kończy. Takie przeżycia kładą się wielką traumą na mojej psychice. Nie spodziewałam się takich historii na mojej zawodowej drodze.