Dziennik Zosi #1

15 października 2013 12:10 / 1 osobie podoba się ten post
Mnie tez sie bardzo podoba Twoj blog Zosiu ! Jestes fantastyczna !
15 października 2013 13:00 / 2 osobom podoba się ten post
Pomoc forum1

Proszę się skupić na merytoryce dziennika Zofiji, a nie na jej religii. Jak komuś to nie pasuje w co wierzy Zofija, to niech sobie da na wstrzymanie z komentarzami, bo będę usuwał.

Przyznam, ze Ten dziwolag na tym zdjeciu ma racje ;-P   Lece dalej czytac....
Pozdrawiam
15 października 2013 20:11 / 5 osobom podoba się ten post
01.08.2013 – czwartek
 
Rano jak zwykle. Do południa krzątałam się po domu. Starałam się unikać konfrontacji z moją podopieczną. Wczoraj nie spała chyba do 1.00 w nocy. Od rana też jest w gorączce telefonicznej. Przeżywa perspektywę pobytu w szpitalu. Boję się, jak to będzie do poniedziałku z nią wytrzymać. Niby pogodzona jest z tą perspektywą, ale co chwila świruje. Nie pojechałam też dzisiaj do kościoła, bo wstała późno i śniadanie jadłyśmy po 9.00.
 
Na obiad ugotowałam zupę pieczarkową, fasolkę szparagową, z mięsem wołowym, makaron i sałatkę z pomidorów. Było smaczne i Greta też chwaliła to jedzenie. Po obiedzie powiedziałam, że jadę na rower. Muszę w końcu wyrywać się stąd na przerwę, aby trochę zaczerpnąć powietrza i prawdziwie odpocząć od tego domu. Pojechałam do mojego ulubionego miejsca – 3km przez las w kierunku Eschen. Na skraju lasu, przy ścieżce rowerowej jest ławka ze stołem, stąd rozciąga się przepiękny widok na wiele kilometrów pogórkowatego regionu. Te okolice są naprawdę piękne krajobrazowo. Pogoda cudowna, więc usiadłam na ławeczce i autentycznie zażywałam wypoczynku – podziwiałam widoki, trochę czytałam i modliłam się. Ta godzina naprawdę była dla mnie ucztą duchową............ pięknie, pięknie. Chyba będę tu codziennie przyjeżdżać, o ile pogoda i okoliczności mi na to pozwolą. Greta nie robiła mi wymówek o wyjazd rowerem, bo na razie trzyma ją to, co Koni z nią wczoraj rozmawiała. Na jak długo to wystarczy, to nie wiadomo. Przed kolacją zaliczyłam z nią 3 rundki chińczyka i spacer. Na kolację zrobiłam sałatkę. Tak jej smakowało, że aż uszy jej się trzęsły. Bardzo chwaliła tę potrawę i powiedziała, że czuje jakby jadła świąteczny urodzinowy posiłek.
 
Przez cały dzień dzisiaj świrowała z telefonami. Po kolacji zaczęła wygadywać, że Koni ją przymusza do kliniki, że jej to nie potrzebne, że wszyscy ją oszukują itd., itp. … Jest jednak dzisiaj mała zmiana – do kolacji i przy TV nie piła jawnie wina. Później przylukałąm ją, że dolewa sobie alkoholu do herbaty, o którą wcześniej poprosiła.
 
Około 20.00 zadzwoniła Mirka (moja poprzedniczka). Trochę jej opowiedziałam o moich perypetiach z Gretą. Mirka twierdzi, że przy niej jeszcze takich zachowań nie było, że aż jest zaskoczona takim pogorszeniem. Porozmawiałyśmy też o tym, że na pewno jej codzienne picie wina nie jest dla niej zdrowe i wręcz wskazuje na uzależnienie. Ostatnio to otwierałam jej codziennie butelkę wina. Dla mnie to jest już alkoholizm. Nic dziwnego, że leki nie działają i że rano jest taka chimeryczna, a poprawia jej się dopiero po trzeciej kawie. Oj, oj smutny to przypadek.
 
Miałam też w ciągu dnia telefon z mojej firmy. Pytali czy nie mam ochoty przedłużyć pobytu tutaj. Powiedziałam im, że absolutnie nie wchodzi to w rachubę, żeby szukali kogoś i to odpowiedniej osoby, która będzie umiała sobie poradzić z Gretą. Przecież lepiej z nią nie będzie. Ja tylko wiąże nadzieję z tym pobytem w szpitalu, że do niego dojdzie i że ustawią jej odpowiednie leki. Teraz będę miała tylko z górki – chodzi o dni, które mi tu zostały.
 
I jeszcze wieczorna (nocna) korespondencja meilowa:
 
od Koni:
Liebe Zofia,
Der Zahnarzt heißt Dr. Bormann. Gestern habe ich Dir einen falschen Namen gesagt. Der Termin ist am Dienstag 6.8. um 17.30 Uhr. So hat meine Mutter vorher noch Zeit, um sich zu erholen und Mittagsschlaf zu machen.
Meine Mutter braucht Lob, gestern habe ich sie auch öfters gelobt, das gibt ihr Halt  und Vertrauen, weil sie ja schon merkt, dass vieles nicht mehr klappt. Und die Gedanken an nächste Woche, regt sie auch schon auf.
Meine Mutter soll ihren Geldbeutel zuhause lassen, denn sie wird in der Klinik mit Getränken, zweiten Frühstück und Mittagessen versorgt. Wie wir schon besprochen haben, ist es wichtig, dass sie alle Morgen Medikamente genommen hat und auch etwas gegessen und getrunken hat. Gut wäre es, wenn sie die blaue oder grüne Hose mit Gummizug anzieht und auch eine Strick-Jacke dabei hat, da dort vielleicht eine Klimaanlage sein wird.
Ich habe eben auch nochmal gesagt, dass Juka bei Dir bleiben soll.
Statt des Tebonin, habe ich ein anderes Gingko Präparat für diese Woche gerichtet. Die Packung davon habe ich die Medikamenten Dose getan, so dass Du auch das mitverteilen kannst nächste Woche.
Ich wünsche Dir und Euch eine gute Zeit.
Liebe Grüße, Koni
 
Moja odpowiedź:
Hallo Koni,
ich habe Dein e-mail frührer gelesen, aber jetzt habe ich Zeit zu antworten.
Ja, ich weiss dass sie braucht Lob und Liebe und habe ich auch dafür Verstendniss. Versuche ich es auch so für sie sein. Aber Du weiss schön am Besten wie Deine Mutter ist. Manchmal geht gut und eine Kleinnichkeit und ist sofort Gegenswehrt.
Heute leuft Ihre Emontionen hoch und runda. Ich hoffe nur dass mit der Klinik klappt, weil enimal ist sie einverstanden, und gleich voänders.
Aber ich war Heute am Fahrrad und sie hat mich keine unangehneme Vorwurfe gemacht.
Heute auch hat ihr Mittagessen und Abendessen geschmeckt, dass sie sagte, sie füllt sich, als ob sie eine Geburtstag Speise gegesen hat. Obwohl ich behüme mich immer gut zu kochen.
Zum Medikamenten - sie hat Morgens gemerkt, dass eine Tablette ist neu.
Also bis nächste Mal,
Grüsse, Zofia
 
Ja do  Marty:
Hallo Marta,ruf Frau Greta an, Sie hat Was mit Deinem Nummer verwechselt, immar welt irgewelchen anderen und mich natürlich will nicht zulassen ihr zu helfen. Zofia
 
Odpowiedź Moniki
Hallo, ich habe mit ihr gesprochen. Lieben Dank für deine mail!! Ich habe ihr gesagt, wenn die Leute ärgerlich sind soll sie sagen, sie wäre 99 Jahrenalt und das könnte mal passieren. Sie hat sehr gelacht. Manchmal wählt się auch meine Nummer richtig und wenn ich dann abnehme legt sie das Telefon wieder auf. Ich werde dafür sorgen, dass sie demnächst ein anderes Telefon bekommt. Die Tasten sind für ihre Finger zu klein und zu eng aneinander.Liebe Grüsse  Marta
15 października 2013 20:43 / 2 osobom podoba się ten post
Przekład maili na polski:  
od Koni:
Droga Zofio, Ten dentysta nazywa się Dr.Borg. Wczoraj dałam ci niewłaściwe nazwisko. Termin wizyty jest we wtorek 6.8 o 17.30. W ten sposób mama będzie miała czas na odpoczynek i sjestę po powrocie z kliniki. Moja mama potrzebuje pochwał, wczoraj często ją chwaliłam, co poskutkowało na jej  spokój i zaufania, gdyż ona już sama zauważa, że wiele spraw nie idzie dobrze. I przeżywa też to, co będzie w przyszłym tygodniu. Mama powinna zostawić portpotentkę z pieniędzmi w domu, ponieważ w klinice dostanie napoje, drugie śniadanie i obiad. Tak jak rozmawiałyśmy, jest ważne aby rano coś przegryzła i napiła się oraz wzięła leki. Dobrze będzie jak ubierze się w te zielone albo niebieskie spodnie z gumą i będzie miała ze sobą sweter, gdyż w klinice może być klimatyzacja. Ja tłumaczyłam jej jeszcze, że Juka może spokojnie zostać z tobą w domu. Zamiast Teboninu rozłożyłam jej inny preparat z żeń-szeniem na ten tydzień. Opakowanie tego preparatu włożyłam do puszki z lekami, abyś ty też mogła je rozłożyć w przyszłym tygodniu. Życzę Tobie i Wam dobrego czasu Serdeczne pozdrowienia, Koni  
 
Moja odpowiedź:
Hallo Koni, Przeczytałam twojego maila wcześniej, ale dopiero teraz mam czas odpisać. Tak, ja wiem, że ona potrzebuje pochwał i miłosci i rozumię to. Próbuje też być dla niej taka. Ale ty wiesz najlepiej jaka jest twoja matka. Czasami jest dobrze, ale wystarczy jakaś drobnostka i ona wpada w drugą skrajność. Dzisiaj jej emocje to: dół – góra. Mam tylko nadzieję, że z tą kliniką wypali, ponieważ raz jest z tym pogodzona i zaraz wręcz przeciwnie. No i byłam dzisiaj na rowerku i pani Greta nie robiła mi żadnych wyrzutów. Dzisiaj też smakował jej obiad i kolacja, aż powiedziała, że czuje się jakby jadła uroczyste urodzinowe  potrawy. Chociaż ja zawsze staram się dobrze gotować. Co do leków – to ona zauważyła, że jedna tabletka jest nowa. A więc do następnego razu, pozdrawiam, Zofia  
 
Ja do  Marty: Hallo Marta,zadzwoń do pani Grety, ona coś pomyliła z twoim numerem, wybiera ciągle jakiś inny i naturalnie nie da sobie pomóc. Zofia  
 
Odpowiedź Marty:
Hallo, rozmawiałam z nią. Serdeczne dzięki za twojego maila!! Powiedziałam jej, że jeśli źle wybierze numer i ktoś obcy się denerwuje, to niech mówi, że ma 99 lat i coś takiego może się zdarzyć. Bardzo ją to rozbawiło (śmiała się z tego).Czasami wybierze mój numer i gdy ja odbieram, to ona odkłada słuchawkę. Postaram się załatwić, aby wymienić jej aparat tel. Te przyciski są dla jej palców za małe i zbyt blisko siebie. Serdeczne pozdrowienia, Marta
16 października 2013 17:27
Zofija

Przekład maili na polski:  
od Koni:
Droga Zofio, Ten dentysta nazywa się Dr.Borg. Wczoraj dałam ci niewłaściwe nazwisko. Termin wizyty jest we wtorek 6.8 o 17.30. W ten sposób mama będzie miała czas na odpoczynek i sjestę po powrocie z kliniki. Moja mama potrzebuje pochwał, wczoraj często ją chwaliłam, co poskutkowało na jej  spokój i zaufania, gdyż ona już sama zauważa, że wiele spraw nie idzie dobrze. I przeżywa też to, co będzie w przyszłym tygodniu. Mama powinna zostawić portpotentkę z pieniędzmi w domu, ponieważ w klinice dostanie napoje, drugie śniadanie i obiad. Tak jak rozmawiałyśmy, jest ważne aby rano coś przegryzła i napiła się oraz wzięła leki. Dobrze będzie jak ubierze się w te zielone albo niebieskie spodnie z gumą i będzie miała ze sobą sweter, gdyż w klinice może być klimatyzacja. Ja tłumaczyłam jej jeszcze, że Juka może spokojnie zostać z tobą w domu. Zamiast Teboninu rozłożyłam jej inny preparat z żeń-szeniem na ten tydzień. Opakowanie tego preparatu włożyłam do puszki z lekami, abyś ty też mogła je rozłożyć w przyszłym tygodniu. Życzę Tobie i Wam dobrego czasu Serdeczne pozdrowienia, Koni  
 
Moja odpowiedź:
Hallo Koni, Przeczytałam twojego maila wcześniej, ale dopiero teraz mam czas odpisać. Tak, ja wiem, że ona potrzebuje pochwał i miłosci i rozumię to. Próbuje też być dla niej taka. Ale ty wiesz najlepiej jaka jest twoja matka. Czasami jest dobrze, ale wystarczy jakaś drobnostka i ona wpada w drugą skrajność. Dzisiaj jej emocje to: dół – góra. Mam tylko nadzieję, że z tą kliniką wypali, ponieważ raz jest z tym pogodzona i zaraz wręcz przeciwnie. No i byłam dzisiaj na rowerku i pani Greta nie robiła mi żadnych wyrzutów. Dzisiaj też smakował jej obiad i kolacja, aż powiedziała, że czuje się jakby jadła uroczyste urodzinowe  potrawy. Chociaż ja zawsze staram się dobrze gotować. Co do leków – to ona zauważyła, że jedna tabletka jest nowa. A więc do następnego razu, pozdrawiam, Zofia  
 
Ja do  Marty: Hallo Marta,zadzwoń do pani Grety, ona coś pomyliła z twoim numerem, wybiera ciągle jakiś inny i naturalnie nie da sobie pomóc. Zofia  
 
Odpowiedź Marty:
Hallo, rozmawiałam z nią. Serdeczne dzięki za twojego maila!! Powiedziałam jej, że jeśli źle wybierze numer i ktoś obcy się denerwuje, to niech mówi, że ma 99 lat i coś takiego może się zdarzyć. Bardzo ją to rozbawiło (śmiała się z tego).Czasami wybierze mój numer i gdy ja odbieram, to ona odkłada słuchawkę. Postaram się załatwić, aby wymienić jej aparat tel. Te przyciski są dla jej palców za małe i zbyt blisko siebie. Serdeczne pozdrowienia, Marta

Zosia, czekam na ciag dalszy.....
16 października 2013 19:18 / 6 osobom podoba się ten post
2.08.2013 – piątek
 
Greta znowu dzisiaj długo spała. Śniadanie jadłyśmy o 9.30. Po śniadaniu pomogłam jej ubrać się i wybrać do koleżanki na urodziny. O 11.00 przyjechała po nią jakaś dziewczyna. Miałam więc trochę wolnego. Od razu przystąpiłam do działania, czyli do tego, co przy niej nie mogę zrobić. Odkurzyłam porządnie mieszkanie ….. jej dywany, Przejrzałam jej garderobę. Nie mam ją w co ubierać. W podręcznej szafie ma same szmatławce. Jak widzę w czym chodzi, to mnie litość bierze ….. wielka dama. Parę rzeczy wybrałam, w czym mogłaby chodzić. Muszę jej wybrać odpowiednie ciuchy na przyszły tydzień na wyjazd do szpitala. No i jeszcze wyrzuciłam kolejną porcję przeterminowanych zapasów żywnościowych, które zagracają szafki, a i tak nikt nie będzie tego używał. Miałam jeszcze czas na spokojne wykąpanie się i zjedzenie obiadu. Jak zasiadłam do komputera około 14.00, to Greta wróciła z imprezy. Zakręciła się po domu i poszła odpocząć do swojej sypialni. Ja sobie siedzę przy kompie i zajmuję się swoimi sprawami.
 
Dzisiaj jest duży upał i jazdę rowerem odpuszczam sobie. Jak na razie czuję się bardzo dobrze i mam nadzieję, że będzie tak do końca dnia …. i w następne też.
Greta jest dzisiaj spokojniejsza. Po południu posiedziałyśmy sobie w ogrodzie z kawą i czytaniem. Ok.17.00 zachciało jej się wędrować. Żar lał się z nieba, a jej się zebrało na spacery. Ale to chodziło o odwiedzenie Gunduli, do niej tak podążała. Tę osobę akurat bardzo lubię i szanuję, więc posiedziałam u niej z przyjemnością, bo to oznaczało spokój. Wróciłyśmy za dwie godziny na kolację. Potem zasiadłam przy laptopie w jadalni. Greta spokojna i nie czepia się mnie. Tylko grzecznie wspomniała, że dzisiaj jest jakiś tam film. Tak więc dzisiaj miałyśmy lepszy dzień. Moja podopieczna mniej mi dokuczyła. Chyba naprawdę boi się przyszłego tygodnia i stara się, jak może ogarnąć. Zagadkowa jest ta kobieta.
 
17 października 2013 19:34 / 5 osobom podoba się ten post
03.07.2013 - sobota
 
Wczoraj był spokój, a dzisiaj od samego rana horror………….. czyli w normie (w kratkę) Jak poszłam na górę, to drzwi do sypialni były zamknięte. Przygotowałam co należy na pobudkę mojej podopiecznej i spokojnie czekałam na nią czytając gazetę. Jak wyszła, to od razu na mnie naskoczyła o psa, że nie mam prawa go wypuszczać na dwór, że on uciekł …………i inne rzeczy. Jak chciałam jej podać leki, to odrzuciła, bo ona powinna do jednej tabletki napić się kawy itd.... Tąpnęło mną to wszystko okropnie, ale cóż……... Zrobiłam jej kawę, podałam leki i poszłam szykować śniadanie. Ale już miałam dzień załatwiony. Przy śniadaniu zresztą też ciskała się o głupoty, bolała ją głowa, odgłos łyżeczki przyprawił ją o furię...... Tak się zastawiałam o co chodzi i zajarzyłam. Ona po prostu ma kaca i stąd te jej humorki i dolegliwości. Przez ostatnie dwa dni chyba nic nie piła. Wczoraj w południe wypiła jednak na urodzinach, a wieczorem wlała sobie wódki do szklanki z wodą. Jak się z nią żegnałam na noc poprzedniego dnia, to czułam smród alkoholu …..... mam po prostu do czynienia z alkoholiczką. Teraz już jestem tego pewna. Dlatego z rana około 2 – 3 godziny jest nie do wytrzymania, a dopiero po kilku kawach jej samopoczucie poprawia się.
Och, że też musiało mnie to spotkać.... koszmar. Tak mocno mi dzisiaj z rana dokuczyła, że żyć mi się nie chciało.
 
Napisałam maila do Marty i Koni:
 
Hallo Morgens Samstag,Ich schreibe kurtz weil ich habe wider viel Unangenemihkeiten von Frau Greta, ich bin wieder fix und ferig.Gestern war bisschen besserer Tag, aber heute vom Aufstehen sie ist unerträglich. Sie hat schon viele böse und unagehneme Worte zu mir geschrien...... am besten lasse ich sie allein, laufe ins Wald und heule .....Zofia
 
Odpowiedź Marty:
Hallo Zofia, es tut mir leid, dass du wieder so traurig bist und wiederweinst. Sie ist manchmal so bösartig! Wenn sie meckern will lass sie meckern. Lass sie einfach schimpfen und reagiere nicht. Und wenn sie gehen will laß sie einfach gehen. Ich habe schon gemerkt, dass sie heute nicht gut drauf ist. Ich komme heute auch mal zu Euch. Ich weiß nur noch nicht wann. Gruß Marta
 
Następna korespondencja ode mnie:
Ich habe Eure Gespräche gehört und mich mach das Was, den sie lügt wieder. Morgens als ich hoch war, alle Türe waren zu. Schlafzimmer war ach zu und Juka mit Greta in Schlafziemmer. Wenn sie steht auf sofort begann zu schimfen dass ich Juka draussen gejegt habe - Blötzinn, es ist nicht Wahr.... dann Ihre Bösheit war los. Aber ich habe nachgedacht und mir kamm eine Idee zum Kopf - Sie hat gestern zu viel Alkohol getrunken.....ich soll heute wieder einige Lebesmittel kaufen und eintlich habe keine Lust mit sie wider ins Gespräch darüber zugehen..........fürchtbar, sorry, aber ich kann nicht mehr. Mein Alptraum überlebe ich im Wachsamkeit, nicht im Schlaf........Zofia
Odpowiedź Marty:
Ich weiß, dass sie lügt. Ich habe ihr gesagt, dass meine Tiere auch draussen sind und sie soll nicht so ein Theater machen. Leider kannst Du nicht hören was ich ihr sage. Sie ist dann einfach nur bösartig und erfindet Sachen die nicht wahr sind. Sie bildet sich auch Sachen ein, die gar nicht da sind.Dass Du Janka nicht rausjagst weiß ich und habe es ihr auch gesagt. Ich muß nur aufpassen, dass sie nicht glaubt dass ich auch nur auf Deiner Seite stehe, dann kann ich auch nicht mehr mit ihr sprechen und dann gibt es eine Katastrophe. Ich stehe auf Deiner Seite, das weißt Du hoffentlich!!Aber ich muß immer diplomatisch sein, sonst geht alles kaputt!  Wenn Du einkaufen mußt kannst du dir überlegen ob du sie mitnimmst. Wenn Du sie mitnimmst kann sie nicht darüber meckern was Du gekauft hast. Wenn Du sie nicht mitnehmen willst lass es einfach bleiben. Wenn sie sich aufregt lass sie, sie regt sich schon wieder ab.Lasse sie einfach meckern!!! Grüsse Marta
 
No właśnie tak wyglądał dzisiejszy poranek....brrr. A czeka mnie jeszcze przeprawa z zakupami. Aż mi się nie chce z nią o tym gadać, ale muszę. Potrzebny jest chleb, masło, mleko, warzywa, a więc zwykłe i podstawowe rzeczy do jedzenia. Powiedziałam jej, że musimy zrobić zakupy. Ona jednak oświadczyła, że nie pojedzie, bo się źle czuje, żebym ja sama jechała. Dała mi aż …..19 euro (bo nie ma pieniędzy???). Pomyślałam sobie, że na to, co konieczne chyba wystarczy i pojechałam. Jak wróciłam, była zadowolona, że za tak mało pieniędzy tyle rzeczy kupiłam.
 
Zrobiłam obiad: zupa i fasolka z czwartku, ziemniaki, sznycel, sałatka pomidorowa. Smakowało jej znakomicie. Nawet w przebłysku świadomości powiedziała mi, że jest jej przykro, że mi tak dokuczyła, a ja taki dobry obiad zrobiłam. No cóż stało się, udręczyła mnie i nie odwróci tego jej mizerne słówko niby przeprosin. Nie brakowało jednak i przykrych odzywek przy stole.
 
Po obiedzie na propozycję odpoczynku w jej towarzystwie odpowiedziałam stanowczo, że jadę na rowerek. Mam wszystko gdzieś. Chcę jechać na świeże powietrze, aby tylko wyrwać się z tego „więzienia”. Ten dom coraz bardziej mnie przytłacza. Czuje się i mogę bez przesady porównać to pod względem psychicznym do obozu koncentracyjnego – koszmar. Wyjechałam rowerem jak strzała wypuszczona z łuku. Do swojego ulubionego miejsca na skraju lasu w Eschen dojechałam zziajana. Na mojej ławeczce siedział jakiś facet z psem. Minęłam więc to miejsce i pojechałam dalej w las. Po pewnym czasie jednak się zatrzymałam, bo nie chciałam się zbytnio forsować fizycznie długą jazdą, muszę odpocząć. Ustałam na drodze i pomodliłam się kilkanaście minut. Jak wróciłam ławka była już pusta. Posiedziałam więc jeszcze do 15.00. Krajobrazowo, rozciągają się przede mną cuda, a ja jestem smutna, udręczona i płaczliwa. Strasznie mnie dzisiaj ta kobieta zdołowała.
 
Boże, oddaję Ci to cierpienie, przepraszam, że nie umiem tego przyjąć z pokorą. Panie proszę o pomoc, bo sama nie dam rady tego dłużej wytrzymać. To wszystko zaczyna mnie przerastać. A mam jeszcze 4 pełne tygodnie przed sobą.
 
Po powrocie siedzieliśmy w ogrodzie przy kawie. Ja czytałam książkę, babka uprawiała telefoniadę. Po 16.00 wpadła do nas na chwilę Marta. Jechała na zakupy i wracając ze sklepu zajechała jeszcze raz z ciastem. Posiedziałam z nimi do 17.30 i zmyłam się do kościoła. Boże, chociaż raz w tygodniu mogę przyjść do Twego domu. Panie przymnóż mi łaski wytrwałości i pokoju na te wszystkie zachowania mojej podopiecznej. Oddaję Ci te wszystkie udręczenia i powierzam Ci tę kobietę. Ona przecież też jest Twoim dzieckiem. Panie ogarnij ją swoją łaską, przebacz jej grzechy, nie potępiaj na wieki. Ta osoba nie zdaje sobie sprawy z tego, co wyczynia.
W drodze powrotnej z kościoła zatrzymałam się koło domu Marty. Trochę pogadaliśmy o wszystkich problemach i sprawach związanych z Gretą. Po powrocie zrobiłam kolację i wykonałam inne zwyczajne czynności, podczas których już nie było więcej przykrości od mojej podopiecznej.
Dobrze, że ten straszny dzień już się kończy. Takie przeżycia kładą się wielką traumą na mojej psychice. Nie spodziewałam się takich historii na mojej zawodowej drodze.
17 października 2013 20:12 / 3 osobom podoba się ten post
Napisałam maila do Marty i Koni:
Halo w sobotni poranek,
piszę krótko ponieważ znowu miałam wiele nieprzyjemności od pani Grety, jestem totalnie wykończona.
Wczoraj było trochę lepiej, ale dzisiaj od samego wstania z łóżka ona jest nie do wytrzymania. Wydzierała się na mnie wstrętnie i bardzo nieprzyjemnie………….. najchętniej zostawiłabym ją samą, uciekła do lasu i tam się wyryczała….
Zofia,
 
Odpowiedź Marty:
Hallo Zofia,
przykro mi, że znowu jesteś smutna I płaczesz. Ona jest czasem taka podła! Jeśli ona chcę zrzędzić, zostaw ja i daj jej ponarzekać. Niech się wydziera, a ty nie reaguj! A jeśli chce wyjść, niech idzie. Ja też zauważyłam, że ona dzisiaj jest w złej formie. Ja dzisiaj wpadnę do was, tylko nie wiem kiedy (o której godzinie).
Pozdrawiam, Marta
 
Następna korespondencja ode mnie:
Słyszałam waszą rozmowę (telefoniczną) i aż mi się coś robi, ponieważ ona kłamie. Rano jak przyszłam na górę, to wszystkie drzwi były zamknięte. Sypialnia też była zamknięta, a Juka była z Gretą. Jak tylko wstała zaczęła się wydzierać, że wygoniłam Jukę na dwór – bzdura, to nie prawda …….. no i jej wściekłość wybuchła.
Ja się zastanawiałam dlaczego tak jest i przyszło mi do głowy pewna myśl – że ona wczoraj wypiła za dużo alkoholu……….
No i dzisiaj muszę kupić kilka produktów żywnościowych i nie mam ochoty znowu z nią wchodzić w dyskusję na ten temat……….. okropne, przepraszam, ale ja już tak dłużej nie mogę.
Moje koszmary przeżywam na jawie, a nie w snach.
Zofia
 
Odpowiedź Marty:
Ja wiem, że ona kłamie. Ja jej powiedziałam, że moje zwierzęta też są na dworze i ona nie powinna robić z tego przedstawienia. Niestety nie słyszałaś, co ja do niej mówiłam. Ona po prostu jest tylko złośliwa i wymyśla nieprawdziwe rzeczy. Wyobraża sobie też rzeczy, które nie mają w ogóle miejsca.
Ja wiem o tym, że ty nie wygoniłaś Juki i też jej to powiedziałam. Muszę tylko uważać, żeby ona nie zauważyła, że jestem po twojej stronie, ponieważ też nie mogłabym z nią rozmawiać, a to byłaby katastrofa. Ja jestem po twojej stronie, mam nadzieję, że wiesz o tym!!
Tylko ja muszę być zawsze taka dyplomatyczna, inaczej wszystko się wyda! Jeśli potrzebujesz zrobić zakupy, przemyśl czy nie możesz jej wziąć ze sobą. Jak będzie z tobą, to nie będzie mogła jęczeć na to co kupiłaś. Jeśli nie chcesz jej brać, to po prostu zostaw to. Jak się zezłości, to i przejdzie jej też. Pozwól jej pojęczęć. Pozdrawiam, Marta.
 
17 października 2013 21:09
Dobranoc........
17 października 2013 21:20 / 1 osobie podoba się ten post
Zofio gratuluję ci talentu do pisania pamiętnika :) Czytam go z wielkim zainteresowaniem.Współczuję ci ciężkiej podopiecznej.Głowa do góry nastepne zlecenia będą lepsze:)
Pozdrawiam i czekam na kolejny odcinek.
PS.Czytelnicy mają okazję nauczyć się niemieckiego :)
18 października 2013 18:41 / 6 osobom podoba się ten post
4.08.2013 – niedziela
 
Tak, mamy więc niedzielę. Dla mnie tutaj jednak nie ma, ani niedzieli, ani Wocheendu. Jest jak co dzień – kierat wokół Grety. Raz mi powiedziała, że jej ciało i potrzeby nie odróżniają niedzieli od zwykłego dnia i potrzeby ma co dzień takie same. Prawda, ale trochę inaczej, trochę lżej to już powinno być i dla opiekunki. W ten weekend też nikt z rodziny się nie zapowiedział. Muszę więc sama się z nią borykać cały dzień ….. Greta jest cały czas na emocjach związanych z wyjazdem do szpitala w najbliższym tygodniu.
 
Dzięki Bogu rano, przy śniadaniu i potem w ciągu dnia była względnie spokojna i nie wariowała. Tylko jakieś drobne zgryźliwości, ale to nie ma znaczenia. Po śniadaniu włączyłam TV, aby obejrzeć Mszę św. Zostawiła mnie na ten czas w spokoju i ogarniała się w łazience. Na krótko tylko poszłam do niej pomóc jej się ubrać. Potem był fajny program rozrywkowy. Trochę oglądałam. Dla niej jednak było tego już jednak za dużo. Poszła do ogrodu i wyrwała parę suchych badyli. Po jakimś czasie przyszła do domu z wyrzutami, że ona musi tak ciężko pracować w ogrodzie, bo ktoś to musi zrobić.... Powiedziałam jej, że dzisiaj niedziela i zignorowałam jej marudzenie.
 
Przed obiadem zrobiłam sałatkę „Kartofelsalat” z majonezem na styl niemiecki, którą podam na kolację. Mam nadzieję, że będzie jej to smakowało. Na obiad zrobiłam polędwiczki wieprzowe w sosie, pure kartoflane i sałatkę z buraczków na zimno. Wszystko jej smakowało.
 
Po obiedzie ogarnęłam się i wyjechałam na dłuższą przejażdżkę rowerem przez las do Plusche. Jak wyjeżdżałam to Greta spała, więc zostawiłam jej tylko karteczkę, że wrócę o 16.30. Wycieczka była wspaniała, chociaż trochę męcząca fizycznie. Naprawdę jest tu pięknie. U celu mojej podróży jest taki super punkt widokowy, z którego rozciąga się panorama na kilkadziesiąt kilometrów, na całą dolinę Mainz. Posiedziałam sobie tutaj trochę, odpoczywałam, rozmyślałam i modliłam się. Muszę chociaż trochę zresetować się od tych problemów opiekuńczych. Czeka mnie tu przecież jeszcze 4 tygodnie i nie mogę pozwolić się zniszczyć.
 
Wróciłam o 16.00 i poszłam zaraz z moją podopieczną na spacer, bo właśnie się wybierała sama. Nadal była znośna, więc na razie, jako tako moje emocje są ukojone. Potem kawka i siedzenie w ogrodzie …….. trochę czytałam. Przed 18.00 przyjechała Marta, której towarzystwo jest przeze mnie zawsze mile widziane (Greta też ją bardzo lubi). Wykorzystując to, że moja pani ma towarzystwo, połączyłam się z Krzyśkiem. Marta przygotowała jej wszystko do jutrzejszego wyjazdu, tak więc będę miała spokój, ponieważ Greta powinna zaakceptować ubrania i drobiazgi przygotowane ręką zaufanej przyjaciółki.
 
Następnie zrobiłam kolację. Moja Kartofelsalat na początku jej nie smakowała, ale jak zobaczyła, że ja zajadam się tym z apetytem, to też sobie dołożyła raz, potem znowu ……….. zachowanie jak u małego dziecka.
 
Po kolacji miałam kilka minut luzu na mój komputer, gdyż Greta była w ciągu telefoniczno -telewizyjnym. Po jakimś czasie odłożyłam laptopa i siadłam z nią do TV. Był świetny film. Około 21.00 Greta zaczęła jednak wpadać w nerwową histerię na punkcie jutrzejszego wyjazdu. Zaczęła się złościć, plątać, latać po domu, sama poszła na spacer (odrzuciła propozycję mojego towarzyszenia). W tym czasie zadzwoniłam do Marty, aby ją poinformować o zmianie nastroju i żeby jeszcze z nią porozmawiała uspokajająco przez telefon. Po spacerze jednak szybko się zawinęła do swojej sypialni, bo jutro trzeba wcześnie wstać. Ach jaka to biedna kobieta. Mam nadzieję, że dojdzie do skutku ten cykl badań i że coś z tego dobrego wyniknie. Ja też muszę dzisiaj wcześniej się położyć, żeby nie było wpadki zaspania.
 
Koni napisała do mnie maila w sprawie mojego sobotniego alarmu, ale już jej nie odpisywałam 
Liebe Zofia,das tut mir so furchtbar Leid! Hoffentlich war es später besser?Wir sind eben erst aus Bayern zurückgekommen -wir waren ja auf dem Geburtstag von Helmuts Mutter. Und ich habe keine mails lesen können. Als ich heute um 18 Uhr von unterwegs angerufen habe, war Mutter wegen morgen, in die Klinik zu gehen, ganz guter Dinge. Allerdings war Marta ja da gerade auch da.Lieben Gruß, Koni
18 października 2013 19:00 / 2 osobom podoba się ten post
Przekład maila na polski:
 
Droga Zofio,jest mi strasznie przykro! Mam nadzieję, że później było lepiej?
My właśnie wróciliśmy z Bayernu- Byliśmy na urodzinach matki Helmuta. Nie mogłam więc wcześniej przeczytać żadnego maila. Jak dzisiaj o 18.00 przed wyjazdem dzwoniłam do mamy, to była ona odnośnie jutrzejszej kliniki w porządku. Poza tym Marta też właśnie była u was.
Serdeczne pozdrowienia, Koni.
19 października 2013 18:19 / 6 osobom podoba się ten post
5.08.2013 – poniedziałek
 
No i zaczął się ten wyjątkowy tydzień, z którym wiążę wiele nadziei na odpoczynek od Grety i terapię, która może poprawi jej stan. Wstałam 6.20 a ona już była na nogach. Sama się ubrała w przygotowane wczoraj Klamotten. Była bardzo pobudzona, zjadła tylko pół kromki chleba, nie chciała wziąć tabletek, dopiero po telefonie Konipołknęła tabletki. O 7.00 była już gotowa do wyjazdu i czekała w napięciu. Do kliniki pojechała tzw. taksówką medyczną. Przy wyjeździe było drobne nieporozumienie, bo sanitariusze nie wiedzieli, gdzie mają ją zawieść. Zadzwoniłam do Koni i ona to wyjaśniła. Później przesłała mi adres mailem.
 
A więc Greta pojechała, a ja wpadłam wręcz w euforię szczęścia i radości. Co za ulga. Z wielką energią złapałam się za zrobienie tych rzeczy, których do tej pory nie mogłam zrobić przy obecności Grety. Przede wszystkim przebrałam pozostałe zapasy żywności i powyrzucałam resztę przeterminowanych produktów. Akurat dzisiaj było zbieranie wszystkich śmieci, to miałam okazję wyrzucić to wszystko bez śladu. Zawartość tych pojemników wywalałam do wiadra i wyrzuciłam na kompost (całe wiadro). Odkurzyłam, posprzątałam, zdjęłam powłoki z poduszek z sofy oraz koce i wyprałam to wszystko. Te rzeczy były tak zasyfione i śmierdzące, że już nie siadałam na sofie, bo miałam obrzydzenie. Pomalowałam sobie włosy, ogarnęłam się i dopiero zjadłam śniadanie. Około 11.00 wyszłam z psem na spacer, aby Juka miała też swoją radość.
 
Potem włączyłam laptopa i zajęłam się swoimi sprawami. Na poczcie znalazłam maila od Koni dotyczącego zachowania matki przy przyjęciu do szpitala, który wysłała do swoich sióstr, Marty i do mnie:
..dort zu bleiben, schreckliche Fahrt, würde nur rumsitzen-aber Schw. Karin konnte sie auch nciht aufnehmen, weil sie sich geweiget hat da zu bleiben, gleichwieder heimgefahren werden wollte. Und solange sie nicht aufgenommen wird, können auch keine Therapien/Untersuchungen gemacht werden
Ich habe mit ihr ewig telefoniert, immer wieder hat sie insistiert sofort heimgefahren zu werden, doch zum schluß habe ich sie zum Glück jetzt überredet, so dass sie jetzt bereit ist bis einschließlich Donnerstag zu bleiebne.
Ich bin schweiß gebadet, und fix und fertig!!! und KO!
Bitte schickt ihr guteGedanken und betet für sie, dass für  sie nun das Beste getan wird und sie die nächsten Tage gernhingeht. Danke
 
No więc jeszcze nie wiadomo, czy Grata podda się tej całej procedurze w szpitalu. Odstawiła dzisiaj niezłe cyrki przy przyjęciu..... Koni miała dzisiaj taką akcję, jak ja mam z nią na dzień w domu. Miałam jeszcze telefony od Koni i Marty. Marta jest oburzona na Koni, gdyż uważa, że ona powinna dzisiaj sama zawieźć matkę na tę terapię. To fakt, że tak byłoby lepiej. W końcu Koni nie mieszka tak daleko (20km od nas) i matka łatwiej zaakceptowałaby te eskapady..... Kochana jest ta Marta, ale czy nie za bardzo rozpuściła naszą Gretę?
 
O 14.20 karetka przywiozła naszą pacjentkę. Była podenerwowana i przez prawie 2 godziny przeżywała dzisiejszy pobyt w klinice. Wydzwaniała do wszystkich, narzekała, wydziwiała. Oj nie wiem, jak to będzie w następne dni... Po kawie zażyczyła sobie, aby zawieść ją na spacer do lasu. Dzisiaj jest znowu upał i ten spacer w lesie to dobry pomysł, troszeczkę chłodniej. W drodze powrotnej trochę mi fiksowała....
 
Powałęsałam się po domu do kolacji. Greta była już nieco spokojniejsza. Zrobiłam sałatkę na kolację, która jej smakowała, Potem rozmawiałam przez skypa z Krzyśkiem i zawołałam Gretę, aby on ją też pozdrowił. Krzysiek zagadał z nią kilka zdań (on też zna nieźle niemiecki) i tym już trochę się ułagodziła. Tak sobie pomyślałam, niech zobaczy, że ja nie jestem jakąś przybłędą, że mam dom i męża, który na mnie czeka.
 
Potem siadłam z nią przed TV, ale włączyła tak beznadziejny film, że po pół godzinie oglądania miałam dość i powiedziałam, że musimy iść spać, bo jutro trzeba wstać rano. Takim sposobem wyrwałam się wcześniej od niej i zakończyłam dzień. Zobaczymy jak jutro będzie z jej wyjazdem do szpitala.
 
Parę dni temu wysłałam maila do Mariusza W. Odpisał mi, że oni kończą jeszcze roboty na naszym kontrakcie i nie mają nic nowego. Natomiast poinformował mnie, że mój były szef oferuje coś dobrego i może u niego udałoby się coś dla mnie znaleźć, o ile wygrają przetarg. Odpisałam Mariuszowi, że owszem jestem zainteresowana i niech mnie powiadomi, jak to się uda. Trochę mnie te wieści rozluźniły. Powspominałam sobie z rozrzewnieniem moją poprzednią pracę.
 
Obejrzałam jeszcze na You Tobe niemieckojęzyczny film o demencji, który bardzo dobrze pokazuje mechanizmy tej choroby. To wszystko prezentuje moja podopieczna i jest to dla mnie niejako materiał dokształcający.
19 października 2013 18:36 / 4 osobom podoba się ten post
Przekłąd na polski:
……. Tu zostać, okropna jazda, tylko siedzenie – ale siostra Karin nie może jej przyjąć, ponieważ ona wzbrania się przed zostaniem tutaj, chce aby ją zaraz odwieść do domu. A dopóki jej nie przyjmą nie mogą wykonywać żadnej terapii/badania.
Bez końca byłam z nią w kontakcie telefonicznym, a ona ciągle od nowa cudowała, aby zawieść ją spowrotem do domu, na szczęście w końcu ją przekonałam, tak że jest już gotowa pozostawać tu do czwartku włącznie.
Jestem ugotowana i kompletnie wykończona!!!
Proszę prześlijcie jej dobre myśli (trzymajcie kciuki) i módlcie się za nią, aby wszystko dobrze poszło i aby w następne dni chętnie tam jeździła. Dzięki
20 października 2013 19:32 / 6 osobom podoba się ten post
6.08.2013 – wtorek
 
Wstałam po 6.00 i słyszałam, że Greta już nie śpi. Poszłam i zaczęłam przygotowywać wszystko do jej wyjazdu. Dzisiaj niby już nie wykazuje strachu związanego z wyjazdem do szpitala, ale też jest roztrzęsiona, nerwowa i rozbiegana. Bardzo ciężko mi było ogarnąć ją ze wszystkim. Nie chciała śniadania, tylko wypiła kawę. Nie chciała leków, ale poprzez zagadanie czymś innym udało mi się podać jej leki. Wiadomo – trudne poranki. Jak pojechała to mi ulżyło ….. ufff............
 
Zaraz zajęłam się ważnymi sprawami, które chcę zrobić podczas jej nieobecności. Przede wszystkim naprawiłam zawias przy narożnej szafce z garnkami, który całkowicie się złamał. Bałam się, że jak Greta to zobaczy, to będzie awantura. Odkręciłam zepsuty zawias i na to miejsce przykręciłam taki sam mechanizm wyjęty z górnej szafki, do której Greta na pewno nie będzie zaglądać, bo nie dosięgnie. Te meble są już stare i niestety mają prawo się sypać, ale ona tego nie rozumie, tylko czepia się wszystkich o każdą zepsutą drobnostkę. Nie było mi łatwo tej „naprawy” dokonać, bo gwint do przykręcenia śruby był uszkodzony. Znalazłam więc inną śrubę i na siłę przykręciłam. Brakuje jeszcze jednej śrubki, która osłabia mechanizm zamykania drzwiczek, ale nie mogłam tego znaleźć. Może wytrzyma to jakiś czas.
 
Przy śniadaniu zadzwoniła Marta i trochę sobie z nią porozmawiałam o problemach związanych z Gretą i jej rodziną. Marta zapewnia mnie o wdzięczności ich wszystkich dla tego co robię. Ale ile mnie to kosztuje trudu i zdrowia, to tylko ja wiem. Naprawdę nie chciałabym już nigdy trafić na taki trudny przypadek podopiecznej.
Marta powiedziała mi, że jeśli mogę i dam radę, to dobrze byłoby ściąć lawendę z ogródka. Jest ona teraz w odpowiednim stadium do żniw, a jutro może przyjść deszcz. Powiedziałam, że ok, zrobię to. Tylko obawiam się że Grecie to się nie spodoba i że nie bardzo wiem, jak ciąć te zioła. Marta podjechała do mnie i pokazała mi, na jakiej wysokości to ścinać. Zabrałam się za robotę i w ciągu 2 godzin wycięłam wszystko. Umęczyłam się przy tym, bo było bardzo gorąco. Ale jak się coś robi bez mobingu, to mimo trudu fizycznego cieszy. Całą lawendę ułożyłam do wyschnięcia w garażu na folii rozłożonej na betonie. Następnie zrobiłam sobie obiad i spokojnie posiedziałam przy laptopie do przyjazdu Grety.
 
Dzisiaj wróciła z trapi mniej zdenerwowana. Na kawę przyszła Maria i przy niej trochę narzekała, że całe to badanie i jeżdżenie do szpitala uważa za bezsensowne i niepotrzebne, bo nic konkretnego tam się nie dzieje. No ale, to jest jej postrzeganie. Ona nie zdaje sobie sprawy ze swojej demencji i zresztą nikt jej wprost nie mówi, że to jest badanie w tym kierunku. Ona cały czas myśli, że ma kompleksowe badania całego organizmu na dolegliwości fizyczne związane z altretyzmem i krążeniem. Dlatego denerwuje się, że nie pobierali jej krwi do badania, że w ogóle nie ma konkretnych badań medycznych, tylko jakieś głupie gadki i ankiety. Maria zaprasiła ją na urodziny, które będą pojutrze o 11.00. Greta w tym czasie powinna być w szpitalu, a więc impreza odpada. Mrugnęłam do Marii, żeby nie nagabywała ją o tym więcej, bo jeszcze zrezygnuje ze szpitala. To jest dużo młodsza osoba i powinna zorientować się o co chodzi, ale niestety…..CKM. Ostatecznie uzgodniłyśmy, że zawiozę Gretę na te urodziny, gdy wróci ze szpitala po 14.00. Jak siedziałyśmy w ogrodzie przyszła burza i deszcz – wreszcie. Te zjawiska atmosferyczne nie były jednak zbyt gwałtowne. Maria pojechała do domu, a my szykowałyśmy się do wyjazdu do Allstein do dentysty. Najpierw miałam jechać sama z Gretą, ale Marta się zaoferowała, że pojedzie z nami i przy okazji zrobi tam zakupy. Świetnie, bo po pierwsze nie byłam tam nigdy i z Gretą mogłabym mieć problem ze znalezieniem tego miejsca, a po drugie muszę też zrobić drobne zakupy, a jeśli zrobimy to razem, to nie będzie biadolenia. W Allstein załatwiłyśmy wszystko i wróciłyśmy prawie o 19.00 do domu. Marta posiedziała jeszcze trochę u nas. Wpiła kawę i rozmawiała z naszą gwiazdą, a ja przygotowałam sałatkę do kolacji. Tego wieczoru poczułam się bardzo zmęczona i udręczona. Mimo, że wczoraj i dzisiaj moja podopieczna nie jest w domu cały dzień, to jakoś czuję się tak wypompowana, zmęczona, że ogólnie nie ma różnicy w tym, że nie mam podopiecznej te kilka godzin przy sobie. Chciałabym już mieć to wszystko za sobą i jechać do domu, a to przecież jeszcze prawie 4 tygodnie.....
 
Po kolacji rozmowa z Krzyśkiem. Usiadłam z laptopem z drugiej strony domu w ogrodzie, bo Greta strasznie głośno rozkręciła TV i źle słyszałam rozmowę przez skypa. Jak tak siedziałam kilkanaście minut zobaczyłam przez okno, że już mnie szuka. Skończyłam więc rozmowę i przyszłam do domu, a ona z paniką mówi, że wszędzie mnie szukała i bała się, że coś mi się stało. Okna do ogrodu są duże, widać wszystko jak na dłoni, a ona mnie nie widziała ………. Rozbroiło mnie to i znowu zobaczyłem w niej biedną, chorą i niedołężną staruszkę.
 
Długo już nie oglądaliśmy TV. Naszykowałam jej ubranie na jutro i rozstaliśmy się na noc. Jak odchodziłam to z torebki wypadł mi obrazek Matki Bożej Częstochowskiej. Podeszłam do Grety, pokazałam jej obrazek, powiedziałam kto to jest i przetłumaczyłam słowa napisane na dole. Powiedziałam jej, że daję jej to w prezencie, aby Matka Boża ją strzegła i chroniła i pobłogosławiłam ją. Ucieszyła się tym …. pięknie. Jezu, Maryjo polecam Wam tą biedną, zagubioną staruszkę. Później jeszcze byłam wołana na górę, bo znowu zablokowała sobie którąś słuchawkę telefoniczną i histeryzowała, że ma zablokowaną linie. No ale, już się gramoli do spania i mam nadzieję, że na dzisiaj będę już miała spokój.
 
No I jeszcze dzisiejsza poczta:
 
Ja:
Hallo,Deine Mutter ist heute in besserer Laune abgefahren. Ich hoffe heute wird es gut sein.
Grüsse, Zofia
 
Koni:
Liebe Zofiaich habe heute mit der Ärztin telefoniert. Sie hat erzählt, dass unsere Mutter sehr nett und kooperativ war und ohne zu fragen oder murren Stunde die Tests mit ihr gemacht hat. Gestern am Telefon hat unsere Mutter sowohl mir als wohl auch Dora erzählt, dass es ganz nett war....Alles Gute beim Zahnarzt-ihr seid jetzt schon unterwegs.Hat meine Mutter diese Woche die Physiotherapie bei dem Therapeuten, der zu ihr nachhause kommt abgesagt? Es wäre schade, wenn er kommt und unsere Mutter ist nicht da, denn dann wird der Termin trotzdem abgerechnet.> Liebe Grüße, Koni
 
Ja:
Hallo Koni,dass freut mich sehr mit Ihre Mutter, dass der schlechter Anfang hat sie hinter sich. Heute kammt sie schon auch nicht so aufgeregt vom der Klinik nach Hause.Mit die Physiotherapie ist es abgesagt, denn ich habe gehört dass Ihre Mutter ihm erzälthe, dass sie nächste Woche muss zum Krankenhaus fahren und der Physiotherepeut kommt nicht.Nach Allstein hat uns Marta gefahren und es war alles in Ordnung.Jetzt schon Frau Greta ist im Bet, ich hoffe es wird alles gut werden.Also gute Nacht auch für dich.Zofia