03 października 2016 17:35 / 3 osobom podoba się ten post
Mnie jak dotychczas zmarł jeden PDP , mój pierwszy. To był pierwszy wyjazd i trwał 4 tygodnie, włącznie z oczekiwaniem na pogrzeb i ceremonią itd.... PDP zmarł w domu. Z córką rozebrałysmy go z piżamy i umyłysmy. Potem zabrał go ,,pogrzebowy" wraz z ubraniem przeznaczonym dla zmarłego. Po kilku dniach ja, dzieci i wnuki PDP pojechaliśmy do krematorium, aby go pożegnać. Pożegnanie wyglądało tak, że za szklaną scianą stała trumna z PDP na specjalnej jakby platformie, wnuk dał płytę z ulubioną muzyką dziadka i przy jej akompaniamencie, trumna wjechała do pieca. Po kilku godzinach stawilismy sie na cmentarzu, znów w tym samym składzie i nazwijmy to grabarz powiozł urnę takim małym wózeczkiem do miejsca spoczynku. Miejscem tym było kawałek trawnika, bez tabliczek, bez krzyży. Szczerze mówiąc byłam w szoku, nie tylko z powodu zgonu PDP praktycznie przy mnie. Wieczorem była uroczysta i wesoła kolacja w restauracji, na którą zaproszona wszystkich przyjaciół i sąsiadów dziadka. Tak więc co rodzina to inne obyczaje. Tutaj nie było księdza, nie było mistrza ceremonii, nikogo nie było. Kwiatów tez nie było, oprócz kilku rózyczek od rodziny i ode mnie. Grobu też nie ma. Tak sobie zyczył zmarły.
Loniu, ja nie wiem , ale przecież nie musisz uczestniczyć chyba w tej smutnej uroczystosci. Zamawiaj busa i wracaj do domu.