Wypalenie zawodowe

03 listopada 2013 20:13
kaska_45

jezeli nie jest to pytanie zbyt osobiste to zapytam, co masz na mysli,ze musisz troszczyc sie o innych?chodzi o dzieci?

Raczej mialam na mysli podopiecznych, a także moich starych już rodziców. :)
Tak, macie rację. Chyba szarpnę się na daleki wypad. Dawno nigdzie nie byłam.
 
03 listopada 2013 20:19 / 2 osobom podoba się ten post
Lawenda

Raczej mialam na mysli podopiecznych, a także moich starych już rodziców. :)

Lawenda - chyba cos nie halo-podopieczni to nasza praca,pomagamy im ,opiekujemy, ale nie wolno nam zapominac ,że to praca !!!!Może sie myle ,ale myslę ,że sie trochę za mocno "wkręciłaś' Rodzice - my wszystkie z roczników zbliżonych do Ciebie mamy nienajmłodszych rodziców i jak umiemy zapewniamy im opieke jeśli tego  potrzebuja ,ale tu też nie możemy zapominać o swoim życiu. Nie zyjemy ani dla podopiecznych ani dla rodziców-tylko dla siebie.Jak będziemy do cna wypalone to ani dla jednych ani dla drugich nie bedzie z nas żadnego pożytku!!!!
ps,gdybys miała ochote na kawusie   w PL,to zapraszam -mieszkamy prawie koło siebie.Cos tak czuję ,że wskazane pogaduchy:):):)
03 listopada 2013 20:21
Lawenda

Raczej mialam na mysli podopiecznych, a także moich starych już rodziców. :)
Tak, macie rację. Chyba szarpnę się na daleki wypad. Dawno nigdzie nie byłam.
 

Dobra decyzja.Podopieczni dadzą sobie radę,a i dla rodziców będzie lepiej,kiedy będą widzieć Cię szczęśliwą.A więc zabieraj się za układanie planów i do dzieła!
03 listopada 2013 20:36 / 1 osobie podoba się ten post
Lawenda

Raczej mialam na mysli podopiecznych, a także moich starych już rodziców. :)
Tak, macie rację. Chyba szarpnę się na daleki wypad. Dawno nigdzie nie byłam.
 

Nastepnym razem zmien kochana kolejnośc, na pierwszym miejscu rodzice a podopieczni sa na dalszym i dalekim planie.Pomagac rodzicom to piekna rzecz, i niech to dodaje Ci sil, bądz dumna z siebie, to nie powod do depresji(mysle, ze powody są tez inne ale nie wnikam,bo samotna i tylko rodzicom,nie trzeba wtedy Swiat zaliczac w De)ale nie wnikam bo kazda z Nas ma swoje potrzeby i problemy.Tak jak Kasia radzi, wyedz,odpocznij, to nie jest wypalenie zawodowe to jest zmeczenie ..90%z Nas czuje zmeczenie, znuzenie, moze i  zblizajacą sie depresje, coż poradzic?te wzloty i upadki naszego stanu psychicznego znamy wszystkie.Trzymaj sie kochana,nie poddawaj,trzymaj sie mysli, ze wiekszośc z Nas tak ma,ale coz poradzic?nic,nawet mądra Kasia nie ma 
cudownego lekarstwa:):)smialo moge napisać, PODAJMY SOBIE DLON:)mam tak samo, ale mam tez nadzieje, ze dzis w niedziele czuje wypalenie ale jutro w poniedzialek znow bedzie lepiej.Buzka:):)
03 listopada 2013 20:47
kasia63

Lawenda - chyba cos nie halo-podopieczni to nasza praca,pomagamy im ,opiekujemy, ale nie wolno nam zapominac ,że to praca !!!!Może sie myle ,ale myslę ,że sie trochę za mocno "wkręciłaś' Rodzice - my wszystkie z roczników zbliżonych do Ciebie mamy nienajmłodszych rodziców i jak umiemy zapewniamy im opieke jeśli tego  potrzebuja ,ale tu też nie możemy zapominać o swoim życiu. Nie zyjemy ani dla podopiecznych ani dla rodziców-tylko dla siebie.Jak będziemy do cna wypalone to ani dla jednych ani dla drugich nie bedzie z nas żadnego pożytku!!!!
ps,gdybys miała ochote na kawusie   w PL,to zapraszam -mieszkamy prawie koło siebie.Cos tak czuję ,że wskazane pogaduchy:):):)

zanim ja cos rozkminie,wymysle, pomysle i dopiero napisze, to kaska musi byc jak blyskawica i mnie uprzedzi, ide z tego tematu gdzie jej nie ma:):)
03 listopada 2013 20:55 / 1 osobie podoba się ten post
No właśnie tego nie łapię, bo ja mam dystans do pracy, ba nawet kiedyś sie na ten temat wymądrzałam, jak ktoraś za bardzo przeżywała. Kurczę, mam dystans, wiem,że to praca. No, nieważne, zobaczymy. W styczniu, po zjeździe robię solidną przerwę.
Kasiu, kawa zatwierdzona i przyklepana.
Lecę spac. Dobrej nocy, kochane kobiety. Dobrze,że jesteście.
03 listopada 2013 21:05 / 1 osobie podoba się ten post
Lawenda

Poczytałam uważnie wasze posty i dziękuję za nie. Może nie będę odpowiadać pojedyńczo, bo bym się z cytatami nie wyrobiła, to odpowiem zbiorczo ( równiez Kasi63, bo pytała).
Faktem jest,że mnie jest o tyle trudno w Polsce odreagować, bo jestem samotna i nawet nie ma komu się w mankiet wypłakać.
Faktem też jest ten parszywy listopad i perespektywa nadchodzącej zimy i świąt, które spędzę w De.
Ja wracam do domu, pracuję zmianowo, więc teoretycznie mogę naładowac akumulatory i zawsze je ładowałam, nie było problemu. Teraz się nie ładują nawet w kraju, gdzie mam swój mały, kameralny świat, który kocham. Nie ładują i już. Nie wiem, dlaczego. Nie mam depresji, w każdym razie klasycznej. Czuję znużenie, tylko znużenie, jakby ktoś pogasił światła. Natomiast nie płaczę, nie przeżywam.
No dobrze, ale tu nie o mnie chodzi konkretnie, tylko o problem jako taki. Bo to,że problem istnieje jest faktem i wiele z nas ten problem dotyka bądź dotknie w przyszłości. Pewnie,że nie każdego, bo jesteśmy inni, ale jestem pewna,że takie samopoczucie, jak moje ma niejedna. To nawet nie jest kwestia kryzysu, tylko takiego zmęczonego pytania : "ile jeszcze, jak długo wytrzymam i czy na pewno chce mi sie dalej wytrzymywać".
Myslę,że po prostu się starzeję. I może to ja bym chciała,żeby ktoś o mnie zadbał, a nie ciągle tylko sytuacja, kiedy to ja troszczę się o innych. Może to jest to. :)
Tak, chyba to jest to. :)

No i jak tu z Tobą się nie zgodzić. 
Tekst niesamowity, prawdziwy, wypływający z wnętrza niebywale wrażliwego Człowieka.
Pozdrawiam.
03 listopada 2013 21:19 / 1 osobie podoba się ten post
amelka55

No i jak tu z Tobą się nie zgodzić. 
Tekst niesamowity, prawdziwy, wypływający z wnętrza niebywale wrażliwego Człowieka.
Pozdrawiam.

Dołaczam sie do tych smutnych ale madrych slow lawendy.mnie jest zawsze o tyle latwiej,ze mam oparcie i zrozumienie u swojego narzeczonego.Lawendo,prosze-usmiechnij sie,jestem myslami z toba,spokojnej nocy.
04 listopada 2013 20:02 / 2 osobom podoba się ten post
Też uważam ,ze wypalenie zawodowe dotyka większości z nas .Mam teraz ten sam problem ,może faktycznie wpływ na to ma listopadowa paskudna jesień ,ale chyba nie tylko..Pracuję dwa lata na wyjazdach ,zawsze brałam długie kontrakty ,bo wiadomo -kasy nigdy za wiele .Teraz jestem już 3 miesiąc i cieszę się z każdego dnia ,który minął ,bo czuję przybliżający się moment wyjazdu.Ale czy można takie czekanie nazwać życiem? Coraz częściej zadaję sobie to pytanie ?żyjemy w rozdarciu pomiędzy sprawami rodziny w kraju ,a pracą tu ,która nie jest łatwa i obciąża nas psychicznie jak i fizycznie i chyba większość z nas zadaje sobie pytanie :ile jeszcze dam radę ? Pozdrawiam
04 listopada 2013 20:35
kasia63

Lawenda - chyba cos nie halo-podopieczni to nasza praca,pomagamy im ,opiekujemy, ale nie wolno nam zapominac ,że to praca !!!!Może sie myle ,ale myslę ,że sie trochę za mocno "wkręciłaś' Rodzice - my wszystkie z roczników zbliżonych do Ciebie mamy nienajmłodszych rodziców i jak umiemy zapewniamy im opieke jeśli tego  potrzebuja ,ale tu też nie możemy zapominać o swoim życiu. Nie zyjemy ani dla podopiecznych ani dla rodziców-tylko dla siebie.Jak będziemy do cna wypalone to ani dla jednych ani dla drugich nie bedzie z nas żadnego pożytku!!!!
ps,gdybys miała ochote na kawusie   w PL,to zapraszam -mieszkamy prawie koło siebie.Cos tak czuję ,że wskazane pogaduchy:):):)

Kasiu masz zupełną rację, niestety życie nas nie rozpieszcza i zniewala, często więc nasze własne potrzeby zostają zepchnięte na ostatnią pozycję.
Mam często tak jak opisuje Lawenda, jestem sama, w Pl moja mama wdowa, schorowana której poświęcam praktycznie cały mój czas jak wracam z De. Żyję w takim zawieszeniu, wyjazdy, babcie, zero życia osobistego, powroty do domu, nadrobienie zaległości w obejściu u mamy. Grono znajomych wciąż się zawęża przez moje wieloletnie wyjazdy lub przez wyjazdy znajomych. Po woli nie ma do kogo na kawkę pójść.
Za granicę zaczęłam wyjeżdżać 10 lat temu, do opieki jeżdżę 4 i od dobrych kilku miesięcy zastanawiam się jak długo dam radę jeszcze. Tak jak Lawenda nie mam depresji, czasem złapię doła jak każdy i myślę czy się wypalam czy może się nie nadaję do opieki, i znów myślę jak Lawenda kiedy mną się ktoś zajmie, kiedy powie nie musisz już jeździć po obcych domach, teraz masz mnie. Smutne ale prawdziwe.
04 listopada 2013 21:04 / 1 osobie podoba się ten post
Anetta - napisałaś "często więc nasze własne potrzeby zostają zepchnięte na ostatnią pozycję."A kto je tam zepchnął????Nie chcę się powtarzać, bo to samo bym napisała co Lawendzie.Dodam tylko,ze Ty jestes za młoda ,żeby życ w ten sposób - małymi kroczkami próbuj cos zmieniać,dłuższe przerwy,wiecej czasu dla siebie,jakis porządny urlop.Żebys kiedys sama do siebie żalu nie miała ,że Ci życie przeleciało na wyjazdach...
A najlepiej to się umówcie z Lawendą na wczasy, a w drodze powrotnej do mnie na kawusie i małe co nieco:)
04 listopada 2013 22:08
Właściwie to na każdy post powinnam odpowiedziec oddzielnie,ale nie dam rady, bo do rana musialabym pisać. :) Amelko55, dziękuję za twoje slowa - aż się wzruszyłam. Kruszynko, wiewiórko,barbarello - dziekuję za słowa wsparcia i taką ludzką serdeczność. Motylek1,kaska45,anetta - to, co napisalyście mogłoby wyjść i spod mojej ręki - nie tylko ja zadaje sobie trudne pytania i nie tylko ja muszę na nie odpowiadać. Cięzkie pytania, ale nikt nie mówił,że życie będzie usłane różami. Tylko dlaczego tych cierni tak dużo... Emilio, mleczko,Mycha - doceniam rozsądne i wyważone wypowiedzi. No i Kaśka63 - ty to masz na mnie dobry wpływ. Od kawy się już nie wymigasz. :) Trochę źle,że dyskusja za bardzo zeszła na mnie, ja głównie chciałam poruszyc ten temat w ogólnym kontekście, bo nie ja pierwsza, nie ostatnia... Motylek1 dobrze napisala,że to właściwie nie jest życie, to takie trwanie w zawieszeniu. Troche jak życie bezpańskiego psa - bez kotwicy, czasem bez domu, a nawet jak z domem, to na łańcuchu, albo buda nieogrzewana, bo odcięli prąd a i deszcz kapie pieskowi na grzbiet, bo dach przecieka. A nawet jak buda w porządku, to co jakis czas psinę wyganiają z ciepłego legowiska gdzieś w świat , na poniewierkę. :) Chciałam trochę na wesoło - i żeby mi się tu nikt nie obrażał za porównanie do bezpańskiego psa. :D Te, które mają rodziny, bliskich a przede wszystkim dobrego, rozumiejącego i wspierającego partnera mają jakieś zakotwiczenie i inny punkt widzenia. Wtedy jest łatwiej...  
04 listopada 2013 22:14 / 3 osobom podoba się ten post
Lawenda: a za co tu sie obrazac, my nie takie znowu skore do dasow !
04 listopada 2013 22:24 / 1 osobie podoba się ten post
Wlasnie w tej pracy musi byc zrozumienie drugiej polowki ,dzieci,bo gdy tylko(brzydkie slowo powiem )tam w domu czekaja na kase to jest zle bardzo zle albo nie czekaja na kase gdy jest urazona meska duma ze zona pracuje a maz w domku w pl,
albo mysla sobie siedzi w de opiekuje sie "babka"ma co jesc gdzie spac to ma tam dobrze nic nie brakuj e nie musi sie martwic o nic ,nie rozumieja jaka ta Nasza praca jest absorbujaca,ile kosztuje nerw.....
.ciezko mamy chociaz pdp dobry czlowiek
04 listopada 2013 22:26
;(,chlip,chlip