Wypalenie zawodowe

27 grudnia 2013 20:43 / 1 osobie podoba się ten post
mozah aM

Aniu - bo naszym częstym błędem jest to , że my lubimy wszystkich , tylko nie siebie . Więc przeżywamy i zadręczamy się problemami całego naszego otoczenia - nie tylko najbliższych . A nawet w przypadku najbliższych - nie umiemy bądz nie chcemy wymagać , aby oni przejmowali się nami.Ja długo brałam na siebie wszystko- bo załatwię , zorganizuję , dam radę . Oduczyłam najpierw załatwiać . Okazało się , ze mąż doskonale to robi. Potem oduczyłam zawracać głowę drobiazgami , które już nastepnego dnia wydają się nieważne. Dało się. Ale jest jeszcze coś , czego trzeba się oduczyć. Nie wolno nam żyć życiem podopiecznych .To człowiek potrzebujący takiej pomocy , jaką możemy mu dać jako opiekunka - nie wnuczka , córka , krewna . Nie jesteśmy rodziną  . Wyobraźmy sobie , że lekarz czy pielęgniarka  przeżywa cierpienie każdej rodziny tracącej kogoś bliskiego. Na trudnym oddziale - kilka razy tygodniowo , czasem codziennie patrzy na ludzkie tragedie . Kto to psychicznie wytrzyma ? Współczuć - tak , zrobic , co możliwe - tak .ale na tym koniec .Czy będzie z pelnym zaangażowaniem merytorycznym zajmował się następnym potrzebującym ? Nie - musi mieć jasny , spokojny umysł bo błędu popełnic nie może .Musi  zostawić ,,pracę '' w pracy  -  oddzielić  ją od życia ,,po'' . Ewentualnie zastanawiać się , co jeszcze da się zrobić ,  zajrzeć i skontrolować. I my też tak musimy. Bo sami się wykończymy psychicznie i wypalimy.  A my patrzymy na pdp 24 godz na dobę.Więc - pracujmy , uważajmy na pdp i szanujmy  siebie i dbajmy o siebie.

Ja niestety muszę się jeszcze tego nauczyć. Cały czas czuję się odpowiedzialna za wszystkich i to mnie wykańcza :/
02 stycznia 2014 12:24 / 5 osobom podoba się ten post
Hmm... ciekawy temat... jestem opiekunką krótko w porównaniu do niektórych z Was, ale mimo to czasem nachodzą mnie myśli takie jak autorki tematu. Myśle, że to też kwestia charakteru - jedna osoba będzie pracować 40 lat w jednym zawodzie i cały czas będzie kochać to c robi, a inna potrzebuje zmiany po o wiele krótszym czasie. Czasem zadaje sobie pytanie, czy dobrze robie wyjezdzając, czasem mam dzien, że wiem ze to była dobra decyzja, że mi sie to podoba, a czasem ucieklabym na drugi koniec swiata. Różnie jest...
02 stycznia 2014 12:37 / 3 osobom podoba się ten post
Dorarado

Hmm... ciekawy temat... jestem opiekunką krótko w porównaniu do niektórych z Was, ale mimo to czasem nachodzą mnie myśli takie jak autorki tematu. Myśle, że to też kwestia charakteru - jedna osoba będzie pracować 40 lat w jednym zawodzie i cały czas będzie kochać to c robi, a inna potrzebuje zmiany po o wiele krótszym czasie. Czasem zadaje sobie pytanie, czy dobrze robie wyjezdzając, czasem mam dzien, że wiem ze to była dobra decyzja, że mi sie to podoba, a czasem ucieklabym na drugi koniec swiata. Różnie jest...

Tak, ale to też zależy gdzie trafimy, do jakiego PDP i jakiej rodziny. Jesli stela jest ciężka, wtedy zastanawiamy sie, czy ja koniecznie muszę pracować jako opiekunka. Myślimy ,, ze już mamy dość. Ale jeśli Pdp i rodzina jest ok, to łatwiej się nam pracuje, nie mamy czarnych myśli, jest nam łatwiej znieść rozłąkę z rodziną.
02 stycznia 2014 13:32 / 2 osobom podoba się ten post
wisienka

Tak, ale to też zależy gdzie trafimy, do jakiego PDP i jakiej rodziny. Jesli stela jest ciężka, wtedy zastanawiamy sie, czy ja koniecznie muszę pracować jako opiekunka. Myślimy ,, ze już mamy dość. Ale jeśli Pdp i rodzina jest ok, to łatwiej się nam pracuje, nie mamy czarnych myśli, jest nam łatwiej znieść rozłąkę z rodziną.

Oj tak, dokładnie tak jest!
02 stycznia 2014 16:26 / 1 osobie podoba się ten post
wisienka

Tak, ale to też zależy gdzie trafimy, do jakiego PDP i jakiej rodziny. Jesli stela jest ciężka, wtedy zastanawiamy sie, czy ja koniecznie muszę pracować jako opiekunka. Myślimy ,, ze już mamy dość. Ale jeśli Pdp i rodzina jest ok, to łatwiej się nam pracuje, nie mamy czarnych myśli, jest nam łatwiej znieść rozłąkę z rodziną.

Tak :) w pewnym sensie podobnie jest w każdym zawodzie, a przynajmniej w wiekszości. Jesli ktos siedzi za biurkiem 8 godzin i ma szefa hetere i okropną atmosferę w pracy, to zawsze bedzie się w niej czuł źle. A jeśli koledzy o szef sa fajni - odrazu lepiej się pracuje. Każdy zawód i każda praca sa inne. My ciągle pracujemy z drugim czlowiekiem, nie mamy możliwości odciecia się, zrobienia swojej roboty gdzies w zamknięciu, dlatego nigdy niczego nie możemy przewidziec. Z drugiej strony dzięki temu jest ciekawie, nie nudzimy sie :)
02 stycznia 2014 19:47 / 2 osobom podoba się ten post
Dorarado

Tak :) w pewnym sensie podobnie jest w każdym zawodzie, a przynajmniej w wiekszości. Jesli ktos siedzi za biurkiem 8 godzin i ma szefa hetere i okropną atmosferę w pracy, to zawsze bedzie się w niej czuł źle. A jeśli koledzy o szef sa fajni - odrazu lepiej się pracuje. Każdy zawód i każda praca sa inne. My ciągle pracujemy z drugim czlowiekiem, nie mamy możliwości odciecia się, zrobienia swojej roboty gdzies w zamknięciu, dlatego nigdy niczego nie możemy przewidziec. Z drugiej strony dzięki temu jest ciekawie, nie nudzimy sie :)

No i taką pracę na etacie nie tak łatwo zmienić, zwłaszcza na lepsze, a tu co jakiś czas mozna popróbować nowego miejsca i znaleźć w końcu to dobre. 
02 stycznia 2014 22:06
Dorarado

Hmm... ciekawy temat... jestem opiekunką krótko w porównaniu do niektórych z Was, ale mimo to czasem nachodzą mnie myśli takie jak autorki tematu. Myśle, że to też kwestia charakteru - jedna osoba będzie pracować 40 lat w jednym zawodzie i cały czas będzie kochać to c robi, a inna potrzebuje zmiany po o wiele krótszym czasie. Czasem zadaje sobie pytanie, czy dobrze robie wyjezdzając, czasem mam dzien, że wiem ze to była dobra decyzja, że mi sie to podoba, a czasem ucieklabym na drugi koniec swiata. Różnie jest...

Dokładnie!Widzę, że na mnie bardzo na przykład działają czynniki zewnętrzne. Jeżeli w domu jest coś nie tak, to każde oddalenie od domu jest dla mnie katorgą, nawet jeśli na miejscu jest wszystko ok. Dużo osób potrafi jakoś zachować zimną krew, wziąć się w garść. Mnie akurat to bardzo w tym zawodzie zawsze męczyło i też już czasami czuję sie przez to totalnie wypalona :/
03 stycznia 2014 10:21
efka66

No i taką pracę na etacie nie tak łatwo zmienić, zwłaszcza na lepsze, a tu co jakiś czas mozna popróbować nowego miejsca i znaleźć w końcu to dobre. 

Tak, to też jest ważny aspekt i plus naszej pracy :)
03 stycznia 2014 10:22 / 1 osobie podoba się ten post
ania331

Dokładnie!Widzę, że na mnie bardzo na przykład działają czynniki zewnętrzne. Jeżeli w domu jest coś nie tak, to każde oddalenie od domu jest dla mnie katorgą, nawet jeśli na miejscu jest wszystko ok. Dużo osób potrafi jakoś zachować zimną krew, wziąć się w garść. Mnie akurat to bardzo w tym zawodzie zawsze męczyło i też już czasami czuję sie przez to totalnie wypalona :/

No... cięzko się odciąc myslami, jerśli w domu jest cięzko i zle..  jesli nie ma to na dany problem zadnego wyplywu to mozna próbowac, chociazby dla wlasnego zdrowia i spokoju, ale... no wlasnie, ale...
03 stycznia 2014 10:57 / 3 osobom podoba się ten post
Dorarado

Tak :) w pewnym sensie podobnie jest w każdym zawodzie, a przynajmniej w wiekszości. Jesli ktos siedzi za biurkiem 8 godzin i ma szefa hetere i okropną atmosferę w pracy, to zawsze bedzie się w niej czuł źle. A jeśli koledzy o szef sa fajni - odrazu lepiej się pracuje. Każdy zawód i każda praca sa inne. My ciągle pracujemy z drugim czlowiekiem, nie mamy możliwości odciecia się, zrobienia swojej roboty gdzies w zamknięciu, dlatego nigdy niczego nie możemy przewidziec. Z drugiej strony dzięki temu jest ciekawie, nie nudzimy sie :)

A kto "siedział" za biurkiem ten wie, że to "siedzenie" to czasami bardzo, bardzo ciężka i stresująca praca.
I też może być interesująco, wcale nie nudno. :))
Dla patrzącego z zewnątrz- człowiek rzeczywiście siedzi za biurkiem. :))
Wszystko zależy od tego, za jakim biurkiem i na jakim stołku kto siedzi. Tak jak i teraz u nas, wiele zależy od miejsca, w którym pracujesz.
Pozdrawiam.
05 stycznia 2014 17:53
Dorarado

No... cięzko się odciąc myslami, jerśli w domu jest cięzko i zle..  jesli nie ma to na dany problem zadnego wyplywu to mozna próbowac, chociazby dla wlasnego zdrowia i spokoju, ale... no wlasnie, ale...

No właśnie, ale... Niestety czasem odciąć się po prostu nie da :/
05 stycznia 2014 17:57 / 1 osobie podoba się ten post
amelka55

A kto "siedział" za biurkiem ten wie, że to "siedzenie" to czasami bardzo, bardzo ciężka i stresująca praca.
I też może być interesująco, wcale nie nudno. :))
Dla patrzącego z zewnątrz- człowiek rzeczywiście siedzi za biurkiem. :))
Wszystko zależy od tego, za jakim biurkiem i na jakim stołku kto siedzi. Tak jak i teraz u nas, wiele zależy od miejsca, w którym pracujesz.
Pozdrawiam.

Dokładnie, wszystko zależy od wykonywanych obowiązków i od tego, czy nam te obowiązki odpowiadają. No i od atmosfery w pracy.Najgorsze jest chyba demotywujące zachowanie przełożonych, albo właśnie brak motywacji wynikający z jakiś innych czynników :)
01 marca 2014 09:46 / 5 osobom podoba się ten post
Długo zbierałam się,żeby powrócić do mojego tematu, świadomie zostawiłam go odłogiem, bo najpierw chciałam się pozbierać do kupy. Już jestem z grubsza pozbierana. :) Myslałam, czy nadaję się jeszcze do tej pracy i czy kiedykolwiek sie nadawałam. Należę do osób dość cienkoskórnych, choć potrafię byc też niesamowicie twarda. Myslałam tez, dlaczego z pewnymi przypadkami, uważanymi za trudne, radziłam sobie doskonale, a z innymi, pozornie łatwymi nie radziłam sobie jak nalezy ( tzn. radzić sobie to radziłam ,bo niezaleznie od wszystkiego jestem dość bystra i elastyczna,ale odbywało sie to ogromnym kosztem psychicznym). Byłam na sztelach, gdzie wszyscy uciekali, a ja sie czułam jak ryba w wodzie i na takich, gdzie mówiono mi,że mili ludzie, cudowni i nieskomplikowani podopieczni, a mnie tam było źle. Od czego to zależy? Czy tylko od owej osławionej chemii ? Dlaczego jedni podopieczni uważali mnie za swoją najlepszą opiekunke, a inni mnie nie lubili ? Suma tych negatywnych doświadczen przekuła się na wypalenie, niewiarę i niechęć do kolejnych wyjazdów. Przełamałam to. Nauczyłam sie nie brać więcej przypadków, które są dla mnie obciążające psychicznie. Juz wiem, jakie są. Nie wezmę więcej Alzheimera i mobilnej demencji, choć z ta ostatnią sobie dobrze radzę, ale to nie na moje nerwy. Nawet jesli przez to skurczy mi się możliwość nowych ofert ( chyba 80 % przypadków to własnie te dwie choroby), to będe czekała na taka ofertę, jaka mi pasuje. Czuję sie juz dobrze, mam nowe zapasy sił, choć na urlop nie pojechałam. Mój stary, znoszony i pocerowany prochowiec przestał być przemakalny, może gdzies jeszcze na szwie cos przepuści, ale już na pewno nie zaleją mnie strugi deszczu. Pozdrawiam. :)
01 marca 2014 09:56 / 2 osobom podoba się ten post
Lawenda

Długo zbierałam się,żeby powrócić do mojego tematu, świadomie zostawiłam go odłogiem, bo najpierw chciałam się pozbierać do kupy. Już jestem z grubsza pozbierana. :) Myslałam, czy nadaję się jeszcze do tej pracy i czy kiedykolwiek sie nadawałam. Należę do osób dość cienkoskórnych, choć potrafię byc też niesamowicie twarda. Myslałam tez, dlaczego z pewnymi przypadkami, uważanymi za trudne, radziłam sobie doskonale, a z innymi, pozornie łatwymi nie radziłam sobie jak nalezy ( tzn. radzić sobie to radziłam ,bo niezaleznie od wszystkiego jestem dość bystra i elastyczna,ale odbywało sie to ogromnym kosztem psychicznym). Byłam na sztelach, gdzie wszyscy uciekali, a ja sie czułam jak ryba w wodzie i na takich, gdzie mówiono mi,że mili ludzie, cudowni i nieskomplikowani podopieczni, a mnie tam było źle. Od czego to zależy? Czy tylko od owej osławionej chemii ? Dlaczego jedni podopieczni uważali mnie za swoją najlepszą opiekunke, a inni mnie nie lubili ? Suma tych negatywnych doświadczen przekuła się na wypalenie, niewiarę i niechęć do kolejnych wyjazdów. Przełamałam to. Nauczyłam sie nie brać więcej przypadków, które są dla mnie obciążające psychicznie. Juz wiem, jakie są. Nie wezmę więcej Alzheimera i mobilnej demencji, choć z ta ostatnią sobie dobrze radzę, ale to nie na moje nerwy. Nawet jesli przez to skurczy mi się możliwość nowych ofert ( chyba 80 % przypadków to własnie te dwie choroby), to będe czekała na taka ofertę, jaka mi pasuje. Czuję sie juz dobrze, mam nowe zapasy sił, choć na urlop nie pojechałam. Mój stary, znoszony i pocerowany prochowiec przestał być przemakalny, może gdzies jeszcze na szwie cos przepuści, ale już na pewno nie zaleją mnie strugi deszczu. Pozdrawiam. :)

Pięknie to ujęłaś i po trochu znajduje tam siebie,też myślę że musi zadziałać chemia,że czasem ci bardziej chorzy są lepsi od tych "inteligentnych".
01 marca 2014 10:29 / 1 osobie podoba się ten post
A mnie wypalenie zawsze dopada w ostatni tydzien pobytu gdzie wszystki jestem juz w domu tylko cialem przy PDP i nie potrafie z siebie nic wykrzesac