Niezapomniana Noc Sylwestrowa - nasze historie

27 listopada 2013 22:03 / 1 osobie podoba się ten post
Nie znalazłam takiego tematu,wiec może ,jako że ostatni dzień roku nadchodzi ,poopowiadajmy sobie sylwestrowe historyjki ,te które z jakichś powodów najbardziej nam utkwiły w pamięci.Szperam w swoich zasobach pamięciowych :):):)Poszperajcie Wy też:)
27 listopada 2013 22:17 / 3 osobom podoba się ten post
Mój najpiękniejszy Sylwester jak do tej pory to ten spędzony w Paryżu...dużo by tu pisać,dziś już za póżno,może jutro coś skrobnę...To był też szalony Sylwester,bo wiadomo kieca musi być,a jak się baluje pod gołym niebiem,to trzeba postawić na wygodę,ale to wiem teraz! Byłam z ludzmi,z których znałam tylko koleżankę,reszty nie znałam,ale bawiliśmy się do rana...Potem mieliśmy problem,bo w Paryzu punktem odniesienia jest wieża Eifla,która nam zniknęła z horyzontu i nijak nie mogliśmy trafić na drogę...Do hotelu trafiłam z koleżanką i jeszcze jednym kolegą nad ranem,bo znów jak to we Francji,do taxi nie można więcej niż 3 osoby,a nas była 5 !!!! i nijak taksówkarz nie chciał zabrać całej ferajny...innych taxi brak,więc dotarłyśmy do hotelu nad ranem... Wspaniałe chwile spędzone we Francji :)

Kiedyś to powtórzę...
27 listopada 2013 22:32 / 1 osobie podoba się ten post
ania37

Mój najpiękniejszy Sylwester jak do tej pory to ten spędzony w Paryżu...dużo by tu pisać,dziś już za póżno,może jutro coś skrobnę...To był też szalony Sylwester,bo wiadomo kieca musi być,a jak się baluje pod gołym niebiem,to trzeba postawić na wygodę,ale to wiem teraz! Byłam z ludzmi,z których znałam tylko koleżankę,reszty nie znałam,ale bawiliśmy się do rana...Potem mieliśmy problem,bo w Paryzu punktem odniesienia jest wieża Eifla,która nam zniknęła z horyzontu i nijak nie mogliśmy trafić na drogę...Do hotelu trafiłam z koleżanką i jeszcze jednym kolegą nad ranem,bo znów jak to we Francji,do taxi nie można więcej niż 3 osoby,a nas była 5 !!!! i nijak taksówkarz nie chciał zabrać całej ferajny...innych taxi brak,więc dotarłyśmy do hotelu nad ranem... Wspaniałe chwile spędzone we Francji :)

Kiedyś to powtórzę...

A ja się nie wypowiem :) Spaliłam się z zazdrości , ha ha ..... :)
27 listopada 2013 22:43 / 1 osobie podoba się ten post
Z  ust mi to wyjęłaś !!!!!!!!!!!!!! :):):) Też mam taką nadzieję :)
27 listopada 2013 23:24 / 2 osobom podoba się ten post
A ja bojkotuje sylwestra bo nie lubię bawić się na rozkaz i nie rozumiem tego szału i kosmicznych cen za jednonocną potańcówkę.Ale może tak jak dla andrei i dla mnie kiedyś najpiękniejszy Sylwek nadejdzie ;-)
27 listopada 2013 23:41 / 3 osobom podoba się ten post
Węgry ale roku dokladnie nie pamietam.Chyba 96.Sylwester polaczony ze zwiedzaniem.Mieszkalismy w Budapeszcie a impreza byla pod Budapesztem w zajezdzie flisackim nad Dunajem.W dzien Sylwestra panie sie fiokowaly i poprawialy cos w kreacjach Panowie nie przeszkadzali raczac sie wodeczka.Wieczorem autobus i ruszamy.W polowie drogi do zajazdu autobus sie zepsol.Zima snieg stoimy w jakims polu.Panowie kierowcy grzebia cos pod maska.Jeden z nich wlaczyl muzyke w radio.I impreza sie zaczela w przejsciu.Kierowca udalo sie cos tam naprawic,impreza w autobusie trwa.Dojechalismy na miejsce.I wlasnie tego tam brakowalo - rozbawionych POLAKOW.Rozruszalismy wszystkich z miedzynarodowego towarzystwa Niemcy,Węgrzy,Czesi,Włosi wszyscy poszli w tany za naszym przykladem.Nowy Rok fajerwerki,zyczenia nie bylo problemow jezykowych ha ha.Zabawa do rana nad majestatycznie plynacym obok Dunajem.
To byl nietypowy Sylwester ale udany.Ten najlepszy jeszcze mnie tez chyba czeka Kto wie moze za rok
27 listopada 2013 23:53 / 1 osobie podoba się ten post
Polneta

A ja bojkotuje sylwestra :-) bo nie lubię bawić się na rozkaz i nie rozumiem tego szału i kosmicznych cen za jednonocną potańcówkę.Ale może tak jak dla andrei i dla mnie kiedyś najpiękniejszy Sylwek nadejdzie ;-)

Ja też bojkotuję :) Ostatniego Sylwka spędziłam tutaj w De, dwa poprzednie w domu... Jakieś wcześniejsze - wychodziłam ze znajomymi. Jednak takie imprezy z przymusu, jak to nazwałaś, miały w sobie coś sztucznego. Bez okazji trafiały się duuużo lepsze :) W tym roku niby obiecałam się gdzieś tam zjawić, ale na urwanie pewnej części ciała nie liczę ;) Chociaż kto wie, może faktycznie, ten najpiękniejszy Sylwek, jeszcze nadejdzie :)
27 listopada 2013 23:57 / 1 osobie podoba się ten post
Moj najlepszy Sylwester puki co byl 2005/2006.

Spedzilam go w lozku,zbijana goraczka,obok pudelko chusteczek,jakies tabletki,gile z nosa po pas,i kubek goracej herbaty z miodem i cytryna:)

Dziwne??????????????????????

A ja bylam w sumie szczesliwa,poprzednie sylwestry od 1997 roku spadzalam w pracy-obslugujac.
Lezalam sobie w lozeczku i ogladalam transmisje w tv.ODPOCZYWALAM i nawet choroba mnie nie meczyla:)

Pewnie jeszcze spedze superowskiego Sylwestra:)
27 listopada 2013 23:58
Jak byłam treraz w Polsce,to moje psiapsióły urządziły mi wcześniejszego Sylwestra,nie pamiętam jak dotarłam do domku...rano dziwiłam się,że jestem w piżamie he,he
A tak powiaznie,to ten najfajnieszy Sylwester kiedyś będzie (przyp. Andrei)
28 listopada 2013 00:07 / 1 osobie podoba się ten post
Kto wie, kto wie :)
28 listopada 2013 00:17 / 1 osobie podoba się ten post
A wtedy......."bedzie zabawa,bedzie sie dzialo i nocy bedzie malo,bedzie glosno,bedzie radosnie i przetanczymy razem cala noc":D:D:D:D:D:D
28 listopada 2013 06:56
A ja jak wyzej moze nie przezylam jeszcze tego najzajefajniejszeggo ale przezylam o zgrooooooo z bolem zeba z zapuchnieta twarza pijana...... z bolu na kaloryferze bo tylko tam bylo troszke ulgi,massssaaaakra
28 listopada 2013 08:46
http://www.747.pl/nl/offers/Brazylia%20Sylwester%20Rio%20i%20Buzios.pdf Moze to bedzie ten najlepszy.Taki mi sie własnie Sylwek po glowie buszuje.Jak widzicei to oferta jest grupowa,wiec .....drogie kolezanki i koledzy odkładajcie kase ha ha Kto wie ???
28 listopada 2013 09:32 / 1 osobie podoba się ten post
O,to dobry pomysł:)Sylestrowa imprezka na nadbałtyckiej plaży:):):)
Niebo?????No,kochaniutka:)nie wszyscy tam trafia ,nie wszyscy........A poza tym w piekle na pewno będzie lepsza zabawa, a juz na pewno gorętsza:):):):):)
28 listopada 2013 12:37
A mój najdziwniejszy i najsmutniejszy Sylwester spędziłam w szpitalu. Witałam rok 2008 z 3 dziewczynami, mężem jednej z nich i dwoma pielęgniarkami. Popłakałyśmy sobie, pośmiałyśmy się, ja wisiałam też na telefonie, ten pan mąż przyniósł szampana i okazało się, że z tej szpitalnej sali super widać fajerwerki na pokaz których zawsze chodziliśmy pod dom kultury. A najfajniejzy był w górach, tańce, ognisko, gitary i śpiew i zjazd na workach z górki, morze napojów wyskokowych i zero kaca.