Refleksyjnie o życiu

08 stycznia 2014 22:27 / 4 osobom podoba się ten post
Barbara niepowtarzalna

Mam pasudna wade-tojest chyba na tle nerwowym.Mimo smutku,powagi sytuacji itd.byle glupstwo rozsmiesza mnie.Wiem,ze to brzmi b.glupio,ale jest to nie do opanowania-przeciez tego nie chce.Np.przed piecioma,szescioma laty pojechalam z dwiema moimi siostrami na pogrzeb mojej Ciotki w kieleckie.Juz w kosciele modlilam sie ,zeby nie zlapala mnie glupawka-modlitwa nie zostala wysluchana.Wyjatkowo cudne glosy mial ksiadz i organista,ale jedna z moich siostr zna wszystkie piesni koscielne i daaawaaaj daje popis coraz glosniej ,prawie tym swoim cieniutkim zaglusza prowadzacych.Ja jej szturchanca w bok -a gdzie tam -ta dalej sie wydziera.Juz nie wytrzymalam jak mnie nie zlapie glupi ,pusty smiech,na szczescie bylam w golfie ipodciagnelam go na usta,ale trzesacych ramion nie opanowalam.Jedna z kuzynek widzac moje drgajace ramiona myslala,ze jestem bardziej "zalobna"niz najblizsza rodzina.Wiem,ze to przykre,ale tak juz mam.Napoczatku pominelam,ze to jest tak ze mna na pogrzebach.Nic dodac nic ujac-glupia,stara baba i tyle.

Na mnie stres działa rozwselająco.Pamiętam jak na ustnej maturze z języka polskiego,najpierw włączył mi się słowotok i zamiast o twórczości Wisławy Szymborskiej zaczęłam mówić "Wisłocka".Panie profesorki popatrzyły jedna na drugą i w śmiech,a jak już nie mogłam się opanować i jak zaczęłam się śmiać,to na żaden inny temat już nic nie mogłam wydukać. Makijaż spłynął,z oczu łzy mi płyneły,jak wyszłam z sali to koleżanki bały się po mnie wejść bo nie wiedziały co mi się stało hi,hi
To samo mam u dentysty,to samo w urządach,nawet na własnym ślubie nie mogłam przestać się śmiać .... ale na rozwodzie już mi nie było tak wesoło :)
08 stycznia 2014 22:38 / 4 osobom podoba się ten post
Źródło: Autor nieznany
Wierszyk poświęcamy NFZ - satyrykom od czarnego humoru...
Pan kotek, choć chory, nie leżał w łóżeczku,bał się stracić pracę, bo skąd wziąć na mleczko.Dzień cały harował (nikt nie chce być głodny),pod wieczór cichaczem poszedł do przychodni.
W przychodni mu dali numerek z terminem;termin nieodległy, miesiąc szybko minie.nic wyskokowego przez miesiąc nie pijał,mimo to choroba jakby się rozwija.
Opadły mu wąsy, nos na kwintę zwiesił,nadal gorączkuje, życie go nie cieszy,czka, kaszle, bojowe na rząd puszcza gazy,z wściekłości o bliskim końcu rządu marzy,lecz sam bliższy końca z dniem każdym jest kotek.Miesiąc jakoś wytrwał, lecz co będzie potem?
Lekarz go wysłuchał i westchnął; „Na Boga!Idź kotku czym prędzej do laryngologa!”.Na wizytę czekał kolejne pół roku,chudł, marniał, coś w płucach go kłuło i w boku,lecz doktor do gardła mu nawet nie zajrzał:„Nie tego - koteczku - wybrałeś lekarza.Nie z gardła ten kaszel, on z płuc się dobywa,do pulmonologa idź! - Śmierć zbiera żniwo!”.
Kolejne pół roku. Doktor mięsem rzucał:„Diagnozę postawię, jak prześwietlisz płuca.Niech lekarz rodzinny da ci skierowanie.Do diabła koteczku, lecz się, skończysz marnie!”.
Na wizytę czekał koteczek znów miesiąci na prześwietlenie dni jeszcze pięćdziesiąt,aż dzień wreszcie nadszedł, czas iść do rentgena.Jest termin, jest rentgen, lecz... koteczka nie ma.
Kotek nie doczekał. Już leży w mogilea dusza do Boga uśmiecha się mile:„Najwyższy Doktorze, znajdź miseczkę mleczka,w rajskim sanatorium dla mnie, dla koteczka.Będę Tobie mruczał i grzał Twoje kości,tylko mnie w Twym Raju chciej u siebie gościć”.
„Cóż mogę, koteczku – rzekł Bóg- wobec faktu;nie chciał ze mną zawrzeć NFZ kontraktu”.
A morał? Morału napisać nie zdążę,bo też za koteczkiem niedługo podążę.Lecz mnie nie żałujcie, wszak byłem ladaco-choć żal, że nie dowiem się: umarłem na co?”
08 stycznia 2014 22:44 / 1 osobie podoba się ten post
ivanilia40

Na mnie stres działa rozwselająco.Pamiętam jak na ustnej maturze z języka polskiego,najpierw włączył mi się słowotok i zamiast o twórczości Wisławy Szymborskiej zaczęłam mówić "Wisłocka".Panie profesorki popatrzyły jedna na drugą i w śmiech,a jak już nie mogłam się opanować i jak zaczęłam się śmiać,to na żaden inny temat już nic nie mogłam wydukać. Makijaż spłynął,z oczu łzy mi płyneły,jak wyszłam z sali to koleżanki bały się po mnie wejść bo nie wiedziały co mi się stało hi,hi
To samo mam u dentysty,to samo w urządach,nawet na własnym ślubie nie mogłam przestać się śmiać .... ale na rozwodzie już mi nie było tak wesoło :)

To , że cię lubię  już ci mówiłam , więc nie będę się powtarzać ! Tylko czasem się tak zastanawiam , jak to działa , że ja jakoś potrafię wywęszyć takich zakręconych osobników ? hmmmmm......
12 stycznia 2014 17:07 / 1 osobie podoba się ten post
HMMMMMMMMMMmmm ach sama nie wiem co chciałam napisac!!!!!!
12 stycznia 2014 22:01
Zakręcona Mamuela

HMMMMMMMMMMmmm ach sama nie wiem co chciałam napisac!!!!!!

W naszym wieku już sie tak ma ha...ha......
12 stycznia 2014 22:04
scarlet

W naszym wieku już sie tak ma ha...ha......

No przy stycznosici z tyloma chorobami AL ,demencja ,itp to sie udziela hahaha
12 stycznia 2014 22:08 / 1 osobie podoba się ten post
Zakręcona Mamuela

No przy stycznosici z tyloma chorobami AL ,demencja ,itp to sie udziela hahaha

Byle nie Parkinson bo nie bedziesz mogła pisać he,he
12 stycznia 2014 22:10 / 1 osobie podoba się ten post
ivanilia40

Byle nie Parkinson bo nie bedziesz mogła pisać he,he

To by było straszne !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!hehehee
12 stycznia 2014 23:37 / 4 osobom podoba się ten post
:}
23 marca 2014 13:33 / 1 osobie podoba się ten post
Jest coś co mnie zastanawia i w temacie jak najbardziej.
Zauważyłam na opiece pewną "przypadłość" jaką posiadam. Otóż w każdym miejscu (nie liczę 2 pierwszych wyjazdów) okazuje się, że wszyscy usilnie chcą i mnie namawiają żebym wracała. No polubili mnie chyba po prostu. Ale nie o to chodzi. Chodzi o to, że ja niekoniecznie każdego pdp polubię i właściwie zawsze zachowuję się na stellach tak samo tzn nie udaję kogoś kim nie jestem, nie przymilam się nigdy, nie pieszczę się z pdp i rodziną, czasem coś przemilczę, czasem wypalę, jak mi stella nieodpowiada to nie wracam itd. I jak to cholera jest możliwe ze ci ludzie nie wyczuwają mojej niechęci do nich, nielubienia czasami, wykonywania obowiązków i nic ponadto? To glębsza psychologia międzykulturalna jakaś czy cholera wie co.
Nawet ostatnio zwróciła na to uwagę stała opiekunka, którą zmieniałam na 3 tyg. Że syn babci jak nigdy nie pytał jej o zmienniczki czy wrócą, to o mnie się dopytywał czy jej coś wspomniałam o powrocie, bo mnie polubił i docenił. A mnie tak naprawdę to lotto.
???
23 marca 2014 13:37 / 2 osobom podoba się ten post
lena7

Jest coś co mnie zastanawia i w temacie jak najbardziej.
Zauważyłam na opiece pewną "przypadłość" jaką posiadam. Otóż w każdym miejscu (nie liczę 2 pierwszych wyjazdów) okazuje się, że wszyscy usilnie chcą i mnie namawiają żebym wracała. No polubili mnie chyba po prostu. Ale nie o to chodzi. Chodzi o to, że ja niekoniecznie każdego pdp polubię i właściwie zawsze zachowuję się na stellach tak samo tzn nie udaję kogoś kim nie jestem, nie przymilam się nigdy, nie pieszczę się z pdp i rodziną, czasem coś przemilczę, czasem wypalę, jak mi stella nieodpowiada to nie wracam itd. I jak to cholera jest możliwe ze ci ludzie nie wyczuwają mojej niechęci do nich, nielubienia czasami, wykonywania obowiązków i nic ponadto? To glębsza psychologia międzykulturalna jakaś czy cholera wie co.
Nawet ostatnio zwróciła na to uwagę stała opiekunka, którą zmieniałam na 3 tyg. Że syn babci jak nigdy nie pytał jej o zmienniczki czy wrócą, to o mnie się dopytywał czy jej coś wspomniałam o powrocie, bo mnie polubił i docenił. A mnie tak naprawdę to lotto.
???

Może ' rozsiewasz pozytywną energię"? Budzisz zaufanie, łatwo nawiązujesz kontakty? Ja tez mam czasem problem ,że osoba której nie darzę sympatią--np żona pdp  uważa mnie za swoją przyjaciółkę
23 marca 2014 13:40 / 3 osobom podoba się ten post
Wiesz co,ja krótko pracuje w tym zawodzie,ale zauważyłam pewną normę: Im bardziej nie dajesz sobą pomiatać tym bardziej Cię lubią. Nie wiem dlaczego tak jest .
Chociaz chyba charakter też ma znaczenie,osoby o silnej osobowości traktuje się z szacunkiem. Pamiętam,że zawsze z grupy dzieci,pani zawsze mnie wybierała do jakiegoś zadania,na koloniach,na obozach,nawet w szkole na zebraniach byłam typowana do trójki klasowej. Nie mam pojęcia tak do końca o co chodzi ale chyba coś w tym jest...
23 marca 2014 13:43 / 2 osobom podoba się ten post
ivanilia40

Wiesz co,ja krótko pracuje w tym zawodzie,ale zauważyłam pewną normę: Im bardziej nie dajesz sobą pomiatać tym bardziej Cię lubią. Nie wiem dlaczego tak jest .
Chociaz chyba charakter też ma znaczenie,osoby o silnej osobowości traktuje się z szacunkiem. Pamiętam,że zawsze z grupy dzieci,pani zawsze mnie wybierała do jakiegoś zadania,na koloniach,na obozach,nawet w szkole na zebraniach byłam typowana do trójki klasowej. Nie mam pojęcia tak do końca o co chodzi ale chyba coś w tym jest...

Jesteś urodzonym przywodcą:)
23 marca 2014 13:49 / 2 osobom podoba się ten post
dorotee

Jesteś urodzonym przywodcą:)

he,he,he właśnie nie,ludzie się mylą. Nienawidzę się wyrózniać,a i tak każdy mnie palcem pokazuje hi,hi.
23 marca 2014 13:54
ivanilia40

Wiesz co,ja krótko pracuje w tym zawodzie,ale zauważyłam pewną normę: Im bardziej nie dajesz sobą pomiatać tym bardziej Cię lubią. Nie wiem dlaczego tak jest .
Chociaz chyba charakter też ma znaczenie,osoby o silnej osobowości traktuje się z szacunkiem. Pamiętam,że zawsze z grupy dzieci,pani zawsze mnie wybierała do jakiegoś zadania,na koloniach,na obozach,nawet w szkole na zebraniach byłam typowana do trójki klasowej. Nie mam pojęcia tak do końca o co chodzi ale chyba coś w tym jest...

Super, też bym tak chciała...............
 
Przyjechała córunia babci na parę dni. Wytknęła mi wszystkie błędy, niedociągnięcia i cholera wie co jeszcze......Milczę i nie pyskuję bo wiem, że jestem 4 opiekunką, która rezygnuje. Poprzednio mieli same Niemki, ale nawet one nie chciały tutaj być. 
K.........przecież ja nie będę codziennie szarpać się z babcią prawie stuletnią, żeby ją aktywować do chodzenia. Mój kręgosłup jest mi ważniejszy niż babcia, która miała zajebiste życie. Zaciskam zęby i milczę, a babcia jak błyskawica, wczoraj wieczorem córunia tak ją opoiła i objadła, ze ledwie ją do łóżka wsadziłam, w nocy miała duszności. Rano dowiedziałam się, ze to nic bo jej się coś złego śniło. 
Co zrobiłabyś na moim miejscu?
Dodam, ze ten kontrakt wypowiedziałam po 5 tygodniach i mnie uprosili (najpierw firma, a później ta wredna córunia) abym została do końca zmiany. A na moje miejsce przysyłają dziewczynę, która jeszcze nigdy za granicą na opiece nie pracowała. Niby wcisnęli córcj, że dobrze mówi po niemiecku i nic więcej ona nie wie bo to było na szybkiego załatwiane.............