Żabiennik czyli skok na DE

05 marca 2014 23:20 / 3 osobom podoba się ten post
Kocham zapach książek,ale Was tez kocham czytać:)
05 marca 2014 23:23 / 10 osobom podoba się ten post
Hogata sen miała
Że w bibliotece
Mieszkała
Tu wspomnienia
Tam wierszyk
Żabiennik
Zofiji dziennik
I jeszcze
Ta słynna powieść
Z brzydkimi
Wyrazami:)
Szkoda miejsca
Na książki
No
Powiedzcie
Sami:)
Jednak
Na dnie walizy
Książki sobie
Leżą
I w sny
O nieczytaniu
Nic a nic
Nie wierzą:):):):)
05 marca 2014 23:27 / 3 osobom podoba się ten post
kasia63

Hogata sen miała
Że w bibliotece
Mieszkała
Tu wspomnienia
Tam wierszyk
Żabiennik
Zofiji dziennik
I jeszcze
Ta słynna powieść
Z brzydkimi
Wyrazami:)
Szkoda miejsca
Na książki
No
Powiedzcie
Sami:)
Jednak
Na dnie walizy
Książki sobie
Leżą
I w sny
O nieczytaniu
Nic a nic
Nie wierzą:):):):)

Kasiu :) jestes Wielka :) Ja tak nie potrafię...nic mi sie kurcze nie chce rymować :) A ty rach-ciach i gotowe :))
05 marca 2014 23:27 / 1 osobie podoba się ten post
kasia63

Hogata sen miała
Że w bibliotece
Mieszkała
Tu wspomnienia
Tam wierszyk
Żabiennik
Zofiji dziennik
I jeszcze
Ta słynna powieść
Z brzydkimi
Wyrazami:)
Szkoda miejsca
Na książki
No
Powiedzcie
Sami:)
Jednak
Na dnie walizy
Książki sobie
Leżą
I w sny
O nieczytaniu
Nic a nic
Nie wierzą:):):):)

;D;D;D;D;DD;D;D;D;D;D;D;D;D;D;D;D;D Prawda:)
05 marca 2014 23:34 / 7 osobom podoba się ten post
Asik

Kasiu :) jestes Wielka :) Ja tak nie potrafię...nic mi sie kurcze nie chce rymować :) A ty rach-ciach i gotowe :))

hi hi hi:)
 
Rachu ciachu
I gotowe
Bo mam
Bardzo sprytną
Głowę:):):):)
Ledwo spojrzę
I już leci
Rymowanka
Lub
Pamflecik:):)
A czasem 
Nawet 
O zgrozo:)
Porywam się 
Na prozę:):):):)
 
05 marca 2014 23:40 / 3 osobom podoba się ten post
kasia63

hi hi hi:)
 
Rachu ciachu
I gotowe
Bo mam
Bardzo sprytną
Głowę:):):):)
Ledwo spojrzę
I już leci
Rymowanka
Lub
Pamflecik:):)
A czasem 
Nawet 
O zgrozo:)
Porywam się 
Na prozę:):):):)
 

To ja proze o te proze:)))
06 marca 2014 10:14 / 24 osobom podoba się ten post
Tempo, tempo bitte!

Nadal nie rozumiem jak to sie dzieje że rozumiemy sie z panią Emi. Mam wrażenie że za mną stoi mój Anioł Stróż i szepce mi do ucha co mói pani Emi a potem biegnie do niej i tłumaczy co ja powiedzialam. Czasem jednak sie zmęczy tym bieganiem i robi sobie pauze... A jak Rozi przyjeżdża to juz zupełnie ten Aniol urlop sobie macha. No tak...macha...Bo Niemcy sobie urłop machają. W rozmowach z Rozi bez słownika ani rusz.
No i czasie takiej pauzy mego osobistego tlumacza czasem dochodzi do nerwowych sytuacji. Juz mówilam że panicznie boję sie telefonu. Karteczka Rozi leży przy aparacie ale tylko powitanie i że oddam słuchawkę pani Emi. Ale co dalej? Przeciez wszystkich odpowiedzi nie można zapisać skoro nie zna sie pytań. Jak pani Emi była jeszcze w szpitalu zadzwonil własnie telefon. Sparaliżowana stałam chwilę bojąc sie odebrac. W koncu z gulają w gardle robie ruch i "czytam" powitanie. Po drugiej stronie kobiecy głos coś mówi i ja rozumiem tylko "mama Rozi". O matko! Pani Emi osobiście dzwoni. Dalej cos mówi , ja nie rozumiem. Prosze żeby mówila wolniej (to akurat znam z kursu) Pani Emi mówi wolniej, i słysze że prosi żeby jej przywieźć "Weiße Rosen"...???? Zdumiona patrze za okno...wprawdzie śniegu nie ma ale w ogrodzie tylko patyki stercza...żadnej rózy nie ma...biała trawa jest bo w nocy przymroziło. Pani Emi mówi jeszcze że są te róże w szafie. No juz zupełnie zgłupiałam. Niemniej odpowiadam "gut, gut" i "ja, ja" Pani Emi zadowolonym głosem piszczy " Cziiiis" i sie wyłacza. Zapisałam sobie co chciala pani Emi a jak przyjechała Rozi to jej powtórzyalm. Rozi śmiała sie do łez. Okazało sie że jej mama prosiła o przywiezienie białych spodni. Hose, Rose brzmia podobnie,a przez telefon juz zupełnie tak samo. No i wpadka :
Ostanio co wieczór kiedy przychodze powiedziec pani Emi "dobranoc" ta pyta "verzeiht mir?"...Na początku naprawde nie wiedziałam o co jej chodzi. Robiła taką smutną mine że odpowiedzialam z uśmiechem " Nein, nein." Oczy pani Emi powoli zaczęły wypełniac sie łzami a usta jak dziecku w podkówkę. Upsss...zła odpowiedź - myślę- I mówię z gorącym przekonaniem "Ja ja" Pani Emi momentalnie wysychają oczy i z uśmiechem mówi "dobranoc". Nastepnego wieczora to samo pytanie ale ja juz wiem jaka ma byc odpowiedź. Kiedy przyszedl Johan przeczytałam mu fonetycznie zapisany wyraz. Ten najpierw probował po rosyjsku ale nic nie skapowałam więc wyszukał w słowniku. No tak ona prosila mnie o przebaczenie. Teraz wszystko jasne. Kiedy dzis znowu zapytała juz z pełną świadomościa odpowiedziałam "Ja".
W czasie jednej z pauz mojego Anioła pani Emi poprosila o herbate. Poszłam do kuchni i słysze jak woła:'Tempo, tempo bitte". O jak sie zdenerwowałam, no. Mam zrobic herbate to robie ale jeszcze mam robic szybko? Nie lubie jak mnie sie pogania...Jednak najszybciej jak mogłam (wedle życzenia) Przyniosłam herbatę do pokoju. Pani Emi patrzy z wyrzutem na mnie. O co chodzi - myślę - Za wolno czy co?
- A tempo? - pyta
Matko jedyna jakie tempo...co to jest?
Pani Emi z kieszeni swetra wyciąga zmiętą chusteczke higieniczną. No masz...to nie można poprosić normalnie o chusteczke tylko jakies "tempo"? Ide do kuchni otwieram szafke a tam leżą chusteczki w paczuszkach z napisem "tempo"...No czasem tępa jestem...jak Anioł spi .
06 marca 2014 10:31 / 3 osobom podoba się ten post
Asik,najchętniej zabrałabym Ci ten pamiętnik i od razu cały przeczytała :):):)
06 marca 2014 10:32 / 4 osobom podoba się ten post
ivanilia40

Asik,najchętniej zabrałabym Ci ten pamiętnik i od razu cały przeczytała :):):)

To samo pomyslałam:) Asik tempo!!:))
06 marca 2014 11:03 / 4 osobom podoba się ten post
Asik , te początki naszej "kariery" w D. ....to tragikomedia -:)))....Już mój man patrzy na mnie podejrzliwie , bo dziś chichiczę jak głupia ....dla pocieszenia : nie Ty pierwsza i ostatnia --ja też -:)))))
06 marca 2014 11:10 / 3 osobom podoba się ten post
Asik, ja to samo miałam z tymi husteczkami! W Hesji to było :)
Tempo, tempo Asik pisz szybciej. Czekam na cd. :)
06 marca 2014 12:18 / 12 osobom podoba się ten post
Barbara niepowtarzalna

Asik , te początki naszej "kariery" w D. ....to tragikomedia -:)))....Już mój man patrzy na mnie podejrzliwie , bo dziś chichiczę jak głupia ....dla pocieszenia : nie Ty pierwsza i ostatnia --ja też -:)))))

Bo dokładnie to była tragikomedia...Powiem jednak tak, że gdybym pisala...no "z buta" to byłyby to same lamenty, jęki i oskarżenia. Często po (przepraszam za wyrażenie) "gównianym dniu" mialam tak serdecznie dość że nie chciało mi sie nic pisać. Nie miałam z kim pogadać. Musiałam sama sobie zafundowac psychoterapię. Pisałam często po paru dniach kiedy emocje opadły i często sama sie śmiałam że coś mnie wkurzyło, coś źle zrozumiałam. Wtedy pisałam. Potem czytałam sobie wczesniejsze zapiski i robilo mi sie lepiej. Musiałam tak pisac żeby sie po pierwsze "wygadać" po drugie czytając powtórnie nie dołować sie dodatkowo...i tak miałam mega doła. Ja wiem ze to nieuczciwe spojrzenie na naszą prace. Bo w istocie więcej bylo załamań i chęci rezygnacji...I ta świadomość że przede mną ściana a za mną pole minowe...że nie ma wyjscia i na tę scianę trzeba sie wdrapać, zeby osiągnąc cel...
07 marca 2014 07:34 / 18 osobom podoba się ten post
To zdjęcie jest jedyne z mojego pierwszego wyjazdu zrobione przy okazji odwiedzin mojego koordynatora. Potem wysłał mi na maila ale ja mogłam go otworzyc dopiero po powrocie do domu. 
 
Pani Danke.
 
Tak zaczęłam nazywac pania Emi. Oczywiście nie zwracam sie do niej w ten sposób. Mówię Frau T. po nazwisku. Ale dla mnie i moich znjomych kiedy o niej mówie czy pisze to jest pani Danke. Ja jestem pani Bitte :) Dlaczego? Bo pani Danke za wszystko dziękuje: za przyniesioną herbatę, za podany obiad, za przykrycie kocem, po skonczonym dniu a nawet (to najczęsciej w naszej, jej i mojej, rzeczywistości) za podtarcie pupy. Zawsze dziękuje patrząc na mnie pełnym wdzięczności wzrokiem.
Nie wiem...jestem tu juz od miesiąca i moge nieco juz powiedziec  o pani Danke. Ma sie to nijak do ostrzezen Johana. Wprawdzie słyszałam jak Stefan z panią Danke ostro wymieniali zdania...mocno podniesionym głosem a gdy wyszli to pani Danke cmokała z niezadowoleniem a Stefan pchając wózek wywracał oczami do góry i zły sapał jak parowóz. Na szczęscie moje rozumienie niemieckiej mowy jest na razie niedostateczne wiec nie wiem o co sie kłócili.
Ja uważam że pani Danke jest bardzo miłą, wesołą (pomimo wszystko) gadatliwą osobą. Każdy obiad wita  tym samym co za pierwszym razem piskiem radości. Ja sie nie dziwię :) Do tej pory karmiona byla potrawami z puszek...w piwnicy jest ich cała masa ale nawet tego nie tykam. Bardzo lubi słodycze...a czekolade w szczególności. Ona mówi że czekolada zatrzymuje Durchfall...ale jest tak że ona je a Durchfallowi widac jest wszystko jedno i spływa...po nim...dosłownie i w przenosni. Jako osoba "chora" na cukrzycę" w co akurat nie wierze, je czekolade dla diabetyków, marmolade diabetyczną i do herbaty słodzik...Poza tym calymi tonami cukierki na kaszel (?) tez bez cukru. Mam jakies niejasne uczucie...no nic nie bede sie teraz Durchfallem zajmowac. 
Pani Danke codziennie czyta gazetę która codziennie wyjmuje ze skrzynki pocztowej. Zawsze po sniadaniu rozklada dziennik i jest nieobecna przez ok godzinę...chyba że D....ok ...nie bede nie bede :))
Któregoś ranka krzątałam sie w kuchni kiedy uslyszałam:
-Johaaaanaaaa!!!
No masz...włożylam rekawiczki i w pełnym rynsztunku stawilam sie w pokoju. A pani Danke mówi że nie może znaleźć "Guten Morgen" w gazecie a od tego zaczyna czytanie. Zdejmuję rękawiczki i zaczynam przeglądac kartka po kartce. Nie ma. Pani Danke jest mocno rozczarowana. Wracam więc do kuchni i po chwili słyszę
- Johaaaanaaa!!!
No żesz, myslę. Wkładam rekawiczki i ide do pokoju. Pani Danke patrzy na mnie z radościa i woła
- Znalazłam! jest!
Podchodze do stolu i co widze? Nekrologi. No tak - mowie do siebie - dobry tytuł "Dzien dobry... Panie Boże"
"Oknem na świat"pani Danke jest...gazeta, radio..czasem TV i przede wszystkim telefon. Codziennie rano (ok 10tej) po skonczonej lekturze prosi o podanie grubego, w brązowej okładce zeszytu. Jest to skorowidz a w nim zapisane wszystkie "kontakty" pani Danke. Niektore z nich są wykreślone...jak mniemam "kontakt" juz powiedział Guten Morgen...
I zaczyna pani Danke dzwonic...czasem ktos nie odbiera i wtedy jest bardzo niezadowolona. Niemniej jak sie juz połączy to ja mam fajrant na fajke np ok 30 min. Zaraz po przyjeździe ze szpitala powiadamiala znajomych o operacji, wylewie, że ma opiekunkę z Breslawia i o Durchfallu oczywiście. Niezmiennie zapraszała na Tasse Kaffee...Pani Danke ma wypracowany i skuteczny sposob proszenia. Mówi takim błagającym głosem "Bitte, bitte..." tysiąc razy. No nie sposob odmówic. Juz na przyszły tydzien umówiła sie z trzema nachbarinami. 
Zmęczona rozmowami pani Danke zawsze transferuje sie na magiczny fotel. Siada , bierze pilot do ręki i rozkłada fotel do pozycji leżącej. Ja przykrywam kocem, pani Danke dziękuje, włacza radio i poleguje. Ja w tym czasie gotuję obiad. Moja percepcja słuchowa jest nastawiona na maksa. Co jakis czas słuszę charakterystyczny odglos silnika fotela. Jest zwykle zapowiex wizyty w świętym przybytku. Niemniej czasami kiedy sie pojawiam (w rękawiczkach) w pokoju, i pytam czy chce do toaley, pani Danke z uśmiechem mówi ze teraz będzie "laufen" I spaceruje sobie po prawie 8 metrowym korytarzu mówiąc głośno:"Links, links und links". Czasami linksując wkracza do kuchni, popatrzy co robie, wyjrzy na werande i wraca "links, links" do pokoju na fotel.
Po obiedzie pani Danke idzie pauzować do sypialni. Pomagam jej zdjąc spodnie i sie położyc. Do łóżka przysuwam "Nachtstuhl" i pani Danke odpoczywa...średnio 2, 5 godziny. Ja wtedy mam czas dla siebie...ale musze byc w pobliżu. Powiem szczerze że to są dla mnie chwile wytchnienia. Juz po paru dniach często sama przysypiałam...
Potem pani Danke wstaje, ja robie kawe...podaję jakies "pledsien" .
Po kolacji ona w fotelu, ja na krzesle z robótka czekamy na pflege. 
Po czym pani Danke idzie spać :) 
Tak sie zastanawiam...jak ona musiała sie czuc kiedy byla sama...przeciez widac że potrzebuje towarzystwa...nie tyle pomocy co obecności drugiej osoby...To byla aktywna kobieta. Ma 89 lat a jeszcze dwa lata temu prowadzila samochód...przed wylewem...potem wskakiwal ktos do niej kilka razy dziennie, szybko wykonywał swoją prace i wychodzil a ona ...zostawała ze swoją gazetą, radiem i telefonem...
07 marca 2014 08:07 / 2 osobom podoba się ten post
ASik te produkty dla diabetyków często wywołują Durchfall::(((((((((((((((((((((((((((
Ładny fartuszek:))): Piszesz naprawdę budująco.
07 marca 2014 08:19 / 4 osobom podoba się ten post
dorotee

ASik te produkty dla diabetyków często wywołują Durchfall::(((((((((((((((((((((((((((
Ładny fartuszek:))): Piszesz naprawdę budująco.

Teraz to juz wiem :) Szkoda ze na zdjęciu nie widac moich kapućków :) śliczne były czerwone. Ale dzwoneczek widac :) Ani w nocy ani w dzien ...nigdy pani Danke go nie użyła. Zawsze wołała" Joooohaaaanaaa!" i tylko w dzien :)