Żabiennik czyli skok na DE

02 marca 2014 18:50 / 9 osobom podoba się ten post
Kiedyś będąc na nowej szteli postanowiłam pojechać rowerem po zakupy do sąsiedniego miasteczka odległego o kilka km.Syn pdp wyjaśniał mi co i jak,gdzie przebiegają ścieżki rowerowe,no i abym przypadkiem nie jechała drogą główną,bo niebezpiecznie.I tak zabłądziłam,a wróciłam własnie drogą główną.I jeszcze na właściwy kierunek naprowadził mnie listonosz,który następnego dnia mnie rozpoznał jak roznosił pocztę.Oj nabijali się wtedy ze mnie.
02 marca 2014 19:12 / 5 osobom podoba się ten post
Ja pierwszego dnia wybrałam się autem do Aldika po kartę. Miałam nawigację, więc luzik. Ale nie użyłam jej, bo nie chciałam się odmóżdżyć, przecież to tylko kawałek. Do Aldika trafiłam śpiewająco, zadowolona wracam do domu. A tu nie ma drogi. Postanowiłam skorzystać z nawigacji, notes z adresem został w domu, a ja pamiętam tylko numer. Szlag...
Dzwonię do szwagierki, ona ma adres, jak zwykle nie odbiera komórki, po co ją ma?, nie rozumiem.
14:00 dziadki jeszcze przez godzinę będą spali. Postanowiłam, że zaczekam do 14:50 i poproszę o adres, trudno będą się pewnie nabijać ze mnie przez miesiąc.Cóż, pojeździłam sobie po okolicy i po którymś razie
skojarzyłam, że powinnam jeszcze raz skręcić w lewo.
Juuuupiii, znalazłam drogę :)
02 marca 2014 23:34 / 1 osobie podoba się ten post
Asik,To Ty tak jak ja z orientacją w terenie-na bakier:D;D;D;D;D;D
02 marca 2014 23:43 / 5 osobom podoba się ten post
hogata76

Asik,To Ty tak jak ja z orientacją w terenie-na bakier:D;D;D;D;D;D

Dokładnei :) Jak wyjdę np ze sklepu to nie wiem z której strony przyszłam :) Powinnam jak Ariadna...sznureczek ze soba nosic :) 
02 marca 2014 23:44 / 3 osobom podoba się ten post
U mnie za każdym razem, jak mamy z dziadkiem jechać w jakieś nowe miejsce, gdzie jeszcze nie byłam, przewija się ten sam scenariusz. Wsiadamy do auta, odpalam a dziadek: "Nie, nie, nie, czekaj jeszcze, powiem ci, jak jechać!". No i zaczyna się, że np. mam jechać do końca ulicy w dół, później koło czerwonego budynku w prawo, na światłach w lewo, przez dwa skrzyżowania prosto i na trzecim w prawo, potem prosto aż dojedziemy do kościoła, przy którym to mam skręcić w prawo a następnie znowu w prawo... I taka instrukcja ciągnie mi się przez 10 minut aż w końcu mówię STOP, ruszam i nakazuję dziadkowi: "Mów mi prawo, lewo, prosto na bieżąco, jadę". On się zawsze z tego śmieje :)
03 marca 2014 09:43 / 1 osobie podoba się ten post
Asik

Dokładnei :) Jak wyjdę np ze sklepu to nie wiem z której strony przyszłam :) Powinnam jak Ariadna...sznureczek ze soba nosic :) 

Krotko : ja tez -:)))))
03 marca 2014 09:54
giunta

U mnie za każdym razem, jak mamy z dziadkiem jechać w jakieś nowe miejsce, gdzie jeszcze nie byłam, przewija się ten sam scenariusz. Wsiadamy do auta, odpalam a dziadek: "Nie, nie, nie, czekaj jeszcze, powiem ci, jak jechać!". No i zaczyna się, że np. mam jechać do końca ulicy w dół, później koło czerwonego budynku w prawo, na światłach w lewo, przez dwa skrzyżowania prosto i na trzecim w prawo, potem prosto aż dojedziemy do kościoła, przy którym to mam skręcić w prawo a następnie znowu w prawo... I taka instrukcja ciągnie mi się przez 10 minut aż w końcu mówię STOP, ruszam i nakazuję dziadkowi: "Mów mi prawo, lewo, prosto na bieżąco, jadę". On się zawsze z tego śmieje :)

Jak kogoś pytam i mi tak odpowiada , mówię dzięki dopytam  póżniej jeszcze kogoś.
03 marca 2014 15:24 / 5 osobom podoba się ten post
Moja orientacja w terenie jest rózna,raz trafiam bez pudła,innym razem(szczególnie jak nie licze tylko na siebie)nie trafiam.Generalnie uwielbiam,kiedy mam do dyspozycji rower i czas i jade przed siebie-zawsze gdzieś trafie.I wróce!
Ale tym razem nie o tym chciałam.
Pracowałam sobie u pewnego małżeństwa.Wstawać rano trzeba było przed 8,lato,ciepło,widno-a ja ranny ptaszek.Do tego kilka kilogramów jakby za dużo,aż żal nie skorzystać z okazji.
Wstałam raniutko,wypiłam zwyczajową kawe i pobiegłam do pobliskiego lasu(wcześniej odkryłam jak tam dojść).I sobie truchtałam na luzie,jedendzień,drugi,trzeci-za każdym razem poszerzałam poskramianie terenu o nowy,nieznany kawałek lasu.Naturalnie zawsze starałam się zapamiętać jakies czarakterystyczne punkty orientacyjne.
Poniwaz nie jestem typem biegacz-wolę rower-biegałam sobie wolno.Nie spotykałam prawie nikogo,bo pora wczesna była-zaczynałam po 6 rano.No i niestety,któregos razu niezbyt skoncentrowałam się na zapamiętywaniu trasy i nagle zoonk!Nie wiem,gdzie jestem!Zegarek pokazuje,że muszę się spieszyć,bo zaraz przyjdzie tam Pflegedienst i muszę być obecna.Wokół zywego ducha,panika kompletna!Ale wola walki nadal jest ze mną.Zamiast sobie lekko truchrać,przechodze w dość szybki bieg,na tyle szybki,na ile kilogramy nadwagi i niezwyczajne takiego wysiłku stawy pozwalają.
Przedzieram się przez las,wybiegam na jakąś ulicę-miejsce jest mi zupełnie nieznane i orientuje się,że to jest dokładnie po przeciwnej stronie do mojego domu.Co robić?Ano postanawiam biec prostopadle-w miarę prostopadle naturalnie-do mojego celu-czyli domu PDP.Czas mnie goni,mózg jest pełen wszelkich możliwych czarnych scenariuszy,ale biegne,bo co innego mi zostało?W ostateczności-myślę-wezme taryfę,o ile do jakiejś drogi dobiegnę,i będzie to dla mnie bardzo kosztowna przebieżka.Na szczęście widzę jakieś ulice poprzez dzrewa-znak,że las przechodzi w miasto.OK,jestem na ulicy,wybieram kierunek w lewo,bo wydaje mi się,ze tak jest dom i bingo-już za chwile poznaje fragmenty ulicy,znane mi ze spacerów z PDP.Jestem w domu!Zdążyłam!
Od tamtej pory biegam bardziej ostrożnie,tam,gdzie mogę nie zapamiętać trasy-zostawiam znaki.Ale nie jest żle,bo każdego dnia poznaje lepiej ten teren.Mało tego-na koniec stwierdzam,że lasek jest tak mały,że nie wiem,jak mogłam się w nim zgubić!
A w zupełnie innym miejscu,jezdżac sobie rowerem po lesie,przypadkowo odkryłam droge na skróty do miasta odległego o 9 km i byłam z siebie bardzo dumna,bo koleżanka opiekunka,pracujaca tam od 4 lat-nie znała tego skrótu i jeździła normalnie.I ja,nowicjuszka w tym miescie,czegos ja nauczyłam.
03 marca 2014 19:33 / 24 osobom podoba się ten post
DZIEŃ PEŁEN NIESPODZIANEK
.
Te kilka dni w samotności minęły bardzo szybko. Juz za dnia zwiedzałam okolicę, bacznie sie przy tym rozglądając i zapamiętując charakterystyczne punkty, które jak kompas miały mnie prowadzic do celu. 
Teraz siedze w "swoim" pokoju...pierwsza niespodzianka i nie mogąc zasnąc (beby fon)...druga niespodzianka, spisuję swoje spostrzeżenia.
Rozi napisała mi sms-a że przyjedzie dzien później gdyż jej mama musi zostac jeszcze w szpitalu. No cóż, pomyslalam, i dobrze i źle. Dobrze bo jeszcze mam czas na zebranie sił przed praca a źle, bo stan jest chyba pani Emi nieciekawy. Zresztą....popatrzylam na kartke z firmy z opisem pacjenta. Właściwie, zgadza sie tylko że to kobieta i  po wylewie. Ma ponoć cukrzycę...i to wszystko. Piszę "ponoć" bo żadnych leków na te chorobe nie ma ani diety. Może jesc wszystko.Tak naprawde nie ma w tym opisie ani slowa o przebytej operacji. Pani Emi wycięto 30cm jelita. I co dziwne diety tez nie ma. Może jesc wszystko. Dla mnie to niezrozumiałe...wygląda na raka...tacie tez po wycięciu 3/4 żołądka pozwolono jesc wszystko na co ma ochotę. A całe życie byl na diecie z powodu wrzodów. No nic...wg opisu pani Emi ma 81 lat...hmmm...to znaczy że w ciągu tych kilku dni od mojego przyjazdu przybyło jej 8 na liczniku. W lutym skonczy 90 lat. Dodano jej natomiast centymetrów i kilogramów. Pani Emi jest malutka i chudziutka...prawie jak ja...chudziutka..
 
Mój pokój ma na kartce TV...tylko na kartce...Ale radio sie zgadza że jest. Tak naprawde ten pokój mialam kila dni kiedy byąłm sama. Po przyjeździe ze szpitala z panią Emi, Rozi powiedziala że lepiej dla mnie i dla jej mamy będzie jak sie przeniose do pokoju na dole obok sypialni pani Emi. Tzn...moje rzeczy zostaja na górze ale spac i przebywac bede na dole. Troche mnie to zaskoczyło ale co będe dyskutować i jak? Po polsku?
Ale może faktycznie tak bedzie lepiej. Na dole jest kuchnia, mały salon, sypialnia pani Emi i moja...wszystko na jednym poziomie. Ano zobaczymy jak to bedzie funkcjonowac.
 
Wieczorem przyszedł Stefan....ale fajny pielęgniarz...Umył pania Emi i polożył do łóżka. Wczesniej zainstalował na prośbe Rozi beby fon. Pani Emi wstaje kilka razy w nocy na taki kibelek przy łóżku. Krzesło z dziurką i wiaderkiem. No to na przespane noce sie nie zapowiada...kolejna niespodzianka.
Pielegniarze beda przychodzic rano i wieczorem. Chyba dobrze...
 
Kiedy pani Emi spała siedziałysmy z Rozi i rozmawiałyśmy o moich obowiązkach przede wszystkim. Zauważyłam że jak sie nie denerwuję to lepiej rozumiem co do mnie mówią. A i mnie łatwiej sie wysąłwiac. Oczywiście słownik jest nieodzowny. A więc Rozi powiedziala, ze jej mama jest najwazniejsza, że nikt nie bedzie sprawdzał czy jest kurz na meblach czy nie. Mam robić zakupy kiedy bedzie przyjeżdzał brat Rozi dwa razy w tygodniu. Poza tym gotowac prac, itp czynności związane z domem. Zapytałam kiedy mam wolne. ...Powiedziałam poprawnie a jednak Rozi patrzyła na mnie jakby nie rozumiała i była zdziwiona jednoczesnie.
- Wtedy kiedy mama śpi - powiedziała po chwili - ale nie oddalaj sie od domu bo może bedzie potrzebowała pomocy.
Jasne...uśmiechnęłam sie w duchu...a gdzie tu sie oddalać. Mieszkamy na czubku wieeelkiej góry ...szybko sie schodzi ale powrót jest ciężki i dlugi.
Kiedy wspomnialam o kościele Rozi powiedziaal ze zorientuje sie kiedy i gdzie odbywają sie msze katolickie...bo tu tylko ewangelickie są. Dobrze, poczekam.
 
W łazience Rozi zainstalowała nową pralkę. Powiedziała żeby mamie nie mówic. Dobra nie musze mówic...sama zauważy jak pojdzie do toalety :)
 
Jutro Rozi wyjeżdża...nie bedzie jej dwa tygodnie, bo, jak powiedziaal, wzięła parę dni urlopu i chce jeszcze go wykorzystac na wyjazd z mężem...gdzies tam...chyba Wieden. Tu te nazwy są takie dziwne że nie wiem o jakie miasto chodzi. Nie moga mówic jak my? Normalnie!
Zostawiła mi 100 euro na zakupy. W środe przyjedzie jej brat Hos sie nazywa. Hiiii...bedzie Bonanza :) 
Beby fon przyprawia mnie o ból głowy, co chwila zaglądam do pani Emi( kazała zostawic uchylone drzwi) Jak ja jutro bede funkcjonować?
 
 
03 marca 2014 21:52 / 4 osobom podoba się ten post
Asik,czuję niedosyt ,czy w wolnej chwili nie dałoby się choć po dwa odcinki pisac? :):):)
03 marca 2014 22:01 / 4 osobom podoba się ten post
ivanilia40

Asik,czuję niedosyt ,czy w wolnej chwili nie dałoby się choć po dwa odcinki pisac? :):):)

Jak dam rade :) Zrozum i nie gniewaj sie. Przepisuje, wprowadzam korekty (fakty nie związane z pracą)...Od jutra bede wczesniej wstawac :) Właściwie rano mam najwięcej spokoju i ciszy. Wieczorem...co tu dużo gadać...psychika mi wysiada. Marze o domu.
03 marca 2014 22:03 / 2 osobom podoba się ten post
Asik

Jak dam rade :) Zrozum i nie gniewaj sie. Przepisuje, wprowadzam korekty (fakty nie związane z pracą)...Od jutra bede wczesniej wstawac :) Właściwie rano mam najwięcej spokoju i ciszy. Wieczorem...co tu dużo gadać...psychika mi wysiada. Marze o domu.

Asiczku ,ja nie będę nalegać.Wiem ,ze masz swoją pracę,ale tak świetnie się czyta Twój pamiętnik,że chciałoby się dalej czytać.
No,nie nalegam,będę najwyżej czytać od jutra od poczatku .:)
04 marca 2014 07:05 / 22 osobom podoba się ten post
Niedoskonałość? A może zaleta?
 
Odkąd pamietam byłam chuda, długa a w swoim czasie niewymiarowa nawet. No...rece do ziemi długie patyczaste nogi...Wysmiewano sie ze mnie w szkole. Wracalam z płaczem a mama moja mówila"Jestes piękna". Klamała...byłam poczwarka...ale jej wierzyłam i dochodzilam do siebie. Dzis po raz pierwszy Bogu dziękowalam że jestem jaką mnie stworzył. 
Wstalam połamana...za mało powiedziane...wstaly moje zwłoki. Popatrzyłam w lustro w łazience i sie przeraziłam. Patrzyły na mnie czarne , spuchnięte oczodoły...Beby fon reagowal całą noc na każde poruszenie pani Emi. Bieglam do jej pokoju a ona akurat przewracała sie na drugi bok i z błogim uśmiechem przytulała głowe do poduszki. "Musi miec piekne sny" - pomyslalam. Ja natomiast nie miałam czasu śnic. Co zamknęłam oczy to zaraz je otwieralam.
Przypudrowalam nieco twarz i poszłam do kuchni. Za parę minut zeszla Rozi (dzis wyjęchała). Stanęła w progu mówiąc "guten Morgen" i zaniemówiła.
- Co sie stało - pyta
- Nic - mówie - nie spałam cała noc. Beby fon.
Podeszla do mnie, objęła i powiedziała ze jej przykro. Poprawiło mi to humor ale nie wygląd...na szczęscie :) Akurat zadzwonił ktoś do drzwi i wszedl Stefan (pielęgniarze mają klucze). Wesoło sie przywitał i ....zamarł na mój widok. Pomyslałam że trzeba było więcej tego pudru użyc...Stefan poszedł do pani Emi a ja przygotowywałam śniadanie. Pani Emi wyszła..wyjechała na wózku inwalidzkim z uśmiechem , przywitała sie z uśmiechem i z tymże uśmiechem podjechała do stołu. Stefan zmierzył jej cisnienie....powiem szczerze....zamurowało mnie :) On mierzył ciśnienie przez bluzkę i sweter. No jak to ma być wymierne? Ale..mysle...to nie moja sprawa. Stefan podał tabletki, wyciągnał jakis segregator i zapisywał cos pare minut. Potem zaczął rozmawiac z Rozi...Wyszłam do kuchni...potem do sypialni pani Emi . Otworzylam okno, przetrzepalam poduszki...
Kiedy wróciłam Stefan z Rozi byłi juz w mojej sypialni. Rozi wlasnie chowala do szuflady beby fon. 
- To nie był dobry pomysł - powiedziała.- Postawie przy łóżku mamy dzwoneczek. Jak bedzie potrzebowala pomocy to zadzwoni. 
Ucieszyłam sie ale wizja dzwoneczka mocno mnie zaniepokoiła. " Janie! Podaj mi szklanke wody!") ....Nie dałam po sobie poznac ze nie jestem przekonana do tego...może niepotrzebnie sie martwie.
Stefan na odchodne pokazał jakie tabletki mam podac w poludnie i wyszedł informując że wieczorem przyjdzie jego kolega. O matko! Znowu facet! Jak miło:)
Na obiad pojechałysmy do restauracji. W drodze powrotnej wstąpiłysmy do Edeki zrobic zakupy. Doznałam szoku. Mialam tylko mówic czego potrzebuję a Rozi wrzucala do koszyka. Patrzylam na ceny i włos mi sie jezył na głowie. Tyle pieniędzy! No nie miałam odwagi mówic co jeszcze bo takie sumy mi w mojej głowie wyskakiwaly że szok. Przy stoisku z art, domowymi Rozi kazała(!) mi wybrac kubek do kawy. Wybrałam...taki błekitny ...śliczny. Potem jaką chce czekolade, jakie papierosy pale...kawę juz wiedziała...mydła, szampon, pasta do zębow, ...Wyszłam z zawrotem głowy.
Po powrocie pani Emi udała sie na poobiednia drzemke. Rozi powiedziala że mogę sie przespacerować. Popatrzyłam za okno...lało i wiało...wolałam zostac w swoim pokoju. 
O 15tej pani Emi wstała i wypiła kawe. Usiadła w swoim magicznym fotelu (elektryczny ) i zajęła sie czytaniem gazety sluchajac radia.
Rozi wyjechala o 17,30...i...zostałam sama na gospodarstwie. Usiadłam w pokoju z wyszywanka a pani Emi zaczyna opowiadac.
Ja nie rozumiem...ja nie wiem co sie stało....nie rozumiem wszystkiego ale wiem o czym mówi, o co pyta...ja naprawde nie wiem co sie dzieje. I co jeszcze bardziej dziwne ona tez mnie rozumie. Poprawia kiedy cos źle powiem. 
Pani Emi ...kochana..pogodna...
O 18tej podaje kolację...sama nie jem bo dla mnie za wczesnie. O 20tej dzownek do drzwi...do pokoju wchodzi taki czarniutki, sliczny chłopaczek...na oko moze 30 lat ma.
- Hallo! - mowi - Jestem Johan
-Hallo - odpowiadam - jestem Johana
Zaczyna coś mówic a ja oczy jak złotówki...no euro bardziej w tych niemieckich warunkach
- Czy mówisz po angielsku? - pyta
Jezusiczku, mysle, a ja poliglotka czy co? Wystarczy że niemiecki zakuwam codziennie a on angielskiego ode mnie wymaga.
- Nie znam...ale znam rosyjski - odpowiadam
Na to Johan usmiecha sie szeroko
- To wspaniale bo ja z Kazachstanu pochodze.
I zaczyna po rosyjsku mówic o pani Emi, o jej chorobie...
Pani Emi najpierw z ubawieniem w oczach potem nieco zla przysluchuje sie naszej rozmowie. Mrugam do Johana a on kontaktuje. Zaczyna po niemiecku. Zabiera panią Emi do łazienki potem do sypialni. 
Nim wyszedł powiedział:
- Pani Emi jest trudnym człowiekiem. Bardzo ci współczuję. Z nia trzeba twardo. To aktorka. Źle wyglądasz. Dbaj o siebie.
- To przez beby fon - mówie - ale juz pochowany.
- I bardzo dobrze. Będziesz dzis dobrze spała. Pani Emilia jest samodzielna. Nie budzi w nocy kiedy chce do toalety.
I tak sobie myslę teraz...Panie Boże...prosilam o rybę a dałes mi wędke. Ale postawiłes mi na drodze jeszcze dobrych ludzi..dam rade...z Twoją pomoca nic mnie nie złamie :)
 
05 marca 2014 10:34 / 3 osobom podoba się ten post
Asik gratuluję samozaparcia w pisaniu. Postaram się czytać regularnie.
05 marca 2014 10:56 / 1 osobie podoba się ten post
Asik , noooooo..... "daj te zabawki"(tylko bez łopatki) :) , gdzie jestes?????????? .:) .Pomyslalam i ..........łopatke też bo chyba sie "okopalas"?? :) :) .