BUBACH, czyli płaczące lądowanie na szteli

21 marca 2014 22:22 / 1 osobie podoba się ten post
lena7

Moja babka Geizig też miała. Jak ja klęłam na to ustrojstwo!
Spać chodziła o 23.00 a wstawać chciała o 6, a w nocy prowadzić do ubikacji 2x musiałam.

A to diabelstwo jest tak ogłuszająco ryczące że człowiek mógłby sobie stopery w uszy wsadzić a i tak by slyszał ten ryk :))) I ściszyć też nie idzie...
21 marca 2014 22:24 / 2 osobom podoba się ten post
Juz myślalam czy sobie nie zrobić z niego dzwonka na telefon:):)
21 marca 2014 22:28 / 19 osobom podoba się ten post
Wycieczki turystyczno-krajoznawcze.

Jak co rano umyłam babcię rękawiczką – myjką i posadziłam do śniadania, podałam herbatę i sama również zjadłam. Dziadek był już po śniadaniu, kręcił się po kuchni nic w zasadzie wielkiego nie robiąc – zupa z mrożonki już się gotowała, a na drugie zaplanował makaron i gulasz, który pachniał w całym domu. Zapytałam co mogę mu pomóc w kuchni; wyspana czy nie – w końcu jestem tu w pracy i wypada coś robić. Dziadek stwierdził że nic, bo same proste rzeczy robi, jako sałatka będą pomidory ale to potem, na razie nic ode mnie nie chce. Powlokłam się na górę zastanawiając się czy kłaść się czy nie, ale zanim poszłam do łazienki, zanim zapaliłam, zanim się napiłam wody alarm zawył, więc poszłam babcię posadzić żeby się załatwiła. Postękała trochę, ponarzekała że ją brzuch boli ale zrobiła co swoje i zasnęła na fotelu. Dziadek poprosił żebym mu koszule wyprasowała, więc wzięłam je na górę, rozłożyłam deskę i przejechałam żelazkiem po kilku koszulach i paru innych drobiazgach. Zeszłam żeby zrobić te pomidory i poszliśmy potem obydwoje z dziadkiem do ogródka zapalić. Wracamy a babcia krzyczy: jest tu kto? No jesteśmy obydwoje, już dobrze, nie krzycz... Dziadek powiedział że był w garażu, a ja pewnie w wc, ale już obiad więc do kuchni zaprasza. Po przemlaskanym obiedzie posprzątałam, poszłam z babcią „laufen” i położyłam ją do łóżka, po czym bez zbędnego oglądania się za siebie udałam się na górę w tym samym celu. Spałam jak suseł dwie i pół godziny, o rany, jak dobrze! Po kawie poszłam na spacer, obejrzeć gdzie właściwie jestem. O matulu, co za zadupie! Ze trzydzieści domów, w tym wspomniany gasthaus, remiza, jakaś wieża strażnicza, jeden warsztat samochodowy i jeden magazyn nie wiem czego, bo z zewnątrz wygląda jak myjnia dla ciężarówek, ale co rano wyjeżdżają stamtąd transportowce pełne jakichś klatek. Sklepów jakichkolwiek brak. Jedna górka w pobliżu, lekko zalesiona, więc się na nią wdrapałam żeby popatrzeć na coś z góry, co przy moim wzroście niewyrośniętej pieczarki dość rzadko się zdarza. Niestety – lasek niewielki, a dalej same pola uprawne i łąki. Cholera, nawet nie bardzo jest gdzie na spacery chodzić, będzie stała trasa na górę i nazad, żadnych innych opcji, chyba że szosą... Ech... Reszta dnia upłynęła podobnie tyle że bez żadnych wizyt. Noc też nie różniła się niestety od poprzedniej i ranek zastał mnie wymiętą jak wykręcony jedwab. Ale po porannej kupce babki dziadek spytał mnie czy chcę jechać z nim do Mamming do sklepu. Pojechałam z nadzieją że to Aldi i doładuję w końcu neta. Niestety, tylko Edeka, ale kupił mandarynki o które poprosiłam, poza tym wziął masę słodyczy, śmietankę do kawy, warzywa i parę innych rzeczy. Objechał Mamming żeby mi pokazać gdzie co jest (trzy Edeki, sklep z firanami który mi od razu wpadł w oko, apteka, kościół, gabinety lekarskie, poczta i jakiś urząd) po czym wróciliśmy do domu gdzie zastaliśmy płaczącą babcię, która szlochając pytała wciąż gdzie byliśmy. Odpowiedziałam że na zakupach, ale do niej nic nie docierało. Dziadek z nią zaczął rozmawiać, ale w połowie rozmowy się wnerwił i tak się zaczęli kłócić, że matko i córko! Po bawarsku jechali obydwoje, więc rozumiałam tylko część – za krótko mnie H. w Moosburgu uczył ;)
Obiad był tak jakby z lekka niedorobiony, bo dziadek kończąc go jeszcze się kłócił, a mnie wygonił na górę. Jak babka po mnie zadzwoniła to była obrażona na cały świat ze mną włącznie... Co to miało być nie wiem, bo chyba nie zazdrość! Babcia właśnie skończyła 80 lat, a dziadek 83, he he :))) Po obiedzie, bieganiu przy barierce i ułożeniu babci znów wylazłam na spacer, tym razem kierując się w przeciwną stronę. Jeszcze więcej pól, mniej domów, krajobraz typowo rolniczy. Ale trochę powietrza złapałam i wiem jak tu wygląda. Sklepy w sumie mi do szczęścia niepotrzebne, obejdę się bez nich, byle gdzieś ten internet doładować... Po kawie udało mi się pospać ponad 2 godziny, wieczór i noc bez zmian – co półtorej godziny alarm...
21 marca 2014 22:28 / 2 osobom podoba się ten post
ivanilia40

O matkooo jak dobrze,że u mnie na taki pomysł jeszcze nie wpadli he,he

ivanilia nie wiesz co tracisz:):):)
21 marca 2014 22:28 / 6 osobom podoba się ten post
Lili

A to diabelstwo jest tak ogłuszająco ryczące że człowiek mógłby sobie stopery w uszy wsadzić a i tak by slyszał ten ryk :))) I ściszyć też nie idzie...

nooo,
ale ja się na sposób wzięłam zeby tej syreny przynajmniej w dzień nie słyszeć :D
Chodziłam do niej regularnie co 30 -40 min pytać się czy siku chce. Na początku gadała że nie i za 10 min dzwoniła. Ale ja konsekwentnie i tak łaziłam i się pytałam. Doprowadziłam do tego że w dzień nie dzwoniła WCALE tylko grzecznie czekała jak przyjdę. I oczywiście wydłużałam czas przyjścia o 5 min więc ostatecznie babcia sikała co godz, czasem co dwie. Nie ściskała nóg z ciśnienia, po prostu samoistnie nauczyła się kontrolowac pęcherz.
21 marca 2014 22:51 / 2 osobom podoba się ten post
W tym ustrojstwie są róźne melodyjki, można dopasować do gustu ha...ha...
21 marca 2014 23:00 / 1 osobie podoba się ten post
scarlet

W tym ustrojstwie są róźne melodyjki, można dopasować do gustu ha...ha...

W tym nie było... :( Sprawdzałam, bo szukałam opcji wyciszenia choćby odrobinę... Jedna głośność, jeden dzwonek.
Scarlet, nie ten wątek wprawdzie, ale może podeślesz mi znów coś do czytania? Pliiiiissss... :)))
21 marca 2014 23:07 / 5 osobom podoba się ten post
Lili

W tym nie było... :( Sprawdzałam, bo szukałam opcji wyciszenia choćby odrobinę... Jedna głośność, jeden dzwonek.
Scarlet, nie ten wątek wprawdzie, ale może podeślesz mi znów coś do czytania? Pliiiiissss... :)))

Moze kabelek trzeba poluzowac albo przeciąć?:)
21 marca 2014 23:10
scarlet

W tym ustrojstwie są róźne melodyjki, można dopasować do gustu ha...ha...

nie wiedziałam:):) jutro poszperam:):) 
21 marca 2014 23:11 / 5 osobom podoba się ten post
kasia63

Moze kabelek trzeba poluzowac albo przeciąć?:)

A to mi jakoś do głowy nie przyszło... No popatrz Kasiu, długotrwały brak kontaktu z Wami całkiem mnie ogłupił! :)))))))))))))))
22 marca 2014 05:57 / 2 osobom podoba się ten post
Lili...miejmy nadzieje ze babuszka sie "przestawi",bo ja miałam taka babcie,ktora w nocy wstawała prawie co 2godziny,musiałam powiedziec do widzenia nie dałam rady,życze ci wytrwałosci i pisz dalej...miłego dnia.
22 marca 2014 07:43 / 1 osobie podoba się ten post
Lileczko , nareszcie jesteś ..))))
22 marca 2014 09:44 / 3 osobom podoba się ten post
Lili

A to mi jakoś do głowy nie przyszło... No popatrz Kasiu, długotrwały brak kontaktu z Wami całkiem mnie ogłupił! :)))))))))))))))

Ja myślę,ze trochę po złości dostałaś to miejsce. Chciałaś na krótko yjechać zeby byc na święta i koordynatorka pomyślała,że skoro tak to wpierniczy Ci byle co i tak dostalaś.
Swoją drogą to całe szczęście ,ze nie będziesz tam dłużej bo zwariowałabyś od tego alarmu.
22 marca 2014 10:36 / 7 osobom podoba się ten post
Chyba zacznę mojego dziadka kochać ;-)) Ja bym coś z tym dzwonkiem zrobiła, masakra !!
Witaj nam Lili. Fajnie że piszesz. To bardzo dobra lekcja dla nas.
22 marca 2014 11:50 / 4 osobom podoba się ten post
ivanilia40

Ja myślę,ze trochę po złości dostałaś to miejsce. Chciałaś na krótko yjechać zeby byc na święta i koordynatorka pomyślała,że skoro tak to wpierniczy Ci byle co i tak dostalaś.
Swoją drogą to całe szczęście ,ze nie będziesz tam dłużej bo zwariowałabyś od tego alarmu.

To prawda że chciałam na krótko jechać, święta to pierwszy powód, ale nie najważniejszy.
Zaraz po świętach mój starszy syn ma testy końcowe w gimnazjum, na początku maja bierzmowanie i pod koniec maja testy wstępne do wymarzonej szkoły.
I właśnie TO było głównym powodem tych 6 tygodni pracy.
Niestety - jak pisałam w pierwszym poście tematu - człowiek robi swoje plany ale niekoniecznie muszą one dojść do skutku... Będzie o tym dalej w tym moim niedokończonym sztambuchu...