18 czerwca 2013 20:44 / 7 osobom podoba się ten post
JoasiaMój Pan Doktor mnie zadziwia.... jest nad podziw grzeczny... nawet chłopak od kąpania zapytał się czy jak ostatnio spadł z łóżka to w głowe się nie uderzył i coś mu się nie poprzestawiało.... hihihihi
wyciągłam Pana Doktor do ogrodu i byłam zdziwiona bo poprosił mnie żebym usiadła obok niego i z nim porozmawiała ..... i zaczął rozmowę o śmierci, umieraniu...Pytał się mnie czy często towarzyszyłam przy śmierci, był bardzo zainteresowany moją pracą w hospicjum.... Jak myślicie czy starsi ludzie przeczuwają,że nadchodzi ich czas??
W sumie zawsze myślałam, że śmierć przychodzi nagle, bez ostrzeżenia, bez zapowiedzi... Zmieniłam zdanie, gdy umierał mój Mąż. Miał niewiele ponad 30lat, nikt tej śmierci się nie spodziewał. Zmarł mi na rękach i chociaż później wiele razy słyszałam słowa, że to było dobrze, że mógł mnie czuć do samego końca, uważam, że dla mnie było to przekleństwo. Próbowałam go ratować, sama prowadziłam szkolenia z udzielania pierwszej pomocy i się nie udało...Ta bezsilność i te Jego oczy, to już zawsze zostanie... Ale odbiegam od tematu... Teraz tak sobie myślę, że On wiedział, że umrze... Nigdy nie widział morza, chcieliśmy zawsze pojechać, ale odkładaliśmy wyjazd, ze względu na finanse na kolejny rok... Moja mama zrobiła nam niespodziankę, dostaliśmy od niej troszkę pieniążków, a i mój Mąż pokryjomu odkładał przez cały rok po kilka złotych. W końcu nas było stać na dwutygodniowy wyjazd... Pojechaliśmy we wrześniu, bo już po sezonie, bo ładnie, ciszej i taniej.... Kilka dni przed śmiercią, przypomniał mi film, który kiedyś oglądaliśmy wspólnie, taki dla dzieci "Domek na prerii". Jeden z odcinków był o chlopcu, który był chory na białaczkę i chciał przed śmiercią zobaczyć ocean, to marzenie się spełniło ... Ja właśnie od Męża usłyszałam te słowa, ze pewnie z Nim będzie tak samo, że zobaczył już morze i teraz umrze. Śnił mu się też Papież Jan Paweł II, opowiadał mi ten sen. Papież siedział na krześle na środku ogromnej sali i nagle zesłabł, mąż podbiegł do Niego, aby mu pomóc, ale nagle zaczęły się otwierać wszystkie drzwi i wbiegli ludzie, którzy Go odsunęli od Papieża. Mąż stał z boku i nagle zobaczył, jak Papież wyciąga do Niego ręce i mówi : "Chodź do mnie". (to było już po śmierci Jana Pawła II). I w końcu dzień śmierci Męża - był ranek, gdy się obudziłam, zauważyłam, że On leży z lekko uniesioną głową opartą na ręce i patrzy na mnie... Zapytałam dlaczego nie śpi, a On odpowiedział, że chce zapamiętać moją buzię. Trzy godziny później już nie żył...
Myślę teraz, że śmierć cichutko puka do nas i zapowiada swoją wizytę, ale nie wszyscy potrafią to usłyszeć....