Tali, zgadzam się i się nie zgadzam :) Pons podobnie jak wikipedia jest współedytowany przez użytkowników i oczywiście niesie to za sobą fakt, że te błędy będą może sięgać nawet dalej niż wersja książkowa. Nic nie zastąpi zdrowego rozsądku a fakt, że wyniki szukania są zwykle długie i zawierają nie tylko słówko ale wyrażenia, zdania tylko pomaga. Np. tego reinigen, nie wiem jak wczoraj szukałam ale tak to wklepałam, że reinigen wyskoczyło mi jako sprzątać ale przykładowe wyrażenia zawierające to słówko sugerowały już, że średnio pasuje do poruszanego na forum przykładu. [ taka uwaga odnośnie konretnie ponsa dalej na tym przykładzie: wpisujac reinigen nie wsykakuje tłumaczenie sprzątać ale wpisując sprzątać wyskakuje reinigen ] No i to jedyny internetowy polsko-niemiecki słownik gdzie można wiele słówek znaleźć (z tych słowników co znalazłam do tej pory), mówię tu doświadczalnie dla początkującej, która grzebie przy otwartych kilku zakładkach. W sensie, że tylko pons czasem wypluwa jakikolwiek wynik. No i chyba ostatnia kwestia...należę do pokolenia internetowego, w grzebaniu na 10 zakładek mam doświadczenie z angielskiego, więc pewnie mi trochę łatwiej niż innym się w tym odnaleźć (m.in. weryfikacja, szukanie przykładów - choć i tak nie mówię, że błędów nie będzie).
Oczywiście nie podważam przewagi książkowej wersji, zwłaszcza tego co podałaś (i skoro radzisz to zakupię, bo jakiś papierowy muszę :D). Jednak, że to raz koszty plus wygoda i inna bajka. Ja korzystam, poza kwestią słownika, z komputera przy nauce, więc komputer, notatki, kawa, samouczek, plus jeszcze ciężki słownik. Nawet posiadając go już pewnie bym zaglądała w ostateczności :)
Co do translatorów to się zgadzam w 100%. Jak dla mnie one się bardziej przydają jak się ma jakiekolwiek pojecie o języku, jak się człowiek zablokuje to czasem nawet pokaleczone zdanie jako punkt wyjścia potrafi włączyć eurekę. Przy ang czasem korzystałam, w niemieckim się boję.
Co do grup to 10 faktycznie najlepiej, ale mój ostatni rok ang, który dobrze wspominam, to była grupa 17 osób i było ok. Ale faktycznie to inna sytuacja niż gimnazjum, raz, że lekcje dłuższe, dwa że grupa powstała inaczej, bardziej świadomie to jednak i podejście nastolatka a osób, które już dostały pierwsze kopniaki od rzeczywistości(znaczy się szukały pracy) jest inne. Zwłaszcza, że ostatnio mam wrażenie, że nawet sprzątaczka musi znać angielski jakby się biedna z wiadrem na Bardzo Ważnego Klienta Bardzo Ważnej Firmy Natknęła.
Emma_m chyba na konkurencyjnym forum czytałam o tym wątek na ten temat i dziewczyny pisały, że niektórzy sobie życzyli. Dwa, wydaje mi się, że z racji odmiany trochę wygodniej jest z Sie na początku;)