Dziekuje ale nie skorzystam z oferty poniewaz twoj samowar to podróbka, oryginał jest w posiadaniu kogos innego:) Nie lubię podróbek, uwielbiam oryginały i markowe rzeczy:)

Dziekuje ale nie skorzystam z oferty poniewaz twoj samowar to podróbka, oryginał jest w posiadaniu kogos innego:) Nie lubię podróbek, uwielbiam oryginały i markowe rzeczy:)
dagmaro On się nie upija do nieprzytomności ,ale pije codziennie .Chodził na terapie otwarta ,ale chyba po czterech miesiącach zaczął od początku .W domu nikt nie nadużywał alkoholu ,wiec jakieś bzdury o genetyce to nawet nie chce się czytać .Pieniędzy im nie brakuje ,więc ma otwarty dostęp do alkoholu .Miałam tego nie pisać ale to jest mój brat .Wiem jak z tym walczy ,ale przegrywa .Gdy próbujemy z nim rozmawiać automatycznie unika tematu .Każda z nas chciałby mu pomóc ,ale widzę ,ze On do końca nie jest zdecydowany czy skończyć z tym czy nie .
Tylko współczuć i jemu i rodzinie. Kilka lat temu zmarł od alkoholu mój dobry kolega, za jakiś czas następny, potem mój przyjaciel, a teraz , miesiąc temu, mojej najlepszej przyjaciółki brat. Wszyscy oni byli młodzi i majętni. 42 lata to nie jest wiek na umieranie :(((((((( Ten ostatni był wielokrotnie na terapii zamkniętej, rodzina go wspierała , nic nie pomogło. To byli sympatyczni, dobrzy ludzie. Kulturalni i wykształceni.
Kiedyś czytałam, że skłonność do uzaleznień bierze się z jakiegoś defektu genetycznego czy też deficytu czegoś tam w mózgu człowieka.
Jeden pije okolicznościowo na imprezach przez całe zycie, a drugi wczesniej w ogóle niepijący, staje się alkoholikiem i bez wódki nie może zyć.
Straszne to jest! Mam też przyjaciela, niepijącego od 23 lat alkoholika. Chlał strasznie, po prostu strasznie. W stanie krytycznym matka zawiozła go do zamkniętego ośrodka i na szczęscie to mu zycie uratowało. Skończyl studia, ma firmę, jest bardzo bogaty i teraz pomaga innym wyjsc z nałogu.
Niestety tacy niepijący alkoholicy są dość trudni w zyciu. Oni ciągle uciekają przed pokusą i to dosłownie. Ciągle coś muszą robić, ciągle gdzieś się spieszą, to nie jest łatwe, zyć z taką osobą.
Nie wszyscy są "trudni" w życiu, On po prostu taki już jest, taką obrał drogę i ona mu pomaga, nigdy sie nie dowiemy jak wewnętrznie można przeżywać takie sytuacje, strach, lęk, napięcie to wszystko jest tam gdzieć w środku, o tym się myśli, to się po swojemu przeżywa dlatego On dobrze wie jakie są reguły tej paskundej gry, do końca życia lepiej unikać i jak piszesz uciekać od pokusy jakim jest alkohol, jeśli drugi raz sie wpadnie w to same bagno szanse maleją, ale to nie znaczy, że życie musi być smutne :)
Na to czym jadę nie mam za bardzo wpływu, firma wszystko organizuje. Mi to specjalnie nie przeszkadza ponieważ autobus trasę do Poznania pokonuje zaledwie w 7-8 godzin, a ze Stade do Hamburga jadę S-bane, przechodzę na drugą stronę ulicy i już jestem na ZOB. W Poznaniu też z dworca daleko do domu nie mam. Ostatnio tak byłam stęskniona widoku mojego miasta, że o trzeciej w nocy szłam pieszo, co mój syn uznał za przejaw sknerstwa, którego nabawiłam się tutaj. Z Hamburga do Poznania jadę krócej niż z Zakopanego. Ostatnio trasę Poznań- Zakopane zrobiłam w 12 godzin. Myślałam, że tyłek mi się kwadratowy od siedzenia zrobi.
Alkoholicy niszczą nie tylko siebie, ale też swoich najbliższych, a ci najbliżsi przecież nic złego nie robią. Więc czemu? Biorąc to pod uwagę, dużo bardziej jest mi szkoda rodzin alkoholików, niż ich samych. U mnie w bloku, mieszkała para alkoholików z 2 synami. Chłopcy wychowali się dosłownie na ulicy, rodzice często w ciągu alkoholowym po 3 dni potrafili im drzwi nie otworzyć. Młodszy chłopiec jest moim rówieśnikiem i od czasu do czasu przychodził do nas do mieszkania. Sąsiedzi pomagali jak mogli. Ale niestety, przez tych p...ch alkoholików starszy chłopiec skończył jak skończył-w więzieniu. A matka alkoholiczka z zamożnej rodziny, imprezowiczka- tak zaczęła pić. Kilka lat temu zapici zaprószyli ogień w starym piecyku, który jeszcze mieli w mieszkaniu. Gdyby sąsiedzi w porę nie zareagowali poszedł by w dym cały blok, czyli też moje mieszkanie. I co? Mam zrozumieć zepsutą pannę, zbyt zajętą balangami a potem piciem by dać swoim synom miłość, no i dach nad głową? Dodam, że ta panna miała bardzo kochającego ojca, który próbował ją z tego wyciągnąć jak jeszcze młoda była, ale ona wolała imprezy. Nie, nie jest mi szkoda takich ludzi, bo krzywdzą nie tylko siebie, ale i innych i to tych innych żałuję.
jest bardzo zamknięty w sobie i trudno do niego dotrzeć .Rozmawiasz z nim a On milczy jak grób .Mojej siostry córka jest lekarzem próbowała z nim rozmawiać i zaoferowała pomoc ,ale do niego nie dociera .Chwytamy się różnych sposobów .Myślę ,ze tak jak napisałaś " nie sięgnął jeszcze dna " .Nie wiem czy czytałaś ,ale On nie pije mocnych trunków ,tylko piwo .Po przyjściu z pracy potrafi wypić z 10 i tu mammy największe obawy o jego nerki .