"Jeśli wierzyć reklamom, na pamięć najlepszy jest wyciąg z Gingko biloba, czyli z miłorzębu japońskiego. Ale czy można wierzyć reklamom? Skuteczność miłorzębu i kilku innych specyfików badał Jean-François Dartigues z Uniwersytetu w Bordeaux, śledząc przez 13 lat ponad 3,5 tys. osób przyjmujących różnorakie suplementy na wspomożenie pamięci. Wśród zażywających miłorząb demencja dotknęła 20 proc. Wśród tych, którzy wspomagali się preparatami na bazie innych surowców, przypadków demencji było więcej, bo 22 proc. Jednak wcale nie wskazuje to na dobrodziejstwa miłorzębu, bo najlepiej wypadła grupa pacjentów, którzy nie sięgali po żaden suplement – tam przypadków demencji było zaledwie 15 proc."
Właśnie w Wyborczej przeczytałam takie zestawienie. Taaak. Jakoś mi się wydaje, że tak jest wieloma rzeczami- za bardzo kompllikujemy i wychodzimy na tym jak Zabłocki na mydle.
Wspomaganie tego, wspomaganie tamtego. No wiem, że w obecnych czasach przetworzeonego jedzenia i totalnej chemii wszędzie- w powietrzu, wodzie, ubraniach, jedzeniu- ciężko się nie zabezpieczać przed skutkami. Ale to takie błędne koło- a co nas zabezpieczy przed zabezpieczeniami???
