Na wyjeździe #34

25 czerwca 2016 14:46 / 1 osobie podoba się ten post
Annika

Dzisiaj po obiadku babcia prosi dziadka, aby zniósł ciasto do piwnicy. Ja mu podsunęłam przy okazji jeszcze pustą putelkę po mineralnej, a dziadek zobaczył, że na stole stoi woreczek z marchewką, który też trzeba znieść do zamrażalki na dole, więc zabrał też i ten woreczek.
Babcia zaczęła lamentować, że nie da rady, że nie będzie nic widział pod nogami...:
- Czego się złapiesz, jak się potkniesz, masz zajęte ręce?!
- Marchewki - odpowiedział dziadek i poszedł do piwnicy :-)

Ha,ha,ha.....świetny dziadeczek.
25 czerwca 2016 15:07 / 2 osobom podoba się ten post
emilia

Mam szczera nadzieje, ze nie bedzie u Ciebie tak, jak bylo tam w ubiegle lato... Caly lipiec i do ponad polowy sierpnia, z krotkimi przerwami. Byla w sierpniu moja Mlodsza, to raz prawie mi zemdlala na ulicy, dobrze, ze obca, acz zyczliwa duszyczka odwiozla nas do domu. Tutaj bylo kilka dni "afrykanskich", ale wczoraj wieczorem mocno padalo, burza poszla bokiem. Dzis jest baaardzo fajnie, swieze powietrze, lekkie zachmurzenie, mozna do miasta sie udac!

Niby popadało i w nocy trochę i przed chwila, ale zaś słońce i duchota:(Błeeeeeeee Nadaję sie wylącznie do wyżymaczki.Dziewczęta moje biedne też upałami umęczone:( Wszystkie trzy jesteśmy kaput:(
25 czerwca 2016 17:27 / 3 osobom podoba się ten post
kasia63

Niby popadało i w nocy trochę i przed chwila, ale zaś słońce i duchota:(Błeeeeeeee Nadaję sie wylącznie do wyżymaczki.Dziewczęta moje biedne też upałami umęczone:( Wszystkie trzy jesteśmy kaput:(

Dlatego trzymam się północy. Lubię umiarkowany klimat i wietrzyk od morza U mnie termometr pokazuje 20 stopni. 
26 czerwca 2016 18:09 / 1 osobie podoba się ten post
Pilnie szukam zmienniczki na 6 tygodni od 3 lipca,bardzo dobre miejsce.
26 czerwca 2016 22:08 / 12 osobom podoba się ten post
Pierwszy dzień na nowym miejscu... Wygląda ok., ale to nowe wyzwanie dla mnie bo pdp jest leżący... Sama ciekawa jestem jak ja sobie z tym poradzę. A teraz dobranoc bo wstałam dzisiaj o 3,30 )))))
27 czerwca 2016 04:40 / 3 osobom podoba się ten post
nowadanuta

Pierwszy dzień na nowym miejscu... Wygląda ok., ale to nowe wyzwanie dla mnie bo pdp jest leżący...:strach na wroble: Sama ciekawa jestem jak ja sobie z tym poradzę. A teraz dobranoc bo wstałam dzisiaj o 3,30 )))))

Trzymam kciuki za powodzenie misji.
Jak pierwsze wrażenie ok. - to intuicja kobieca nie zawodzi. Będzie dobrze.
Powodzenia.
27 czerwca 2016 05:07 / 6 osobom podoba się ten post
Wczoraj pożarłam milion truskawek. Dziś poprawię truskawkowym deserem. I koniec sezonu dla mnie.
Zamroziłam też parę pakiecików - takie wspomnienie lata, gdy już świeże wyjdą.
W tym tygodniu na urodziny zaprzyjaźnionej Polki zapowiedziałam, że zamiast tortu - życzę sobie ucztę czereśniową - w ogrodzie mają drzewo czereśni - wielkie i uginające się od nadmiaru owoców. Są wielkie, czarne - oj będzie kolejne owocowe szaleństwo.
27 czerwca 2016 19:30 / 1 osobie podoba się ten post
Witam i od razu przepraszam, że zakłócam wasze pogaduszki, ale czy byłybyście skłonne zaglądnąć na mój nowy temat :"Mam dylemat - zmienić pracę, czy nie ?"(też w dziale: wzajemna pomoc) i udzielić mi kilku cennych wskazówek? Ośmieliłam się tu prosić Was o radę bo widzę, że świetnie sobie same doradzacie i tak na luzie piszecie do siebie, bo wiecie jak to jest na wyjeździe. Z góry bardzo dziękuję. Okszka
27 czerwca 2016 19:38 / 1 osobie podoba się ten post
okszka

Witam i od razu przepraszam, że zakłócam wasze pogaduszki, ale czy byłybyście skłonne zaglądnąć na mój nowy temat :"Mam dylemat - zmienić pracę, czy nie ?"(też w dziale: wzajemna pomoc) i udzielić mi kilku cennych wskazówek? Ośmieliłam się tu prosić Was o radę bo widzę, że świetnie sobie same doradzacie i tak na luzie piszecie do siebie, bo wiecie jak to jest na wyjeździe. Z góry bardzo dziękuję. Okszka

Ja już odpisałam, ale Ty poczekaj chwilkę. Teraz czas kolacji, przygotowania do spania. Dziewczyny zajęte. Po 20 więcej nas tu będzie.
27 czerwca 2016 19:42 / 1 osobie podoba się ten post
okszka

Witam i od razu przepraszam, że zakłócam wasze pogaduszki, ale czy byłybyście skłonne zaglądnąć na mój nowy temat :"Mam dylemat - zmienić pracę, czy nie ?"(też w dziale: wzajemna pomoc) i udzielić mi kilku cennych wskazówek? Ośmieliłam się tu prosić Was o radę bo widzę, że świetnie sobie same doradzacie i tak na luzie piszecie do siebie, bo wiecie jak to jest na wyjeździe. Z góry bardzo dziękuję. Okszka

Okszka,spryciulo:)Który Niemiaszek wymówi poprawnie Okszka?:):):):)Ha ha ha
27 czerwca 2016 20:50 / 8 osobom podoba się ten post
Idę dzisiaj już wieczorem po pracy "do siebie". Podopieczni mieszkają na parterze, ja na pierwszym piętrze. Mówię do Dziadka:
- Idę już na górę.
- Tylko nie spadnij na dół- usłyszałam odpowiedź Dziadka
28 czerwca 2016 14:27 / 10 osobom podoba się ten post
Benita

Trzymam kciuki za powodzenie misji.
Jak pierwsze wrażenie ok. - to intuicja kobieca nie zawodzi. Będzie dobrze.
Powodzenia.

Nie jest źle, ale... ? Dzieje się wszystko co wiecie o tym... Rodzina jakby olewa co naprawdę dzieje się z ich członkiem rodziny...  Przede wszystkim pdp był dializowany (ma nawet takie stałe wkłucie - oplastrowane), ale ponieważ bardzo już źle znosił te dializy oficjalnie i gremialnie postanowiono z nich zrezygnować... I stał się jednak cud - nerki podjęły pracę i pdp zamiast umrzeć został wypisany do domu...  Bardzo go boli dyży paluch u nogi (podagra ?) i staw nadgarstkowy - co podobno jest związane z nieprawidłową pracą wątroby... I nie wiem czemu rodzina zgodziła się na mnie bo ja mam mert pięćdziesiąt w kapeluszu i 50 kg, a moja poprzedniczka (dużo większa i po szkole i praktyce medycznej) jednak wsadzała go na wózek i karmiła w pozycji siędzącej... Na początku robiła to trzy razy diennie, a później raz... Poza tym pdp ma podłączony tlen... Ja przejęłam wszystkie obowiązki, ale grzecznie powiedziałam, że nie ma we mnie takich możliwości żebym mogła pdp przełożyć na wózek (pdp - zero wspołpracy). Ze wszystkim sobie daję radę: z myciem, przebieraniem, podciąganiem, karmieniem, ale na wóżek go nie przeniosę... Szczerze powiedziawszy to sama nie wiem skąd we mnie tyle cierpliwości i spokoju bo jakiś czas temu pewnie panika by mnie zeżarła. Pdp jest (jak nie śpi) w ciągłym ruchu... bez przerwy przewraca sie z boku na bok... Wygląda to jak jakaś transformacja, np z gąsienicy w motyla tylko, że wszystko zatrzymało się nie wiedzieć czemu... Suma sumarum zafundowałam sobie doświadczenie,  działajace na wszystkie zmysły... A co będzie dalej... zobaczymy... Nie jest to jednak powód, który mógłby zaburzyć mi mój sen ... Robię swoje, a noc jest do tego do czego jest... czego i Wam w tej pracy życzę .))))
28 czerwca 2016 15:36 / 3 osobom podoba się ten post
Nowadanuta.Wzięłaś na siebie kawał roboty,ale do ogarnięcia.Może lift ci załatwią,bo bez niego ciężka sprawa.Mam podobną Pdp,choroby inne ,ale sparaliżowana ,bez wspœłpracy.
Życzę ci siły i wytrwałości w tym nowym miejscu.
28 czerwca 2016 17:06 / 3 osobom podoba się ten post
nowadanuta

Nie jest źle, ale... ? Dzieje się wszystko co wiecie o tym... Rodzina jakby olewa co naprawdę dzieje się z ich członkiem rodziny...  Przede wszystkim pdp był dializowany (ma nawet takie stałe wkłucie - oplastrowane), ale ponieważ bardzo już źle znosił te dializy oficjalnie i gremialnie postanowiono z nich zrezygnować... I stał się jednak cud - nerki podjęły pracę i pdp zamiast umrzeć został wypisany do domu...  Bardzo go boli dyży paluch u nogi (podagra ?) i staw nadgarstkowy - co podobno jest związane z nieprawidłową pracą wątroby... I nie wiem czemu rodzina zgodziła się na mnie bo ja mam mert pięćdziesiąt w kapeluszu i 50 kg, a moja poprzedniczka (dużo większa i po szkole i praktyce medycznej) jednak wsadzała go na wózek i karmiła w pozycji siędzącej... Na początku robiła to trzy razy diennie, a później raz... Poza tym pdp ma podłączony tlen... Ja przejęłam wszystkie obowiązki, ale grzecznie powiedziałam, że nie ma we mnie takich możliwości żebym mogła pdp przełożyć na wózek (pdp - zero wspołpracy). Ze wszystkim sobie daję radę: z myciem, przebieraniem, podciąganiem, karmieniem, ale na wóżek go nie przeniosę... Szczerze powiedziawszy to sama nie wiem skąd we mnie tyle cierpliwości i spokoju bo jakiś czas temu pewnie panika by mnie zeżarła. Pdp jest (jak nie śpi) w ciągłym ruchu... bez przerwy przewraca sie z boku na bok... Wygląda to jak jakaś transformacja, np z gąsienicy w motyla tylko, że wszystko zatrzymało się nie wiedzieć czemu... Suma sumarum zafundowałam sobie doświadczenie,  działajace na wszystkie zmysły... A co będzie dalej... zobaczymy... Nie jest to jednak powód, który mógłby zaburzyć mi mój sen ... Robię swoje, a noc jest do tego do czego jest... czego i Wam w tej pracy życzę .))))

Nie jest źle ? Matka Teresa z Ciebie. Od samego czytania włosy dęba mi stanęły. Mocna jesteś babeczka. 
Powodzenia.
28 czerwca 2016 18:49 / 2 osobom podoba się ten post
nowadanuta

Nie jest źle, ale... ? Dzieje się wszystko co wiecie o tym... Rodzina jakby olewa co naprawdę dzieje się z ich członkiem rodziny...  Przede wszystkim pdp był dializowany (ma nawet takie stałe wkłucie - oplastrowane), ale ponieważ bardzo już źle znosił te dializy oficjalnie i gremialnie postanowiono z nich zrezygnować... I stał się jednak cud - nerki podjęły pracę i pdp zamiast umrzeć został wypisany do domu...  Bardzo go boli dyży paluch u nogi (podagra ?) i staw nadgarstkowy - co podobno jest związane z nieprawidłową pracą wątroby... I nie wiem czemu rodzina zgodziła się na mnie bo ja mam mert pięćdziesiąt w kapeluszu i 50 kg, a moja poprzedniczka (dużo większa i po szkole i praktyce medycznej) jednak wsadzała go na wózek i karmiła w pozycji siędzącej... Na początku robiła to trzy razy diennie, a później raz... Poza tym pdp ma podłączony tlen... Ja przejęłam wszystkie obowiązki, ale grzecznie powiedziałam, że nie ma we mnie takich możliwości żebym mogła pdp przełożyć na wózek (pdp - zero wspołpracy). Ze wszystkim sobie daję radę: z myciem, przebieraniem, podciąganiem, karmieniem, ale na wóżek go nie przeniosę... Szczerze powiedziawszy to sama nie wiem skąd we mnie tyle cierpliwości i spokoju bo jakiś czas temu pewnie panika by mnie zeżarła. Pdp jest (jak nie śpi) w ciągłym ruchu... bez przerwy przewraca sie z boku na bok... Wygląda to jak jakaś transformacja, np z gąsienicy w motyla tylko, że wszystko zatrzymało się nie wiedzieć czemu... Suma sumarum zafundowałam sobie doświadczenie,  działajace na wszystkie zmysły... A co będzie dalej... zobaczymy... Nie jest to jednak powód, który mógłby zaburzyć mi mój sen ... Robię swoje, a noc jest do tego do czego jest... czego i Wam w tej pracy życzę .))))

Właśnie Danusiu, nie komplikujesz za bardzo :) . Komunikujesz jasno, jeśli czegoś nie możesz, lub nie chcesz zrobić.
Jak rodzina zareagowała na twój "protest" ? :)