10 sierpnia 2016 16:29 / 10 osobom podoba się ten post
Moja była pdp też umierała w domu. Zastrzegła sobie w testamencie, że nie życzy sobie podtrzymywania przy życiu. Sama agonia trwała trzy dni, jeść i pić przestała wcześniej. Ja wróciłam do pl dziesięć dni przed jej śmiercią. Rodzina przejęła opiekę nad umierającą matką. Tam byli sami profesjonaliści. Dwie synowe pielęgniarki. Jedna przed przejściem na emeryturę pracowała w altenheimie, druga czynna jeszcze zawodowo opiekuje się seniorami pracując w Deutsches Rotes Kreuz. Najmłodsza synowa, pani psycholog specjalizująca się w problemach osób starszych. W dodatku lekarz rodzinny to przyjaciel mojego Bossa. Czegóż może oczekiwać więcej umierający człowiek, jak nie tego by odejść w domu wśród kochających dzieci będących profesjonalistami. Boss czyli średni syn babci, który był przez nią nazywany " Mann auf jeden Fehler" zajmował się stroną organizacyjną. Najmłodszy syn czuwał przy niej i podnosił gdy było trzeba. Ja tam byłam zbyteczna. Trzeba przyznać, że sama chciałabym tak umierać jak było to w przypadku mojej Margarete. Takie kochające się rodziny to jednak rzadkość. Może byli tacy ponieważ mieli domieszki różnych innych nacji, prawdziwa Wieża Babel. Prababcia mojej pdp była Polką. W ogóle w tej rodzinie to aż się mnożyło od romantycznych historii. Pradziadek handlował zbożem, a może mąką ( nie pamiętam) i w tym celu jeżdził na tereny należące wcześniej do Polski. Tak jeżdził aż poznał pewną młynareczkę, w której się na zabój zakochał i przywiózł ją ze sobą do Berlina, a natępnie pojął za żonę. U babci wisiało zdięcie jej rodziców gdy byli młodzi. Jej mama była po prostu piękna. Delikatna, słowiańska uroda. Odziedziczyła zapewne urodę po swojej polskiej babci.Moja pdp była podobna do ojca czyli w rysach bardziej twarda ale po mamie odziedziczyła piękne blond włosy. Sama babcia zakochała się w swoim wychowawcy z gimanzjum. Miłość zabroniona, nauczyciel i uczennica. Pobrali się w czasie wojny. Jej mąż przeszedł cały szlak bojowy jako oficer Wermachtu począwszy od 1939 roku. Nie muszę dodawać, że zaczynał od wkroczenia razem z armią niemiecką do Polski. Miał jednak farta i został ranny. W czasie urlopu ożenił się z moją pdp i wrócił na front ale tym razem do Włoch i tam dostał się do niewoli. Mieli czwórkę dzieci, trzech synów i jedną córkę. Babcia nigdy nie pracowała choć z zawodu była przedszkolanką. Mówiła, że przedszkole to ona miała w domu. Trzeba przyznać, że pięknie wychowała swoje dzieci. Wspominała, że Boss kiedyś powiedział jej, iż jego najpiękniejsze wspomnienie z dzieciństwa to gdy biegł ze szkoły po schodach do mieszkania, a tam w otwartych drzwiach czekała na niego ona i zapach gotowanego obiadu. Najstarszy syn skończył studia, otrzymał licencję kapitana. Pływał jako pierwszy oficer na frachtowcach. Boss został inżynierem budowy statków, a najmłodszy poszedł w ślady ojca i pracował jako nauczyciel ucząc języka niemieckiego oraz historii. Córka w wieku pięciu lat ciężko zachorowała i całe życie otrzymywała rentę od miasta. W chwili obecnej mieszka w heimie. Najstarszy syn pływał po całym świecie zabierając od czasu do czasu w rejs żonę. Byli parę razy w Polsce z transportami bananów. Boss ponad dwadzieścia lat spędził na kontraktach zagranicznych budując statki w Arabii Saudyjskiej, Ghanie, Sudanie, Chinach, Egipcie i naturalnie w Niemczech. Ożenił się z Filipinką poznaną w Arbii Saudyjskiej. Najmłodszy syn po rozwodzie z pierwszą żoną wyjechał do Hiszpanii aby uczyć języka niemieckiego obcokrajowców. Tam poznał swoją żonę, która była jego uczennicą. Historia lubi się powtarzać. Wpierw ojciec, później on. Żona jest hiszpanką urodzoną w Peru. Jej siostra natomiast mieszka w Szwecji. Ja tam czułam się wspaniale bo byłam jeszcze jedną nacją w tej rodzinie, w dodatku nieobcą. Wiem, że drugi raz takich ludzi nie spotkam. Nie tylko, że wykształconych, inteligentnych, miłych, otwartych. Co tu dużo wymieniać zalety po prostu nietuzinkowych. Wracając do umierania to wydaje mi się, że większośćludzi chce umrzeć w domu, w swoim łóżku, wśród swoich.