Czasami trudno...

15 sierpnia 2016 17:08 / 13 osobom podoba się ten post
Witam Was! Zastanawiałam się jak zacząć i czy w ogóle pisać. Jednak uznałam, że może w jakiś sposób mi to pomoże. Zacznę od małego wprowadzenia, a potem zobaczymy jak to dalej się to potoczy. W opiecę pracuję od nie dawna - jestem teraz raptem 5 raz. Nie przeszłam jeszcze tak dużo, jak inni. Jednak życie nie raz dało mi popalić. Młodo straciłam ojca - przy którym pomagałam się opiekować. Przez rok cierpiał, jednak ani On ani ja nie mówliśmy Mamie, że cierpi. W między czasie straciłam kolejną ważną osobę dla mnie - mojego męża kiedy wracaliśmy z trochę spóźnionego miesiąca miodowego. Obudziłam się parenaście tygodni póżniej, bez męża i bez dziecka, które nosiłam pod sercem. Potem życie toczyło się dalej, skończyłam jedną szkołę, studia, i kolejne kierunki, aż nagle zachorowała nagle moja mama - kolejna ważna dla mnie osoba. Od początku choroby do jej śmierci minęło raptem 4 miesiące... Cztery miesiące cierpienia, bólu i nie wygód. I znowu musiałam się opiekować chorym rodzicem, zbierałam kolejne doświadczenie potrzebne w tym zawodzie. Pracowałam jako wolontariusz w szpitalu by tylko móc jak najwięcej czasu spędzać z mamą, a również zbierać doświadczenie, które mogło mi się przydać w domu, jeśli by wyszła z szpitala. Ale się nie powiodło, mam zmarła. I tak zostałam sama, musiałam nagle zacząć być dorosłą osobą, odpowiadać za siebie i za wszystkie sprawy jakie mama zostawiła nie uporządkowane. Zajęło mi to prawie dwa lata, zmagań i spierania się z rodzeństwem... I teraz jestem tutaj, w tym miejscu na stelli w pracy. W której jest lepiej i gorzej, nie radzę sobie ostatnio, bo mam dołka - co zresztą już wiecie. Podopieczna jest osobą wiekową, pewnie jak większość. Ma demencję, która ostatnio odzywa się coraz bardziej i daje mi popalić. Ale może uda się ją jakoś ogarnąć. Teraz próbuję swoje zdobyte doświadczenie tutaj wykorzystać, by jakoś pomóć pdp. Radzę sobie z tym raz lepiej raz gorzej. Ale pdp jest najedzona, czysta i staram się ją pilnować. Pogoda nie pomaga w przeżyciu tutaj, ale staram się jak mogę. Kiedy pdp ma gorszy dzień, większość czasu muszę spędzać na schodach i pilnować by sobie nic nie zrobiła. Ale na chwilę obecną będę musiała sobie jakoś poradzić. W piątek wraca rodziną, z którą będzie trzeba porozmawiać. Na chwilę obecną pewnie za wesoło z nimi nie będzie. Ale mam jeden atut - zostawili mnie samą na miesiąc bez pomocy - więc mam jakieś wyjście z sytuacji. No to na razie chyba tyle, jutro znowu postaram się coś napisać - chyba że nie będziecie chcieli teg czytać. Zobaczymy co z tego wyjdzie :) komentarze można zostawiać :) Pozdrawiam MM
15 sierpnia 2016 17:26 / 8 osobom podoba się ten post
Tak kochana racja czasem trudno........witaj w klubie zmagajacych sie z zyciowymi zakretami ja do nich naleze przeszlas szkole zycia ale nie musi tak byc kochana kolejnego podopiecznego wez lzej chorego znczy mobilny spacery sklepy te rzeczy sa tu madre dziewczyny nie jestes sama mnie samej bardzo pomogly choc nie mam odwagi na bloga to bede Ciebie czytac pisz kochana wylej to z siebie jestesmy razem kazda z innymi problemami ale cos jest na rzeczy skoro tu jest wiec pomysl tylko ze to tak blisko rodzina wroci wyjasni sie twoja sytuacja juz masz doswiadczenie dasz rade kazda z nas przeszla szkole zycia poczytaj Barbare niepowtarzalana jej bloga dala rade tys mloda okrzepniesz,,,,,,,bedzie dobrze po burzy jest slonce a czasem tecza.......
15 sierpnia 2016 19:29 / 7 osobom podoba się ten post
Dokładnie jak Babka pisze wylej zale!Masz tu wiele sprzymiezencow i napewno wiele z nas ciagnie za soba bagaz zyciowy!Nie wiem czy bym umiała zebrac sie sama w sobie i pisac! O czyms co głeboko ukryłam !!Zapomniec sie nie da wszystkiego,ale przyjda lepsze chwile dla ciebie dla nas,bedziesz cieszyc sie zyciem i praca ktora daje cie satysfakcje,pamietaj zawsze po burzy wychodzi słonce ,i jeszcze piekniejsza tecza ,ktora bedzie dla ciebie droga
15 sierpnia 2016 21:06 / 3 osobom podoba się ten post
MartynaM

Witam Was! Zastanawiałam się jak zacząć i czy w ogóle pisać. Jednak uznałam, że może w jakiś sposób mi to pomoże. Zacznę od małego wprowadzenia, a potem zobaczymy jak to dalej się to potoczy. W opiecę pracuję od nie dawna - jestem teraz raptem 5 raz. Nie przeszłam jeszcze tak dużo, jak inni. Jednak życie nie raz dało mi popalić. Młodo straciłam ojca - przy którym pomagałam się opiekować. Przez rok cierpiał, jednak ani On ani ja nie mówliśmy Mamie, że cierpi. W między czasie straciłam kolejną ważną osobę dla mnie - mojego męża kiedy wracaliśmy z trochę spóźnionego miesiąca miodowego. Obudziłam się parenaście tygodni póżniej, bez męża i bez dziecka, które nosiłam pod sercem. Potem życie toczyło się dalej, skończyłam jedną szkołę, studia, i kolejne kierunki, aż nagle zachorowała nagle moja mama - kolejna ważna dla mnie osoba. Od początku choroby do jej śmierci minęło raptem 4 miesiące... Cztery miesiące cierpienia, bólu i nie wygód. I znowu musiałam się opiekować chorym rodzicem, zbierałam kolejne doświadczenie potrzebne w tym zawodzie. Pracowałam jako wolontariusz w szpitalu by tylko móc jak najwięcej czasu spędzać z mamą, a również zbierać doświadczenie, które mogło mi się przydać w domu, jeśli by wyszła z szpitala. Ale się nie powiodło, mam zmarła. I tak zostałam sama, musiałam nagle zacząć być dorosłą osobą, odpowiadać za siebie i za wszystkie sprawy jakie mama zostawiła nie uporządkowane. Zajęło mi to prawie dwa lata, zmagań i spierania się z rodzeństwem... I teraz jestem tutaj, w tym miejscu na stelli w pracy. W której jest lepiej i gorzej, nie radzę sobie ostatnio, bo mam dołka - co zresztą już wiecie. Podopieczna jest osobą wiekową, pewnie jak większość. Ma demencję, która ostatnio odzywa się coraz bardziej i daje mi popalić. Ale może uda się ją jakoś ogarnąć. Teraz próbuję swoje zdobyte doświadczenie tutaj wykorzystać, by jakoś pomóć pdp. Radzę sobie z tym raz lepiej raz gorzej. Ale pdp jest najedzona, czysta i staram się ją pilnować. Pogoda nie pomaga w przeżyciu tutaj, ale staram się jak mogę. Kiedy pdp ma gorszy dzień, większość czasu muszę spędzać na schodach i pilnować by sobie nic nie zrobiła. Ale na chwilę obecną będę musiała sobie jakoś poradzić. W piątek wraca rodziną, z którą będzie trzeba porozmawiać. Na chwilę obecną pewnie za wesoło z nimi nie będzie. Ale mam jeden atut - zostawili mnie samą na miesiąc bez pomocy - więc mam jakieś wyjście z sytuacji. No to na razie chyba tyle, jutro znowu postaram się coś napisać - chyba że nie będziecie chcieli teg czytać. Zobaczymy co z tego wyjdzie :) komentarze można zostawiać :) Pozdrawiam MM

Zaczełas nowy etap w zyciu. Oddziel przeszłośc gruba kreska i patrz do przodu. Jesteś wrażliwą osoba a ta cecha charakteru przypiasana jest mądrym ludziom ,a  nie pustakom.Wiele osob jest po zyciowych rozterkach ,tragediach ,ale czasu sie nie cofnie, trzeba zyć. Przeciez wiem , że nie da się  usunąć z pamieci takich  tragicznych przejść , ale staraj sie nabrac dystansu . Zycie przed Tobą Martyna. Zyj przyszłością. Praca w opiece umozliwia szybsze ustawienie sie w zyciu i nie koniecznie musi źle wpływac na zycie prywatne . Optymizm wskazany w każdej sytuacji. Powodzenia, bo chyba już wyczerpałas limit na "czas zły" .


16 sierpnia 2016 08:09 / 7 osobom podoba się ten post
Pisz, pisz - czasami dobrze jest "się wygadać"
Wszystkie jesteśmy po jakichś przejściach. Jedne po traumatycznych, jedne po nieudanym życiu osobistym.
Do tej pracy potrzeba jest dużo cierpliwości, pogody ducha, ciepła ale i czasami asertywności.
I tak jak piszą dziewczyny: zawsze po burzy przyjdą słoneczne dni, tak jak po nocy przyjdzie dzień.
Powodzenia.
16 sierpnia 2016 09:45 / 5 osobom podoba się ten post
MartynaM

Witam Was! Zastanawiałam się jak zacząć i czy w ogóle pisać. Jednak uznałam, że może w jakiś sposób mi to pomoże. Zacznę od małego wprowadzenia, a potem zobaczymy jak to dalej się to potoczy. W opiecę pracuję od nie dawna - jestem teraz raptem 5 raz. Nie przeszłam jeszcze tak dużo, jak inni. Jednak życie nie raz dało mi popalić. Młodo straciłam ojca - przy którym pomagałam się opiekować. Przez rok cierpiał, jednak ani On ani ja nie mówliśmy Mamie, że cierpi. W między czasie straciłam kolejną ważną osobę dla mnie - mojego męża kiedy wracaliśmy z trochę spóźnionego miesiąca miodowego. Obudziłam się parenaście tygodni póżniej, bez męża i bez dziecka, które nosiłam pod sercem. Potem życie toczyło się dalej, skończyłam jedną szkołę, studia, i kolejne kierunki, aż nagle zachorowała nagle moja mama - kolejna ważna dla mnie osoba. Od początku choroby do jej śmierci minęło raptem 4 miesiące... Cztery miesiące cierpienia, bólu i nie wygód. I znowu musiałam się opiekować chorym rodzicem, zbierałam kolejne doświadczenie potrzebne w tym zawodzie. Pracowałam jako wolontariusz w szpitalu by tylko móc jak najwięcej czasu spędzać z mamą, a również zbierać doświadczenie, które mogło mi się przydać w domu, jeśli by wyszła z szpitala. Ale się nie powiodło, mam zmarła. I tak zostałam sama, musiałam nagle zacząć być dorosłą osobą, odpowiadać za siebie i za wszystkie sprawy jakie mama zostawiła nie uporządkowane. Zajęło mi to prawie dwa lata, zmagań i spierania się z rodzeństwem... I teraz jestem tutaj, w tym miejscu na stelli w pracy. W której jest lepiej i gorzej, nie radzę sobie ostatnio, bo mam dołka - co zresztą już wiecie. Podopieczna jest osobą wiekową, pewnie jak większość. Ma demencję, która ostatnio odzywa się coraz bardziej i daje mi popalić. Ale może uda się ją jakoś ogarnąć. Teraz próbuję swoje zdobyte doświadczenie tutaj wykorzystać, by jakoś pomóć pdp. Radzę sobie z tym raz lepiej raz gorzej. Ale pdp jest najedzona, czysta i staram się ją pilnować. Pogoda nie pomaga w przeżyciu tutaj, ale staram się jak mogę. Kiedy pdp ma gorszy dzień, większość czasu muszę spędzać na schodach i pilnować by sobie nic nie zrobiła. Ale na chwilę obecną będę musiała sobie jakoś poradzić. W piątek wraca rodziną, z którą będzie trzeba porozmawiać. Na chwilę obecną pewnie za wesoło z nimi nie będzie. Ale mam jeden atut - zostawili mnie samą na miesiąc bez pomocy - więc mam jakieś wyjście z sytuacji. No to na razie chyba tyle, jutro znowu postaram się coś napisać - chyba że nie będziecie chcieli teg czytać. Zobaczymy co z tego wyjdzie :) komentarze można zostawiać :) Pozdrawiam MM

Martyna co nas nie zabije to nas wzmocni,to prawda wielokrotnie się o tym przekonałam,trafiają się różne sztele lepsze gorsze taka praca a to jak gra w lotto trzaba trafić.Ja już pracuję 8 lat,do demencji nie jeżdzę mam zaznaczone w dokumentach,trafiłam na taką pd że skoczyła do mnie z nożem,skaleczyła mnie na szczęscie tylko draśnięcie.Mam taki lęk przed ludzmi demencyjnymi że powiedziałam w firmie że nawet za 3 tyś euro nie pojadę do takiej osoby.Ja uważam że zdrowie i moje życie jest najważniejsze.Masz spory bagaż doświadczeń życiowych,ale kto ich nie ma,pisz sprawi Ci to ulgę,czasem trzeba wyrzucić z siebie co tam leży niepotrzebne.A większość z nas poczyta ,pocieszy, pomoże.Trzymaj się dzielnie to cięzka praca a tęsknota też wielka,z którą ja też sobie nie radzę.Ale dwa większe oddechy i do przodu.A kasa zrekompensuje niedogodności.
16 sierpnia 2016 13:18 / 8 osobom podoba się ten post
Na wstępie - dziękuję dziewczyny za miłe słowa. Postaram się pisać dalej.

Tak więc dzisiaj kolejna dawka.


Od wielu lat prowadzę pamiętniki, z lepszymi lub gorszymi rezultatami. Najstarszy jaki mam posiadam z gimnazjum. Opisywałam tak swoje początki w gimnazjum, mój wypadek na zajęciach, całe leczenie, potem zatargi z dziewczynami, aż w końcu doszło do opisania dni z chorobą ojca i dni po jego śmierci. Potem kolejne zawierały inne dni ciagnące się przez kolejne miesiące, lata. Na chwilę obecną mam ich chyba z 10/11. Ostatni pamietnik mam z wieżą Eiffla z Paryża - największym marzeniem mojej mamy. Piszę w nim nieprzerwanie od 27 grudnia 2013 roku. Dokładnie w rok, jak moja mama wyszła ostatni raz z domu do szpitala. I piszę teraz w nim co jakiś czas, raz częściej raz mniej. Ale jednak ciągle piszę.I jestem w mniejszym lup większym stopniu z tego zadowolona. Pisałam w różnych formach, pamiętnik na komputerze, pamietnik w postaci bloga, pamiętknik zwykły papierowy w zeszycie.
Sporo tego się uzbierało, w różnych formach. Czasami dłuższe, czasami krótsze. Ale każda kartka mogła odnotować mój uśmiech, łze, chwile radości i chwile smutku. Wszystkie żale i nie tylko.
Teraz pora na pisanie tutaj. Mam nadzieję, ze nie będę to już jakoś takie nudne.

Zastanawiałam się nad tym co zrobić dzisiaj. Jak sobie poradzić z myślami, które kołaczą mi się w głowie. Ostatnio są w bardzo sporym nieładzie. Myślę, staram się je pukładać. Może z czasem się uda.
Pdp dzisiaj marudliwa, więc dzień tym bardziej daje popalić na głowę. Do wieczora jeszcze daleko, ale jakoś się poukłada. Zastanawiam się czemu ranki lecą tak szybko - do 12 nim się obrucę już mi mija. Ale po 12 do 19 już wyrobić nie umiem, po 15 jest tragedia... Pdp wariuje, jest niespokojna, wyzywa. Najczęściej muszę siedzieć na schodach by jej się nie narażać i nie słuchać jak mnie wyzywa. Dzisiaj już zaczyna wariować, więc pewnie będę musiała zaraz kończyć i wyjść do kuchni albo na schody. Zobaczymy, jak to się potoczy...
Więc tyle tego pisania na dzisiaj, bo zaraz nie będzie już wesoło :D
16 sierpnia 2016 16:23 / 4 osobom podoba się ten post
Tak, Martynko....to co przeszłaś do tej pory to pasmo tragedii...............
Musiałaś bardzo szybko dorosnąć i mimo młodego wieku masz doświadczenie  40 latki..........a moze i wiecej
To prawda, że każdy z nas ma bagaż czasami strasznych doświadczeń życiowych........, bo w życiu nic nie jest pewne......
Pamiętaj, że i tak masz szczęście bo jesteś sprawną fizycznie osobą, masz głowę na karku, jesteś jedyną w swoim rodzaju piękną , mądrą dziewczyną....
Świat , naprawdę stoi przed tobą otworem.......tam u góry masz dobre anioły.........i wszystko zależy od twoich wyborów i decyzji...........
Noś głowę wysoko w każdej sytuacji...........zawsze wysłuchaj, ale miej swoje własne zdanie..........słuchaj swojego serca..........
Żyj w realnym świecie.....a nie w świecie fantazjii.............nie uciekaj przed sobą i bądź sobą czy to się komuś podoba czy nie..........
Jeśli popełnisz błąd .....to nie miej do siebie żalu......ale niech to będzie dla ciebie wskazówką.........
Zawsze powtarzaj, że masz szczęście, a ono do ciebie z pewnością będzie przychodzić każdego dnia........

Pisz......
16 sierpnia 2016 16:55 / 2 osobom podoba się ten post
Pieknie to napisalas......nic dodac nic ujac....zle przyciaga zle a dobre samo w sobie juz jest super tylko przestwic tok pojmowania jest tak trudno ale nie jest to niemozliwe wystarczy bardzio chciec a to juz moc......wielka ta nasza Martyna.....
16 sierpnia 2016 17:44 / 3 osobom podoba się ten post
Też czekam Martynko na ciąg dalszy. Na swój sposób utożsamiam się z Tobą i chociaż mój bagaż doświadczeń jest częściowo podobny, częściowo całkiem inny to jednak jak zapewne każda z nas mamy sporo doświadczenia i mądrości życiowej a widząc ze nie jesteśmy same jest nam lżej. Ja jak już wspomniałam jestem na pierwszym wyjeździe i też przeżywam każdy dzień w podobny sposób. Popołudnie dłuży się niemiłosiernie i takie wirtualne rozmowy lub choćby " posłuchanie" kogoś drugiego bardzo pomaga. Dlatego pisz jestem z Tobą
16 sierpnia 2016 19:35 / 8 osobom podoba się ten post
Malina

Martyna co nas nie zabije to nas wzmocni,to prawda wielokrotnie się o tym przekonałam,trafiają się różne sztele lepsze gorsze taka praca a to jak gra w lotto trzaba trafić.Ja już pracuję 8 lat,do demencji nie jeżdzę mam zaznaczone w dokumentach,trafiłam na taką pd że skoczyła do mnie z nożem,skaleczyła mnie na szczęscie tylko draśnięcie.Mam taki lęk przed ludzmi demencyjnymi że powiedziałam w firmie że nawet za 3 tyś euro nie pojadę do takiej osoby.Ja uważam że zdrowie i moje życie jest najważniejsze.Masz spory bagaż doświadczeń życiowych,ale kto ich nie ma,pisz sprawi Ci to ulgę,czasem trzeba wyrzucić z siebie co tam leży niepotrzebne.A większość z nas poczyta ,pocieszy, pomoże.Trzymaj się dzielnie to cięzka praca a tęsknota też wielka,z którą ja też sobie nie radzę.Ale dwa większe oddechy i do przodu.A kasa zrekompensuje niedogodności.

Oto fragment wykładu znanego psychologa z 25-cio letnim stażem Jacka Walkiewicza. Cały wykład jest dostepny na youtube. Warto posłuchać. Ciekawie mówi.


"Słyszałem wiele takich tekstów przez całe życie typu: -Człowiek się uczy na błędach. -Co nie zabije to wzmocni. -Podróże kształcą. To wszystko nieprawda. Nie podpisałbym się pod tym i moim dzieciom bym tego nie powiedział. Bo jestem psychologiem od 25 lat i znam ludzi, którzy potrafią 10 lat walić głową w ścianę. I ciągle są zdziwieni, że ich głowa boli a ściana stoi. Także człowiek się uczy na błędach wtedy kiedy wie, że je popełnia. Podróże kształcą? Tak, ale tylko wykształconych ludzi. Ludzie jadą do Egiptu, stoją pod piramidami i mówią: Patrz jaka niska, wyższa się wydawała. I to jest koniec refleksji na temat 3 tysięcy lat historii. Jadą do Meksyku i na pytanie 'Jak było?' mówią: Meksyk jak Meksyk ciepło było. [...] No i co nie zabije to wzmocni, to nieprawda. Co nie zabije to, nie zabije, wcale nie musi wzmacniać. Potrafi sponiewierać i zostać na całe życie." Jacek Walkiewicz
16 sierpnia 2016 19:56 / 3 osobom podoba się ten post
Alina to znaczy ze wszystkie moje pogadanki szlak trafil......
16 sierpnia 2016 20:19 / 4 osobom podoba się ten post
Nie będę cytowac -- bo nie trzeba -- MartynaM jesteś wspaniałą wartościową osobą , moje ego spadło o 50% , ale walcz -- daj temu kurewskiemu życiu w mordę i nie poddawaj się, bo jestem pewna , że jesteś silniejsza niż niejedna z Nas
16 sierpnia 2016 20:25 / 3 osobom podoba się ten post
Alina

Oto fragment wykładu znanego psychologa z 25-cio letnim stażem Jacka Walkiewicza. Cały wykład jest dostepny na youtube. Warto posłuchać. Ciekawie mówi.


"Słyszałem wiele takich tekstów przez całe życie typu: -Człowiek się uczy na błędach. -Co nie zabije to wzmocni. -Podróże kształcą. To wszystko nieprawda. Nie podpisałbym się pod tym i moim dzieciom bym tego nie powiedział. Bo jestem psychologiem od 25 lat i znam ludzi, którzy potrafią 10 lat walić głową w ścianę. I ciągle są zdziwieni, że ich głowa boli a ściana stoi. Także człowiek się uczy na błędach wtedy kiedy wie, że je popełnia. Podróże kształcą? Tak, ale tylko wykształconych ludzi. Ludzie jadą do Egiptu, stoją pod piramidami i mówią: Patrz jaka niska, wyższa się wydawała. I to jest koniec refleksji na temat 3 tysięcy lat historii. Jadą do Meksyku i na pytanie 'Jak było?' mówią: Meksyk jak Meksyk ciepło było. [...] No i co nie zabije to wzmocni, to nieprawda. Co nie zabije to, nie zabije, wcale nie musi wzmacniać. Potrafi sponiewierać i zostać na całe życie." Jacek Walkiewicz

Ja myślę że wszystko zależy od czlowieka,od jego psychiki i nastawienia do życia,ja tu się nie zgodzę ze człowiek wtedy tylko uczy się na błędach kiedy wie że je popełnia,tzn że świadomie popełniamy błędy?
16 sierpnia 2016 20:50 / 4 osobom podoba się ten post
A co my sie bedziem ludziki z PROFESORAMI ROWNAC.........profesor tez w pampersie chadza....... idziemy ciac dali bo tu zamazali........