Czasami trudno...

18 sierpnia 2016 14:30 / 2 osobom podoba się ten post
I tak trzymaj Martyna. Myśl o rzeczach miłych i uśmiechaj się od ucha do ucha. Pamiętaj po nocy przychodzi dzień a po burzy słońce i jak mawiała moja mama dał Bóg dzień da i radę
18 sierpnia 2016 15:13 / 8 osobom podoba się ten post
Martynko....piekne są twoje wspomnienia......
Dobrze, że masz też zaufanego psychiatrę...który nie faszeruje cię lekami......ale czasami warto pod kontrolą coś lekkiego zażyć........mnie akurat nic nie pasowało na próbę........
Możesz też skorzystać z sanatorium, po to żeby nic nie robić i skupić się na sobie...........
Możesz też wyjechać do klasztoru na jakiś miesiąc, lub skorzystać z rekolekcjii.....jest duży wybór.

Jeszcze jet taka moja sugestia....która mi przyszła do głowy to........wyjazd na rok do Afryki jako wolontariusz.............

Mogłabyś też do mnie przyjechać , mieszkam w spokojnym miasteczku.na skraju puszczy Białowieskiej samiutka...........ale niestety obecnie do listopada to mam lokatora............no chyba, żebyś chciała mieszkać w dużym pokoju.......lokator pracuje w dzień i wyjeżdza na sobotę i niedzielę.....
Ale może w innym terminie.............oczywiście za darmo...........jestem dobrym słuchaczem i się nie narzucam...........



18 sierpnia 2016 15:29 / 3 osobom podoba się ten post
anerik

Martynko....piekne są twoje wspomnienia......
Dobrze, że masz też zaufanego psychiatrę...który nie faszeruje cię lekami......ale czasami warto pod kontrolą coś lekkiego zażyć........mnie akurat nic nie pasowało na próbę........
Możesz też skorzystać z sanatorium, po to żeby nic nie robić i skupić się na sobie...........
Możesz też wyjechać do klasztoru na jakiś miesiąc, lub skorzystać z rekolekcjii.....jest duży wybór.

Jeszcze jet taka moja sugestia....która mi przyszła do głowy to........wyjazd na rok do Afryki jako wolontariusz.............

Mogłabyś też do mnie przyjechać , mieszkam w spokojnym miasteczku.na skraju puszczy Białowieskiej samiutka...........ale niestety obecnie do listopada to mam lokatora............no chyba, żebyś chciała mieszkać w dużym pokoju.......lokator pracuje w dzień i wyjeżdza na sobotę i niedzielę.....
Ale może w innym terminie.............oczywiście za darmo...........jestem dobrym słuchaczem i się nie narzucam...........



Z chęcią skorzystam z propozycji jak wrócę do domu, ale jak juz to na tydzień :) bo na miesiąc raczej nie dam rady by nic nie robić.
Klasztor odpada, sanatorium też.
Ale jak coś dam znać jak wrócę :)
Na razie muszę jeszcze tutaj się trochę pomęczyć
18 sierpnia 2016 16:46 / 2 osobom podoba się ten post
MartynaM

Z chęcią skorzystam z propozycji jak wrócę do domu, ale jak juz to na tydzień :) bo na miesiąc raczej nie dam rady by nic nie robić.
Klasztor odpada, sanatorium też.
Ale jak coś dam znać jak wrócę :)
Na razie muszę jeszcze tutaj się trochę pomęczyć

strasznie, się cieszę...........obecnie też jestem na wyjezdzie...do 6.09.  A     bede w domu 6 tyg......zostaniesz ile będziesz chciała.......mam 2 rowery....... W mieście mamy nowy piękny basen..........
18 sierpnia 2016 19:59 / 1 osobie podoba się ten post
Gdzie sie podzialas........mam nadzieje ze odpoczywasz choc troszke juz tak nie dlugo napisz od czasu bo sie martwimy ale brak wiadomosci to dobre wiadomosci..........
18 sierpnia 2016 20:17 / 3 osobom podoba się ten post
anerik

strasznie, się cieszę...........obecnie też jestem na wyjezdzie...do 6.09.  A     bede w domu 6 tyg......zostaniesz ile będziesz chciała.......mam 2 rowery....... W mieście mamy nowy piękny basen..........

No to mamy podobne terminy :) wysłałam zaproszenie do przyjaciół, jakbyś mi podesłała swój nr telefonu to będę wdzięczna, zadzwonię zaraz po powrocie i porozmawiamy
18 sierpnia 2016 20:29 / 2 osobom podoba się ten post
MartynaM

No to mamy podobne terminy :) wysłałam zaproszenie do przyjaciół, jakbyś mi podesłała swój nr telefonu to będę wdzięczna, zadzwonię zaraz po powrocie i porozmawiamy

Już to zrobiłam na maila........:
18 sierpnia 2016 20:54 / 10 osobom podoba się ten post
MartynaM

Pierwsze co właśnie po powrocie zrobię to udam się do mojego psychiatry na sesję. Już do niej dzwoniłam i wyjaśniłam jak się sprawy mają i jakie mam problemy. 
Babka wiele mi pomogła i lecze się u niej długo już, przeważnie bez leków bo pomagają sesje terapeutyczne z nią. 
Fakt nie ze wszystkim się pogodziłam, z tym co przeszłam. Jednak od jakiegoś czasu nad tym pracowałam i były postępy. Teraz znowu siadło chyba wszystko. Albo po prostu wysiadła psychika na jakiś okres. 
Sama zauważam że popadam w skrajne humory od wesołości po płacz w ciągu dnia kilkanaście razy. Więc to też jakiś był czynnik decydujący o powrocie do domu. 
Na razie muszę się trzymać i nic innego mi nie pozostaje. Do domu nie długo wrócę i będę się brać za siebie. 

Dobrze, że w chwili obecnej jest taka łatwość w otrzymaniu specjalistycznej pomocy. Martynko! Też przechodziłam załamanie po tragicznej śmierci męża. Mój mąż też zginął młodo w wypadku samochodowym, tylko że ja miałam dwójkę małych dzieci i musiałam się nimi  zaopiekować. Nie mogłam sobie pozwolić na to aby się poddać. Nie było lekko ale się pozbierałam. Długo to trwało. Rozwód, a śmierć to są zupełnie inne rzeczy. Kto tego nie przeżył nie zrozumie. Andrejka dobrze radzi i dobrze zrobiłaś, że umówiłaś się na sesję. Przetrawienie wszystkiego w sobie samemu jest cholernie ciężkie. Czas jednak leczy rany i prędzej czy później pogodzisz się z tym co się wydarzyło. Po prostu nie masz wyjścia, musisz żyć dalej. Nie wiesz co Tobie jest przeznaczone choć wiem, że takie miłości dziecięco- szkolne są bardzo silne i wręcz niemożliwe do zastąpienia. Sama poznałam swojego męża w pierwszej klasie liceum gdy byliśmy dzieciakami. Taka miłośc jest bardzo silna, a z czasem ją idealizujemy. Ja z moim mężem przeżyłam dziesięc lat. Były wzloty i upadki, Twój nie zdążył Cię rozczarować więc zawsze w Twoich oczach ta miłość pozostanie idealna. Wiesz co, może powiem coś na co się oburzysz ale postaraj się o nim nie myśleć. Każde wspomnienie teraz to jest jak rozdrapywanie świeżej rany, boli. Wrócisz do wspomnień jak nabierzesz dystansu. Nie wiem czy to jest w ogóle realne ale pomoże skupić Ci się na tym co Cię otacza, na życiu. Piszę to z perspektywy tego co sama przeżyłam. Na ile moje przemyślenia są w stanie Ci pomóc i czy w ogóle nie wiem. Współczuję Tobie bo domyslam się przez co przechodzisz. Sama żyłam przez trzy lata jak w letargu. Niby żyłam ale tak jakby wszystko toczyło się obok. Kto tego osobiście nie przeżył tak naprawdę nie wie o czym mówisz. Nie chcę nikogo obrażać bo doceniam wpisy dziewczyn. Są mądre i życzliwe ale taka jest po prostu prawda.
18 sierpnia 2016 21:23 / 4 osobom podoba się ten post
Alina

Dobrze, że w chwili obecnej jest taka łatwość w otrzymaniu specjalistycznej pomocy. Martynko! Też przechodziłam załamanie po tragicznej śmierci męża. Mój mąż też zginął młodo w wypadku samochodowym, tylko że ja miałam dwójkę małych dzieci i musiałam się nimi  zaopiekować. Nie mogłam sobie pozwolić na to aby się poddać. Nie było lekko ale się pozbierałam. Długo to trwało. Rozwód, a śmierć to są zupełnie inne rzeczy. Kto tego nie przeżył nie zrozumie. Andrejka dobrze radzi i dobrze zrobiłaś, że umówiłaś się na sesję. Przetrawienie wszystkiego w sobie samemu jest cholernie ciężkie. Czas jednak leczy rany i prędzej czy później pogodzisz się z tym co się wydarzyło. Po prostu nie masz wyjścia, musisz żyć dalej. Nie wiesz co Tobie jest przeznaczone choć wiem, że takie miłości dziecięco- szkolne są bardzo silne i wręcz niemożliwe do zastąpienia. Sama poznałam swojego męża w pierwszej klasie liceum gdy byliśmy dzieciakami. Taka miłośc jest bardzo silna, a z czasem ją idealizujemy. Ja z moim mężem przeżyłam dziesięc lat. Były wzloty i upadki, Twój nie zdążył Cię rozczarować więc zawsze w Twoich oczach ta miłość pozostanie idealna. Wiesz co, może powiem coś na co się oburzysz ale postaraj się o nim nie myśleć. Każde wspomnienie teraz to jest jak rozdrapywanie świeżej rany, boli. Wrócisz do wspomnień jak nabierzesz dystansu. Nie wiem czy to jest w ogóle realne ale pomoże skupić Ci się na tym co Cię otacza, na życiu. Piszę to z perspektywy tego co sama przeżyłam. Na ile moje przemyślenia są w stanie Ci pomóc i czy w ogóle nie wiem. Współczuję Tobie bo domyslam się przez co przechodzisz. Sama żyłam przez trzy lata jak w letargu. Niby żyłam ale tak jakby wszystko toczyło się obok. Kto tego osobiście nie przeżył tak naprawdę nie wie o czym mówisz. Nie chcę nikogo obrażać bo doceniam wpisy dziewczyn. Są mądre i życzliwe ale taka jest po prostu prawda.

Tak...... na początku to tragedia.......i nie wiadomo jak to życie się potoczy........
Moja rodzona siostra straciła męża po 5 latach i została z 5 letnia córką.......
Moją koleżanka też opiekunka została sama z 5 giem dzieci.......2 lata najmniejsze
inna moja koleżnka straciła męża i dziecko po się zatruli ...... ona wtedy była w Ameryce....... miała 21 lat..... wyszła za mąż i ma dwie córki.....
Jesteśmy wszyscy skazani na dziś.......bo jutro to nie wiadomo co będzie..........

A jeśli chodzi o idealizowanie to masz rację....... , bo mój to mnie na rękach nosił.....ciagle kwiatki i słowa miłości.....samolotem krązył nad moją wsią.....ach i och,,,a jakie wiersze pisał ....listy.........no cóż życie.........wszystko się kiedyś kończy, czas leczy rany......jeśli mu na to pozwolimy......
18 sierpnia 2016 21:23 / 2 osobom podoba się ten post
Alina

Dobrze, że w chwili obecnej jest taka łatwość w otrzymaniu specjalistycznej pomocy. Martynko! Też przechodziłam załamanie po tragicznej śmierci męża. Mój mąż też zginął młodo w wypadku samochodowym, tylko że ja miałam dwójkę małych dzieci i musiałam się nimi  zaopiekować. Nie mogłam sobie pozwolić na to aby się poddać. Nie było lekko ale się pozbierałam. Długo to trwało. Rozwód, a śmierć to są zupełnie inne rzeczy. Kto tego nie przeżył nie zrozumie. Andrejka dobrze radzi i dobrze zrobiłaś, że umówiłaś się na sesję. Przetrawienie wszystkiego w sobie samemu jest cholernie ciężkie. Czas jednak leczy rany i prędzej czy później pogodzisz się z tym co się wydarzyło. Po prostu nie masz wyjścia, musisz żyć dalej. Nie wiesz co Tobie jest przeznaczone choć wiem, że takie miłości dziecięco- szkolne są bardzo silne i wręcz niemożliwe do zastąpienia. Sama poznałam swojego męża w pierwszej klasie liceum gdy byliśmy dzieciakami. Taka miłośc jest bardzo silna, a z czasem ją idealizujemy. Ja z moim mężem przeżyłam dziesięc lat. Były wzloty i upadki, Twój nie zdążył Cię rozczarować więc zawsze w Twoich oczach ta miłość pozostanie idealna. Wiesz co, może powiem coś na co się oburzysz ale postaraj się o nim nie myśleć. Każde wspomnienie teraz to jest jak rozdrapywanie świeżej rany, boli. Wrócisz do wspomnień jak nabierzesz dystansu. Nie wiem czy to jest w ogóle realne ale pomoże skupić Ci się na tym co Cię otacza, na życiu. Piszę to z perspektywy tego co sama przeżyłam. Na ile moje przemyślenia są w stanie Ci pomóc i czy w ogóle nie wiem. Współczuję Tobie bo domyslam się przez co przechodzisz. Sama żyłam przez trzy lata jak w letargu. Niby żyłam ale tak jakby wszystko toczyło się obok. Kto tego osobiście nie przeżył tak naprawdę nie wie o czym mówisz. Nie chcę nikogo obrażać bo doceniam wpisy dziewczyn. Są mądre i życzliwe ale taka jest po prostu prawda.

Tak...... na początku to tragedia.......i nie wiadomo jak to życie się potoczy........
Moja rodzona siostra straciła męża po 5 latach i została z 5 letnia córką.......
Moją koleżanka też opiekunka została sama z 5 giem dzieci.......2 lata najmniejsze
inna moja koleżnka straciła męża i dziecko po się zatruli ...... ona wtedy była w Ameryce....... miała 21 lat..... wyszła za mąż i ma dwie córki.....
Jesteśmy wszyscy skazani na dziś.......bo jutro to nie wiadomo co będzie..........

A jeśli chodzi o idealizowanie to masz rację....... , bo mój to mnie na rękach nosił.....ciagle kwiatki i słowa miłości.....samolotem krązył nad moją wsią.....ach i och,,,a jakie wiersze pisał ....listy.........no cóż życie.........wszystko się kiedyś kończy, czas leczy rany......jeśli mu na to pozwolimy......
19 sierpnia 2016 11:06 / 2 osobom podoba się ten post
Mleczko chwali sie swoim awodako, a ja od rana w nerwach sprzatam wszystko.
Zeby mi rodzina nie powiedziala ze cos zaniedbalam, albo cos w tym stylu.
Z jednej str mam juz wyrabane co mysli i pomysli sobie rodzina na moj temat po tym jak im powiem ze zjezdzam. A z drugiej str boje sie by nie zrobili mi piekla z tych ostatnich dni, albo nie narobili jakis przykrosci w firmie... Ale trudno nie mam co sie nakrecac sama, bo za chwile przyplace to kolejnymi wymiotami.

A no wlasnie, od trzech dni mam problemy. Okropnie boli mnie glowa i wymiotuje. I nie mam juz pomyslu co z tym robic. Wegiel nie pomaga, srodki przeciwbolowe rowniez... Makabra na calego. Ale trza wyrobic, trza dotrwac do wieczora i dalej.
Takie tocos dzisiaj musze strzyma
19 sierpnia 2016 11:34
Moze to na tle nerwowym ..jak masz jakas melise ziolka to pij ......jak nie minie idz do lekarza jesli masz karte EKUZ jakies srodki przeciwwymiotne ale jesli to stres to trza leczyc przyczyne......musisz sie wyciszyc nie mysl co bedzie.......bedzie dobrze juz gorzej byc nie moze....tego sie trzymaj....
19 sierpnia 2016 11:42 / 3 osobom podoba się ten post
MartynaM

Mleczko chwali sie swoim awodako, a ja od rana w nerwach sprzatam wszystko.
Zeby mi rodzina nie powiedziala ze cos zaniedbalam, albo cos w tym stylu.
Z jednej str mam juz wyrabane co mysli i pomysli sobie rodzina na moj temat po tym jak im powiem ze zjezdzam. A z drugiej str boje sie by nie zrobili mi piekla z tych ostatnich dni, albo nie narobili jakis przykrosci w firmie... Ale trudno nie mam co sie nakrecac sama, bo za chwile przyplace to kolejnymi wymiotami.

A no wlasnie, od trzech dni mam problemy. Okropnie boli mnie glowa i wymiotuje. I nie mam juz pomyslu co z tym robic. Wegiel nie pomaga, srodki przeciwbolowe rowniez... Makabra na calego. Ale trza wyrobic, trza dotrwac do wieczora i dalej.
Takie tocos dzisiaj musze strzyma

Wygląda mi... to na migrenę .....napięciową....  .....jak się w porę nie zareguje to ciężko potem.......ciemny pokój ręcznik z octem......kawa z cytryną.....leki przeciwbólowe..... rozpuścić w wodzie........

Rodzina niech myśli co chce.......ty jesteś najważniejsza......jak są fajni to zrozumieją i dadzą pomocną dłoń.........a jak buraki........to  dowidzenia.....zapomnieć skasować.......nie ma co tamto......
19 sierpnia 2016 12:52 / 3 osobom podoba się ten post
anerik

Wygląda mi... to na migrenę .....napięciową....  .....jak się w porę nie zareguje to ciężko potem.......ciemny pokój ręcznik z octem......kawa z cytryną.....leki przeciwbólowe..... rozpuścić w wodzie........

Rodzina niech myśli co chce.......ty jesteś najważniejsza......jak są fajni to zrozumieją i dadzą pomocną dłoń.........a jak buraki........to  dowidzenia.....zapomnieć skasować.......nie ma co tamto......

Podejrzewam, że właśnie ze stresu mam i migrene i wymiotuje...
Zobaczymy co się stanie jak wrócą, na razie ich nie ma.
Może uda mi się wieczorem wyjść na trochę do polskiej pielęgniarki, by odpocząć na chwilę...
I może da mi coś co pozwoli mi ogarnąć się jakoś. Bo latać co 15 minut do toalety też mi sie nie chce...
19 sierpnia 2016 18:40
Stokrotko odezwij sie..........bo sie martwimy......